Start
Wiadomości
Ulubione
Mój profil

Powody zakończenia waszych przyjaźni

Moderator: verysweetcherry
Agneess
Channelka
Posty: 37
Rejestracja: pn mar 18, 2024 11:51 am

Re: Powody zakończenia waszych przyjaźni

Post autor: Agneess »

Ja jestem właśnie na takim etapie dochodzenia do tego, że moje "przyjaznie" mi nie służą i zaczynam myśleć o odcięciu się.
Zawsze po spotkaniu z którąś z bliskich koleżanek przeżywam wewnętrzne frustracje. Obie mają tendencje do tzw. przypierdolek. Np. powiesz cokolwiek, no i ona albo wie lepiej, albo neguje Twoje zdanie, albo wyśmiewa, albo wychodzi, że coś miedzy sobą zatajają, no dlugo by wymieniać. No i potem ja siedzę i rozmyślam, że czemu w sumie na takie rzeczy nie reaguję, więc spirala się nakręca.
Tylko mam jakieś dziwne poczucie winy z tym związane. Niby w sumie odzywają się raz na ruski rok, ale w mojej głowie pada myśl, a co jak się odezwą, jak mam wtedy postąpić.
Był ktoś w takiej sytuacji albo miał podobne rozkminy do moich?
amica90
500ksubów
Posty: 1921
Rejestracja: wt lut 06, 2024 10:25 pm

Post autor: amica90 »

W życiu tak naprawdę miałam tylko jedną przyjaciółkę. Przyjaźniłyśmy się od zerówki jakoś do połowy gimnazjum. Wszędzie razem, najlepsze przyjaciółki. Często przychodziłam do niej do domu, spędzałyśmy razem czas po szkole. Wspominam ją z sentymentem. Nie wiem, co się tak naprawdę wtedy wydarzyło, ale właśnie w połowie gimnazjum zaczęła się ode mnie oddalać. "Zbliżyła się" do innych osób z naszej klasy, które wyróżniały się tym, że były dobre z większości przedmiotów, więc w trójkę tworzyli taką "grupkę prymusów", tak to nazwijmy. Było mi przykro, bo widziałam wzrok tej drugiej koleżanki... tak jakby mówił, że odbiła mi jedyną bliską mi osobę... Po latach na terapii dowiedziałam się, że prawdopodobnie to odbicie przyjaciółki mogło się odbić na mojej psychice, nawet nieświadomie. Ja w tamtym czasie byłam "tą trzecią" obok dwóch innych koleżanek, gdzie nigdy nie traktowały mnie z szacunkiem, często też umawiały się na różne projekty do szkoły beze mnie, robiły coś za plecami.


Jeszcze do niedawna miałam jedną bliższą koleżankę, którą poznałam przez internet jakoś w gimnazjum i często się wtedy spotykałyśmy. Wtedy jeszcze mnie szanowała, mnie i mój czas. Wychodziłyśmy często na spacery, do kina, siedziałyśmy u niej w internacie. Do czasu, kiedy poznała swojego obecnego męża. Zawsze, gdy potrzebowałam pobyć z nią sam na sam, porozmawiać szczerze o problemach, to nigdy tego nie szanowała i zapraszała do domu w tym czasie innych ludzi, z którymi musiałam siedzieć w jednym pomieszczeniu i udawać, że wszystko jest okej. Wiem, może to zabrzmieć, jakbym się wtedy obrażała i siedziała naburmuszona, ale w tamtym czasie miałam ogromne problemy z nawiązywaniem nowych znajomości, więc czułam się bardzo nieswojo w nowym gronie. Potem zaczęło się odczytywanie i nieodpisywanie. Na moje propozycje spotkań praktycznie nigdy nie było odpowiedzi. Często zdarzało się, że jeśli już umówiłyśmy spotkanie, to je odwoływała, bo coś tam. Po tym jak wyszła z mąż, spotykałyśmy się dosłownie dwa razy do roku, a i to nie potrafiła przeznaczyć tego czasu tylko dla nas. Na każdym spotkaniu musiała kilka razy dzwonić do tego męża z pytaniami jak się czuje, czy zjadł już obiad i czy może nie kupić mu czegoś... Problemem było też mówienie, że w końcu zaprosi mnie do swojego mieszkania i wypijemy kawę albo pójdziemy na rowery. Pisała to dosłownie przez dwa lata, a nigdy nie wystosowała konkretnego zaproszenia. A ja sama nie pytałam, bo jak już pisałam wcześniej - nigdy nie odpowiadała na moje propozycje. Każdy ma jednak swoje granice. Zerwałam tę znajomość. Nigdy też nie wspierała mnie w rozwijaniu mojej pasji i (potencjalnego) biznesu - robiłam dla niej usługi, które ona udostępniała na fb, ale nigdy nie podlinkowała w opisie mojej strony na fb ani nigdy nie poleciła mnie pod żadnym postem. Miała usługi za darmo, choć sama za darmo nawet w ten sposób nie chciała mi pomóc. Kontakt urwałam chyba w tym roku, nie pamiętam. Po prostu zaczęłam się szanować. Było mi przykro, długo dochodziłam do siebie, ale z perspektywy czasu widzę, że to była dobra decyzja. Znałyśmy się jakoś 12-13 lat. Ale ludzie chyba też po prostu dojrzewają. Czy to była przyjaźń? Nie wiem. Ale traktowałam ją jako bliższą znajomą, bliższą niż inne.
3Ewelina0
MiamiBicz
Posty: 393
Rejestracja: sob wrz 07, 2024 7:24 pm

Post autor: 3Ewelina0 »

Ja 99% przyjazni stracilam przez to, ze zdalam sobie sprawe ze w sumie poza imprezowaniem niewiele nas laczy. W pewnym momencie zauwazylam, ze nasze aktywnosci ograniczaja sie do domowek, klubow, barow, ciagle leje sie alkohol, a rozmowy w sumie opieraja sie glownie na tym ''co sie wczoraj odwalilo omg'', planowaniu imprez i ogolnie omawianiu wydarzen kiedy kazdy byl nawalony. Jakies zwierzenia, ''glebsze rozmowy'' to byl w sumie stek toksycznych rad wyglaszanych po alkoholu, takie wiecie, spotkanie dwoch lasek w kiblu w klubie gdzie jednak mowi ze jej facet nie kupil jej kwiatka na Dzien Kobiet, a druga ja pociesza ''zostaw tego gnoja nie zasluzyl na ciebie''. Tak jak zniknelam z imprez tak zniknely moje 2 przyjaznie, bo ja chcialam robic tez inne rzeczy, ale przyjaciolki nie chcialy ''wypasc z obiegu'' wiec jak ja siedzialam sama na kanapie wieczorem one nie byly chetne zeby spotkac sie na herbate czy pograc w jakas gre, tylko co sobote dzida na miasto. Wszyscy widzieli nas jako super zgrana ekipe, trio, ''Atomowki'', ale w gruncie rzeczy najglebsza rzecza jaka nas laczyla byla butelka
KrwawaMary
Currently:revenge
Posty: 1192
Rejestracja: czw kwie 04, 2024 2:50 pm

Post autor: KrwawaMary »

DlaczegoJaJa pisze: wt lis 26, 2024 1:51 am Czytając komentarze, mam wrażenie, że kobiety są o coś zazdrosne. Jeśli jedna z psiapsi jest ładniejsza, to będzie się wywyższać i robić z siebie lepszą. Druga, zazdrości po cichu i udają relację przyjacielską.
Widzę, że rzadko kiedy panie są dla siebie życzliwe. Chętniej się oceniają i krytykują.
Niestety mam wrażenie, że znaczna większość kobiet nie umie w przyjaźń z drugą kobietą. Ostatnio próbowałam się przyjaźnić z wydawałoby się super osóbką (terapeutka, cud i miód), która nie potrafiła znieść, że mam wyższy status materialny od niej. W pierwszej chwili serio byłam nią zachwycona. Przez kilka pierwszych miesięcy wydawała się idealnym kompanem do przyjaźni, jednak wraz z czasem różowe okulary opadały mi co raz bardziej… Nigdy jakoś szczególnie nie epatowałam kasą, nie jestem człowiekiem typu logo itp., jedynie od czasu do czasu w rozmowie zdażyło mi się wtrącić, że np. Mam jednego z najnowszych iPhone w wersji pro tak choćby w kontekście jakości zdjęć. Kwitowane to było epitetami niby w żartach, ale jednak ślepy zauważyłby, że to na serio…
KrwawaMary
Currently:revenge
Posty: 1192
Rejestracja: czw kwie 04, 2024 2:50 pm

Post autor: KrwawaMary »

Agneess pisze: ndz gru 08, 2024 10:38 am Ja jestem właśnie na takim etapie dochodzenia do tego, że moje "przyjaznie" mi nie służą i zaczynam myśleć o odcięciu się.
Zawsze po spotkaniu z którąś z bliskich koleżanek przeżywam wewnętrzne frustracje. Obie mają tendencje do tzw. przypierdolek. Np. powiesz cokolwiek, no i ona albo wie lepiej, albo neguje Twoje zdanie, albo wyśmiewa, albo wychodzi, że coś miedzy sobą zatajają, no dlugo by wymieniać. No i potem ja siedzę i rozmyślam, że czemu w sumie na takie rzeczy nie reaguję, więc spirala się nakręca.
Tylko mam jakieś dziwne poczucie winy z tym związane. Niby w sumie odzywają się raz na ruski rok, ale w mojej głowie pada myśl, a co jak się odezwą, jak mam wtedy postąpić.
Był ktoś w takiej sytuacji albo miał podobne rozkminy do moich?
Tak, ja. Niby nic mi tak wprost dana osoba nie zrobiła, ale jednak po spotkaniu zle się czuję, zatem staram się olewać ile się da 😅
pandycja
Siatkarka
Posty: 2
Rejestracja: pt mar 29, 2024 1:12 pm

Post autor: pandycja »

Organizowałam ślub, miała być moją świadkową. To była taka przyjaźń od podstawówki, spędzałyśmy razem czas, kiedy tylko mogłyśmy. Jestem osobą plus size, ale od kilku lat czułam się ze sobą dobrze, teraz ćwiczę, by poprawić swoje zdrowie i kondycję, z tym drugim idzie gorzej ;P Ale do brzegu...
Pewnego razu, około roku przed ślubem, przyszła do mnie w odwiedziny i powiedziała, że nie chce być moją świadkową, bo nie może na mnie patrzeć, że jak ja będę wyglądać i zepsuję zdjęcia. Zamurowało mnie totalnie. Ona sobie poszła. Potem odezwałam się jeszcze do niej, czy na pewno miała na myśli dokładnie to, co wypowiedziała, czy stało za tym coś więcej, to odpowiedziała, że powiedziała to, co myśli i powinno mnie to zmotywować do ruszenia tyłka. Nie chciałam już więcej z nią rozmawiać po tym, powiedziałam jej tylko, że życzę jej jak najlepiej. Cieszę się, że dopiero po tej rozmowie rozdawaliśmy zaproszenia, bo wiedziałam, że jej i jej chłopaka nie potrzebuję u swojego boku w najpiękniejszym dniu mojego życia. Od tamtej pory się nie odezwała, ja też już nie potrafię po tym, co usłyszałam. Umiem przyjąć konstruktywną krytykę, ale nie takie ciśnięcie po mnie. To było 2,5 roku temu, a ja nadal nie potrafię się do końca pozbierać. Moja samoakceptacja runęła jak zamek z piasku.

Do tego pisała i dzwoniła jeszcze do mojego wtedy jeszcze narzeczonego, próbując nastawić go przeciwko mnie... Pokazał mi te wiadomości, słyszałam na własne uszy nagrania rozmów (miał włączone automatyczne nagrywanie każdej rozmowy w apce).

22 lata się przyjaźniłyśmy, było wszystko okej, wspieranie się wzajemne i dodawanie sobie wzajemnie skrzydeł, gdy było trzeba. Około roku przed tą sytuacją zaczęła być z jednym chłopakiem i przy nim znacznie się zmieniła - jakby była zupełnie inną osobą. Podejrzewam, że to też było powiązane.

Dziękuję, że mogłam się wygadać.
Kimolinkolinka
PsychoFanka
Posty: 90
Rejestracja: ndz sie 06, 2023 8:45 pm

Post autor: Kimolinkolinka »

Moja się rozeszła wraz z dorastaniem. Ale prawda jest taka, ze w tej przyjaźni czułam się gorsza i tez byłam zazdrosna o te przyjaciółkę. Wiec jak tylko ona wyjechała za granice, to poczułam ogromna ulgę, ze nie będziemy się spotykały. A potem już to nasze więzi się rozchodziły stopniowo i dzisiaj nawet życzeń na Święta sobie nie składamy.
Szczepa
Mokra Włoszka
Posty: 56
Rejestracja: pt paź 04, 2024 8:50 pm

Post autor: Szczepa »

amica90 pisze: ndz gru 08, 2024 1:50 pm W życiu tak naprawdę miałam tylko jedną przyjaciółkę. Przyjaźniłyśmy się od zerówki jakoś do połowy gimnazjum. Wszędzie razem, najlepsze przyjaciółki. Często przychodziłam do niej do domu, spędzałyśmy razem czas po szkole. Wspominam ją z sentymentem. Nie wiem, co się tak naprawdę wtedy wydarzyło, ale właśnie w połowie gimnazjum zaczęła się ode mnie oddalać. "Zbliżyła się" do innych osób z naszej klasy, które wyróżniały się tym, że były dobre z większości przedmiotów, więc w trójkę tworzyli taką "grupkę prymusów", tak to nazwijmy. Było mi przykro, bo widziałam wzrok tej drugiej koleżanki... tak jakby mówił, że odbiła mi jedyną bliską mi osobę... Po latach na terapii dowiedziałam się, że prawdopodobnie to odbicie przyjaciółki mogło się odbić na mojej psychice, nawet nieświadomie. Ja w tamtym czasie byłam "tą trzecią" obok dwóch innych koleżanek, gdzie nigdy nie traktowały mnie z szacunkiem, często też umawiały się na różne projekty do szkoły beze mnie, robiły coś za plecami.


Jeszcze do niedawna miałam jedną bliższą koleżankę, którą poznałam przez internet jakoś w gimnazjum i często się wtedy spotykałyśmy. Wtedy jeszcze mnie szanowała, mnie i mój czas. Wychodziłyśmy często na spacery, do kina, siedziałyśmy u niej w internacie. Do czasu, kiedy poznała swojego obecnego męża. Zawsze, gdy potrzebowałam pobyć z nią sam na sam, porozmawiać szczerze o problemach, to nigdy tego nie szanowała i zapraszała do domu w tym czasie innych ludzi, z którymi musiałam siedzieć w jednym pomieszczeniu i udawać, że wszystko jest okej. Wiem, może to zabrzmieć, jakbym się wtedy obrażała i siedziała naburmuszona, ale w tamtym czasie miałam ogromne problemy z nawiązywaniem nowych znajomości, więc czułam się bardzo nieswojo w nowym gronie. Potem zaczęło się odczytywanie i nieodpisywanie. Na moje propozycje spotkań praktycznie nigdy nie było odpowiedzi. Często zdarzało się, że jeśli już umówiłyśmy spotkanie, to je odwoływała, bo coś tam. Po tym jak wyszła z mąż, spotykałyśmy się dosłownie dwa razy do roku, a i to nie potrafiła przeznaczyć tego czasu tylko dla nas. Na każdym spotkaniu musiała kilka razy dzwonić do tego męża z pytaniami jak się czuje, czy zjadł już obiad i czy może nie kupić mu czegoś... Problemem było też mówienie, że w końcu zaprosi mnie do swojego mieszkania i wypijemy kawę albo pójdziemy na rowery. Pisała to dosłownie przez dwa lata, a nigdy nie wystosowała konkretnego zaproszenia. A ja sama nie pytałam, bo jak już pisałam wcześniej - nigdy nie odpowiadała na moje propozycje. Każdy ma jednak swoje granice. Zerwałam tę znajomość. Nigdy też nie wspierała mnie w rozwijaniu mojej pasji i (potencjalnego) biznesu - robiłam dla niej usługi, które ona udostępniała na fb, ale nigdy nie podlinkowała w opisie mojej strony na fb ani nigdy nie poleciła mnie pod żadnym postem. Miała usługi za darmo, choć sama za darmo nawet w ten sposób nie chciała mi pomóc. Kontakt urwałam chyba w tym roku, nie pamiętam. Po prostu zaczęłam się szanować. Było mi przykro, długo dochodziłam do siebie, ale z perspektywy czasu widzę, że to była dobra decyzja. Znałyśmy się jakoś 12-13 lat. Ale ludzie chyba też po prostu dojrzewają. Czy to była przyjaźń? Nie wiem. Ale traktowałam ją jako bliższą znajomą, bliższą niż inne.
Czy ta koleżanka odezwała się do Ciebie?
amica90
500ksubów
Posty: 1921
Rejestracja: wt lut 06, 2024 10:25 pm

Post autor: amica90 »

Szczepa pisze: wt sty 28, 2025 8:44 pm Czy ta koleżanka odezwała się do Ciebie?
Nie, więcej się nie odezwała. Ale to dobrze. Zdążyłam już zagoić te rany.
Sevennox
Gacie z oceanu
Posty: 46
Rejestracja: pn paź 14, 2024 12:57 am

Post autor: Sevennox »

Rozmawiałysmy codziennie, czasem godzinami. Tamtego wieczoru też do niej zadzwoniłam i powiedziałam coś negatywnie na temat mężczyzny z którym miala iść na randkę. Słyszałam po jej głosie że źle to odebrała, rozmowa była nieprzyjemna. Nigdy później nie zamieniłyśmy słowa. To dość dziwne zważywszy na to, że znałyśmy się od gimnazjum i byłyśmy sobie najbliższymi osobami. Z biegiem czasu zdałam sobie sprawę, że to zawsze ja ja zabierałam do swoich znajomych, na imprezy, ona mnie nigdy. Nigdy nie poznała mnie nawet z jedną swoją koleżanką. Przychodząc do domu zawsze szperała mi w rzeczach, bez pytania. Ja nie miałam prawa nic nawet dotknąć. W najgorszych chwilach dla mnie była, nie oczekiwałam niczego więcej niż wysłuchanie mnie i tego jej nie mogę odmówić. Nie zrobiła mi żadnego świństwa, po prostu byłyśmy bardzo niedojrzałymi osobami, może nieco skrzywionymi które bardzo źle na siebie wpływały. Pomimo tego, że nie chce jej w swoim życiu, łapie się na tym że chciałabym jej właśnie się wygadać, że ona by mnie zrozumiała. I wiem, ze nie spotkam nikogo kto będzie mieć rozumieć tak jak ona. Czy chciałabym jej znowu w swoim życiu? Nie.