Start
Wiadomości
Ulubione
Mój profil

Wasze doświadczenia z psychoterapią

Moderatorzy: KasandraCwir, verysweetcherry
Wersow
Koczkodan
Posty: 106
Rejestracja: śr cze 23, 2021 9:57 pm

Re: Wasze doświadczenia z psychoterapią

Post autor: Wersow »

liamga pisze: ndz sie 10, 2025 7:33 pm To jest praca, więc to naturalne, że pieniądze mają dla niej znaczenie.
a ja rozumiem "oburzenie" - sama podczas spisywania kontraktu miałam problem z zaakceptowaniem możliwości "dwóch bezpłatnych odwołań spotkań", inaczej muszę płacić. przed samym rozpoczęciem terapii miałam już zaplanowane wyjazdy na przestrzeni roku, przez co musiałam je wrzucić właśnie w te "bezpłatne odwołania". dodatkowo pracuję w takiej branży, że mogą pojawiać się u mnie "obsuwy" godzinowe, czy po prostu nadgodziny. szkolenia, które mogą nie pozwolić mi na uczestnictwo w terapii w "czwartek o godzinie 16".
niestety w pracy zdarzają się nagłe wypadki i trzeba odwołać spotkanie. rozumiem, że terapeuta traci pieniądze, ale co w przypadku gdy pracuję w międzynarodowym zespole i moja dyrektorka wrzuca spotkanie zespołowe na godzinę, gdzie odbywa się moja sesja? nie zawsze da się tak wszystko idealnie w życiu ustawić. dodatkowo na następnej wizycie terapeuta przez 10 minut dopytuje co było takiego ważnego, że musiałaś/musiałeś odwołać wizytę?
Wersow
Koczkodan
Posty: 106
Rejestracja: śr cze 23, 2021 9:57 pm

Post autor: Wersow »

uważam że psychoterapia nie zawsze jest punktem obowiązkowym w życiu człowieka.

jeśli chodzi o moje doświadczenie z psychoterapią - brałam w niej udział przez około pół roku, w nurcie psychodynamicznym. potrzebowałam wsparcia w ogromnym kryzysie. na skutek traumy nie dawałam sobie rady z codziennymi czynnościami. terapia przekonała mnie do podjęcia kroków prawnych, których się bałam. ale bez tego nie odzyskam spokoju w swoim życiu. niestety jest to temat, który będzie ciągnąć się latami, ponieważ zgłosiłam do prokuratury wniosek o możliwości popełnieni przestępstwa. terapeuta zasugerował, że pozwalam innym kontrolować swoje życie, a siedząc cicho nic nie zmieniam. poza tym mam "narzędzia" którymi mogę uspokoić swój lęk. chociażby rozmowa z prawnikiem, zajęcie głowy książkami/filmem, wyjazd poza miasto.

poza powyższą sytuacją, terapia nie pomogła mi rozwiązać innych problemów w moim życiu. nie uważam, że opowiadanie dogłębnie o tym co się wydarzyło w moim życiu ma sens. są rzeczy które się wydarzyły w moim życiu, akceptuję je, czasu nie cofnę. widzę że na przestrzeni lat inaczej patrzę na swoją historię. rozpoznaję w swoim zachowaniu schematy, które wynikają z moich doświadczeń. nie mogę też wszystkiego zrzucać np. na swoich rodziców ;P jeśli zauważam jakiś "problem" w sobie, próbuję zrobić coś całkiem inaczej, niż zawsze to robiłam. próbuję zmienić nawyk, przełamać stary schemat. jestem osobą, która potrzebuje więcej działania, niż "gadania".
Sookie
MiamiBicz
Posty: 370
Rejestracja: śr lip 16, 2025 4:48 pm

Post autor: Sookie »

Wersow pisze: czw sie 21, 2025 11:08 pm a ja rozumiem "oburzenie" - sama podczas spisywania kontraktu miałam problem z zaakceptowaniem możliwości "dwóch bezpłatnych odwołań spotkań", inaczej muszę płacić. przed samym rozpoczęciem terapii miałam już zaplanowane wyjazdy na przestrzeni roku, przez co musiałam je wrzucić właśnie w te "bezpłatne odwołania". dodatkowo pracuję w takiej branży, że mogą pojawiać się u mnie "obsuwy" godzinowe, czy po prostu nadgodziny. szkolenia, które mogą nie pozwolić mi na uczestnictwo w terapii w "czwartek o godzinie 16".
niestety w pracy zdarzają się nagłe wypadki i trzeba odwołać spotkanie. rozumiem, że terapeuta traci pieniądze, ale co w przypadku gdy pracuję w międzynarodowym zespole i moja dyrektorka wrzuca spotkanie zespołowe na godzinę, gdzie odbywa się moja sesja? nie zawsze da się tak wszystko idealnie w życiu ustawić. dodatkowo na następnej wizycie terapeuta przez 10 minut dopytuje co było takiego ważnego, że musiałaś/musiałeś odwołać wizytę?
Chodzi o to, że tylko dwa razy możesz odwołać sesję? Nie bardzo rozumiem.
Dla terapeuty to jest praca, za którą musi otrzymać wynagrodzenie. Nie rozumiem dziwnych zapisów w regulaminach, niektórzy faktycznie przesadzają. Z poprzednią terapeutką, z której po upływie czasu jestem średnio zadowolona, miałam parę dziwnych akcji w tym stylu. Chodziłam w czasie pandemii, był okres, że sesje były online i w różnych godzinach. Raz pomyliłam godzinę (wydawało mi się, że umówiłyśmy się na 16.30, a to była 16). Połączyłam się chyba 16.15-16.20 i zapytałam, dlaczego do mnie nie zadzwoniła, że się nie łączę. A ona odpowiedziała, że nie ma takiego obowiązku, dlaczego ona ma mi przypominać i to należy do mnie, żeby pamiętać i pilnować czasu rozpoczęcia sesji. Tak samo, jak jeden jedyny raz zachorowałam na covida i trafiłam do szpitala - musiałam wtedy zapłacić.
Z obecną, lepszą terapeutką mam tak, że raz byłam przeziębiona, napisałam jej o tym rano i odwołała spotkanie bez płacenia z mojej strony. Fajne zachowanie, ale uważam, że terapeuci mają prawo do stałych godzin pracy i stałego zarobku. Nie wyobrażam sobie, że ktoś odwołuje i przesuwa spotkania, bo pracuje w międzynarodowej firmie i ma wymagającą dyrektorkę. Przykro mi, ale uważam, że trzeba wtedy poszukać osoby, która pracuje do późna albo w soboty. Patrząc na to z drugiej strony, czy wyobrażasz sobie, że siedzisz w opłaconym gabinecie i czekasz na kogoś, po czym kończysz z brakiem pieniędzy i wolną godziną, bo ktoś miał spotkanie? Co innego raz na kilka miesięcy losowa sytuacja, a co innego notoryczne odwoływanie czy przesuwanie spotkań
Wersow
Koczkodan
Posty: 106
Rejestracja: śr cze 23, 2021 9:57 pm

Post autor: Wersow »

Sookie pisze: sob sie 23, 2025 12:23 pm Chodzi o to, że tylko dwa razy możesz odwołać sesję? Nie bardzo rozumiem.
Dla terapeuty to jest praca, za którą musi otrzymać wynagrodzenie. Nie rozumiem dziwnych zapisów w regulaminach, niektórzy faktycznie przesadzają. Z poprzednią terapeutką, z której po upływie czasu jestem średnio zadowolona, miałam parę dziwnych akcji w tym stylu. Chodziłam w czasie pandemii, był okres, że sesje były online i w różnych godzinach. Raz pomyliłam godzinę (wydawało mi się, że umówiłyśmy się na 16.30, a to była 16). Połączyłam się chyba 16.15-16.20 i zapytałam, dlaczego do mnie nie zadzwoniła, że się nie łączę. A ona odpowiedziała, że nie ma takiego obowiązku, dlaczego ona ma mi przypominać i to należy do mnie, żeby pamiętać i pilnować czasu rozpoczęcia sesji. Tak samo, jak jeden jedyny raz zachorowałam na covida i trafiłam do szpitala - musiałam wtedy zapłacić.
Z obecną, lepszą terapeutką mam tak, że raz byłam przeziębiona, napisałam jej o tym rano i odwołała spotkanie bez płacenia z mojej strony. Fajne zachowanie, ale uważam, że terapeuci mają prawo do stałych godzin pracy i stałego zarobku. Nie wyobrażam sobie, że ktoś odwołuje i przesuwa spotkania, bo pracuje w międzynarodowej firmie i ma wymagającą dyrektorkę. Przykro mi, ale uważam, że trzeba wtedy poszukać osoby, która pracuje do późna albo w soboty. Patrząc na to z drugiej strony, czy wyobrażasz sobie, że siedzisz w opłaconym gabinecie i czekasz na kogoś, po czym kończysz z brakiem pieniędzy i wolną godziną, bo ktoś miał spotkanie? Co innego raz na kilka miesięcy losowa sytuacja, a co innego notoryczne odwoływanie czy przesuwanie spotkań
tu nie ma mowy o notorycznym odwoływaniu czy przesuwaniu spotkań. rozumiem, że dany terapeuta traci pieniądze, natomiast ustawianie w kontrakcie "dwóch możliwych bezpłatnych odwołań" to przesada. był to punkt kontraktu z którym nie zgadzałam się z moim terapeutą i dość długo o tym rozmawialiśmy.
moim zdaniem nie powinno być takiego zapisu, odwoływanie jest ok, kiedy mówimy o tym conajmniej dzień wcześniej. rozumiem że jest to też forma zabezpieczenia przed ludźmi co notorycznie odwołują spotkania na zachcianki jak kosmetyczka...
jesteśmy tylko ludźmi, zdarzają się sytuacje, że coś nie pozwala nam na stawienie się o konkretnej godzinie w DANYM miejscu - mój terapeuta nie pozwalał na wizyty online. nie było też możliwości przesunięcia spotkania na inny dzień, inną godzinę. moim zdaniem takie sloty byłyby dobrym rozwiązaniem...
rozumiem, że terapia wymaga naszej pracy, zaangażowania i ustawienia wszystkiego tak, aby móc uczestniczyć w niej raz w tygodniu o konkretnej godzinie.
PEONIA
Licówka
Posty: 3305
Rejestracja: wt sty 18, 2022 6:37 pm

Post autor: PEONIA »

Ja mam jeszcze taką refleksję luźną.

Jak macie taki burdel w firmie, ze non stop i często jest taki chaos, ze nic się nie da zaplanować i non stop musicie sobie przestawiać prywatne plany po godzinach to zmieńcie pracę bo kultura organizacyjna jest żadna lub wasz szef jest fatalnym managerem. Serio - to jest cyrk na kółkach bo nie podejrzewam Was o umawianie się na terapię w godzinach pracy ;P - chyba, ze macie full time job, w regularnych godzinach np. 9-17 i wpadłyście na cudowny pomysł by się zapisać na terapię w środę o 14 gdzie powinnyście być w pracy i to normalne, ze może ktoś wam wrzucić jakieś spotkanie - wtedy mi Was nie szkoda bo same sobie to załatwiliście.

I pisze to jako pracownica korporacji od 7 lat.......
Pejczyk Pandory
ZdalnaFanka
Posty: 450
Rejestracja: wt sie 12, 2025 7:07 pm

Post autor: Pejczyk Pandory »

20 lat temu chodziłam do psychologa raz w tygodniu z powodu lęku społecznego, który bardzo utrudnial mi codzienne funkcjonowanie. Praktycznie wcale nie zajmowała się tym tematem, tylko w kółko kazała mi grzebać się w przeszłości. Bardzo była przy tym nieprofesjonalna, miałam wrażenie momentami, że siedzę przy świątecznym stole z ciotką klotką a nie z wykształconym psychologiem. W tamtym czasie byłam 20letnia singielką i zadawała mi pytania typu, czy nikt w rodzinie nie naciska, żebym się z kimś związała. Ja akurat miałam pod tym względem spoko bliskich,nikt mi o to dupy nie truł, bo też nie było o co ( no szok, 20 letnia singielka😀). Na co pani psycholog rzuciła, że może nie mówią ale ja zdecydowanie powinnam sobie kogoś znaleźć, wtedy wszystkie moje problemy się rozwiążą 😲
Sookie
MiamiBicz
Posty: 370
Rejestracja: śr lip 16, 2025 4:48 pm

Post autor: Sookie »

Pejczyk Pandory pisze: wt wrz 02, 2025 10:43 pm 20 lat temu chodziłam do psychologa raz w tygodniu z powodu lęku społecznego, który bardzo utrudnial mi codzienne funkcjonowanie. Praktycznie wcale nie zajmowała się tym tematem, tylko w kółko kazała mi grzebać się w przeszłości. Bardzo była przy tym nieprofesjonalna, miałam wrażenie momentami, że siedzę przy świątecznym stole z ciotką klotką a nie z wykształconym psychologiem. W tamtym czasie byłam 20letnia singielką i zadawała mi pytania typu, czy nikt w rodzinie nie naciska, żebym się z kimś związała. Ja akurat miałam pod tym względem spoko bliskich,nikt mi o to dupy nie truł, bo też nie było o co ( no szok, 20 letnia singielka😀). Na co pani psycholog rzuciła, że może nie mówią ale ja zdecydowanie powinnam sobie kogoś znaleźć, wtedy wszystkie moje problemy się rozwiążą 😲
No niestety, ale ja też jak chodziłam do mojej poprzedniej psycholozki, to ona bardzo na mnie naciskała, że powinnam szukać sobie chłopaka, żeby w przyszłości założyć rodzinę. Miałam wtedy 26 lat i naprawdę wiele problemów. Pamiętam, jak chciałam rozmawiać na temat moich kontaktów przyjacielskich i koleżeńskich, bo widziałam w nich pewne powtarzalne problemy, a odpowiedzią terapeutki było to, że ja po prostu powinnam mieć swoją osobę na wyłączność, swojego chłopaka, a nie wymagać czegoś tam od koleżanki.
MyPrecious

Post autor: MyPrecious »

Wersow pisze: czw sie 21, 2025 11:08 pm a ja rozumiem "oburzenie" - sama podczas spisywania kontraktu miałam problem z zaakceptowaniem możliwości "dwóch bezpłatnych odwołań spotkań", inaczej muszę płacić. przed samym rozpoczęciem terapii miałam już zaplanowane wyjazdy na przestrzeni roku, przez co musiałam je wrzucić właśnie w te "bezpłatne odwołania".
Nie namawiam do odwoływania sesji na ostatnią chwilę bo to jest przeciwskuteczne pod kątem rozwiązywania swoich problemów na terapii - ale jak coś to kontrakt terapeutyczny nie jest umową cywilno-prawną i nie ma mocy prawnej.

Dla mnie to po prostu jeden z kilku smutnych aspektów tego, jak dzisiaj wygląda psychoterapia w Polsce. Twój przykład pokazuje, do jak toksycznych zobowiązań można skłonić pacjenta - przypominam, osobę często w kryzysie psychicznym, która może mieć obniżone zdolności do podejmowania takich decyzji. Kontrakty zwykle chronią interes terapeuty, a dziwnym trafem rzadko mówią o rezultatach psychoterapii, czyli wyleczeniu pacjenta...
Yex
RoyalBaby
Posty: 29
Rejestracja: śr wrz 17, 2025 9:03 pm

Post autor: Yex »

Dawno nie czytałam tak trafnego spostrzeżenia.
Weźmy też pod uwagę, że poziom jakości usług spadł w momencie, gdy sporo osób „wyczuło” pieniądz.
Z kolei terapeuta, który ma długoletnie doświadczenie i się nie wypalił to sztuka szukania. Normalizujmy, że psychologowie, jak lekarze popełniają błędy lekarskie nie zawsze trafnie ocenią sytuację.
Minusami terapii jest to, że osoby, które stanowią zagrożenie, szerzą przemoc zaczęły to traktować jako kartę przetargową: swoje nieprzyjemne zachowania tłumaczą bo terapeuta im tam zalecił ( nie biorą jednak uwagi, że zinterpretowali słowa terapeuty tak, aby było na ich - u osób ze skłonnościami manipulacyjnymi).
Sookie pisze: pt sie 01, 2025 8:34 pm Właśnie to jest jedna z rzeczy, które mi jakoś nie grają. Psychologowie społeczni (słuchałam podcastów samych profesorów), socjologowie, antropolodzy czy generalnie ludzie, których uważam za mądrych, zazwyczaj mówią, że relacje międzyludzkie są bardzo ważne. Nie tylko ta w parze, ale też inne rodzaje relacji z różnymi ludźmi.
W terapii poza tym, że czułam silny nacisk na to, że powinnam szukać partnera, a tak to reszta ludzi nie miała takiego znaczenia. Ciągle tylko to "stawianie granic" I "jak ja się z tym czuję". Np. gdy powiedziałam, że muszę iść na imprezę z okazji okrągłych urodzin, dowiedziałam się, że wcale nie muszę, jeśli nie mam ochoty. Widać po społeczeństwie, że ludzie coraz bardziej się izolują, mają coraz mniej znajomych. Dodatkowo myślę, że w naszym kraju ludzie całkiem nieźle stawiają granicę, zwłaszcza w kontaktach poza rodziną- jesteśmy społeczeństwem dość samolubnym, egoistycznym, skupionym na sobie I najbliższych osobach. A tu w terapii ty i twoje uczucia są na piedestale. Brakuje perspektywy innych ludzi, brakuje feedbacku, jakby za mało było o tym, jak tworzyć te relacje, a nie tylko je zrywać.

Mój problem leżał też w pewnym schemacie, w którym żyłam i w pewnien sposób "ustawiałam się " w nowych relacjach. Powtarzałam te same błędy i co ciekawe, nie udało się ich wychwycić w czasie psychoterapii. Pani terapeutka trochę wmawiała mi kilka rzeczy (np.zazdrość, której nie czułam), trudności z zaufaniem. A problem leżał zupełnie gdzie indziej. Po ogromnym kryzysie psychicznym, w którym zostałam prawie że sama, a olało mnie mnóstwo ludzi, sama uświadomiłam sobie, co działo się i dzieje w moim życiu. Był psychiatra I polecenie terapii emdr, która w moim przypadku jest dużo lepsza. Emdr jest bardziej "neurobiologiczne" I wykorzystuje możliwości mózgu do przetwarzania i leczenia. Sama terapeutka jest też młoda i nowoczesna.
Nawet jak patrzyłam po różnych koleżankach, które chodziły na terapię czy czytałam komentarze, to jakoś u wszystkich pacjentów wg terapeutów przewijał się: nieumiejętność stawiania granic, problemy z bliskością, podporządkowanie się/przypodobanie innym ludziom, "złe" style przywiązania. W czasie dyskusji przeczytałam komentarz dziewczyny, która stwierdziła, że terapeuci uczą się pewnych rzeczy i próbują chyba wszystkich przyporządkować do pewnego typu problemów.
Pytanie jest takie, jak dokładnie też terapeuci zbierają wywiad i drążą. Mało ludzi jest takich self-aware. Moja bliska osoba obejrzała rolki na insta I przeżywała, że ona jest People pleaserem, bo tak bardzo próbuje ustąpić i podporządkować się ludziom, żeby ich zadowolić. Problem polegał na tym, że postępowała tak tylko wobec ludzi, na których jej bardzo zależało (bliska koleżanka, szef, parter), a wobec niektórych np.mnie potrafiła być chamska i bez problemu odmówić pomocy czy spotkania, bo nie miała ochoty. I pytanie, czy każda psychoterapeutka będzie dogłębnie i dociekliwie sprawdzać -czy to nie jest tak, że pacjentka ma inne problemy w relacjach, może dobiera nieodpowiednich ludzi, może ma problem z pewnością siebie? Czy przyjmie jej perspektywę, bo przecież ona się liczy na psychoterapii? I oczywiście powie jej, jak to powinna się chronić i nie próbować przypodobać czy uszczęsliwiać innych? I taka osoba będzie mogła wszystko, nawet chamstwo, tłumaczyć stawianiem granic I troską o swoje zdrowie psychiczne.
Po innej mojej koleżance też nie widzę progresu, ma wmówiony przez terapeutkę "problem z bliskością" podczas gdy jest to osoba, która np.nie potrafi w ogóle być sama i cały czas jest w relacjach.
siren95
Mokra Włoszka
Posty: 50
Rejestracja: czw lis 21, 2024 1:12 pm

Post autor: siren95 »

Magda160 pisze: pt sie 01, 2025 10:34 pm Mam dokładnie takie same odczucia i doświadczenia :) i słyszałam na terapii te same teksty: że nic nie muszę jeśli nie mam ochoty, mam stawiać granice, liczę się tylko ja i to co ja czuję. Mi to osobiście przeszkadzało i uważam to za szkodliwe. Mimo wszystko żyjemy w społeczeństwie wśród innych ludzi, funkcjonujemy w związkach, w pracy, w rodzinie. Nie jesteśmy samotnymi wyspami. A jednocześnie terapeuta ciągle mówi, że nic nie musisz, że z nikim nie musisz się liczyć. Trochę to toksyczne. Nie da się odciąć od ludzi, życie na zasadzie „nic nie muszę” doprowadzi tylko do tego, że za X lat będzie się samotnym. Brakowało mi wypośrodkowania tego wszystkiego, asertywności ale z poszanowaniem innych ludzi i ich uczuć. Moim zdaniem terapia w takim klimacie mocno umacnia egoizm, samolubstwo itd, nie wspominając już o jakichś gorszych, narcystycznych cechach.
Właśnie dlatego mam jakąś taką niechęć do terapii. Miałam 2 podejścia, nie wiem w jakich nurtach, za pierwszym razem terapeuta bardzo intensywnie prowadził spotkania, zadawał mu dużo pytań, wymagał żebym z nim analizowała itp, wtedy mnie to bardzo zmęczyło i może wystraszyło, bo po 3 takim spotkaniu więcej już nie wróciłam. Niewykluczone, że własnie teraz by mi taka terapia siadła najlepiej. Drugie podejście to ultra spokojna Pani, która o nic nie pytała, nie zagadywała, była bardzo okej z tym, żeby przesiedzieć ze mną w ciszy pierwsze minuty spotkania, bo nie wiedziałam za bardzo co powinnam mówić (to było pierwsze spotkanie, dla ścisłości). Pani czekała aż ja sama zrobię robotę, jak już coś mówiła to było to na zasadzie takiej, że ja stwierdziłam, że jakaś sytuacja mną wstrząsnęła a ona dodawała coś w stylu "rozumiem, że zrobiło to na Pani duże wrażenie" - no shit, Sherlock, właśnie to powiedziałam! Po dwóch spotkaniach podziękowałam.

Także na moim własnym przykładzie nie doświadczyłam tego, żeby terapeuta namawiał do bycia po prostu egoistą, ale mój facet chodzi na terapię już od długiego czasu i ostatnio podczas kłótni powiedział, że według jego terapeuty nie powinien się do niczego zmuszać i jeśli np. pójście do pracy sprawi, że jego nastrój ulegnie znacznemu pogorszeniu to powinien do tej pracy nie iść. Ogólnie to decyzje, które podejmuje mają robić jemu dobrze, bo to siebie powinien stawiać na pierwszym miejscu, wszystko inne to drugorzędna sprawa.
I wiecie co, ja się zastanawiam czy ten terapeuta wie w ogóle co robi, czy zna całą sytuację, czy ma pojęcie o tym, że jego pacjent/klient narobił długów, z każdej pracy jest zwalniany, bo notorycznie chodzi na l4, albo po prostu nie pojawia się w pracy, bo jak można znać te wszystkie szczegóły, wiedzieć, że człowiek jest w trudnej sytuacji materialnej a mimo to powiedzieć, że jeśli praca sprawia, że źle się czuje to nie powinien pracować. Cholera, a co ze mną w tej sytuacji? Rozumiem, że ja mam wszystko dźwigać, bo mój chłop dostał usprawiedliwienia na nierobienie nic? Niestety, ale to co mu terapeuta powie to jest święte a moje argumenty nie docierają. On nie rozumie tego, że robiąc tylko to na co on ma ochotę, dbając tylko i wyłącznie o siebie alienuje się od ludzi z jego najbliższego otoczenia. On nie rozumie, że będąc w związku musi też coś dawać od siebie, a nie tylko brać, bo ja też mam swoje limity i wkrótce może zostać sam jak palec.

Nie wiem, ciągle się mówi o tej słynnej epidemii samotności, no i się szczerze nie dziwię, jeśli nawet terapeuci forsują podejście "ja, ja"....
PEONIA
Licówka
Posty: 3305
Rejestracja: wt sty 18, 2022 6:37 pm

Post autor: PEONIA »

siren95 pisze: pt paź 10, 2025 3:24 pm Właśnie dlatego mam jakąś taką niechęć do terapii. Miałam 2 podejścia, nie wiem w jakich nurtach, za pierwszym razem terapeuta bardzo intensywnie prowadził spotkania, zadawał mu dużo pytań, wymagał żebym z nim analizowała itp, wtedy mnie to bardzo zmęczyło i może wystraszyło, bo po 3 takim spotkaniu więcej już nie wróciłam. Niewykluczone, że własnie teraz by mi taka terapia siadła najlepiej. Drugie podejście to ultra spokojna Pani, która o nic nie pytała, nie zagadywała, była bardzo okej z tym, żeby przesiedzieć ze mną w ciszy pierwsze minuty spotkania, bo nie wiedziałam za bardzo co powinnam mówić (to było pierwsze spotkanie, dla ścisłości). Pani czekała aż ja sama zrobię robotę, jak już coś mówiła to było to na zasadzie takiej, że ja stwierdziłam, że jakaś sytuacja mną wstrząsnęła a ona dodawała coś w stylu "rozumiem, że zrobiło to na Pani duże wrażenie" - no shit, Sherlock, właśnie to powiedziałam! Po dwóch spotkaniach podziękowałam.

Także na moim własnym przykładzie nie doświadczyłam tego, żeby terapeuta namawiał do bycia po prostu egoistą, ale mój facet chodzi na terapię już od długiego czasu i ostatnio podczas kłótni powiedział, że według jego terapeuty nie powinien się do niczego zmuszać i jeśli np. pójście do pracy sprawi, że jego nastrój ulegnie znacznemu pogorszeniu to powinien do tej pracy nie iść. Ogólnie to decyzje, które podejmuje mają robić jemu dobrze, bo to siebie powinien stawiać na pierwszym miejscu, wszystko inne to drugorzędna sprawa.
I wiecie co, ja się zastanawiam czy ten terapeuta wie w ogóle co robi, czy zna całą sytuację, czy ma pojęcie o tym, że jego pacjent/klient narobił długów, z każdej pracy jest zwalniany, bo notorycznie chodzi na l4, albo po prostu nie pojawia się w pracy, bo jak można znać te wszystkie szczegóły, wiedzieć, że człowiek jest w trudnej sytuacji materialnej a mimo to powiedzieć, że jeśli praca sprawia, że źle się czuje to nie powinien pracować. Cholera, a co ze mną w tej sytuacji? Rozumiem, że ja mam wszystko dźwigać, bo mój chłop dostał usprawiedliwienia na nierobienie nic? Niestety, ale to co mu terapeuta powie to jest święte a moje argumenty nie docierają. On nie rozumie tego, że robiąc tylko to na co on ma ochotę, dbając tylko i wyłącznie o siebie alienuje się od ludzi z jego najbliższego otoczenia. On nie rozumie, że będąc w związku musi też coś dawać od siebie, a nie tylko brać, bo ja też mam swoje limity i wkrótce może zostać sam jak palec.

Nie wiem, ciągle się mówi o tej słynnej epidemii samotności, no i się szczerze nie dziwię, jeśli nawet terapeuci forsują podejście "ja, ja"....
Oj mogą mogą Siren - na poprzedniej stronie o tym pisałam, że też się kiedyś zmagałam się z jedną rzeczą i na terapii chciałam rozgryźć i pozbyć się rzeczy, które mnie hamują bo to mi przeszkadza i nie mogłam sobie pozwolić by to w moim życiu było. Tym czasem" niech Pani nie narzuca na siebie zbyt wiele". "proszę odpocząć", "proszę nie nakładać na siebie presji" - no i ja mówię, minęło pół roku a my tym się nawet nie zajęłyśmy i ciągle stoję w miejscu a to samo "proszę nie nakładać na siebie presji".

Ostatnio też gadałam z koleżanką co po odejściu męża i okropnym mobbingu w pracy taki się załamała, ze musiała wrócić do rodziców bo po prostu nie była w stanie samodzielnie funkcjonować. I ona mówi, ze poszła na terapię i chciała głownie się przełamać bo aż ją odrzucało jak miała szukać pracy i chciała sobie z tym poradzić.Po roku ją rzuciła bo też ciągłe słyszała, ze ma być dla siebie wyrozumiała i się nie zmuszać do niczego i minął rok a laska w tym samym miejscu. A tu oszczędności topnieją, rodzice już krzywo patrzą, że córka 30+ ponad rok bez pracy im siedzi na głowie w domu....a terapeutka twardo by była dla siebie wyrozumiała XD

Uważność na swoje uczucia jest ważna ale sorry, świat jest jaki jest nikt nie będzie nas głaskał, moim zdaniem terapeuci zamiast skupić się na pomocy by ktoś pokonał swoje trudności i nauczył sobie radzić to niejako utwierdzają takim gadaniem ludzi w kryzysie....To samo się dzieje z dietetykami i trenerami - sorry nie da się żreć do oporu i nie poczynić zmian w diecie ale schudnąć....
siren95
Mokra Włoszka
Posty: 50
Rejestracja: czw lis 21, 2024 1:12 pm

Post autor: siren95 »

PEONIA pisze: pt paź 10, 2025 5:54 pm Oj mogą mogą Siren - na poprzedniej stronie o tym pisałam, że też się kiedyś zmagałam się z jedną rzeczą i na terapii chciałam rozgryźć i pozbyć się rzeczy, które mnie hamują bo to mi przeszkadza i nie mogłam sobie pozwolić by to w moim życiu było. Tym czasem" niech Pani nie narzuca na siebie zbyt wiele". "proszę odpocząć", "proszę nie nakładać na siebie presji" - no i ja mówię, minęło pół roku a my tym się nawet nie zajęłyśmy i ciągle stoję w miejscu a to samo "proszę nie nakładać na siebie presji".

Ostatnio też gadałam z koleżanką co po odejściu męża i okropnym mobbingu w pracy taki się załamała, ze musiała wrócić do rodziców bo po prostu nie była w stanie samodzielnie funkcjonować. I ona mówi, ze poszła na terapię i chciała głownie się przełamać bo aż ją odrzucało jak miała szukać pracy i chciała sobie z tym poradzić.Po roku ją rzuciła bo też ciągłe słyszała, ze ma być dla siebie wyrozumiała i się nie zmuszać do niczego i minął rok a laska w tym samym miejscu. A tu oszczędności topnieją, rodzice już krzywo patrzą, że córka 30+ ponad rok bez pracy im siedzi na głowie w domu....a terapeutka twardo by była dla siebie wyrozumiała XD

Uważność na swoje uczucia jest ważna ale sorry, świat jest jaki jest nikt nie będzie nas głaskał, moim zdaniem terapeuci zamiast skupić się na pomocy by ktoś pokonał swoje trudności i nauczył sobie radzić to niejako utwierdzają takim gadaniem ludzi w kryzysie....To samo się dzieje z dietetykami i trenerami - sorry nie da się żreć do oporu i nie poczynić zmian w diecie ale schudnąć....
No i ja nie potrafię tego właśnie zrozumieć - terapeuci lecą sobie w ciula, bo łatwo przecież powiedzieć jakiś tego typu banał zamiast choć trochę się wysilić i rozpracować temat tak, aby człowiek nie żył w ciągłej stagnacji i przekonaniu, że to wszystko inne jest beee a on wspaniały i nie musi się dostosowywać czy wykonać nad sobą jakiejkolwiek pracy. No niestety, ale to "wszystko inne" nie zatrzyma się dla nas, bo my jesteśmy w tym momencie zbyt delikutaśni, żeby podejmować jakieś działania. To tak nie działa, że możemy olać wszystkie obowiązki, bo nam przysparzają jakiegoś stresu. Życie się dzieje niezależnie od tego jak się czujemy i oprócz dobrego nastroju trzeba zadbać też o inne potrzeby - chociażby zadbanie o to, żeby mieć dach nad głową, co zjeść - przecież to są też rzeczy, których brak prędzej czy później zacznie negatywnie wpływać na psychikę. Powiedzenie pacjentowi, że ma nie pracować, jeśli praca go stresuje jest po prostu skrajnie nieodpowiedzialne i w mojej opinii daje jasno znać, że nie chce aby ta osoba kiedykolwiek wyzdrowiała. A dawanie przyzwolenia na żerowanie na rodzicach czy innej bliskiej osobie jest równie szkodliwe. Każdy ma w końcu swoje granice, czy terapeuta potem przyjmie pod swój dach bo pacjent w wyniku jej porad nie będzie miał się gdzie podziać? Skoro pacjent może się wypiąć i nic nie robić to o rodzic ma prawo się wypiąć i nie pomagać jeśli jego też to stresuje i negatywnie wpływa na psychikę.

Ja pitole, przysięgam, że się we mnie gotuje.