Start
Wiadomości
Ulubione
Mój profil

Wasze doświadczenia z psychoterapią

Moderatorzy: KasandraCwir, verysweetcherry
Sookie
MiamiBicz
Posty: 370
Rejestracja: śr lip 16, 2025 4:48 pm

Wasze doświadczenia z psychoterapią

Post autor: Sookie »

Dziewczyny, jako, że w wątku o Elajzie zrobił nam się offtop - jeśli macie ochotę, napiszcie swoje doświadczenia po terapii. Oczywiście rozmawiamy o prawdziwych psychoterapeutach po szkole, a nie o Lejlani czy wszystkich Mariankach tego świata.
Co sądzicie o terapiach, jakie macie zdanie odnoście popularyzowania tego tematu i zjawiska "poppsychologii"?

Ja, tak jak wspomniałam wcześniej, skończyłam dość długą terapię psychodynamiczną, oceniłabym ją pół na pół. Było to dobrych parę lat temu. Po przejściu dużego kryzysu zostałam skierowana przez psychiatrę na terapię emdr i jestem bardziej zadowolona.
Awatar użytkownika
nagatywny
Ciastko
Posty: 5
Rejestracja: śr lip 30, 2025 5:48 pm

Post autor: nagatywny »

Poznawczo-behawioralna to zmarnowany czas imo, innych nurtów nie probowałem
Magda160
Tritonotti
Posty: 173
Rejestracja: śr mar 27, 2024 7:31 am

Post autor: Magda160 »

Ja zaczęłam terapię skoncentrowaną na rozwiązaniach. Wybrałam ją, bo wydawała mi się najbardziej odpowiednia - miałam konkretny problem, nie chciałam grzebać w przeszłości, byłam nastawiona po prostu na rozwiązanie tego problemu i przyszłość.
I nie wiem, może to mimo wszystko tak ma wyglądać, ale dość szybko terapeutka zaczęła jednak grzebać w mojej przeszłości, dotykać kwestii niezbyt związanych z tematem, z którym przyszłam. Niektóre sesje opierały się tylko na przeszłości, a główny temat był traktowany dość luźno. W dodatku moja terapeutka wyciągała fałszywe wnioski na mój temat. Wiem, że były fałszywe bo po prostu wcale nie czułam się tak, jak to opisywała. Nie wiem, może nie umiała mnie wyczuć. Trudno powiedzieć. Tak czy siak nie podobało mi się to. Zaczęłam się źle czuć na terapii. I w końcu ją przerwałam - nie będę wydawać prawie 200 zł za jedno spotkanie, kiedy czuję coraz większy opór przed tym wszystkim.
Nie podobało mi się też to totalne skoncentrowanie na mojej osobie. Miałam wrażenie, że ona mówi że ja mogę wszystko - wszystko czuć, wszystko myśleć i robić. Nie było w tym w ogóle brania pod uwagę uczuć innej osoby. Nie podobało mi się to.
W ogóle zraziłam się do terapii. Nie podjęłabym się więcej czegoś takiego, chyba że w grę wchodziłyby jakieś bardzo trudne doświadczenia albo traumy. Ale tak po prostu to nie, z problemami mniejszego kalibru wolę sobie poradzić sama.
Awatar użytkownika
sleep token
Koczkodan
Posty: 103
Rejestracja: ndz cze 22, 2025 11:32 am

Post autor: sleep token »

Bez wchodzenia w detale, byłam na dwóch. Poznawczo-behawioralny - dla mnie na plus, powoli, subtelnie, rozważając kolejne myśli czy problemy, jakie tworzyłam w głowie. Psychodynamiczny - po pierwszym spotkaniu byłam tak zdruzgotana, że nie wróciłam na kolejne. Zbyt agresywne podejście na to, co przeszłam, albo trafiłam na zbyt hop do przodu terapeutę.
Sookie
MiamiBicz
Posty: 370
Rejestracja: śr lip 16, 2025 4:48 pm

Post autor: Sookie »

Magda160 pisze: śr lip 30, 2025 7:10 pm Ja zaczęłam terapię skoncentrowaną na rozwiązaniach. Wybrałam ją, bo wydawała mi się najbardziej odpowiednia - miałam konkretny problem, nie chciałam grzebać w przeszłości, byłam nastawiona po prostu na rozwiązanie tego problemu i przyszłość.
I nie wiem, może to mimo wszystko tak ma wyglądać, ale dość szybko terapeutka zaczęła jednak grzebać w mojej przeszłości, dotykać kwestii niezbyt związanych z tematem, z którym przyszłam. Niektóre sesje opierały się tylko na przeszłości, a główny temat był traktowany dość luźno. W dodatku moja terapeutka wyciągała fałszywe wnioski na mój temat. Wiem, że były fałszywe bo po prostu wcale nie czułam się tak, jak to opisywała. Nie wiem, może nie umiała mnie wyczuć. Trudno powiedzieć. Tak czy siak nie podobało mi się to. Zaczęłam się źle czuć na terapii. I w końcu ją przerwałam - nie będę wydawać prawie 200 zł za jedno spotkanie, kiedy czuję coraz większy opór przed tym wszystkim.
Nie podobało mi się też to totalne skoncentrowanie na mojej osobie. Miałam wrażenie, że ona mówi że ja mogę wszystko - wszystko czuć, wszystko myśleć i robić. Nie było w tym w ogóle brania pod uwagę uczuć innej osoby. Nie podobało mi się to.
W ogóle zraziłam się do terapii. Nie podjęłabym się więcej czegoś takiego, chyba że w grę wchodziłyby jakieś bardzo trudne doświadczenia albo traumy. Ale tak po prostu to nie, z problemami mniejszego kalibru wolę sobie poradzić sama.
Właśnie to jest jedna z rzeczy, które mi jakoś nie grają. Psychologowie społeczni (słuchałam podcastów samych profesorów), socjologowie, antropolodzy czy generalnie ludzie, których uważam za mądrych, zazwyczaj mówią, że relacje międzyludzkie są bardzo ważne. Nie tylko ta w parze, ale też inne rodzaje relacji z różnymi ludźmi.
W terapii poza tym, że czułam silny nacisk na to, że powinnam szukać partnera, a tak to reszta ludzi nie miała takiego znaczenia. Ciągle tylko to "stawianie granic" I "jak ja się z tym czuję". Np. gdy powiedziałam, że muszę iść na imprezę z okazji okrągłych urodzin, dowiedziałam się, że wcale nie muszę, jeśli nie mam ochoty. Widać po społeczeństwie, że ludzie coraz bardziej się izolują, mają coraz mniej znajomych. Dodatkowo myślę, że w naszym kraju ludzie całkiem nieźle stawiają granicę, zwłaszcza w kontaktach poza rodziną- jesteśmy społeczeństwem dość samolubnym, egoistycznym, skupionym na sobie I najbliższych osobach. A tu w terapii ty i twoje uczucia są na piedestale. Brakuje perspektywy innych ludzi, brakuje feedbacku, jakby za mało było o tym, jak tworzyć te relacje, a nie tylko je zrywać.

Mój problem leżał też w pewnym schemacie, w którym żyłam i w pewnien sposób "ustawiałam się " w nowych relacjach. Powtarzałam te same błędy i co ciekawe, nie udało się ich wychwycić w czasie psychoterapii. Pani terapeutka trochę wmawiała mi kilka rzeczy (np.zazdrość, której nie czułam), trudności z zaufaniem. A problem leżał zupełnie gdzie indziej. Po ogromnym kryzysie psychicznym, w którym zostałam prawie że sama, a olało mnie mnóstwo ludzi, sama uświadomiłam sobie, co działo się i dzieje w moim życiu. Był psychiatra I polecenie terapii emdr, która w moim przypadku jest dużo lepsza. Emdr jest bardziej "neurobiologiczne" I wykorzystuje możliwości mózgu do przetwarzania i leczenia. Sama terapeutka jest też młoda i nowoczesna.
Nawet jak patrzyłam po różnych koleżankach, które chodziły na terapię czy czytałam komentarze, to jakoś u wszystkich pacjentów wg terapeutów przewijał się: nieumiejętność stawiania granic, problemy z bliskością, podporządkowanie się/przypodobanie innym ludziom, "złe" style przywiązania. W czasie dyskusji przeczytałam komentarz dziewczyny, która stwierdziła, że terapeuci uczą się pewnych rzeczy i próbują chyba wszystkich przyporządkować do pewnego typu problemów.
Pytanie jest takie, jak dokładnie też terapeuci zbierają wywiad i drążą. Mało ludzi jest takich self-aware. Moja bliska osoba obejrzała rolki na insta I przeżywała, że ona jest People pleaserem, bo tak bardzo próbuje ustąpić i podporządkować się ludziom, żeby ich zadowolić. Problem polegał na tym, że postępowała tak tylko wobec ludzi, na których jej bardzo zależało (bliska koleżanka, szef, parter), a wobec niektórych np.mnie potrafiła być chamska i bez problemu odmówić pomocy czy spotkania, bo nie miała ochoty. I pytanie, czy każda psychoterapeutka będzie dogłębnie i dociekliwie sprawdzać -czy to nie jest tak, że pacjentka ma inne problemy w relacjach, może dobiera nieodpowiednich ludzi, może ma problem z pewnością siebie? Czy przyjmie jej perspektywę, bo przecież ona się liczy na psychoterapii? I oczywiście powie jej, jak to powinna się chronić i nie próbować przypodobać czy uszczęsliwiać innych? I taka osoba będzie mogła wszystko, nawet chamstwo, tłumaczyć stawianiem granic I troską o swoje zdrowie psychiczne.
Po innej mojej koleżance też nie widzę progresu, ma wmówiony przez terapeutkę "problem z bliskością" podczas gdy jest to osoba, która np.nie potrafi w ogóle być sama i cały czas jest w relacjach.
Magda160
Tritonotti
Posty: 173
Rejestracja: śr mar 27, 2024 7:31 am

Post autor: Magda160 »

Sookie pisze: pt sie 01, 2025 8:34 pm W terapii poza tym, że czułam silny nacisk na to, że powinnam szukać partnera, a tak to reszta ludzi nie miała takiego znaczenia. Ciągle tylko to "stawianie granic" I "jak ja się z tym czuję". Np. gdy powiedziałam, że muszę iść na imprezę z okazji okrągłych urodzin, dowiedziałam się, że wcale nie muszę, jeśli nie mam ochoty. Widać po społeczeństwie, że ludzie coraz bardziej się izolują, mają coraz mniej znajomych. Dodatkowo myślę, że w naszym kraju ludzie całkiem nieźle stawiają granicę, zwłaszcza w kontaktach poza rodziną- jesteśmy społeczeństwem dość samolubnym, egoistycznym, skupionym na sobie I najbliższych osobach. A tu w terapii ty i twoje uczucia są na piedestale. Brakuje perspektywy innych ludzi, brakuje feedbacku, jakby za mało było o tym, jak tworzyć te relacje, a nie tylko je zrywać.
Mam dokładnie takie same odczucia i doświadczenia :) i słyszałam na terapii te same teksty: że nic nie muszę jeśli nie mam ochoty, mam stawiać granice, liczę się tylko ja i to co ja czuję. Mi to osobiście przeszkadzało i uważam to za szkodliwe. Mimo wszystko żyjemy w społeczeństwie wśród innych ludzi, funkcjonujemy w związkach, w pracy, w rodzinie. Nie jesteśmy samotnymi wyspami. A jednocześnie terapeuta ciągle mówi, że nic nie musisz, że z nikim nie musisz się liczyć. Trochę to toksyczne. Nie da się odciąć od ludzi, życie na zasadzie „nic nie muszę” doprowadzi tylko do tego, że za X lat będzie się samotnym. Brakowało mi wypośrodkowania tego wszystkiego, asertywności ale z poszanowaniem innych ludzi i ich uczuć. Moim zdaniem terapia w takim klimacie mocno umacnia egoizm, samolubstwo itd, nie wspominając już o jakichś gorszych, narcystycznych cechach.

U mnie też wyszedł zły styl przywiązania w testach, a jednocześnie terapeutka sama stwierdziła, że jestem w dobrym związku, który mi służy i nie wiedziała jak to możliwe i co z tym zrobić :)
Sookie
MiamiBicz
Posty: 370
Rejestracja: śr lip 16, 2025 4:48 pm

Post autor: Sookie »

Temat jest ważny, ale uważam, że chyba jeszcze jest potrzebnych wiele badań i wysiłku w kształceniu terapeutów.
Przypasowała mi ta Emdr, bo jednak tam się mniej rozmawia, a bardziej przeżywa, odczuwa i przetwarza. Ja mam skłonności do intelektualizowania wszystkiego, więc na tej "gadanej" terapii ciągle tylko chciałam robić tabelki (w glowie) I podsumowania. Przy okazji terapeutka jest młodsza i bardziej nowoczesna. Teraz trochę łapię się za głowę, gdy myślę, że ta poprzednia pani tak dosyć mocno mi sugerowała działanie w kierunku związku i założenia swojej rodziny..
Myślę też (tylko do końca nie umiem tego ująć w słowa), że terapeuci dobrze sprawdzają się w konkretnych, obiektywnie trudnych rzeczach, w których jest dość jasno wyznaczona ścieżka postępowania- wsparcie psychologiczne po wypadkach, urazach, cała psychoonkologia, postępowanie z osobami starszymi z demencją czy po udarze i wspieranie ich rodzin, terapia uzależnień. A im więcej w grę wchodzi takich problemów bardziej humanistycznych(?)tego jakie masz poglądy, jak chcesz żyć, jaką masz filozofię- to oni się trochę w tym gubią. To też nie zawsze są super mądre życiowo i "głębokie" osoby o szerokich horyzontach, nawet jak ogólnie są wykształcone i dobre w tym, co robią. Poprzednia psychoterapeutka, tak jak wspominałam, bardzo zachęcała mnie do planowania rodziny, trochę chciała "leczyć" mój feminizm czy chęć pomocy czy działań prospołecznych, które były dla mnie ważne. Bo przecież ja miałam być najważniejsza🫢😄
PEONIA
Licówka
Posty: 3305
Rejestracja: wt sty 18, 2022 6:37 pm

Post autor: PEONIA »

Aż musiałam rozchodzić ten wątek - serio. I to nie dlatego, ze mnie wkurzyłyście ale czytając przypomniały mi się własne doświadczenia. Jak ja się z Wami zgadzam...

Serio - byłam i na poznawczo-behawioralnej i psychodynamicznej. Jeszcze psychodynamiczna na nfz - więc jak ja to mowię potrzebuje terapii po terapii.

Z jednej strony chciałabym Wam wszystko opisać a z drugiej się boję, że za dużo prywaty....
PEONIA
Licówka
Posty: 3305
Rejestracja: wt sty 18, 2022 6:37 pm

Post autor: PEONIA »

Sookie pisze: pt sie 01, 2025 8:34 pm Pytanie jest takie, jak dokładnie też terapeuci zbierają wywiad i drążą. Mało ludzi jest takich self-aware. Moja bliska osoba obejrzała rolki na insta I przeżywała, że ona jest People pleaserem, bo tak bardzo próbuje ustąpić i podporządkować się ludziom, żeby ich zadowolić. Problem polegał na tym, że postępowała tak tylko wobec ludzi, na których jej bardzo zależało (bliska koleżanka, szef, parter), a wobec niektórych np.mnie potrafiła być chamska i bez problemu odmówić pomocy czy spotkania, bo nie miała ochoty. I pytanie, czy każda psychoterapeutka będzie dogłębnie i dociekliwie sprawdzać -czy to nie jest tak, że pacjentka ma inne problemy w relacjach, może dobiera nieodpowiednich ludzi, może ma problem z pewnością siebie? Czy przyjmie jej perspektywę, bo przecież ona się liczy na psychoterapii? I oczywiście powie jej, jak to powinna się chronić i nie próbować przypodobać czy uszczęsliwiać innych? I taka osoba będzie mogła wszystko, nawet chamstwo, tłumaczyć stawianiem granic I troską o swoje zdrowie psychiczne.
Po innej mojej koleżance też nie widzę progresu, ma wmówiony przez terapeutkę "problem z bliskością" podczas gdy jest to osoba, która np.nie potrafi w ogóle być sama i cały czas jest w relacjach.
Też to zauważyłam. W sensie super, ze się uczy ludzi stawiania na siebie ale mam wrażenie, ze to przegina drugą stronę. Mamy obecnie wysyp osób typu np. obraża Cię, jest agresywny ale jak mu zwrócisz uwagę To Ci powie, ze nie jest odpowiedzialny za Twoje uczucia XD

I podwójne miary do siebie i do innych - np. nie masz ochoty gadać z nikim i nie odpisałaś 3 dzień koleżance - nie musisz jej odpisywać, zajmij się sobą, złap oddech, zajmij się emocjami, prawdziwi przyjaciele zrozumieją, ze czasem potrzeba czasu i przestrzeni dla siebie. Odwróćmy sytuacje i to koleżanka nie opisuje 3 dzień - nikt nie jest tak zajęty by nie mieć minuty by nie odpisać komuś na wiadomość, nawet Elon Musk nie jest tak zajęty, widocznie jej nie zależy, nie szanuje Cię, zastanów się czy tacy lidzie powinni być obecni w Twoim życiu :P
Awatar użytkownika
liamga
Skarpeta Rakieta
Posty: 75
Rejestracja: śr lip 09, 2025 11:27 am

Post autor: liamga »

To, co opisujecie w mojej ocenie jest psychoterapią, a jakimś przerwanym procesem - to prawda, że w trakcie terapii może się zdarzyć taki moment „Ja, ja, ja” i poczucia krzywdy itp., ale generalnie on mija i przychodzi moment, kiedy widzi się różne rzeczy pełniej i nie stawia się siebie na piedestale, tylko między innymi ludźmi. Ale często ludzie przerywają terapię na tym etapie „Ja, ja, ja” i to z różnych powodów. A też inna sprawa, to co w mediach społecznościowych się pokazuje jako terapeutyczne nie ma z terapią nic wspólnego i jest prezentowane przez osoby, które albo doświadczyły trochę procesu terapeutycznego i zaczynają mówić o swich doświadczeniach i przeżyciach „edukując” przy tym innych, albo są świeżo po psychologii/ na początku szkoły terapii i widzą rzeczy w bardzo jeszcze taki prosty sposób, tak jak to jest na początku jakiejś drogi.
PEONIA
Licówka
Posty: 3305
Rejestracja: wt sty 18, 2022 6:37 pm

Post autor: PEONIA »

liamga pisze: wt sie 05, 2025 6:43 am To, co opisujecie w mojej ocenie jest psychoterapią, a jakimś przerwanym procesem - to prawda, że w trakcie terapii może się zdarzyć taki moment „Ja, ja, ja” i poczucia krzywdy itp., ale generalnie on mija i przychodzi moment, kiedy widzi się różne rzeczy pełniej i nie stawia się siebie na piedestale, tylko między innymi ludźmi. Ale często ludzie przerywają terapię na tym etapie „Ja, ja, ja” i to z różnych powodów.
Darling, nigdy nie przerwałam, żadnej terapii. Zawsze chodziłam "do końca" . Dwa razy przyznaje się wcześniej zakończyłyśmy współprace z terapeutką. Za pierwszym razem po roku bo się wyprowadziłam a wtedy o czymś takim jak wizyty online to nikt nie słyszał , a za drugim razem po 8-9 miesiącach bo zaszła w ciążę i poszła na L4 i na macierzyński.

I żałuję, że nie przerwałam tej psychodynamicznej na nfz bo babka mi po prostu szkodziła. (Chętnie opisałabym konkretnie przykłady ale to by wymagało podania szczegółów z życia a miałam przypadek tutaj, ze ktoś się ze mną pokłócił w wątku i ta osoba zaczęła grzebać w moich postach tu na forum i wyciągać różne dlatego jestem już ostrożna w ujawnianiu faktów z mego życia tutaj) Oczywiście jak to ja, się uparłam i stwierdziłam, że się nie poddam łatwo i może to początek. No i żałuję dziś bo wyszłam w zgliszczach z tej terapii, jeszcze gorzej zdeptana, ba ja mam wrażenie, ze ta terapia mi zniszczyła to co wcześniej jakoś wypracowałam.....

Zaraz pewnie wjedzie tekst "bo pewne się nie przykładałyście" - lepiej wiem jak pracowałam i ile serca w to włożyłam - dlatego jestem rozczarowana podwójne....

Serio, przestałam się dziwić, że ludzie chodzą po jakiś "specjalistach" tik tokowych jak ta cała Leilani wspomniana w pierwszym poście czy jeżdżą po jakiś szeptuchach po ziółka magiczne. Bo terapia często zawodzi i rozczarowuje - gdybym nie przeżyła to bym w życiu nie uwierzyła samej sobie bo jak należałam raczej do tych "racjonalnych" osób.
Awatar użytkownika
liamga
Skarpeta Rakieta
Posty: 75
Rejestracja: śr lip 09, 2025 11:27 am

Post autor: liamga »

PEONIA pisze: wt sie 05, 2025 9:11 am Darling, nigdy nie przerwałam, żadnej terapii.
Nie odnoszę się do Twojej terapii tylko do tego przekonania, że terapia jest o tym, że liczy się tylko „Ja i moje granice”. Nie zgadzam się z tym i podzieliłam się moją myślą, z czego może wynikać to, że ktoś wychodzi z terapii z takim poczuciem.
Sookie
MiamiBicz
Posty: 370
Rejestracja: śr lip 16, 2025 4:48 pm

Post autor: Sookie »

liamga pisze: wt sie 05, 2025 10:09 am Nie odnoszę się do Twojej terapii tylko do tego przekonania, że terapia jest o tym, że liczy się tylko „Ja i moje granice”. Nie zgadzam się z tym i podzieliłam się moją myślą, z czego może wynikać to, że ktoś wychodzi z terapii z takim poczuciem.
Rozumiem i takie podejście, jak Twoje wydaje mi się słuszne i tak powinno być. Ale podam Ci przykład z mojego życia- zawodowo i prywatnie (wolontariat) jestem związana z bliskim kontaktem i pomocą drugiemu człowiekowi. Od jednej psycholożki usłyszałam, że "świata nie zmienię" i dopytywanie, czy aby na pewno ludzie, którym pomagałam, okazują mi wdzięczność. Tłumaczyła też osoby osoby obojętne wobec problemu w sumie mogą mieć rację, bo są zmęczone i mogą chcieć się zająć swoim życiem. Jest to sprzeczne z moją filozofią życia- cenię zainteresowanie światem, polityką, pomoc drugiemu człowiekowi, edukację w zakresie praw człowieka czy zachowania prospołeczne. Obecna terapeutka po prostu uczy mnie tego, że muszę też pamiętać o sobie i o odpoczynku, a nie probuje zmienić moje poglądy i osobowość. Spotkałam się też z osobami, które mówiły, że psycholog odradzał im wolontariat, czy czytanie wiadomości, bo są na to zbyt wrażliwe - no dla mnie to trochę farsa. Nagle się okazuje, jak to określiła dziewczyna z US w viralowym filmiku na tiktoku "I don't own anyone anything". Ludzie w takiej sterapeutyzowanej, skrajnie zindywidualizowanej kulturze amerykańskiej, zaczynają uważać siebie za centrum, mając gdzieś innych ludzi, ich uczucia, relacje rodzinne czy przyjacielskie, jakieś działania prospołeczne. W właśnie takiej skrajnej postaci, gdzie kultura terapii przenika się z konsumpcją i trochę kapitalizmem - pojawiają się osoby, które "stawiają granice" i muszą się chronić, w związku z czym spędzają czas głównie same, kupując sobie na poprawę humoru kolejne przedmioty czy kosmetyki, nazywając to self care.
Sookie
MiamiBicz
Posty: 370
Rejestracja: śr lip 16, 2025 4:48 pm

Post autor: Sookie »

liamga pisze: wt sie 05, 2025 6:43 am To, co opisujecie w mojej ocenie jest psychoterapią, a jakimś przerwanym procesem - to prawda, że w trakcie terapii może się zdarzyć taki moment „Ja, ja, ja” i poczucia krzywdy itp., ale generalnie on mija i przychodzi moment, kiedy widzi się różne rzeczy pełniej i nie stawia się siebie na piedestale, tylko między innymi ludźmi. Ale często ludzie przerywają terapię na tym etapie „Ja, ja, ja” i to z różnych powodów. A też inna sprawa, to co w mediach społecznościowych się pokazuje jako terapeutyczne nie ma z terapią nic wspólnego i jest prezentowane przez osoby, które albo doświadczyły trochę procesu terapeutycznego i zaczynają mówić o swich doświadczeniach i przeżyciach „edukując” przy tym innych, albo są świeżo po psychologii/ na początku szkoły terapii i widzą rzeczy w bardzo jeszcze taki prosty sposób, tak jak to jest na początku jakiejś drogi.
Ale masz rację, wydaje mi się, że czasem to jest mieszanka terapia + poppsychologia z sociali+ popkultura
Sookie
MiamiBicz
Posty: 370
Rejestracja: śr lip 16, 2025 4:48 pm

Post autor: Sookie »

PEONIA pisze: ndz sie 03, 2025 9:16 pm Aż musiałam rozchodzić ten wątek - serio. I to nie dlatego, ze mnie wkurzyłyście ale czytając przypomniały mi się własne doświadczenia. Jak ja się z Wami zgadzam...

Serio - byłam i na poznawczo-behawioralnej i psychodynamicznej. Jeszcze psychodynamiczna na nfz - więc jak ja to mowię potrzebuje terapii po terapii.

Z jednej strony chciałabym Wam wszystko opisać a z drugiej się boję, że za dużo prywaty....
Musisz uważać, bo napiszesz coś osobistego, a potem ktoś będzie chciał się odgryźć za inny komentarz i odpali wiadomość, po której będzie Ci przykro.

Ja również chodziłam na moją psychodynamiczną do końca, nie zrobiła mi nic złego, ale mam wrażenie, że w pewnych kwestiach też za wiele nie pomogła. Pewne rzeczy uświadomiłam sobie sama, bo to był czas po 25 r.ż i nagle dojrzał mi płat czołowy i uświadomiłam sobie wiele rzeczy 😅
Natomiast mam wrażenie, że terapeuci są uczeni pewnych schematów postępowania (..?) tak jak pisałam wcześniej. Teraz widzę, że u mnie problem leżał głębiej i gdzie indziej, niż trochę miałam wmawiane przez terapeutkę, pomimo, że mi to nie grało.
Totalnie się zgadzam, co do tego odpisywania itd.
Pamiętam, jak powiedziałam tej poprzedniej terapeutce, że moja koleżanka na imprezie, którą zorganizowali z partnerem, powiedziała mi, że w zasadzie to jej się nie chciało tego robić, ma dość tych wszystkich gości i chciałaby, żebyśmy sobie już poszli do domu, a ona spakowałaby się na ich urlop, którego nie może się doczekać. Te słowa skierowane do mnie były dość przykre. Terapeutka mi powiedziała, że moja koleżanka ma świetny kontakt ze swoimi emocjami i dobrze, że potrafiła tak powiedzieć 🤡 Ja uważam, że wystarczyło powiedzieć, że jest zmęczona i nie może doczekać się urlopu, a resztę może zachować dla siebie. Tak samo terapeutka zachęcała mnie do spotykania z chłopakiem, który w zasadzie średnio mi odpowiadał, bo stwierdziła, że mogłabym nabrać doświadczenia i poćwiczyć przed randkami z innymi osobami.
W zasadzie to już wolę Katarzynę Miller, bo słyszałam ostatnio jej wypowiedź o tym, że ważne jest nauczyć się dobrze kłamać i wiedzieć kiedy kłamać w życiu..
PEONIA
Licówka
Posty: 3305
Rejestracja: wt sty 18, 2022 6:37 pm

Post autor: PEONIA »

Sookie pisze: śr sie 06, 2025 4:15 pm Musisz uważać, bo napiszesz coś osobistego, a potem ktoś będzie chciał się odgryźć za inny komentarz i odpali wiadomość, po której będzie Ci przykro.

Ja również chodziłam na moją psychodynamiczną do końca, nie zrobiła mi nic złego, ale mam wrażenie, że w pewnych kwestiach też za wiele nie pomogła. Pewne rzeczy uświadomiłam sobie sama, bo to był czas po 25 r.ż i nagle dojrzał mi płat czołowy i uświadomiłam sobie wiele rzeczy 😅
Natomiast mam wrażenie, że terapeuci są uczeni pewnych schematów postępowania (..?) tak jak pisałam wcześniej. Teraz widzę, że u mnie problem leżał głębiej i gdzie indziej, niż trochę miałam wmawiane przez terapeutkę, pomimo, że mi to nie grało.
Totalnie się zgadzam, co do tego odpisywania itd.
Pamiętam, jak powiedziałam tej poprzedniej terapeutce, że moja koleżanka na imprezie, którą zorganizowali z partnerem, powiedziała mi, że w zasadzie to jej się nie chciało tego robić, ma dość tych wszystkich gości i chciałaby, żebyśmy sobie już poszli do domu, a ona spakowałaby się na ich urlop, którego nie może się doczekać. Te słowa skierowane do mnie były dość przykre. Terapeutka mi powiedziała, że moja koleżanka ma świetny kontakt ze swoimi emocjami i dobrze, że potrafiła tak powiedzieć 🤡 Ja uważam, że wystarczyło powiedzieć, że jest zmęczona i nie może doczekać się urlopu, a resztę może zachować dla siebie. Tak samo terapeutka zachęcała mnie do spotykania z chłopakiem, który w zasadzie średnio mi odpowiadał, bo stwierdziła, że mogłabym nabrać doświadczenia i poćwiczyć przed randkami z innymi osobami.
W zasadzie to już wolę Katarzynę Miller, bo słyszałam ostatnio jej wypowiedź o tym, że ważne jest nauczyć się dobrze kłamać i wiedzieć kiedy kłamać w życiu..

Żeby nie było, żeby wszyscy źli, kiedyś w fundacji trafiłam na super psychologa (nie psychoterapeutę niestety) i on właśnie też tak mówił, że życie jest życiem i czasem trzeba przekalkulować co Ci się bardziej opłaca np. Stawianie granic i bycie szczerym z emocjami itp może czasem być wręcz niebezpieczne dla nas. Czasem są takie zależności np stażysta - wpływowy manager, że to się może się to źle skończyć i czasem trzeba przekalkulować czy się bardziej nie opłaca np. zamknąć się i zacisnąć zęby na jakiś czas w danej sytuacji..

I nie zawsze "nic nie musisz" jest super. Te "nic nie musisz" to jest plaga. A tym czasem jak chcesz coś osiągnąć np. schudnąć czy nauczyć się języka to musisz się powstrzymać od obżerania się słodyczami czy czasem się zmusić do nauki. Ja kiedyś zmagałam się z jedną rzeczą i na terapii chciałam rozgryźć i pozbyć się rzeczy, które mnie hamują bo to mi przeszkadza i nie mogłam sobie pozwolić by to w moim życiu było. . Tym czasem" niech Pani nie narzuca na siebie zbyt wiele". "proszę odpocząć", "proszę nie nakładać na siebie presji" - no i ja mówię, minęło pół roku a my tym się nawet nie zajęłyśmy i ciągle stoję w miejscu a to samo "proszę nie nakładać na siebie presji". Właśnie nie chce opisywać szczegółów z życia ale wierzcie mi jakbyście usłyszały o co chodzi to byście padły

Już kiedyś pisałam na forum ale zostałam chamsko zghaostowana po śmierci mojego taty przez najlepszą przyjaciółkę, z którą się przyjaźniłam 11 lat a znałam od pieluch. I ja znając gadkę większości terapeutów to jestem przekonana, że jeżeli chodzi na jakąś terapię lub to zapewne usłyszy, że ma się nie zmuszać, że to nie jej sprawa jak ja sobie poradzę itp. Tymczasem uważam, ze po tylu latach i w takim ciężkim momencie dla kogoś w życiu to chociażby należało by powiedzieć i "nie chce już z Tobą mieć kontaktu bo to i tamto"
Sookie
MiamiBicz
Posty: 370
Rejestracja: śr lip 16, 2025 4:48 pm

Post autor: Sookie »

PEONIA pisze: śr sie 06, 2025 5:37 pm Żeby nie było, żeby wszyscy źli, kiedyś w fundacji trafiłam na super psychologa (nie psychoterapeutę niestety) i on właśnie też tak mówił, że życie jest życiem i czasem trzeba przekalkulować co Ci się bardziej opłaca np. Stawianie granic i bycie szczerym z emocjami itp może czasem być wręcz niebezpieczne dla nas. Czasem są takie zależności np stażysta - wpływowy manager, że to się może się to źle skończyć i czasem trzeba przekalkulować czy się bardziej nie opłaca np. zamknąć się i zacisnąć zęby na jakiś czas w danej sytuacji..

I nie zawsze "nic nie musisz" jest super. Te "nic nie musisz" to jest plaga. A tym czasem jak chcesz coś osiągnąć np. schudnąć czy nauczyć się języka to musisz się powstrzymać od obżerania się słodyczami czy czasem się zmusić do nauki. Ja kiedyś zmagałam się z jedną rzeczą i na terapii chciałam rozgryźć i pozbyć się rzeczy, które mnie hamują bo to mi przeszkadza i nie mogłam sobie pozwolić by to w moim życiu było. . Tym czasem" niech Pani nie narzuca na siebie zbyt wiele". "proszę odpocząć", "proszę nie nakładać na siebie presji" - no i ja mówię, minęło pół roku a my tym się nawet nie zajęłyśmy i ciągle stoję w miejscu a to samo "proszę nie nakładać na siebie presji". Właśnie nie chce opisywać szczegółów z życia ale wierzcie mi jakbyście usłyszały o co chodzi to byście padły

Już kiedyś pisałam na forum ale zostałam chamsko zghaostowana po śmierci mojego taty przez najlepszą przyjaciółkę, z którą się przyjaźniłam 11 lat a znałam od pieluch. I ja znając gadkę większości terapeutów to jestem przekonana, że jeżeli chodzi na jakąś terapię lub to zapewne usłyszy, że ma się nie zmuszać, że to nie jej sprawa jak ja sobie poradzę itp. Tymczasem uważam, ze po tylu latach i w takim ciężkim momencie dla kogoś w życiu to chociażby należało by powiedzieć i "nie chce już z Tobą mieć kontaktu bo to i tamto"
Właśnie ja też mam takie wrażenie, że coraz więcej jest takich ludzi, którzy chamsko i bezczelnie powiedzą ci, że oni czegoś nie zrobią/ nie przyjdą / nie będą się tym przejmować, bo teraz odpoczywają, skupiają się na sobie, są przeciążeni. Mnie też jedna osoba zostawiła w kryzysie, a jest to dziewczyna chodząca na terapię, bo ma problemy, jest zniszczona w środku, ma trudności z bliskością. Ja ją wspierałam, a gdy sama tego potrzebowałam, to okazało się, że ona jest mało zainteresowana moim życiem. Inna w czasie, gdy ja bardzo przeżywałam pewną sprawę powiedziała, że ona nie chce się tym przejmować, bo woli cieszyć się życiem. Nie wiem, czy taka prawdziwa terapia czy treści poppsychologiczne czy ogólny trend takiej skrajnej indywidualizacji i skupienia na sobie tu działa, ale coś się stało, że ludzie mają dodatkowe usprawiedliwienie i umocnienie swoich poczynań takim weaponized therapy speak
Rzeka.chaosu
Currently:Vienna
Posty: 1140
Rejestracja: śr lut 26, 2025 4:56 pm

Post autor: Rzeka.chaosu »

Sookie pisze: śr sie 06, 2025 4:15 pm Musisz uważać, bo napiszesz coś osobistego, a potem ktoś będzie chciał się odgryźć za inny komentarz i odpali wiadomość, po której będzie Ci przykro.

Ja również chodziłam na moją psychodynamiczną do końca, nie zrobiła mi nic złego, ale mam wrażenie, że w pewnych kwestiach też za wiele nie pomogła. Pewne rzeczy uświadomiłam sobie sama, bo to był czas po 25 r.ż i nagle dojrzał mi płat czołowy i uświadomiłam sobie wiele rzeczy 😅
Natomiast mam wrażenie, że terapeuci są uczeni pewnych schematów postępowania (..?) tak jak pisałam wcześniej. Teraz widzę, że u mnie problem leżał głębiej i gdzie indziej, niż trochę miałam wmawiane przez terapeutkę, pomimo, że mi to nie grało.
Totalnie się zgadzam, co do tego odpisywania itd.
Pamiętam, jak powiedziałam tej poprzedniej terapeutce, że moja koleżanka na imprezie, którą zorganizowali z partnerem, powiedziała mi, że w zasadzie to jej się nie chciało tego robić, ma dość tych wszystkich gości i chciałaby, żebyśmy sobie już poszli do domu, a ona spakowałaby się na ich urlop, którego nie może się doczekać. Te słowa skierowane do mnie były dość przykre. Terapeutka mi powiedziała, że moja koleżanka ma świetny kontakt ze swoimi emocjami i dobrze, że potrafiła tak powiedzieć 🤡 Ja uważam, że wystarczyło powiedzieć, że jest zmęczona i nie może doczekać się urlopu, a resztę może zachować dla siebie. Tak samo terapeutka zachęcała mnie do spotykania z chłopakiem, który w zasadzie średnio mi odpowiadał, bo stwierdziła, że mogłabym nabrać doświadczenia i poćwiczyć przed randkami z innymi osobami.
W zasadzie to już wolę Katarzynę Miller, bo słyszałam ostatnio jej wypowiedź o tym, że ważne jest nauczyć się dobrze kłamać i wiedzieć kiedy kłamać w życiu..
Moim zdaniem między osobami takimi jak K. Miller i innymi z kulkudziesięcioletnim doświadczeniem, a tymi młodszymi jest spora różnica w podejściu. Ci starsi idą w kierunku bardziej "odpuść, bądź bardziej wyrozumiały dla siebie i innych, nie rozpamiętuj, wybacz". Patrzą na relacje z ludźmi bardziej całościowo. Ci młodsi bardziej od środka, ze strony emocji, z perspektywy ja. Wniskuję po wywiadach, bo na terapii nigdy nie byłam. Do mnie przemawia bardziej ta pierwsza perspektywa, ale rozumiem, że ta druga bardziej pasuje do współczesnego świata.

Pamiętam, że uderzyło mnie jak te starsze panie mówią o byłych, o traumach (niekoniecznie swoich). Tam widać pogodzenie i luz. Dla mnie to właśnie cenna umiejętność i nawet znam ludzi, którzy przeżyli niecuekawe momenty, a podchodzą do tego bez rozpamiętywania, na luzie, szacunkuem do swoich emocji, ale bez dramatyzmu.
dovellcane
RoyalBaby
Posty: 23
Rejestracja: pn lip 08, 2024 4:51 pm

Post autor: dovellcane »

Chodziłam pół roku na poznawczo-behawioralną, diagnozowali mnie na depresje. Nadal było kiepsko, zmieniłam w między czasie psychiatrę. Lekarz mnie skierował na testy MMPI, okazało się, że to borderline. Od roku chodziłam na terapię psychodynamiczną, zrezygnowałam w tym miesiącu z terapii. U mnie chodziło o terapeutkę i jej podejście. Mam taką pracę, że czasem jak dostaję informację, że coś się dzieje to ja muszę zjawić się jak najszybciej tam, gdzie jestem potrzebna. Ale też bywają sytuacje, że dostaje info od kierownika "Jutro o 13:00 zebranie." U nas nie ma, że nie przyjdziesz. A brać urlop? Słabo. Od początku mówiłam jej, że takie sytuacje mogą mieć miejsce i wtedy nie będę mogła przyjść na sesję. "Tak, tak, nie ma problemu." Jak ustalałyśmy zasady ona powiedziała, że jeżeli odwołam wizytę nie później niż 24h przed spotkaniem to ok, ale jak w czasie krótszym niż 24h to muszę zapłacić za terapie. No i przychodzi piątek rano, po 9 dostałam telefon, że mam być w biurze na godzinę 13. Zadzwoniłam i wyjaśniłam sytuację. Tydzień później na terapii ona do mnie, że ja mam jej za to zapłacić. No i się wkurzyłam. Powiedziałam jej, że to nie było moje widzimisię, tylko coś niezależnego ode mnie i mówiłam o tym, że takie sytuacje mogą mieć miejsce. Nie, ona miała to w dupie. Z jednej strony rozumiem, a z drugiej wiem, że w ten dzień miała tylko mnie jedną, a mieszka obok gabinetu, więc nie siedziałaby na próżno i nie jechała. No ale ok. Wiecie, jestem na sesji, przerabiamy jakiś kaliber, ja rozwalona na łopatki, w płaczu, rozsypce. Mija 50 minut równo, a ona mówi "Kończymy". Słabe. Oczekiwałam, że poświęci te swoje 5 minut i zakończy tą sesję w jakiś cywilizowany sposób. To miało miejsce kilka razy. Potem zmieniłyśmy sobie dzień terapii na inny i umówiłam się z nią, że jak coś to będziemy to żonglować, bo jak będę mogła przyjść szybciej lub ona to będziemy się łapać. No i przez ostatnie 2 miesiące ona ciągle zmieniała godziny, przekładała. Spoko. Ja, raz jeden jedyny chciałam wizytę przełożyć, na dzień później (czyli na ten sam dzień i godzinę co chodziłam wcześniej). A ona się nie zgodziła. Bo to było mniej niż 24h do sesji. Wściekłam się. Wiązało się to z tym, że będę musiała bulić hajs za to, że miała problem przełożyć. Wiem, że ona ma stałe dni w miarę pracy i godziny, więc to nie było to, że ona nie mogła, ale zawsze 150 zł do przodu by była za niepracowanie. Przez rok jak do niej chodziłam ani razu nie dostałam paragonu.
Cała terapia. W pewnym momencie zapytałam się jej, czy to będzie polegać na tym, że będziemy gadać o pierdołach, o niczym ważnym? Bo tak było z dwa miesiące. O dupie maryni, dosłownie. A ona powiedziała, że to ja muszę się pierwsza określić o czym chce rozmawiać. Miałam w głowie takie "WUT". No, bo ona to nie pyta, ona w ogóle dlaczego ona ma pytać. Krótka piłka.
Terapie musiałam zakończyć, bo mnie na nią nie stać.
Taka ciekawostka jeszcze. Ja rozpoczęłam u niej terapię prywatnie. Zapisałam się też do niej na NFZ, co miałyśmy ustalone. W przychodni, do której byłam zarejestrowana prosiłam by nie rejestrowali mnie na diagnozy w poniedziałki i czwartki, bo wtedy pracuję od rana do popołudnia. Oczywiście, że 3 razy dzwonili z terminem w te dni, które im zaznaczyłam, że nie mam opcji przyjść. Wobec tego spadłam na koniec kolejki... Jakiś czas temu zadzwoniłam do tej przychodni i zapytałam się o ten termin i jeszcze raz zwróciłam uwagę na to, że określiłam dni, w jakie jestem niedyspozycyjna, a i tak próbowano mnie rejestrować na te dni. No, ale tutaj też wywalone mieli. Ale Pani w rejestracji powiedziała, że mogę mojej terapeutce powiedzieć, żeby mnie przepchnęła na początek kolejki to będę pierwsza jak zakończy z kimś współpracę. Jak powiedziałam to terapeutce to ona powiedziała, że ona nie ma takiej mocy. Skwitowałam jej to, że tak mnie poinformowała Pani z rejestracji.
Także na razie jestem bez terapii.
PEONIA
Licówka
Posty: 3305
Rejestracja: wt sty 18, 2022 6:37 pm

Post autor: PEONIA »

dovellcane pisze: pt sie 08, 2025 11:40 am U mnie chodziło o terapeutkę i jej podejście. Mam taką pracę, że czasem jak dostaję informację, że coś się dzieje to ja muszę zjawić się jak najszybciej tam, gdzie jestem potrzebna. Ale też bywają sytuacje, że dostaje info od kierownika "Jutro o 13:00 zebranie." U nas nie ma, że nie przyjdziesz. A brać urlop? Słabo. Od początku mówiłam jej, że takie sytuacje mogą mieć miejsce i wtedy nie będę mogła przyjść na sesję. "Tak, tak, nie ma problemu." Jak ustalałyśmy zasady ona powiedziała, że jeżeli odwołam wizytę nie później niż 24h przed spotkaniem to ok, ale jak w czasie krótszym niż 24h to muszę zapłacić za terapie. No i przychodzi piątek rano, po 9 dostałam telefon, że mam być w biurze na godzinę 13. Zadzwoniłam i wyjaśniłam sytuację. Tydzień później na terapii ona do mnie, że ja mam jej za to zapłacić. No i się wkurzyłam. Powiedziałam jej, że to nie było moje widzimisię, tylko coś niezależnego ode mnie i mówiłam o tym, że takie sytuacje mogą mieć miejsce. Nie, ona miała to w dupie.
No tu akurat muszę stanąć trochę w obronie tej babki. Sama piszesz, ze Cię poinformowała, ze jeżeli odwołasz w terminie krótszym niż 24 godziny przed spotkaniem to musisz zapłacić.Z tego co napisałaś nie wynika byś się nie zgodziła na takie zasady jakie ona zaproponowała. I potem masz ziobro zdziwienia i focha , ze każe Ci zapłacić za wizytę bo odwołałaś o 9 wizytę, która miała być o 13.....
dovellcane
RoyalBaby
Posty: 23
Rejestracja: pn lip 08, 2024 4:51 pm

Post autor: dovellcane »

PEONIA pisze: ndz sie 10, 2025 2:13 pm No tu akurat muszę stanąć trochę w obronie tej babki. Sama piszesz, ze Cię poinformowała, ze jeżeli odwołasz w terminie krótszym niż 24 godziny przed spotkaniem to musisz zapłacić.Z tego co napisałaś nie wynika byś się nie zgodziła na takie zasady jakie ona zaproponowała. I potem masz ziobro zdziwienia i focha , ze każe Ci zapłacić za wizytę bo odwołałaś o 9 wizytę, która miała być o 13.....
Tak, ale ja o tym informowałam, że mogą być takie sytuacje i nie są ode mnie zależne. Czasami wystarczy trochę być człowiekiem, a nie nastawionym tylko na hajs.
Awatar użytkownika
liamga
Skarpeta Rakieta
Posty: 75
Rejestracja: śr lip 09, 2025 11:27 am

Post autor: liamga »

dovellcane pisze: ndz sie 10, 2025 6:54 pm Tak, ale ja o tym informowałam, że mogą być takie sytuacje i nie są ode mnie zależne. Czasami wystarczy trochę być człowiekiem, a nie nastawionym tylko na hajs.
To jest praca, więc to naturalne, że pieniądze mają dla niej znaczenie.
dovellcane
RoyalBaby
Posty: 23
Rejestracja: pn lip 08, 2024 4:51 pm

Post autor: dovellcane »

liamga pisze: ndz sie 10, 2025 7:33 pm To jest praca, więc to naturalne, że pieniądze mają dla niej znaczenie.
No tak, dlatego przyjmuje gotówkę. Bez paragonu. Słabe. Ja jako przedsiębiorca muszę, a ona nie. Świetnie.
Magda0708
Ciastko
Posty: 5
Rejestracja: czw sie 14, 2025 7:02 pm

Post autor: Magda0708 »

dovellcane pisze: wt sie 12, 2025 6:45 pm No tak, dlatego przyjmuje gotówkę. Bez paragonu. Słabe. Ja jako przedsiębiorca muszę, a ona nie. Świetnie.
To zgłaszasz to do urzędu skarbowego i po sprawie. Przedsiębiorcą jesteś, a takich rzeczy nie robisz, tylko piszesz na forum?
PEONIA
Licówka
Posty: 3305
Rejestracja: wt sty 18, 2022 6:37 pm

Post autor: PEONIA »

Magda0708 pisze: pt sie 15, 2025 12:49 am To zgłaszasz to do urzędu skarbowego i po sprawie. Przedsiębiorcą jesteś, a takich rzeczy nie robisz, tylko piszesz na forum?
Po prostu się dziewczyna musi wygadać co rozumiem ale też nie rozumiem pretensji. Na coś się umówiły a potem ma shik shak shok i robi z babki najgorsza bo ta egzekwuje to co ustaliły….