Czy to czas na dziecko?
Moderator: verysweetcherry
Czy to czas na dziecko?
Hej!
Jestem obecnie trochę na rozstaju dróg bo sama nie wiem czy chce mieć dziecko czy nie..ale może zacznę od początku.
W przyszłym roku będę miała 30 lat, a od ponad 10lat jestem w udanym związku, mamy swój dom (już mieszkamy ale jest jeszcze sporo do urządzenia), oboje mamy stabilną, całkiem nieźle płatną pracę. W moim otoczeniu coraz więcej koleżanek/znajomych zachodzi w ciąże a ja z każda taką wiadomością zamiast się cieszyć popadam w smutek chociaż sama nie wiem dlaczego - chyba gdzieś wewnętrznie czuje że sama stoję w miejscu a inni idą do przodu.
I ostatnio sama zaczęłam myśleć, że to może odpowiedni czas na założenie swojej rodziny (chociaż zawsze mówiłam, że nie chce dzieci) ale boje się że to jest takie myślenie na zasadzie „o wszyscy mają dzieci to i ja!” a uważam że to najgorsze co może być..
Niby rozczulam się na widok dziecięcych ubrań, na widok dzieci mijanych na ulicach, wyobrażam sobie siebie w ciąży i jak urządzam pokój dziecka ale nie wiem czy to nie jest tylko takie idealizowanie wszystkiego na siłę. Znam siebie i wiem że jestem niecierpliwa, łatwo wybucham i się denerwuje i trochę boje się że ostatecznie z tych moich cukierkowych wizji nic nie wyjdzie a zostanę ja z dzieckiem i swoim wkurzeniem na cały świat.
Na koniec tego długiego wywodu chciałam po prostu spytać was dziewczyny: czy to się naprawdę czuje? Czy naprawdę człowiek budzi się pewnego dnia z myślą, że faktycznie chce się mieć dziecko? Czy może trzeba tą decyzję podjąć tak na „sucho”?
Jestem obecnie trochę na rozstaju dróg bo sama nie wiem czy chce mieć dziecko czy nie..ale może zacznę od początku.
W przyszłym roku będę miała 30 lat, a od ponad 10lat jestem w udanym związku, mamy swój dom (już mieszkamy ale jest jeszcze sporo do urządzenia), oboje mamy stabilną, całkiem nieźle płatną pracę. W moim otoczeniu coraz więcej koleżanek/znajomych zachodzi w ciąże a ja z każda taką wiadomością zamiast się cieszyć popadam w smutek chociaż sama nie wiem dlaczego - chyba gdzieś wewnętrznie czuje że sama stoję w miejscu a inni idą do przodu.
I ostatnio sama zaczęłam myśleć, że to może odpowiedni czas na założenie swojej rodziny (chociaż zawsze mówiłam, że nie chce dzieci) ale boje się że to jest takie myślenie na zasadzie „o wszyscy mają dzieci to i ja!” a uważam że to najgorsze co może być..
Niby rozczulam się na widok dziecięcych ubrań, na widok dzieci mijanych na ulicach, wyobrażam sobie siebie w ciąży i jak urządzam pokój dziecka ale nie wiem czy to nie jest tylko takie idealizowanie wszystkiego na siłę. Znam siebie i wiem że jestem niecierpliwa, łatwo wybucham i się denerwuje i trochę boje się że ostatecznie z tych moich cukierkowych wizji nic nie wyjdzie a zostanę ja z dzieckiem i swoim wkurzeniem na cały świat.
Na koniec tego długiego wywodu chciałam po prostu spytać was dziewczyny: czy to się naprawdę czuje? Czy naprawdę człowiek budzi się pewnego dnia z myślą, że faktycznie chce się mieć dziecko? Czy może trzeba tą decyzję podjąć tak na „sucho”?
A myślałaś o rozmowie z psychologiem? Ja od wielu lat myślałam, że dzieci nie są dla mnie mimo, że chciałam dziecko, bo właśnie też jestem niecierpliwa, bo mimo, że nie mam jakiś większych traum związanych z rodzicami to widzę, że popełnili te same błędy w naszym wychowaniu co moi dziadkowie i bałam się, że będę robiła te same.Kornelia pisze: ↑śr gru 27, 2023 1:44 pm Hej!
Jestem obecnie trochę na rozstaju dróg bo sama nie wiem czy chce mieć dziecko czy nie..ale może zacznę od początku.
W przyszłym roku będę miała 30 lat, a od ponad 10lat jestem w udanym związku, mamy swój dom (już mieszkamy ale jest jeszcze sporo do urządzenia), oboje mamy stabilną, całkiem nieźle płatną pracę. W moim otoczeniu coraz więcej koleżanek/znajomych zachodzi w ciąże a ja z każda taką wiadomością zamiast się cieszyć popadam w smutek chociaż sama nie wiem dlaczego - chyba gdzieś wewnętrznie czuje że sama stoję w miejscu a inni idą do przodu.
I ostatnio sama zaczęłam myśleć, że to może odpowiedni czas na założenie swojej rodziny (chociaż zawsze mówiłam, że nie chce dzieci) ale boje się że to jest takie myślenie na zasadzie „o wszyscy mają dzieci to i ja!” a uważam że to najgorsze co może być..
Niby rozczulam się na widok dziecięcych ubrań, na widok dzieci mijanych na ulicach, wyobrażam sobie siebie w ciąży i jak urządzam pokój dziecka ale nie wiem czy to nie jest tylko takie idealizowanie wszystkiego na siłę. Znam siebie i wiem że jestem niecierpliwa, łatwo wybucham i się denerwuje i trochę boje się że ostatecznie z tych moich cukierkowych wizji nic nie wyjdzie a zostanę ja z dzieckiem i swoim wkurzeniem na cały świat.
Na koniec tego długiego wywodu chciałam po prostu spytać was dziewczyny: czy to się naprawdę czuje? Czy naprawdę człowiek budzi się pewnego dnia z myślą, że faktycznie chce się mieć dziecko? Czy może trzeba tą decyzję podjąć tak na „sucho”?
Poruszyłam ten temat na terapii i psycholog mi powiedział, że to, że moi rodzice i dziadkowie coś robili to nie oznacza, że podtrzymam rodzinną tradycje, bo jestem świadoma tego. No właśnie świadomość - zanim poszłam na terapie wiele osób mi mówiło, że jestem jak mama, a jedną z największych wad mojej mamy jest stawianie siebie i swoich potrzeb na końcu i wydawało mi się, że tak trzeba, a po terapii już tylko słyszę, że jesteśmy podobne z wyglądu. Więc wierzę, że skoro to za pomocą terapii i świadomości wyeliminowałam ze swojego życia to tak samo będzie z błędami wychowawczymi. Wiadomo jakieś swoje popełnię, ale mam nadzieje, że nie te o które najbardziej się obawiałam. A co do cierpliwości to zauważyłam u siebie ogromną różnice od kąd wzięłam zwierzaka z problemami behawioralnymi do domu i tak wiem dziecko to nie zwierzę, ale wcześniej moje zwierzęta były bardzo „łatwe w obsłudze”, a ten nauczył mnie cierpliwości i powstrzymywania nerw, gdy ta granica jest przekraczana. Doświadczenia w wychowaniu go też wpłynęły na moje życie. I tu nie namawiam do wzięcia zwierzaka z problemami, tylko nad tym też da się pracować z psychologiem nad tym. A obawy, które masz świadczą o tym, że podchodzisz do tematu poważnie.
No i myślę, że ważne jest zadać sobie to pytanie trochę w inny sposób: czy kiedyś niechęć do posiadania dziecka wynikała z obaw czy teraz chęć wynika z presji, że otoczenie ma dzieci.
Jedną terapie mam już za sobą i dzięki niej dojrzałam jak wiele błędów popełnili moi rodzice i jakim toksycznym rodzicem jest mój tata, ale to temat trochę na inną dyskusję
Właśnie obawiam się, że chęć posiadania dziecka jest uwarunkowana tym że wszyscy w około mają a ja niestety jestem typem osoby która musi mieć tak jak inni albo i lepiej (niestety kolejne pokłosie sytuacji z dzieciństwa).
Gdzieś czuje w głębi serca że to dobry czas, z drugiej jednak strony ciągle się wacham…
Właśnie obawiam się, że chęć posiadania dziecka jest uwarunkowana tym że wszyscy w około mają a ja niestety jestem typem osoby która musi mieć tak jak inni albo i lepiej (niestety kolejne pokłosie sytuacji z dzieciństwa).
Gdzieś czuje w głębi serca że to dobry czas, z drugiej jednak strony ciągle się wacham…
Odpowiem z perspektywy siebie, więc nie wiem na ile to wogole będzie pomocne. Długie lata, również będąc w stałym, udanym związku uważałam i otwarcie mówiłam, że nie chce mieć dzieci. Nie zmieniał tego ani wiek, ani presja otoczenia, ani fakt, że faktycznie większość koleżanek dzieci już miała. Aż ku mojemu wówczas zdziwieniu ta decyzja przyszła. Nie wiem, czy dojrzalam do tej decyzji? Czy ogólnie życiowe sprawy typu stabilizacja, dobra praca, dom spowodowały, że dziecka zapragnęłam, ale tak, naprawdę przyszła u mnie ta zmiana. I nie był to impuls, ale świadoma decyzja. Więc wg mnie jeśli się wahasz i masz dużo rozterek, to może jednak nie jest jeszcze ten moment, a właśnie jakaś zewnętrzna presja? Z drugiej zaś strony, nie wiem, czy istnieje coś takiego jak "odpowiedni moment " na dziecko...zawsze będą jakieś argumenty, żeby to odkładać na potem, tak mi się wydaje. Wg mnie to powinna być decyzja dwojga ludzi i to naprawdę dwojga, a nie że np jedno naciska, a drugie pod presją się godzi.Kornelia pisze: ↑śr gru 27, 2023 6:15 pm Jedną terapie mam już za sobą i dzięki niej dojrzałam jak wiele błędów popełnili moi rodzice i jakim toksycznym rodzicem jest mój tata, ale to temat trochę na inną dyskusję
Właśnie obawiam się, że chęć posiadania dziecka jest uwarunkowana tym że wszyscy w około mają a ja niestety jestem typem osoby która musi mieć tak jak inni albo i lepiej (niestety kolejne pokłosie sytuacji z dzieciństwa).
Gdzieś czuje w głębi serca że to dobry czas, z drugiej jednak strony ciągle się wacham…
Ja zaszłam w ciążę, mając 33 lata, trochę "na sucho". Wieloletni związek, stabilna sytuacja finansowa. Nigdy nie wykluczaliśmy posiadania potomstwa, ale posiadanie dużej rodziny nie było priorytetem. Praca, podróże, kupno nieruchomości były na pierwszym miejscu. Przez lata w rodzinie i wśród znajomych rodziły się dzieci, ale nie miało to dla nas wtedy większego znaczenie. A później przyszedł moment kiedy wśród najbliższych nam par pojawiły się ogromne problemy z płodnością, wieloletnie starania, poronienia nawykowe i konieczność kilkukrotnego podejścia do in vitro. Uznaliśmy że skoro jesteśmy już w takim a nie innym wieku to zaczniemy się starać bo nigdy nie wiadomo ile takie starania potrwają..
Ja od zawsze dzieci mieć nie chciałam i pamiętam jak mama mówiła - to minie, ale jak urodził się mój brat miałam wtedy 14 lat i wiedziałam dokładnie na czym polega zajmowanie się dzieckiem, bo mama szybko musiała wrócić do pracy więc siłą rzeczy pomagać trzeba było. Potem lata mijały, a ja zawsze powtarzałam to samo. W międzyczasie byłam w trzech związkach ale zawsze zaznaczałam, że dzieci mieć nie chcę aczkolwiek jeśli zmienimy zdanie nie wykluczam. Zbliżam się do 40 w ostatnim czasie w rodzinie pojawiło się sporo dzieci (worek rozwiązał się na całego) rodzeństwo, kuzynki, kuzyni mają swoje, a mnie utwierdza to tylko w przekonaniu, że nadal dzieci mieć nie chcę. Totalnie przeraża mnie zajmowanie się malutkim dzieckiem, ciąża, a przy tym jeszcze wcale dziecka nie chcę. Jestem w długoletnim związku i każde z nas myśli tak samo.
Może nie pomogłam ale widzę jak można mieć wątpliwości, a jaka jest moja sytuacja totalnie na nie mimo, że niektórzy dalej wmawiają mi, że wszystko by się zmieniło i byłoby super.
Może nie pomogłam ale widzę jak można mieć wątpliwości, a jaka jest moja sytuacja totalnie na nie mimo, że niektórzy dalej wmawiają mi, że wszystko by się zmieniło i byłoby super.
Dziękuje dziewczyny na odpowiedzi!
Fajnie się dowiedzieć że wy też miałyście takie obawy i podobne przeżycia.
Muszę chyba na spokojnie usiąść i przemyśleć wszystkie za i przeciw, i porozmawiać potem z chłopakiem jakie on ma zdanie (ustaliliśmy że do sylwestra oboje się nam tym zastanowimy i wtedy podejmiemy decyzję wspólnie czy to czas czy nie)
Fajnie się dowiedzieć że wy też miałyście takie obawy i podobne przeżycia.
Muszę chyba na spokojnie usiąść i przemyśleć wszystkie za i przeciw, i porozmawiać potem z chłopakiem jakie on ma zdanie (ustaliliśmy że do sylwestra oboje się nam tym zastanowimy i wtedy podejmiemy decyzję wspólnie czy to czas czy nie)
-
- GreckieWakacje
- Posty: 276
- Rejestracja: pn maja 09, 2022 1:56 pm
W tym roku skończę 33 lata. Niezła praca, starszy dom ciągle w remoncie, ale bez kredytu + nowe mieszkanie na kredyt. Absolutnie nie czuję potrzeby bycia mamą. Nie dojrzałam do tego. Swoją drogą myślę, że czas zawsze będzie nieodpowiedni - a bo przydałoby się więcej pieniędzy, więcej tego, więcej tamtego. Niektórzy moi znajomi mają dzieci, na ogół nieplanowane i pomimo tego, że mieli powyższe myśli - dom do remontu, kredyty, potrzebę lepszych zarobków - radzą sobie co najmniej dobrze, ale podkreślają, że to wszystko samo nie przyszło, a jest efektem ich wzmożonej pracy.
-
- RoyalBaby
- Posty: 28
- Rejestracja: sob mar 16, 2024 12:23 am
Ja tylko napisze,że nie jesteś sama.Ja mam 34 i też sie wstrzymuje. Boje sie tego,że ciąża do reszty zrujnuje moje i tak nie idealne ciało,że bede miała kompleksy. Do tego cenie sobie wolność i cisze a z dzieckiem cóż...różnie bywa.Kiedyś chciałam mieć duża rodzine,ale po drodze zrozumiałam,że wychowanie dziecka to ciężki kawałek chleba.
Nadal nie jestem gotowa i nie wiem czy bede,ale ktoś mi koedyś powiedział,że na to nie da sie odpowiednio przygotować. Daje sobie czas do 40tki
Nadal nie jestem gotowa i nie wiem czy bede,ale ktoś mi koedyś powiedział,że na to nie da sie odpowiednio przygotować. Daje sobie czas do 40tki
Jestem w Twoim wieku. Mąż od paru lat, nieruchomości, stabilna praca i jakoś mi się nie śpieszy. Chcę się jeszcze dalej kształcić i mam swoje pasje.
Są dni, że chciałabym zobaczyć jak to jest, myślę że byłabym dobrą mamą, ale potem zaczyna się coś w życiu dziać i zapominam o tych myślach. Czasami mam wrażenie, że jak mam za dużo czasu, to mi te myśli po prostu przychodzą. Pewnie kiedyś przyjdzie dzień, że zdecydujemy się na dziecko tak po prostu.
Są dni, że chciałabym zobaczyć jak to jest, myślę że byłabym dobrą mamą, ale potem zaczyna się coś w życiu dziać i zapominam o tych myślach. Czasami mam wrażenie, że jak mam za dużo czasu, to mi te myśli po prostu przychodzą. Pewnie kiedyś przyjdzie dzień, że zdecydujemy się na dziecko tak po prostu.
Ja to 'poczułam' nagle. Wcześniej nie myslałam w ogóle o zakładaniu rodziny, związek to bylo dla mnie ja i osoba partnera i tyle. Właściwie nie miałam wcześniej mysli 'jakby to było mieć dziecko', 'czy to może już pora' -- nic. Dopiero po dwóch latach związku z nowym partnerem, w wieku 31 lat pomyślałam, że "chciałabym być już mamą" I od tego czasu zaczęły te myśli pojawiać się coraz częściej, stały się naturalne. Jednak wstrzymuje mnie chęć posiadania większego mieszkania, na chwilę obecną za mało jest miejsca na dziecko.
a na to, że inni mają dziecko czy nie, to w ogóle nie patrz. W dzisiejszych czasach jest przeróżnie. Ja natykam się na 20-paro latki, które już mają dzieci, albo kobiety w moim wieku, które mają już dzieci 'odchowane' (szkola podst.), ale też kobiety w moim wieku, które stawiają na podróżowanie, własne hobby, spędzanie czasu z partnerem i znajomymi, rozwój, pracę. Także nie ma już czegos takiego jak presja społeczna
-
- RoseGold
- Posty: 866
- Rejestracja: pn maja 15, 2023 1:31 pm
Ja nigdy nie chcialam miec swoich dzieci.
Mam stabilny zwiazek i prace, wczesniej mialam szalona mlodosc i wiele przyjemnosci z zycia.
Az nagle ktoregos dnia obudzilam sie i pomyslalam, ze chcialabym miec synka, blondwlosego ancymona, bo juz swoje sie namelanzowalam, swoje sie wyspalam i swoje sie naodpoczywalam.
Wiedzialam ze z wielu rzeczy bede musiala zrezygnowac, ale wiedzialam ze nie bede miala poczucia "robie to bo musze".
Dzieci to wyrzeczenia, ale tylko na jakis czas.
Potem mozna sobie naprawde fajnie ukladac zycie z takim malym czlowieczkiem.
Moj ma aktualnie 4 lata i nie wyobrazam sobie zycia bez niego, jest takim fantastycznym, mlodym czlowiekiem, przezywam z nim na nowo dziecinstwo.
Po prostu zwariowalam
Ps. Na dluzsza mete nie zrezygnowalam z zadnych 'przyjemnosci'.
Nadal wychodzimy we dwoje, nadal mamy swoje pasje, nadal rozmawiamy o wszystkim, nadal zapalimy jointa na imprezie. A mieszkamy sami, za granica, bez babci i dziadka pod nosem. Mali ludzie sa naprawde super!
I duzo spia ;)
Mam stabilny zwiazek i prace, wczesniej mialam szalona mlodosc i wiele przyjemnosci z zycia.
Az nagle ktoregos dnia obudzilam sie i pomyslalam, ze chcialabym miec synka, blondwlosego ancymona, bo juz swoje sie namelanzowalam, swoje sie wyspalam i swoje sie naodpoczywalam.
Wiedzialam ze z wielu rzeczy bede musiala zrezygnowac, ale wiedzialam ze nie bede miala poczucia "robie to bo musze".
Dzieci to wyrzeczenia, ale tylko na jakis czas.
Potem mozna sobie naprawde fajnie ukladac zycie z takim malym czlowieczkiem.
Moj ma aktualnie 4 lata i nie wyobrazam sobie zycia bez niego, jest takim fantastycznym, mlodym czlowiekiem, przezywam z nim na nowo dziecinstwo.
Po prostu zwariowalam
Ps. Na dluzsza mete nie zrezygnowalam z zadnych 'przyjemnosci'.
Nadal wychodzimy we dwoje, nadal mamy swoje pasje, nadal rozmawiamy o wszystkim, nadal zapalimy jointa na imprezie. A mieszkamy sami, za granica, bez babci i dziadka pod nosem. Mali ludzie sa naprawde super!
I duzo spia ;)
Bardzo fajny wątek o dylematach związanych z macierzyństwem.
Powiem szczerze, że wierzę w coś takiego jak instynkt macierzyński (czy jakkolwiek to nazwać), który nagle spada z nieba. Ja nigdy nie myślałam o dzieciach. Kiedy sama byłam dzieckiem, to nie rozumiałam zamieszania wokół niemowlaków. Moje koleżanki często mówiły o tym, ile będą miały dzieci, wymyślały dla nich imiona. Mnie to nie interesowało. Tak samo małżeństwo nie było dla mnie tematem. Jako nastolatka przechodziłam etap, gdzie głosiłam, że nigdy nie chcę mieć dzieci, a ciąża to okropieństwo. Potem jako dorosła kobieta byłam już powiedzmy neutralna. Taka "może kiedyś będę miała dziecko, a może nie".
Gdy miałam 27 lat, to nagle coś się przestawiło. Na początku to była tylko taka luźna myśl, że jednak bym chciała mieć dziecko. Potem to już było dla mnie naturalne, że muszę zostać mamą. Potrzeba posiadania dziecka stawała się coraz silniejsza. Dziś myślę, że nie czułabym się w pełni sobą i przede wszystkim kobietą, gdybym miała nigdy nie mieć dzieci. Nie oceniam tutaj innych kobiet, mówię wyłącznie o sobie. Choć przyznaję, że wraz ze zmianą własnych poglądów, jakoś tak poczułam tez zmianę obozu. Wiecie chyba, co mam na myśli. Przestałam rozumieć kobiety intencjonalnie bezdzietne, tak jak kiedyś nie rozumiałam kobiet, które stawiały sobie macierzyństwo za cel.
Według mnie jeśli ma się w porządku warunki (po prostu normalne), pewnego partnera - nie ma co się zastanawiać. Starsze kobiety mawiają "jakoś się ułoży" i mają rację. Przykro byłoby przegapić macierzyństwo kobiecie, która tego pragnie, bo czekała rok, dwa, trzy... aż będzie "idealnie". Znam naprawdę wiele kobiet, które mają problem z zajściem w ciążę, bo biorą się za to będąc grubo po 30. Ja uważam, że na wszystko jest czas. I moim zdaniem czas na pierwsze dziecko nie jest w wieku 40 lat.
Powiem szczerze, że wierzę w coś takiego jak instynkt macierzyński (czy jakkolwiek to nazwać), który nagle spada z nieba. Ja nigdy nie myślałam o dzieciach. Kiedy sama byłam dzieckiem, to nie rozumiałam zamieszania wokół niemowlaków. Moje koleżanki często mówiły o tym, ile będą miały dzieci, wymyślały dla nich imiona. Mnie to nie interesowało. Tak samo małżeństwo nie było dla mnie tematem. Jako nastolatka przechodziłam etap, gdzie głosiłam, że nigdy nie chcę mieć dzieci, a ciąża to okropieństwo. Potem jako dorosła kobieta byłam już powiedzmy neutralna. Taka "może kiedyś będę miała dziecko, a może nie".
Gdy miałam 27 lat, to nagle coś się przestawiło. Na początku to była tylko taka luźna myśl, że jednak bym chciała mieć dziecko. Potem to już było dla mnie naturalne, że muszę zostać mamą. Potrzeba posiadania dziecka stawała się coraz silniejsza. Dziś myślę, że nie czułabym się w pełni sobą i przede wszystkim kobietą, gdybym miała nigdy nie mieć dzieci. Nie oceniam tutaj innych kobiet, mówię wyłącznie o sobie. Choć przyznaję, że wraz ze zmianą własnych poglądów, jakoś tak poczułam tez zmianę obozu. Wiecie chyba, co mam na myśli. Przestałam rozumieć kobiety intencjonalnie bezdzietne, tak jak kiedyś nie rozumiałam kobiet, które stawiały sobie macierzyństwo za cel.
Według mnie jeśli ma się w porządku warunki (po prostu normalne), pewnego partnera - nie ma co się zastanawiać. Starsze kobiety mawiają "jakoś się ułoży" i mają rację. Przykro byłoby przegapić macierzyństwo kobiecie, która tego pragnie, bo czekała rok, dwa, trzy... aż będzie "idealnie". Znam naprawdę wiele kobiet, które mają problem z zajściem w ciążę, bo biorą się za to będąc grubo po 30. Ja uważam, że na wszystko jest czas. I moim zdaniem czas na pierwsze dziecko nie jest w wieku 40 lat.
Wiem na pewno, że się czuje, gdy się nie chce. Mam 39 lat, od dziecka nie chciałam mieć dzieci, rodzice oczywiście reagowali na to na zasadzie: przejdzie jej. Nie przeszło, nie mam najmniejszego instynktu macierzyńskiego, uciekam jak tylko widzę dziecko, nie rozczulają mnie dzieci, ubranka, reklamy dziećmi i nie wiadomo o jeszcze. Dzieci przyjaciół traktuję z szacunkiem, ale najszczęśliwsza jestem, gdy spotykam się z nimi sam na sam, bez dzieci ;) Do tego wszystkiego kocham swoje wygodne, spokojne życie, robię co chcę, kiedy chcę, nie jestem za nikogo odpowiedzialna, o nikogo się nie muszę martwić. Myślę, że byłabym absolutnie fatalną, zgorzkniałą matką i nigdy, w ciągu 39 lat nie myślałam inaczej, nigdy też nie uległam presji, pytania o to, że czas najwyższy zbywam ze śmiechem, bo wiem, że to się nigdy nie wydarzy i dobrze mi z tym. Myślę, że gdybyś naprawdę nie chciała dziecka, miałabyś podobnie, inna sprawa czy odnajdziesz się w macierzyństwie, ale tego nikt nie wie. Mam koleżanki, które wpadły i są super matkami, a mam i takie, które dziecko chciały, wyczekiwały i wielokrotnie mi mówiły, że gdyby wiedziały z czym to się wiąże, to ponownie by się nie zdecydowały. Niestety, to ogromna loteria i nikt za Ciebie tej decyzji nie podejmie.
-
- RoseGold
- Posty: 866
- Rejestracja: pn maja 15, 2023 1:31 pm
Bardzo się zgadzam z ostatnim akapitem! Jak to mawiają nigdy nie ma idealnego czasu na dziecko. Nam się wydawało że jest idealnie a wywalili nas z wynajmowanej chaty jak byłam w 5 miesiącu i co? I się wszystko ogarnęlo. Także naprawdę nie ma na co czekać jeśli jest spoko materiał na ojca i chata (przynajmniej w teorii )lalisa pisze: ↑wt lip 09, 2024 1:12 pm Bardzo fajny wątek o dylematach związanych z macierzyństwem.
Powiem szczerze, że wierzę w coś takiego jak instynkt macierzyński (czy jakkolwiek to nazwać), który nagle spada z nieba. Ja nigdy nie myślałam o dzieciach. Kiedy sama byłam dzieckiem, to nie rozumiałam zamieszania wokół niemowlaków. Moje koleżanki często mówiły o tym, ile będą miały dzieci, wymyślały dla nich imiona. Mnie to nie interesowało. Tak samo małżeństwo nie było dla mnie tematem. Jako nastolatka przechodziłam etap, gdzie głosiłam, że nigdy nie chcę mieć dzieci, a ciąża to okropieństwo. Potem jako dorosła kobieta byłam już powiedzmy neutralna. Taka "może kiedyś będę miała dziecko, a może nie".
Gdy miałam 27 lat, to nagle coś się przestawiło. Na początku to była tylko taka luźna myśl, że jednak bym chciała mieć dziecko. Potem to już było dla mnie naturalne, że muszę zostać mamą. Potrzeba posiadania dziecka stawała się coraz silniejsza. Dziś myślę, że nie czułabym się w pełni sobą i przede wszystkim kobietą, gdybym miała nigdy nie mieć dzieci. Nie oceniam tutaj innych kobiet, mówię wyłącznie o sobie. Choć przyznaję, że wraz ze zmianą własnych poglądów, jakoś tak poczułam tez zmianę obozu. Wiecie chyba, co mam na myśli. Przestałam rozumieć kobiety intencjonalnie bezdzietne, tak jak kiedyś nie rozumiałam kobiet, które stawiały sobie macierzyństwo za cel.
Według mnie jeśli ma się w porządku warunki (po prostu normalne), pewnego partnera - nie ma co się zastanawiać. Starsze kobiety mawiają "jakoś się ułoży" i mają rację. Przykro byłoby przegapić macierzyństwo kobiecie, która tego pragnie, bo czekała rok, dwa, trzy... aż będzie "idealnie". Znam naprawdę wiele kobiet, które mają problem z zajściem w ciążę, bo biorą się za to będąc grubo po 30. Ja uważam, że na wszystko jest czas. I moim zdaniem czas na pierwsze dziecko nie jest w wieku 40 lat.