ciuchcia pisze: ↑pt cze 28, 2024 3:36 pm
Tylko, że ja nie kieruję się w życiu pieniądzem szczerze mówiąc. Myślę rozsądnie i mężczyzna z którym założę rodzinę ma być moim przyjacielem, wsparciem w kryzysie a nie kulą u nogi. Nie będę wybierała sobie Pana który na trzeciej randce już wspomina, że mam super mieszkanko i on sie w nim widzi. Nawet jak trafisz na narcyza to oni są tak przewidywalni, że ja rozpoznaje już takich po pierwszych kilku zdaniach.
A jak nam nie wyjdzie? Trudno, lepiej być samą niż z jakimś toksykiem

Kiedyś będąc w związku czułam sie w nim o wiele bardziej samotna niż kiedy zaczęłam być singielką. To mi dało dużo do myślenia. Nie ma też co zakładać, że każdy nas związek będzie tym na zawsze, tego wam życzę, ale co drugie małżeństwo kończy sie rozwodem. To przykre, ale jakoś Ci rozwodnicy poznają potem kolejnych partnerów.
Trzeba dbać o swój mindset, być w tej kobiecej energii, byc wygadana, mieć przyjaciół, rodzinę i swoje pasje a każdą randkę traktować jako szansę na poszerzenie swoich horyzontów i poznanie czegoś nowego. Bez wielkich oczekiwań, ale z pozytywnym nastawieniem. Ja wierzę w to, że jak w głowie myślimy sobie, że na pewno on się okaże beznadziejny, to też takich beznadziejnych do siebie przyciągamy.
Przekopiowalam ostatnią wypowiedź @opti202, żeby nie zaśmiecać już wątku Basienki.
No więc...
Pogrubione zdanie uważam za taki pop-psychologiczny bełkot spod znaku Fashionelki xD Jeszcze brakuje "najpierw musisz pokochać siebie" i "milosc przyjdzie do ciebie wtedy, kiedy najmniej się jej spodziewasz/ nie będziesz jej szukac" - wtedy mamy "relacyjne bingo" xDD z ust koleżanek, którym się U-D-A-L-O. Udało, bo znalezienie kompatybilnej osoby to kwestia IMHO farta - jednym się to udaje nawet za pierwszym razem, innym za dwudziestym, innym nigdy.
I tak, bycie samemu jest lepsze niż bycie w chujowej relacji ( nie musiałam tego sprawdzac na własnej skórze), ale bycie samemu na dłuższa metę też jest chujowe - i nie pisz mi, że nie. Mam też poczucie, że wygadaniem nic nie wskoram, jak nie wyglądam 10/10.
Skoro zostałam wywołana do tablicy to się wypowiem. Fashionelki nie lubię i daleko mi do jej poglądów. Mówię o tym żeby było jasne.
Tak jak wspominałam wyżej, sama po dłuższej przerwie od randkowania zamierzam wrócić na apke i oczywiście dam znać jak mi idzie. Dziewczyny wspominają, że wiele się zmieniło w kwestii randkowania, więc biorę na klatę to, że pewnie się pośmiejemy

Z tą kobieca energia chodzi mi o to, że ja jestem typem wygadanej, przebojowej laski. Jestem totalnym ekstrawertykiem, całe życie pracuje z ludźmi i dogadam sie nawet z kamieniem. Natomiast ta moja pewność siebie szła równo z byciem „ Zosia Samosia” moje związki kończyły się najczęściej dlatego, że to ja nosiłam w nich spodnie, oni nie potrafili do mnie doskoczyć, na tym polu byly konflikt a na końcu podbudowywali sobie to ego gdzieś indziej. Zaczęło mi ciążyć to, że to ja wiecznie opiekuje się nimi, ustalam co będziemy robić, zero inicjatywy. Wtedy zaczęłam mocno randkować i pierwszy raz w życiu pozwoliłam wykazać się mężczyźnie. I owszem wielkich miłości z tego nie było, ale czy żałuję tych znajomości? Nie. Mam mnóstwo fajnych wspomnień z tego okresu.
Miałam też na ten temat rozmowę z koleżanką, ktora też wtedy randkowała i narzekała, że właśnie proponują same spacery, że nikt jej drzwi nie otwiera, nie podaje płaszcza i ona nie rozumie dlaczego, skoro ja to wszystko mam. A moim jedynym zmartwieniem wtedy było jak mam się ubrać na tą randkę

Z perspektywy czasu myślę, że byłam dobrze traktowana, bo oni z jakiegoś powodu uznawali, że warto się postarać, dałam im się wykazać, wydawałam się interesująca ( bo u mnie w życiu zawsze się dużo dzieje. Nie czekam na pojawienie się chłopa, mam swoją pracę, duże grono znajomych, ciągle wynajduję sobie jakieś aktywności) podsumowując fajnie było sie w końcu poczuć jak kobieta…