zzz pisze: ↑śr lip 16, 2025 8:00 am Do osoby, która pisała o tej tragedii z kuzynem, który zaginął, potem szukali i szukali, aż tu nagle ciało spadło z drzewa kilometr od domu. Oczywiście mogę się mylić, ale w takich przypadkach policji powinna zapalić się wielka czerwona lampka. Rozumiem nie zauważyć raz, drugi, ale tyle osób nie widzi faceta powieszonego na drzewie zaledwie kilometr od domu, przy wielkich poszukiwaniach, tyle czasu? Kto wiesza się poza tym na czubku drzewa? Przecież takiego wisielca widać i to z daleka, bo wiesza się na wysokości ludzkich oczu lub tylko trochę wyżej.
Podobna sprawa była w tej samej okolicy przed zaginieciem Jowity, starszy pan zniknął, za jakiś czas znaleziono kości w miejscu wielokrotnie przeszukiwanym. Skąd coś takiego? Moim zdaniem dlatego, że ktoś ukrył ciało, a gdy już tkanki miękkie się rozłożyły i nie sposób było udowodnic udziału osób trzecich, a tym bardziej ich tożsamości, podrzucił szczątki, bo ile można trzymać trupa przykładowo u siebie na podwórku. Policja zamyka sprawę i koniec tematu. Zbrodnia prawie doskonała.
Co do Jowity, moim zdaniem w sprawę zamieszanych jest kilka osób, jedni wykonali plan, a drudzy go zlecili. O tym, co zaszło, wiedzą co najmniej trzy osoby. To są moje teoretyczne spekulacje, może to być nieprawda, wiem o sprawie tylko z medialnych przekazów i forów. Może być tak, że kości niebawem się znajdą i sprawa zostanie upozorowana na samob*. Gdyby to było prawdziwe samob*, ciało już by zostało znalezione, samob* sami sie nie zakopują i nie wieszają się na czubkach wysokich sosen, tylko tak, że dobrze ich widać. Przy przeszukaniach tyralierą a potem wielokrotnym szukaniu przez prywatne osoby nie ma szans, żeby ktoś taki się nie odnalazł. To znaczy jakaś szansa zawsze jest, ale moim zdaniem symboliczna.
Jest jeszcze jeden możliwy scenariusz, Jowita została potrącona, ale wtedy, gdy zeszła z roweru, stąd brak śladu na rowerze. Sprawca szybko wrzucił ciało na pakę białego busa, którego teściowie jak twierdzą widzieli w tym lesie, rower też, odjechał, rower ukrył daleko od miejsca akcji, ciało wywiózł daleko i zakopał tam, gdzie nikt nie szuka. To też możliwe, podobnie jak scenariusz ze zbokiem, ale ja obstawiam udział osób znanych Jowicie.
Słuchałam niedawno wywiadu z lekarka medycyny sądowej z Gdańska i opowiadała jak kiedyś znaleziono zwłoki wisielca w Gdańsku - facet wspiął się tak wysoko że musieli wzywać strażaków z uprawnieniami wspinaczkowymi żeby przyciąć gałęzie i opuścić ciało w miarę w jednym kawałku a wisielca znalazło dziecko które przez lornetkę wypatrywało wiewiórek. Facet zadał sobie mnóstwo trudu żeby nikt go nie znalazł. I wbrew pozorom w gęstym wysokim lesie to naprawdę jest trudne. A przy oddzieleniu się części ciała - głowy od reszty, pamiętajmy że drzewa potrafią mieć bardzo gęste korony i fragmenty mogą po prostu tam utknąć… są niestety takie przypadki samob* na koronach drzew.