ZERO WASTE/Minimalizm
Moderatorzy: KasandraCwir, verysweetcherryZERO WASTE/Minimalizm
Jesteście minimalistami? Jeśli tak, to czy zawsze nimi byliście? Co Was skłoniło do zmiany stylu życia?
Czy polecacie jakieś kanały na yt/profile/książki/podcasty o minimalizmie?
Pytania pomocnicze. Piszcie co Wam przyjdzie do głowy w tym temacie ;)
Czy polecacie jakieś kanały na yt/profile/książki/podcasty o minimalizmie?
Pytania pomocnicze. Piszcie co Wam przyjdzie do głowy w tym temacie ;)
Jestem podleczonym zbieraczem, u mnie w domu gromadziło się niepotrzebne rzeczy.
Miałam ogromny opór psychiczny przed wyrzucaniem. Pomogli mi znajomi i psychoterapia.
Obecnie preferuję minimalizm. Tak jest zdecydowanie lepiej, łatwiej sprzątać, wiadomo, gdzie co jest.
Polecam każdemu.
Mój facet jest zbieraczem, ale pomału sprzątamy i u niego...
Miałam ogromny opór psychiczny przed wyrzucaniem. Pomogli mi znajomi i psychoterapia.
Obecnie preferuję minimalizm. Tak jest zdecydowanie lepiej, łatwiej sprzątać, wiadomo, gdzie co jest.
Polecam każdemu.
Mój facet jest zbieraczem, ale pomału sprzątamy i u niego...
Generalnie staram się robić zakupy mniejsza, a częściej, żeby nie marnować niczego.
Rzadko wyrzucam jedzenie. Oczywiście, segreguję śmieci itp.
-
Omadonno
Vinted to mój sposób na odgracanie od ciuchów po książki. Jak czegoś nie sprzedaję do pół roku oddaje na PCK.
-
budyniowaaaa
Wywaliłam 3/4 ciuchów i książki oraz inne "przydasie". Najlepsza decyzja ever, polecam. Jeśli już kupuję jakieś ciuchy, to jakość ma być zaje*ista i ma to być totalnie najpiękniejsze dla mnie. Nie chodzę po sklepach, nie szukam promocji.
- Nemeton420
- Srebrna Kropeczka
- Posty: 155
- Rejestracja: czw mar 21, 2024 12:16 pm
Jestem maksymalistką i lubię sama robić dekoracje, których mam w domu od cholery, ale staram się żyć w duchu less waste, bo zero jest po prostu niemożliwe. Jestem eko świrem, przy dzieciach używam pieluch wielorazowych na zmianę z najbardziej przyjaznymi dla środowiska jednorazówkami i to znacznie nam redukuje ilość odpadów. Ciężko mi się ogarnąć z porządkiem, bo mam pełno „przydasi” i „fajnych śmieci” które wykorzystuję, jak mam czas i wenę na rękodzieło, a czasu jest bardzo mało przy dwójce malutkich dzieci. Na razie przy nadmiarze rzeczy wspieramy się wynajmowaniem magazynu, gdzie przechowujemy rzeczy, których używanie przy dzieciach jest niemożliwe jak np. maszyna do szycia, mój komputer stacjonarny, klimatyzator, czy sprzęt do biwakowania. Matka mi suszy łeb, że jestem zbieraczką, to jej odpowiadam, że to nieład artystyczny i serio wszystko wiem, gdzie jest. Teraz próbujemy się pozbyć niechcianych już ciuchów na Vinted, bo dosłownie nie możemy domknąć szafek xD
U mnie najgorzej jest z jedzeniem. Miałam swoj etap posiadania zbyt dużej liczby ciuchów, ale od 2-3 lat stawiam na jakość i zrobiłam porzadne czystki w szafie. Minimalizm, szafa pełna basiców i gotowa na wszystko. Sama poukładałam, bez filmików. Stosuje się do zasady, ze jeśli nie nosze od sezonu do sezonu i nie mam zamiaru założyc teraz, to ciuch idzie do oddania. Wszelakie małe/duże/niewygodne/cos nie tak = oddaje. Jeśli chodzi o jedzenie, to mam zaburzenia odżywiania i nie wiem co to jest, ale cos w rodzaju cyklicznego jadłowstrętu do niektórych rzeczy. Mogę np. jednego dnia w manii, bo gdzieś zobaczyłam albo sobie uroiłam, ze to mi pomoże być chuda, nakupować zielonych warzyw na soki. Tylko ja ten sok sobie zrobie raz albo nigdy, bo mi się rano chce rzygac na myśl o wypiciu czegoś takiego. Czyli warzywa leżą niewykorzystane, a ja jem na śniadanie kupiony w Żabce serek waniliowy. Na szczęście mój chłopak zwykle je po mnie te wszystkie pomysły, ale gdyby nie on, to wyrzucałabym tony jedzenia. Teraz tez na weekend kupiłam "zdrowe" rzeczy i pewnie chłopak poje łososia, awokado itd., a ja zjem to co zawsze przełknę, czyli słodkie 
Ja próbuję wdrożyć zasady minimalizmu w życie od paru miesięcy, póki co bez spektakularnych skutków. Zaczęło się u mnie od tego, że miałam gorszy okres w pracy, a wracając z niej do mieszkania już po drodze czułam się wkurzona. Wiedziałam, że znów czeka mnie sprzątanie. W takim nieposprzątanym pomieszczeniu czułam się przytłoczona, nie odpoczywałam, miałam mało sił i chęci żeby coś ruszyć. Zaczęłam się zastanawiać co jest nie tak, że ja ciągle odkurzam, wycieram, zanoszę, przenoszę, a jestem w tym samym punkcie. Trafiłam w końcu, przypadkiem na YT na filmik jakiejś Pani w średnim wieku (nie pamiętam jak się nazywała), która opowiadała w nim, że nadmiar rzeczy zabiera nam cenną energię, blokuje jej przepływ. Nie wiem dlaczego, ale w tym momencie dotarło do mnie, że już mam odpowiedź na swoją zagadkę pt. "dlaczego wiecznie sprzątam, końca nie widać, a efekt żaden" - za dużo rzeczy. Dotychczas nie przyszło mi to nawet na myśl, kierowałam się podejściem, mam ochotę, mam kasę, to sobie kupię to i owo, dla przyjemności, tj. nową książkę, świeczkę, jakiś gadżet. A jak próbowałam coś zmienić, by czuć się lepiej, mieć bardziej zadbane otoczenie, to trafiałam na różne treści o lepszej organizacji, a jak wiadomo do lepszej organizacji są potrzebne pojemniki takie, siakie i owakie, koszyczki, organizery, to też latałam i kupowałam zadowolona. Efekt taki, że rzeczy tylko przybywało. Wracając, obejrzenie tego filmiku dało mi takie świeże spojrzenie i impuls do odkrywania nowych informacji odnośnie minimalizmu. Trafiłam na Marie Kondo japońską ekspertkę i jej polską odpowiedniczkę Katarzynę Kędzierską. Przeczytałam książkę "Chcieć mniej" i ruszyłam z kopyta. Najprościej poszło z ubraniami, kosmetykami i papierami i przydasiami kuchennymi. Trochę ciężej było z książkami, ale też finalnie się udało o połowę ograniczyć księgozbiór, w którym między innymi były książki o tematyce której nie lubię, ale dostałam np. w prezencie, ładnie wygląda, no to niech leży na półce. Sporo rzeczy udało mi się oddać, sprzedać, wystawić na śmieciarkę, cieszyłam się że mi tak spoko idzie. Zaprzestałam też chodzenia żeby tylko "pooglądać" nowości w sklepach typu Action, bo zawsze coś mi wpadało w oko. Teraz jednak, mierzę się z tak zwaną "całą resztą", mam rzeczy których nie używam w tej chwili, ale myślę że jeszcze mogę do nich wrócić, przedmioty sentymentalne, lego, puzzle, gry planszowe, dekoracje, sprzęty do ćwiczeń i nie wiem jak tu się z nimi uporać. Analizowanie co zrobić z każdą z tych rzeczy po kolei jest męczące. Moim motorem napędowym jest teraz przeprowadzka, która czeka mnie w przeciągu najbliższych miesięcy. Nie chciałabym wlec do nowego domu wszystkiego co mi tutaj zalega i mam nadzieję żyć na tyle ile zdołam minimalistycznie, ciesząc się większą swobodą :D
-
Rzeka.chaosu
- Currently:Vienna
- Posty: 1140
- Rejestracja: śr lut 26, 2025 4:56 pm
Fajny temat. Zdecydowanie mój. I taki wiosenny - planuję odgracić mieszkanie jak co sezon.
Minimalizm w wydaniu maxi był u mnie przed ciążą. Przy dziecku trudniej jest mieć mało.
Nadal utrzymuję w miarę skromną liczbę ubrań, kosmetyków, naczyń. Dużo rzeczy oddaję, żeby się nie marnowały. Kupując nowe, oddaję stare. Niestety zdarza mi się kupować na próbę, na zapas, itp. Kiedyś to ograniczałam.
Minimalizm w wydaniu maxi był u mnie przed ciążą. Przy dziecku trudniej jest mieć mało.
Nadal utrzymuję w miarę skromną liczbę ubrań, kosmetyków, naczyń. Dużo rzeczy oddaję, żeby się nie marnowały. Kupując nowe, oddaję stare. Niestety zdarza mi się kupować na próbę, na zapas, itp. Kiedyś to ograniczałam.
Ja się zachłysnęłam minimalizmem kilka lat temu pod wpływem kanału The Minimalists. Przez rok nie kupowałam żadnych ubrań, butów, dodatków do domu itd. Gotowałam zdrowo i z fokusem na funkcjonalność jedzenia, miało być odżywczo i minimalistycznie (było smacznie, ale smak i wygląd nie były priorytetem). Dzisiaj trochę już odpuściłam, ale np. jedzenia nie marnuję, kosmetyki zawsze zużywam do końca i mam jeden krem na dzień i jeden na noc, jeden szampon itd, nie kolekcjonuję kosmetyków, nie chodzę zupełnie po sklepach. Zostały mi w głowie pewne kwestie usłyszane właśnie od The Minimalists, np. że wystarczy 7 minut ćwiczeń dziennie, ale codziennie. Tego się trzymam, tylko u mnie to jest 10 minut. I nie odpuszczam nigdy, codziennie rano 10 minut ćwiczę. Potem, jak mam czas i ochotę to ćwiczę dłużej wieczorem
Zauważyłam też, że lubię siebie w czerni i bieli i takie kolory stanowią 95% mojej szafy. Nie kupuję nowych ubrań na specjalne okazje - mam jeden garnitur i obskakuję w nim śluby, komunie i rozmowy o pracę 
-
karkarkari
- Channelka
- Posty: 38
- Rejestracja: pn cze 17, 2024 3:00 pm
Fajny temat, ja od 2-3 lat wpadłam w mega dół organizacyjny i ogarnął mnie chaos. Wcześniej dłuuugo mieszkałam solo w swoim mieszkaniu, miałam wszystko uporządkowane, kupowane nieskrajnie minimalistycznie, ale raczej rozsądnie i z namysłem, obudzona w środku nocy wiedziałam gdzie co jest. Potem związałam się z partnerem, przeprowadziliśmy się do nowego dużego domu, ale nadal w większości pomieszczeń nie mamy mebli, urodziłam dziecko. Większość rzeczy wala się gdzieś w kartonach, conajmniej połowy nie jestem w stanie wskazać gdzie co jest. Brak mebli, małe dziecko, codzienna zawodowa praca zupełnie pozbawiają mnie czasu i energii na ogarnięcie tego sajgonu, a jednocześnie siada mi od tego psychika, bo wcześniej funkcjonowałam w zupełnie innym modelu na własnych zasadach. Partnerowi nie przeszkadza, jest kochany, ale z porządkiem raczej na bakier. Trzymajcie kciuki, żebym niedługo się odgruzowała!
- misiuniapysiunia
- Ciastko
- Posty: 5
- Rejestracja: sob wrz 06, 2025 4:01 pm
Chciałabym mieć mniej rzeczy. Ale mam ten problem, że jestem bardzo sentymentalna i emocjonalnie przywiązuję się do przedmiotów... Chciałabym to zmienić, ale trochę nie wiem jak. Aktualnie przede mną 'wyzwanie' - mam już gotowe, prawie że spakowane do paczki (ekozwroty) rzeczy. Jednakże nie mogę się przemóc, aby się ich pozbyć, bo z prawie wszystkim jestem w jakiś sposób związana. Zawalają miiejsce, szczególnie teraz, gdy leżą na środku i czekają aż coś z nimi zrobię. Może jak zrobię im zdjęcia to pozwolę im mnie 'opuścić'..
-
Rzeka.chaosu
- Currently:Vienna
- Posty: 1140
- Rejestracja: śr lut 26, 2025 4:56 pm
Odnośnie rzeczy sentymentalnych polecam metodę 10 (7) rzeczy i/lub pudełka. Nie wliczają się w to rzeczy, które używamy na co dzień (typu wazon po babci czy zastawa z rodzinnego domu). Chodzi o to, żeby z rzeczy sentymentalnych wybrać 10, które chcemy zachować. Kolekcje np. znaczków liczą się jako jedna rzecz. Sama konieczność dokonania wyboru sprawi, że zaczynamy wartościować rzeczy, myśleć na czym nam naprawdę zależy. Wtedy okazuje się, że część rzeczy jest dla nas tylko pozornie cenna i łatwo się ich pozbyć. U mnie to zadziałało. Można to połączyć z metodą pudełka - czyli rzeczy mają zmieścić się w jednym pudełku (nie wielkim kartonie). Resztę rzeczy należy uroczyście
pożegnać w myślach, podziękować im, że były i najlepiej przekazać dalej. Czyli: jeśli są to książki - można sprzedać lub oddać, ubrania - oddać potrzebującym, itp. Tylko zniszczone, brudne, bezużyteczne rzeczy można wtrzucić.
-
sury_catka
Aktualnie kontynuuje walke z „przyda sie”, „schudne do tego” i „bylo drogie”. Pokonalam to juz w okolo powiedzmy 75% wiec jest calkiem dobrze. 