Jestem typowym korposzczurem. Od 5 lat w tym samym miejscu. Dedlajny, targety i inne bzdety. Jestem dobra w tym co robię- tak mówią inni. Do brzegu
Od około dwóch lat jest redukcja etatow - co miesiąc. Nie zatrudniają nikogo w miejsce zwolnionych. Wiadomo „ rozłoży ei „ na innych . Long story story- szefowa, szefowa szefowej się zwolniła i sa nowi zarządzający. Nigdy bym nie pomyślała że zatęsknię za stara szefowa

long story short: o ile od marca jest źle, czuję się źle w pracy, nie mogę spać, boli mnie żołądek, głowa i jestem wciąż zmęczona psychicznie, o tyle od 2 nocy jest dramat. Nie raz zdażyło mi się płakać w kiblu, mąż sam mówił żebym zostawiła to w cholerę. Konflikt z nową szefową bo nie zgodziłam się na pracę za kolejną osobę też nie pomógł. Pojawiło się ogłoszenie o pracę w mojej firmie- wyższe stanowisko ale w innym dziale- zaproponowałam swoją kandydaturę. Potencjalna szefowa- zachwycona, myślała o mnie wcześniej! Najchętniej brałaby mnie od razu. Zagadała do prezesa - super pomysł, popiera. Niestety: mój nowy szef i szefowa się nie zgodzili argumentując to „ marnowałaby się na nowym stanowisku” typowo złośliwie. Szef mi nawet na cześć dziś nie odpowiedział. Decyzja póki co: odwiedzić psychiatrę którego odwlekałam od dawna z myślą że pójdę na l4 a po powrocie liczę się z wypowiedzeniem. Przez wcześniejsze symptomy miałam robiona gastroskopie, kolonoskopię, badanie kortyzolu, wymienione leki na astmę, okulary nowe. Myślałam że wszystkie problemy były związane z czymś innym- refluks, wada wzroku, większa astma. Obawiam się że to wszystko objawy ciągłego stresu, który powoli odbiera mi radość z życia
Nie wiem po co to piszę- chyba potrzebuję ojojania