gosiak99 pisze: ↑śr paź 02, 2024 4:41 pm
Przykro się czyta ilu z nas doświadczyło takich sytuacji w szkole. Nie wrzucałabym wszystkich nauczycieli do jednego worka, ale u mnie niestety wyglądało to podobnie. WFistka wręcz bała się dziewczyn, które mnie dręczyły. Na zajęciach przez ich komentarze nie raz miałam łzy w oczach, ale nigdy nie zwróciła im nawet uwagi. A dziewczyny to taka typowa patola, chociaż nie lubię tego określenia. Dzisiaj wszystkie na zasiłku, same mają po kilka dzieci
Nigdy nie zrozumiem tej obojętności. Przecież można by było uniknąć tylu okropnych sytuacji...
Ja np już w pewnym momencie miałam aż problemy z oddychaniem i jak tylko się budziłam to dosłownie się dusiłam ze stresu. Aż pewnego dnia na matematyce zostałam obrażona od grubasek przez mojego oprawcę bo z jego winy unikałam wfu. To wszystko na oczach matematyczki, która na oczach całej klasy lekko mówiac okrzyczała mnie po tym gdy czułam, że zemdleje i chciałam wyjść do pielęgniarki. Według niej nie mogłam oddychać bo się ubrałam jak głupia. Miałam na sobie bluzę, bo był kwiecień. Serio, ile jeszcze takich sytuacji musi się zdazyc aby cos z tym zrobic? Wiekszosc moich znajomychh rowniez przez to przechodzila. Ile jescze?
Często nauczyciele nie interweniują bardziej drastycznie/radykalnie, bo nie chcą psuć przyszłości oprawcy. W końcu wyrzucenie ze szkoły, czy interwencja policji psuje "papiery" i będzie się to za kimś ciągnęło przez lata. Tylko zawsze się zapomina jak ten brak interwencji ma wpływ na ofiarę i jej przyszłość. A jak widać czasami ofiary nie mają nawet szans mieć tej przyszłości...
jesuiskiki pisze: ↑śr paź 02, 2024 8:06 pm
Często nauczyciele nie interweniują bardziej drastycznie/radykalnie, bo nie chcą psuć przyszłości oprawcy. W końcu wyrzucenie ze szkoły, czy interwencja policji psuje "papiery" i będzie się to za kimś ciągnęło przez lata. Tylko zawsze się zapomina jak ten brak interwencji ma wpływ na ofiarę i jej przyszłość. A jak widać czasami ofiary nie mają nawet szans mieć tej przyszłości...
Zmora wszystkich szkół jak i pozostałych placówek państwowych: biurokracja. W policji im dłuższe śledztwo tym więcej papierów albo złapanie nastolatka z gramem marihuany "bo statystyka". Szpitale nie są rozliczane z poziomu opieki, leczenia, itd. tylko z tego ile kasy wydają. Nic kurna więcej. Tak samo w szkołach nie chcą się pierdzielić z patusem, bo nie tylko walka z rodzicami bombelka, itd. ale także też masa niepotrzebnej papierkowej roboty, rankingi lecą w dół i tak się to kręci w tym polskim ku*widołku
Nadmienię od razu, że nie obwiniam nikogo ale zastanawia mnie właśnie tak jak autorkę jednego z komentarzy wyżej czy rodzice i otoczenie dziewczynki zrobili wystarczająco. Wydaje mi się, że w tych czasach jest naprawdę masa możliwości chociażby jak np ta szkoła w chmurze/bursa w innym mieście, nauczanie domowe (czyli większość możliwości o których gnębione dzieci 20/30 lat temu mogły zapomnieć) i można było próbować rozwiązać sprawę radykalnie. W momencie kiedy chodzi o zdrowie psychiczne i szczęście dziecka myślę, że ta wywołana wyżej sprzedaż dobytku miałaby najmniejsze znaczenie. Powtórzę, nie obwiniam nikogo ale właśnie w artykułach niewiele było informacji o tym co zrobili bliscy ofiary aby ją dodatkowo chronić