Start
Wiadomości
Ulubione
Mój profil

Wydatki w związku

Moderatorzy: KasandraCwir, verysweetcherry
opti202
Currently:Top
Posty: 712
Rejestracja: pn lip 10, 2023 12:04 am

Re: Wydatki w związku

Post autor: opti202 »

aa.joot pisze: pt wrz 06, 2024 4:24 pm No ale to w sumie mozna odbic w druga strone, ze skoro ktos planuje ze mna zycie to nie powinien czuc sie zle z tym, ze skoro zarabia wiecej i nie musi placic za wynajem to przejmie na siebie np rachunki w 100% i czesc wydatkow czyt. np wspolne jedzenie czy srodki czystosci itp.
No wlasnie jest przewrotne, chcialabym wierzyc w ta dozgonna milosc i wspolne zycie, ale prawda jest taka, ze faceci nie patrza na kobiety, kiedy milosc sie skonczy wiec jednak trzeba byc troche samolubnym w zwiazku i sie zabezpieczac - oczywiscie to moje przemyslenia na podstawie relacji jakie mialam i postronnych zwiazkow.
Zastanawialam sie nad ta sytuacja jeszcze w ten sposob, ze ja swoje mieszkanie wynajmuje i razem czegos szukamy na wynajem, ew dopoki nie splace kredytu mieszkamy osobno i razem cos kupujemy.

Jedna para moich znajomych mieszkała u niej, tez nic nie płacił ;) bo nie będzie jej kredytu spłacał, wszystko co do złotówki, odłożył sobie przez kilka lat mieszkania u niej tyle, ze kupił swoje większe i zaproponował jej wprowadzenie się i spłacanie połowy jego kredytu xD mimo, że sam nie dokładał się ani złotówki. To jest ta wdzięczność i gadki o miłości, a potem otwierasz oczy i widzisz, że byłaś frajerką.
Odnoszę wrażenie, że dziewczyny które są bardzo na nie w kwestii ponoszenia większych wydatków przez osobę do której mieszkanie nie należy, są po prostu w szczęśliwej sytuacji w której mieszkają w mieszkaniu faceta i nie muszą się do tego dokładać.
Raczej wątpię, że ten na kim wisi tak duży kredyt, dałby się wrobić w coś takiego.
Najuczciwsze byłoby w takim wypadku wynająć swoje a potem drugie z nim na pół :) wtedy nikt nie jest pokrzywdzony
mambosun
Srebrna Kropeczka
Posty: 153
Rejestracja: wt maja 14, 2024 10:15 am

Post autor: mambosun »

aa.joot pisze: pt wrz 06, 2024 4:24 pm No ale to w sumie mozna odbic w druga strone, ze skoro ktos planuje ze mna zycie to nie powinien czuc sie zle z tym, ze skoro zarabia wiecej i nie musi placic za wynajem to przejmie na siebie np rachunki w 100% i czesc wydatkow czyt. np wspolne jedzenie czy srodki czystosci itp.
No wlasnie jest przewrotne, chcialabym wierzyc w ta dozgonna milosc i wspolne zycie, ale prawda jest taka, ze faceci nie patrza na kobiety, kiedy milosc sie skonczy wiec jednak trzeba byc troche samolubnym w zwiazku i sie zabezpieczac - oczywiscie to moje przemyslenia na podstawie relacji jakie mialam i postronnych zwiazkow.
Zastanawialam sie nad ta sytuacja jeszcze w ten sposob, ze ja swoje mieszkanie wynajmuje i razem czegos szukamy na wynajem, ew dopoki nie splace kredytu mieszkamy osobno i razem cos kupujemy.
Moim zdaniem to jest najsensowniejszy scenariusz - jeżeli decydujemy się na życie razem to budujemy coś razem po prostu od początku, a nie korzystamy z dotychczasowego dorobku, to jest bezpieczniejsze. Dozgonna miłość i wspólne życie są możliwe, ale nie na zasadzie ślepej wiary. Rozmawiałam o tym z moim tatą i on mi powiedział, że nie pomyślałby o kobiecie, że jest jakąś materialistką tylko po prostu dba o swoje interesy i nie ma w tym nic złego. Ja miałam kiedyś faceta, który bardzo chciał się do mnie wprowadzić, ale się nie zgodziłam, później mnie okradał jak do mnie przyjeżdżał i zostawiałam mu czasem klucze jak gdzieś wyjeżdżałam, szkoda gadać. Inny żył na dwa domy - u mnie i w swoim rodzinnym. Praktycznie nigdy mnie nie zapraszał, a ja się czułam jakbyśmy mieszkali razem chociaż w ogóle nie było rozmowy na ten temat. Trzeba stawiać granice i tyle, szczerze mówiąc mam gdzieś jak to zostanie odebrane, wolę być już postrzegana jako s lecąca na hajs niż naiwna idiotka.
heism

Post autor: heism »

opti202 pisze: pt wrz 06, 2024 2:52 pm Właśnie to mnie zawsze razi. A znam przykład takiego skąpca, który stworzył partnerce tabele w exelu i kazał jej oddawać 5 zł za ubera, bo zamówili jednego żeby odwiózł ich do swoich mieszkań, więc policzył jej za pół trasy :)
Uważam, że też inne podejście do finansów ma się będąc na studiach, kiedy liczy się każdy grosz a inne po 30stce. Nie wyobrażam sobie być w poważnym związku z dojrzałym facetem który zabiera mi piątaka z portfela 🤣 i tu nie chodzi o te 5 zł, ale takie rozliczanie się jest po prostu upokarzające. Co w sytuacji ciąży, zakupów dla dziecka. Dostałabym premię za donoszenie ciąży ? Nie miałabym zaufania do takiego faceta i poczucia bezpieczeństwa.
A ja z kolei z tym sie nie zgodze ale jest to kompletnie personalne. My z partnerem jestesmy razem prawie 12 lat, mamy wspolne mieszkanie - wszystkie wydatki dzielimy na pol. Doslownie wszystkie. I tak, jezeli jedno z nas placi za ubera to dzielimy to rowniez na pol. Nie jest to upokarzajace, nie widze problemu w podzieleniu rachunku na pol. Ja tak, samo jak on, lubimy miec kontrole nad wydatkami - nawet takimi najmniejszymi. Dla mnie nie jest to kwestia rozliczania partnera co do grosika bo jestem dusigroszem, tylko tego ze lubie miec wszystko, na co wydaje, ladnie rozpisane. Niektorzy sa maniakami excela i lubia miec wszystko "poukladane". Co prawda nie wyliczam mu, ani on mi, co jestesmy sobie winni w excelu, ale chodzi mi o zapisywanie swoich wydatkow w arkuszu pod roznymi kategoriami, a zeby to robic po prostu chce sie dokladnie rozliczac, bo wtedy mi latwiej te informacje przetworzyc. Nam taki uklad pasuje i zyje nam sie bardzo dobrze. Kazdy ma swoja wyplate i wydaje ja na co chce. Gotujemy osobno, kazdy kupuje swoje jedzenie bo mamy inne diety (kiedy sa okresy ze jemy wspolnie to zmieniamy po prostu tryb na wspolne zakupy - gotowac lubimy oboje wiec tez raz ja, raz on). Generalnie jest u nas totalny podzial na pol - przez pieniadze, po sprzatanie itp. Dla nas to jest fair. Wiec nie ma tutaj elementu takiego, jak widzialam u kogos wczesniej, ze ja np sprzatam i gotuje a on sie rozwija a i tak pieniadze na pol. My sie oboje rozwijamy czy to zawodowo, czy wzgledem pasji i przy tym dzielimy wszystkimi obowiazkami.

Mysle ze kluczem jest znalezc to co dwom osobom odpowiada, rozmawiac, ustalac zasady. Nie ma u mnie rowniez obawy, ze partner nie wzialby na siebie odpowiedzialnosci gdyby mi sie cos stalo i zostalabym z palcem w tylku bo do tej pory skrupulatnie bylo wszystko na pol - u nas juz takie sytuacje mialy miejsce. Przeszlismy przez wiele scenariuszy i jestesmy zgodni, ze w takich przypadkach kazdy sobie pomaga. Wlasnie o to chodzi, zimne podejscie do pieniedzy wcale nie musi oznaczac braku zwiazku w zwiazku. Jezeli ma sie zdrowe podejscie, to te kwestie sa rozdzielane. U nas akurat bardzo duza role gra partnerstwo, wiec chcialam tylko naznaczyc ze nie zawsze to co wiekszosc bedzie postrzegac jako "wyliczanie" bedzie we wszystkich takich zwiazkach czyms zlym. Przykro mi jezeli ktos mial takie doswiadczenia, i oczywiscie rozumiem ze jest to niedposzuczalne zeby przy podziale 50/50 i sytuacji gdy cos sie dzieje, jeden z partnerow pozostawal na lodzie. Ja osobiscie nie wyobrazam sobie inaczej zycia. Dopoki oboje pracujemy na pelen etat, niezaleznie czy ktos zarabia wiecej czy nie, wszystko bylo i bedzie dzielone na pol. Lubimy przy tym robic sobie oboje prezenty, wydawac na siebie duzo pieniedzy, robic sobie niespodzianki - wiec tez pomimo tego rozliczania nie jestesmy skapi, wlasciwie to wrecz przeciwnie. Jak dla mnie to jest rozwiazanie idealne.

Odnosnie mieszkania - gdybym miala swoj kredyt, ktory splacam i ktos mialby sie do mnie wprowadzic - placisz na pol. Tyle kosztuje mieszkanie w tym miejscu i tyle. Jezeli inni maja podejscie, ze to jest splacanie komus kredytu i nie jest w porzadku to spoko - mieszkaj w takim razie gdzie indziej😅 Mieszkanie gdzies kosztuje - nigdzie nie pojdziesz mieszkac za darmo. Jezeli mielibysmy oboje wynajac gdzies mieszkanie to tez musielibysmy za nie placic, i to jeszcze wieksze pieniadze. Wtedy po rozstaniu i tak to mieszkanie by do nikogo nie nalezalo? Wiec dlaczego w takiej sytuacji ktos mialby placic mi tylko w wypadku kiedy mieszkanie bedzie potem rowniez nalezalo do niego? Nie mowie tutaj o sytuacjach gdy ktos potrzebuje pomocy itp, tylko o takich typu ze typ i tak gdzies musi zaplacic zeby mieszkac (sam, cala kwote) a macie opcje zeby razem za polowe ceny, to dlaczego nie mialby placic? Bo nie daj boze dzieki temu jego partnerce latwiej sie splaci kredyt? Ale obcej osobie "pomoc" splacic przy wynajmnie to juz spoko 😅 Ja za taka logika nie nadazam ale to mozna sie klocic i klocic bo co czlowiek to zdanie. Wazne zeby znalezc sobie partnera, ktory je podziela - reszta tak naprawde nie ma znaczenia. Z innymi zyc nie bedziemy.
Rzeka.chaosu
Currently:Vienna
Posty: 1140
Rejestracja: śr lut 26, 2025 4:56 pm

Post autor: Rzeka.chaosu »

Ciekawy temat warty odgrzebania.

U mnie sytuacja była dosyć jasna, bo praktycznie od zera startowaliśmy razem. Na początku zarabialiśmy w miarę równo, potem on więcej (u mnie ciąża i odpuszczenie kwestii zawodowych). Wtedy też przejął większość rachunków. Raczej nie jesteśmy ludźmi wyliczającymi komuś cokolwiek. Zdarza mi sie kupować wakacje czy sprzęty, a on się nie dokłada i nie mam z tym problemu. Finalnie każdemu jest ok, wydajemy podobny % pensji.

Tak na szybko sięgając pamięcią, chyba najgorzej wyszła moja znajoma, która sprzedała rodzinną nieruchomość i przeniosła się do faceta. Kasa poszła na remont jego domu. Teraz ona pracuje, a on wiecznie bezrobotny (facet po studiach, nic tego nie zapowiadało). Zastanawiam się czy ona nie ma nic przeciwko takiemu układowi, szczególnie, że on już zdziecinniał i jest niesamodzielny (bez prawa jazdy itp., nie gotuje, nie ogarnia nic w domu).

A z mężczyzn znam przypadek faceta, który przepisał częściowo firmę na nową, młodszą dziewczynę (typ słodkiej i niewinnej intelektualistki - też nic nie zapowiadało dramatu). Kupił jej też mieszkanie za gotówkę. Zrobił to, żeby była żona i dzieci nie zabrały mu majątku. A nie mieli wcale takich planów. :) I nie wiem czy tą dziewczyną ktoś manipulował czy sama to wymyśliła, ale szybko się z nim rozstała, a mieszkania nie ma zamiaru oddać. Podobno od strony prawnej sprawa leży, ale nie znam szczegółów. Firma też ucierpiała, ale jakoś laskę z niej wywalił. Straszna sprawa, bo facet rozwalił rodzinę, żeby zaliczyć panienkę, która go wykiwała. Żyli na wypasie (inaczej niż z żoną), więc dodatkowo narobił długów, auto z wysokiej półki w leasing, itp. Teraz prosi syna (mojego znajomego) o pożyczki na spłaty.
Awatar użytkownika
tasty042024
BlondDoczep
Posty: 133
Rejestracja: wt maja 14, 2024 1:56 pm

Post autor: tasty042024 »

My przed wspolnym zamieszkaniem przez 2-3 miesiace prowadzilismy excela na wspolne wydatki (nasze wyjscia na miasto, ale takze kazdy na swoje jedzenie i chemie domowa) zeby sie zorientowac ile nas to zycie kosztuje i czy jestesmy okej z takim podzialem. Partner zarabia ponad 2 razy wiecej niz ja, zrzuta wychodzi 40/60 na wspolne konto. Do tego rachunki w moim mieszkaniu na pol, ja splacam swoj kredyt sama (on swoj splaca sam), i jeszcze do tego ja sie nie dokladam do paliwa (wczesniej tak zylismy). Ubery albo ZTM bierzemy oboje, po prostu paliwa nie ruszam bo to jego auto.
Pare razy sie poklocilismy o kase. To bylo tuz zanim zaczelismy spisywac wydatki, a klotnie wyniknely z tego, ze komus sie "wydawalo", ze ostatnio duzo placil i poprosil druga osobe o zaplacenie w sklepie. W sumie oboje mielismy taka sytuacje na koncie ;) Dlatego zrobilismy tabelke i porzadnie to przegadalismy. Wszystko sprowadza sie do tego, czy mozesz ze swoim partnerem porozmawiac bez obaw o poczucie winy albo cokolwiek innego.
Niu90
BlondDoczep
Posty: 136
Rejestracja: sob wrz 07, 2024 11:02 pm

Post autor: Niu90 »

My mamy z mężem intercyzę. Był okres kiedy on zarabiał więcej i on płacił więcej. Później było odwrotnie. Mamy ustalone opłaty, kto i co, on płaci za jedzenie, kredyt ja za ubrania, środki czystości, rozrywkę, wszystko związane z dziećmi, za samochody płacimy osobno. Wychodzi mniej więcej pół na pół ale nie rozliczamy się co do grosza. Mamy osobne konta ale odłożone pieniądze są wspólne. Ja zarządzam oszczędnościami, lokatami czy złotem. Moi dziadkowie rozliczali się co do grosza, śmieszyło mnie jak oddawali sobie 1,29 zł za szynkę, tak nie mogłabym żyć. Jednocześnie płacenie przez jedną stronę również nie wchodzi w rachubę, ogólnie opracowaliśmy całkiem wygodny kompromis.
Sylaaa06
Tritonotti
Posty: 181
Rejestracja: pn lip 29, 2024 1:48 pm

Post autor: Sylaaa06 »

Ja palce za mieszkanie a mój parter za jedzenie. Wyjścia - raz płacę ja, raz on. Za wyjazdy płacimy po połowie. Nie rozliczamy się co do złotówki - wiadomo. Ale też nikt na nikim nie serwuje, każdy wydaje tak, żeby jeszcze coś zostało. Mamy osobne konta, nie mamy wspólnego mieszkania itp.