Narcyz
Moderator: verysweetcherry
Narcyz
Czy była tutaj któraś z was w związku z toksykiem/narcyzem? Ja po tej relacji wpadłam w d€presję, nie mogę odnaleźć siebie, ciągle obsesyjnie wychodzę z fejka na jego profil, a ogólnie go wszędzie zablokowałam. Widzę, że ciągle dodaje nowe, piękne kobiety, miss, fotomodelki, one też go dodają i lajkuja zdjęcia. Moja samoocena leży i kwiczy
Byłam, 3 lata probowałam pozbyć się tej emocjonalnej pijawki aż do czasu gdy tak jak przewidziałam (i o co się modliłam), znalazł sobie inną ofiarę :-D Teraz się z tego śmieję ale lekko nie było, 8 miesięcy terapii, setki przepłakanych dni i nocy. To obsesyjne sprawdzanie kont też znam, jego i jego byłej którą używał żeby sprawiać mi ból przez wzbudzanie zazdrości. Tyle absurdalnych sytuacji że książkę by można napisać. O ile tylko bym pamietała, bo mózg miałam tak po tym wszystkim wyprany że nie wiedziałam jak się nazywam.
Ulgę przynosiło mi słuchanie czy czytanie o typowych zachowaniach narcyzów i poznawanie historii innych kobiet, przez co nie czułam się że to 'wszystko przeze mnie' i że to ze mną było coś nie tak. Najważniejszy jest no contact, absolutne zero kontaktu. Wiem że wchodzenie na jego konta to teoretycznie nie jest utrzymywanie kontaktu ale jeżeli on jest świadomy że to robisz to nadal będzie łechtało jego ego a tego absolutnie nie chcemy.
Ściskam mocno i życzę wytrwałości.
Ulgę przynosiło mi słuchanie czy czytanie o typowych zachowaniach narcyzów i poznawanie historii innych kobiet, przez co nie czułam się że to 'wszystko przeze mnie' i że to ze mną było coś nie tak. Najważniejszy jest no contact, absolutne zero kontaktu. Wiem że wchodzenie na jego konta to teoretycznie nie jest utrzymywanie kontaktu ale jeżeli on jest świadomy że to robisz to nadal będzie łechtało jego ego a tego absolutnie nie chcemy.
Ściskam mocno i życzę wytrwałości.
Tak. 4 lata. Po jakichś dwóch latach wywaliło mi ostre objawy nerwicy lękowej i miałam pierwszy atak paniki + kolejne 2 lata leczenia.kstanczyk pisze: ↑pn lip 22, 2024 2:52 pm Czy była tutaj któraś z was w związku z toksykiem/narcyzem? Ja po tej relacji wpadłam w d€presję, nie mogę odnaleźć siebie, ciągle obsesyjnie wychodzę z fejka na jego profil, a ogólnie go wszędzie zablokowałam. Widzę, że ciągle dodaje nowe, piękne kobiety, miss, fotomodelki, one też go dodają i lajkuja zdjęcia. Moja samoocena leży i kwiczy
Dalej jeszcze czasem czuję, że to ja jestem ta „gorsza” - bo nie ułożyłam sobie z nikim zycia, a ze rozstanie to była moja decyzja - ze moze mogłam to dalej ciągnąc.
Czasem te mysli się pojawiaja - mimo, ze wiem, ze to abstrakcja. Nauczyłam się to juz akceptowac i myślę, że to bedzie juz zawsze we mnie, i te wspomnienia beda żyły - co nie zmienia faktu, ze kiedys było gorzej. Moze kolejny upływ lat + bycie w szczęśliwym zwiazku to zmienia i wspomnienia się zatrą. Trauma jednak została i poznałam kilku takich podczas randkowania - na szczescie juz wiem, co jest piec i od razu poszli out
Podobieństwo do prawdziwych osób i wydarzeń jest przypadkowe :twisted:
Też tak wchodziłam na profil byłego, jego byłych, śledziłam go na aplikacjach randkowych - gdzie jest i czy dalej ma konto. „Uciekłam” w sport, książki, później zaczęłam z powrotem randkować. Jak to mówiły koleżanki - przeszłam „Glow up” psychiczny i fizyczny.
Minusy - dorobiłam się nerwicy lękowej po takich relacjach z facetami.
W każdym razie nie korzystałam z pomocy psychologów/psychiatrów. Czasem bym chciała bo wiem, że wiele w głowie siedzi z poprzednich relacji np. chorobliwa zazdrość o drugą połówkę.
Minusy - dorobiłam się nerwicy lękowej po takich relacjach z facetami.
W każdym razie nie korzystałam z pomocy psychologów/psychiatrów. Czasem bym chciała bo wiem, że wiele w głowie siedzi z poprzednich relacji np. chorobliwa zazdrość o drugą połówkę.
Tak, byłam w prawie 2 letnim związku z niezdiagnozowanym narcyzem, natomiast jest on narcyzem wręcz książkowym z jakimś rysem socjopaty. Po rozstaniu podczas randkowania poznałam kolejnych dwóch narcyzów, w tym jednego zdiagnozowanego. Mając tą wiedzę którą mam teraz, łatwo wychwytuje wszystkie zaburzenia i z miejsca takie osoby odcinam, czasem jest mi żal, bo facet z boku wydaje się być ideałem, ale tłumaczę to sobie tym, że ON nie jest w stanie dać mi tego czego ja szukam: czyli szczerego zaangażowania w rodzicielstwo, miłości, empatii, lojalności i jakoś łatwiej mi to udźwignąć. Zaczęłam też analizować swoje młodzieńcze znajomości i odkryłam, że facet w którym byłam zakochana lata temu również stosował manipulacje. No cóż, życie.
Nie musiałam iść na terapię, na niej byłam już dużo wcześniej, tak dla siebie. Radzę sobie dobrze bez tego. Stałam sie bardziej świadoma swoich potrzeb. Mam jeszcze gorsze dni w które czuje się może za mało atrakcyjna, za nudna, dlatego nie ułożyłam sobie jeszcze życia? Ale bliscy skutecznie mnie od tych myśli odciągają, poza tym, myślę sobie wtedy o tych moich ex i o tym jacy oni byli naprawdę. Wtedy dochodzę do wniosku, że jestem dużo wyżej niż oni. Po tych przebojach z toksycznymi facetami na pewno zostało mi też takie krytyczne podejście do swojego wyglądu i skrajny perfekcjonizm. Pewnie przez to, że mój ex próbował mi umniejszać. Zawsze lubiłam dbać o siebie, ale czasem na tym punkcie mi niezdrowo odwala. Szykuje sie na randki jak szczur na otwarcie kanału.
Nie musiałam iść na terapię, na niej byłam już dużo wcześniej, tak dla siebie. Radzę sobie dobrze bez tego. Stałam sie bardziej świadoma swoich potrzeb. Mam jeszcze gorsze dni w które czuje się może za mało atrakcyjna, za nudna, dlatego nie ułożyłam sobie jeszcze życia? Ale bliscy skutecznie mnie od tych myśli odciągają, poza tym, myślę sobie wtedy o tych moich ex i o tym jacy oni byli naprawdę. Wtedy dochodzę do wniosku, że jestem dużo wyżej niż oni. Po tych przebojach z toksycznymi facetami na pewno zostało mi też takie krytyczne podejście do swojego wyglądu i skrajny perfekcjonizm. Pewnie przez to, że mój ex próbował mi umniejszać. Zawsze lubiłam dbać o siebie, ale czasem na tym punkcie mi niezdrowo odwala. Szykuje sie na randki jak szczur na otwarcie kanału.
A i co mi zostanie? Np ten lęk przed byciem zdradzana, zasada ograniczonego zaufania. Nie ufam mężczyznom. W sumie nie mam powodu żeby im ufać, skoro każdy mnie zawiódł. Z drugiej strony nie dam sobie już wkręcić jakiejś taniej wymówki. Najgorsza prawda jest lepsza od kłamstwa.
Co chyba najważniejsze nie mam też żalu, nie życzę im źle, jestem z tym totalnie pogodzona. Nie myślę o nich w życiu codziennym. Niech im się układa, byle jak najdalej ode mnie
Nie mam potrzeby siedzieć w tej negatywnej energii, nigdy nie miałam w sobie pragnienia zemsty.
Co chyba najważniejsze nie mam też żalu, nie życzę im źle, jestem z tym totalnie pogodzona. Nie myślę o nich w życiu codziennym. Niech im się układa, byle jak najdalej ode mnie
Nie mam potrzeby siedzieć w tej negatywnej energii, nigdy nie miałam w sobie pragnienia zemsty.
Dodam jeszcze, że mój ex oczywiście od dawna jest w nowym związku. Nie z dziewczyną z którą mnie zdradzał, bo go pogoniła, ale z jakąś kolejną naiwną. W sumie wiem, że to zgniłe jajo z dobrą bajerą, więc tej nowej mogę tylko współczuć. Wszystkie jego kolejne dziewczyny były wizualnie podobne do mnie. Trochę to creepy
Tak. 2 lata. Narcyz, hazardzista, typ wiecznie przeglądający się w oczach innych kobiet. Kłamstwa, manipulacje, granie na uczuciach, obarczanie innych wina za swoje niepowodzenia, a przede wszystkim zrzucanie winy za wszystko na swoje ex kobiety . Wogole z czasem zaczął okropnie wyrażac się o innych kobietach. Nie miałam wcześniej do czynienia z takim typem, czerwone lampki zapalily się dosyć późno. Jak przypominam siebie siebie z tamtego czasu to aż mi wstyd za to, że wtedy stawałam na głowie, żeby mu dogodzić, wydawalo mi się, że nie jestem dla niego wystarczająco dobra, ładna, zgrabna etc... Przy jakichkolwiek problemach koniec końców i tak robił ze mnie świruske i furiatke raniącą jego uczucia. To był prawie 2 letni permanentny stan niepokoju, nieufności i zerowego poczucia własnej wartości. Rozstałam się z nim odcinając go grubą krechą. Ale udało mi się to przetrwać tylko dzięki ludziom, którzy wtedy trzymali mnie w ryzach i wyciągali z domu i przed którymi najzwyczajniej w świecie wstydziłabym się przyznać, że dałam mu kolejna szansę. Ale też bardzo dlugo podglądałam go z fejkowego konta. Chociaż teraz jestem w szczęśliwym związku mam rysę, przez którą bardzo długo zajęło mi obddarzenie partnera zaufaniem. Od wspólnego znajomego wiem, że tamten typek jest sam. Zbratał się z koleżką - jeszcze gorszym narcyzem, którego laska nie mieści się z porożem w drzwiach. Jak to usłyszałam to zrozumiałam w pełni, że odcięcie się od tego człowieka to była jedna z lepszych decyzji w życiu.
Jestem z narcyzem i nie umiem się uwolnić. Tak, wiem - rozstanie to kwestia kilku zdań i spakowania "dobytku" w kartony. Ale to poczucie własnej wartości jest w strzępach. Od roku obwinianie mnie o najgłupsze rzeczy stopniowo rośnie. A im bardziej się staram - tym jest gorzej. Bywały dni milczenia, bo nie lubię łamać makaronu na pół do spaghetti, a on sobie tego życzy:) Co prawda, nie jest typem oglądania "kobiet z social mediów" - wystarcza mu bliska relacja internetowa z ex, o której mówił tak złe słowa, gdy się poznaliśmy. Wtedy już powinna mi się lampka zaświecić.
nicbeznas pisze: ↑pn lip 29, 2024 1:24 am Jestem z narcyzem i nie umiem się uwolnić. Tak, wiem - rozstanie to kwestia kilku zdań i spakowania "dobytku" w kartony. Ale to poczucie własnej wartości jest w strzępach. Od roku obwinianie mnie o najgłupsze rzeczy stopniowo rośnie. A im bardziej się staram - tym jest gorzej. Bywały dni milczenia, bo nie lubię łamać makaronu na pół do spaghetti, a on sobie tego życzy:) Co prawda, nie jest typem oglądania "kobiet z social mediów" - wystarcza mu bliska relacja internetowa z ex, o której mówił tak złe słowa, gdy się poznaliśmy. Wtedy już powinna mi się lampka zaświecić.
Skąd wiesz, że nie jest? Masz wgląd w historię jego komputera i telefon? Uwierz mi, ze mój był jak pies, wydawało mi sie, ze nie ma tam przestrzeni na inne kobiety, bo wciąż wisiał na mnie. A tu się okazało, że kolega od grania w squasha był tak naprawdę dziewczyną, że były grane tindery na fejkowe zdjęcia, pisanie koleżankom, że mają świetne oprawki i milion innych bzdur. Do tego cały czas pytał co robie, gdzie jestem bo tęskni. Pozniej niby w żartach sugerowanie, że na pewno flirtuje z innymi ;-) Nawet włamał mi sie na fb i przeglądał wszystkie rozmowy żeby poszukać dowodów na niewierność. Dopiero po dłuższym czasie uznałam, że mierzy mnie swoją miarą i na te absurdalne zarzuty odpowiadałam, że najwidoczniej on ma coś na sumieniu i uważa, że wszyscy tak robią. Wtedy się zamykał xD
opti202 pisze: ↑pn lip 29, 2024 7:57 am
Skąd wiesz, że nie jest? Masz wgląd w historię jego komputera i telefon? Uwierz mi, ze mój był jak pies, wydawało mi sie, ze nie ma tam przestrzeni na inne kobiety, bo wciąż wisiał na mnie. A tu się okazało, że kolega od grania w squasha był tak naprawdę dziewczyną, że były grane tindery na fejkowe zdjęcia, pisanie koleżankom, że mają świetne oprawki i milion innych bzdur. Do tego cały czas pytał co robie, gdzie jestem bo tęskni. Pozniej niby w żartach sugerowanie, że na pewno flirtuje z innymi ;-) Nawet włamał mi sie na fb i przeglądał wszystkie rozmowy żeby poszukać dowodów na niewierność. Dopiero po dłuższym czasie uznałam, że mierzy mnie swoją miarą i na te absurdalne zarzuty odpowiadałam, że najwidoczniej on ma coś na sumieniu i uważa, że wszyscy tak robią. Wtedy się zamykał xD
Masz rację - pewności nie mam. Nawet nie mam do tego siły. Na początku było właśnie - mówienie, że jego ex to wariatka, że według niego znajduję sobie koleżanki, które są takie jak ona, a powinnam się od tego "typu osobowości" trzymać z daleka. A potem nagle ma telefony w nocy. Niby jego ex miała wypadek i pierwsze co jej przeszło przez myśl będąc na autostradzie to kontakt z nim;) Potem komentowanie sobie rzeczy w Internecie, które wcale nie były ukryte przez nich. Zajrzałam mu w telefon i wysyp wiadomości z nią. Powiedziałam mu co myślę, a on jej napisał, że nie może z nią pisać, bo "dziewczyna zabrania", a ona mu na to coś w stylu: odezwij się gdy będziesz mógł podejmować decyzje z własnej woli. Żalił jej się na wszystkie sytuacje dnia codziennego, kiedy ze mną tematy do rozmów to co najwyżej - co zjemy na obiad, trzeba posprzątać. Rozmów było wiele i za każdym razem wychodziłam na wścibską wariatkę. Poza tym gra w ciepło - zimno.
Z miesiąc temu poruszyłam temat najzwyklejszej czułości. Nigdzie nie wychodzimy od miesięcy. Nie, nie oczekuję nie wiadomo czego - choćby spacer w parku. Słyszę - to Ty nie okazujesz mi czułości, bo nie rozumiesz, że jestem zmęczony po pracy. Poza tym powiedział, że to zmęczenie jest tak silne, że nie myśli już o mnie, nie potrzebuje spędzać czasu ze mną. Ale zmęczenie jak widać, nie jest tak silne, by siedzieć z nosem w telefonie, czy przed telewizorem i złościć się o nieumytych kilka szklanek. Pracował z 3 lata temu w Holandii, dużo więcej, ciężej, dłużej - miał czas minimum godzinę dla mnie dziennie.
I tak, zapewne dalej do niej pisze, ale nie mam na to siły. Dopiero od jakiegoś czasu zbieram się psychicznie (bo jak w wielu przypadkach - na początku było idealnie i pewność, że "to ten jedyny, nikt mnie tak nie rozumie''). Od tego pierwszego "odkrycia", że ma kontakt z byłą - coś we mnie pękło. Mimo dawania szansy/szans to wszystko już nie jest tak czyste; nie ufam mu - nawet mnie wtedy nie przeprosił, usunął wiadomości twierdząc, że sobie ubzdurałam i mam coś do biednej dziewczyny (nawet uznał, że jestem nią zauroczona:)). A jak pytałam - czemu usuwasz? To dostałam odpowiedź, że usuwa wiadomości na ogół, ale jakimś cudem tamte były zostawione od paru miesięcy, usunął dopiero jak powiedziałam, że wiem.
Zostały dwa miesiące do końca wynajmu (mieszkamy razem), prawdopodobnie końcem sierpnia/początkiem września to zamknę. Mogłam o wiele wcześniej, ale byłam tak wystraszona tą sytuacją, poczuciem, że będę s a m a, jednocześnie bojąc się, że zawalę przez to studia. Mieszkam przynajmniej z 400km od przyjaciół i rodziny.
Jeśli wiecie, jak najszybciej stanąć po takim związku na nogi; na nowo odnaleźć się "we wciąż nowym mieście" to przyjmę każdą poradę. Czuję się jakbym miała wkrótce zacząć życie od nowa.
nicbeznas pisze: ↑pn lip 29, 2024 1:30 pm Masz rację - pewności nie mam. Nawet nie mam do tego siły. Na początku było właśnie - mówienie, że jego ex to wariatka, że według niego znajduję sobie koleżanki, które są takie jak ona, a powinnam się od tego "typu osobowości" trzymać z daleka. A potem nagle ma telefony w nocy. Niby jego ex miała wypadek i pierwsze co jej przeszło przez myśl będąc na autostradzie to kontakt z nim;) Potem komentowanie sobie rzeczy w Internecie, które wcale nie były ukryte przez nich. Zajrzałam mu w telefon i wysyp wiadomości z nią. Powiedziałam mu co myślę, a on jej napisał, że nie może z nią pisać, bo "dziewczyna zabrania", a ona mu na to coś w stylu: odezwij się gdy będziesz mógł podejmować decyzje z własnej woli. Żalił jej się na wszystkie sytuacje dnia codziennego, kiedy ze mną tematy do rozmów to co najwyżej - co zjemy na obiad, trzeba posprzątać. Rozmów było wiele i za każdym razem wychodziłam na wścibską wariatkę. Poza tym gra w ciepło - zimno.
Z miesiąc temu poruszyłam temat najzwyklejszej czułości. Nigdzie nie wychodzimy od miesięcy. Nie, nie oczekuję nie wiadomo czego - choćby spacer w parku. Słyszę - to Ty nie okazujesz mi czułości, bo nie rozumiesz, że jestem zmęczony po pracy. Poza tym powiedział, że to zmęczenie jest tak silne, że nie myśli już o mnie, nie potrzebuje spędzać czasu ze mną. Ale zmęczenie jak widać, nie jest tak silne, by siedzieć z nosem w telefonie, czy przed telewizorem i złościć się o nieumytych kilka szklanek. Pracował z 3 lata temu w Holandii, dużo więcej, ciężej, dłużej - miał czas minimum godzinę dla mnie dziennie.
I tak, zapewne dalej do niej pisze, ale nie mam na to siły. Dopiero od jakiegoś czasu zbieram się psychicznie (bo jak w wielu przypadkach - na początku było idealnie i pewność, że "to ten jedyny, nikt mnie tak nie rozumie''). Od tego pierwszego "odkrycia", że ma kontakt z byłą - coś we mnie pękło. Mimo dawania szansy/szans to wszystko już nie jest tak czyste; nie ufam mu - nawet mnie wtedy nie przeprosił, usunął wiadomości twierdząc, że sobie ubzdurałam i mam coś do biednej dziewczyny (nawet uznał, że jestem nią zauroczona:)). A jak pytałam - czemu usuwasz? To dostałam odpowiedź, że usuwa wiadomości na ogół, ale jakimś cudem tamte były zostawione od paru miesięcy, usunął dopiero jak powiedziałam, że wiem.
Zostały dwa miesiące do końca wynajmu (mieszkamy razem), prawdopodobnie końcem sierpnia/początkiem września to zamknę. Mogłam o wiele wcześniej, ale byłam tak wystraszona tą sytuacją, poczuciem, że będę s a m a, jednocześnie bojąc się, że zawalę przez to studia. Mieszkam przynajmniej z 400km od przyjaciół i rodziny.
Jeśli wiecie, jak najszybciej stanąć po takim związku na nogi; na nowo odnaleźć się "we wciąż nowym mieście" to przyjmę każdą poradę. Czuję się jakbym miała wkrótce zacząć życie od nowa.
Mi pomogły wyjścia do ludzi, on odwalił taką akcje, że byłoby mi w cholerę wstyd gdybym mu wybaczyła i miałabym spojrzeć rodzinie w oczy plus zerwanie kontaktu, im dłuższa przerwa tym bardziej otwierały mi sie oczy jaki to skończony kretyn. Słuchałam dużo podcastów o narcyzach, czytałam fora, książki. Aż do momentu aż ten temat zaczął mnie nudzić i czułam się nim przesycona. Jakoś sprawnie to poszło
Powiem ze swojej perspektywy - żałuję, że odkładałam terapię i nie poszłam po pomoc od razu po rozstaniu. A najlepiej - jeszcze przed. Na Twoim miejscu skorzystałabym teraz z pomocy specjalisty, ktory pomoze Ci zaplanować i przejsc przez ten proces, przygotowac się. To jest najbardziej logiczne wyjscie. Powiedz tez komus z najbliższej rodziny, zorganizuj pomoc do przeprowadzki. A najlepiej - zrob to, kiedy jego nie bedzie. Nie bedziesz uczestniczyła w sztuczkach i płaczu, bedzie Ci łatwiej.nicbeznas pisze: ↑pn lip 29, 2024 1:24 am Jestem z narcyzem i nie umiem się uwolnić. Tak, wiem - rozstanie to kwestia kilku zdań i spakowania "dobytku" w kartony. Ale to poczucie własnej wartości jest w strzępach. Od roku obwinianie mnie o najgłupsze rzeczy stopniowo rośnie. A im bardziej się staram - tym jest gorzej. Bywały dni milczenia, bo nie lubię łamać makaronu na pół do spaghetti, a on sobie tego życzy:) Co prawda, nie jest typem oglądania "kobiet z social mediów" - wystarcza mu bliska relacja internetowa z ex, o której mówił tak złe słowa, gdy się poznaliśmy. Wtedy już powinna mi się lampka zaświecić.
Daruj sobie juz prosze „proby” rozmowy i błagań o to, zeby traktował Cię lepiej. Nie poniżaj się. Tak samo nie pros juz o czulosc. Odejdź z godnością i skorzystaj z pomocy specjalisty.
A w zyciu samej i w miescie się odnajdziesz ja tez się przeprowadziłam dla niego i zostałam. Tylko pamietaj serio o tym, zeby nie bac się prosic o pomoc
Podobieństwo do prawdziwych osób i wydarzeń jest przypadkowe :twisted:
Nigdy nie byłam w związku z narcyzem, ale mam narcystyczną matkę. Wiem z czym to się je.
Każdy, kto był w związku z narcyzem i z tego związku wyszedł, najbardziej żałował czasu. Tego, ze zrobił to tak późno. Taki wniosek mam z wielu przesłuchanych rozmów w temacie narcyzmu i to zarówno z ofiarami narcyzów, jak i z psychologami oraz psychiatrami. Dlatego im szybciej odejdziesz, tym lepiej. Narcyz się nie zmieni. Większość specjalistów jest zgodna, że tego się nie da uleczyć. Wieloletnia terapią i dużą pracą własną da się to ogarnąć jako tako, ale to nadal nie będzie normalne życie. Praca własna dotyczy nie tylko narcyza, ale też partnera czy innej osoby uwikłanej. Powiem Ci jak jest z moją mamą. Moja mama w tej chwili nie rozwala mi życia swoim narcyzmem, ponieważ ma postawione jasne i brutalne granice. Jest to możliwe, ponieważ nie jestem od niej w żaden sposób zależna (jako dziecko oczywiście byłam zależna) oraz nie mieszkam z nią. Nie da się takiego stanu utrzymać mieszkając z kimś i po prostu normalnie żyjąc, chcąc wspólnie planować życie, liczyć na siebie, załatwiać sprawy. Widzisz, ja mam zasady i wszystko poukładane, a mimo to jak w 2022 pojechałam do mamy na tydzień, to wróciłam z pierdolnikiem w głowie.
Moja mama jako narcyz lubuje się w opowiadaniu historii, w którym stawia siebie na piedestale i jest głównym bohaterem albo ofiara (wszyscy źli, ona dobra). Przykładowo ja bym opowiedziała taką historię: Szłyśmy z mamą ze sklepu i usłyszałyśmy miałczenie małego kotka. Chciałyśmy go złapać, ale uciekł, więc poszłyśmy do domu. Mam nadzieję, że nic mu nie jest. Moja mama opowiedziałaby taką: Szłyśmy z córką ze sklepu i usłyszałyśmy miałczenie małego kotka. Nikt nie reagował! Tylko ja próbowałam znaleźć tego kotka, nikt inny się nie zatrzymał. Znieczulica. Kotek już do mnie podchodził, widać, że mnie wybrał, bo koty wyczuwają dobrych ludzi, ale córka za szybko się poruszyła i go spłoszyła. Jutro przyjdę sama, to do mnie przyjdzie. Niby taka głupia historyjka, ale u narcyza to narzędzie do manipulacji. Opowiada takie historie po to, aby zrobić z siebie głównego bohatera, zyskać cos. W tym przypadku zyskać uznanie jako dobra osoba, osoba ratująca koty, osoba wyjątkowa.
Słuchałam kiedyś podcastu chyba z jakimś psychologiem, gdzie on powiedział, że właśnie po związku z narcyzem następuje najgorsza chwila. Jak jesteś z nim w związku, to jesteś cały czas w stanie walki. Organizm robi wszystko, by cię chronić, co działa na twoją korzyść. Gdy związek się kończy, to mięśnie puszczają, adrenalina schodzi i zostaje cały strach, ból, nierzadko depresja. Wtedy przychodzą choroby, które się rozwinęły w trakcie związku. Tak, również choroby. Długotrwały stres prowadzi do chorób. Jak ten najgorszy moment po zakończeniu związku przetrwasz, to wyjdziesz na prostą. Ważne, żeby mieć ludzi wokół siebie, co po związku z narcyzem często jest niemożliwe, bo narcyz odcina swoją partnerkę od bliskich.
Narcyz nie kocha ciebie. On "kocha" siebie i jesteś fajna dopóki służysz mu do czegoś. Jeśli trafisz na narcyza, który ma potrzebę zabłysnąć jako idealny mąż, to on będzie dla ciebie idealnym mężem, ale tylko na pokaz, przy innych ludziach. Narcyz jest skupiony na sobie. W jego świecie nie ma miejsca dla drugiej osoby. Oczywiście na porządku dziennym są manipulacje. W manipulacjach dla narcyza nie ma taryfy ulgowej. Moze cię doprowadzić do stanu, gdy ze zdrowej osoby zamieniasz się we wrak człowieka i obwiniasz się o wszystko. Jemu nie zależy. A kogo narcyz nie lubi? Oczywiście rozsądnych, niepodatnych na manipulacje ludzi. Bo taka osoba w otoczeniu ofiary jest niebezpieczna, ponieważ może zdemaskować narcyza. Taka twardo stąpająca po ziemi osoba szybko wyczuje, ze cos tu śmierdzi. Co wtedy zrobi narcyz? Będzie manipulował. ;) Twoja przyjaciółka zaczęła demaskować narcyza? Narcyz ci powie, że go podrywała. Powie "nie zadawaj się z nią, ona ci wszystkiego zazdrości". Powie "dla twojego dobra nie powinnaś utrzymywać z nią kontaktu". Przyjaciółka się wkurzy i zacznie krzyczeć, ze typ jest nienormalny. Co na to narcyz? Uśmiechnie się i powie "widzisz? ona jest chora psychicznie i agresywna, dobrze ci mówiłem". Przyjaciółka out, można się dale żywić ofiarą i nikt nie będzie przeszkadzał.
I na koniec, rozmawiałam długo z dziewczyną, która szukała pomocy na innym forum. Po 3 latach związku z narcyzem nie umiala juz odróżnić prawdy od fikcji. 3 lata wiecznej krytyki, gaslightingu, izolowania od rodziny, kontroli. Co w zamian? Raz na jakiś czas bombardowanie miłością i wielkie gesty. A potem stara śpiewka od nowa. Jej narcyz mial jak wielu niskie poczucie własnej wartości i kompleksy. Jak nie był adorowany przez 5 sekund, to dostawał szału. To on się z nią rozstał, nie ona z nim. I teraz ona od kilku miesięcy chodzi na terapie, ma juz stwierdzoną przez psychiatrę depresję lękowa i chyba nawet leki bierze. Przed związkiem była zdrowa. Tak to wyglada. Ojej ale mój narcyz jest inny, on się zmieni. Nie, nie zmieni się.
Każdy, kto był w związku z narcyzem i z tego związku wyszedł, najbardziej żałował czasu. Tego, ze zrobił to tak późno. Taki wniosek mam z wielu przesłuchanych rozmów w temacie narcyzmu i to zarówno z ofiarami narcyzów, jak i z psychologami oraz psychiatrami. Dlatego im szybciej odejdziesz, tym lepiej. Narcyz się nie zmieni. Większość specjalistów jest zgodna, że tego się nie da uleczyć. Wieloletnia terapią i dużą pracą własną da się to ogarnąć jako tako, ale to nadal nie będzie normalne życie. Praca własna dotyczy nie tylko narcyza, ale też partnera czy innej osoby uwikłanej. Powiem Ci jak jest z moją mamą. Moja mama w tej chwili nie rozwala mi życia swoim narcyzmem, ponieważ ma postawione jasne i brutalne granice. Jest to możliwe, ponieważ nie jestem od niej w żaden sposób zależna (jako dziecko oczywiście byłam zależna) oraz nie mieszkam z nią. Nie da się takiego stanu utrzymać mieszkając z kimś i po prostu normalnie żyjąc, chcąc wspólnie planować życie, liczyć na siebie, załatwiać sprawy. Widzisz, ja mam zasady i wszystko poukładane, a mimo to jak w 2022 pojechałam do mamy na tydzień, to wróciłam z pierdolnikiem w głowie.
Moja mama jako narcyz lubuje się w opowiadaniu historii, w którym stawia siebie na piedestale i jest głównym bohaterem albo ofiara (wszyscy źli, ona dobra). Przykładowo ja bym opowiedziała taką historię: Szłyśmy z mamą ze sklepu i usłyszałyśmy miałczenie małego kotka. Chciałyśmy go złapać, ale uciekł, więc poszłyśmy do domu. Mam nadzieję, że nic mu nie jest. Moja mama opowiedziałaby taką: Szłyśmy z córką ze sklepu i usłyszałyśmy miałczenie małego kotka. Nikt nie reagował! Tylko ja próbowałam znaleźć tego kotka, nikt inny się nie zatrzymał. Znieczulica. Kotek już do mnie podchodził, widać, że mnie wybrał, bo koty wyczuwają dobrych ludzi, ale córka za szybko się poruszyła i go spłoszyła. Jutro przyjdę sama, to do mnie przyjdzie. Niby taka głupia historyjka, ale u narcyza to narzędzie do manipulacji. Opowiada takie historie po to, aby zrobić z siebie głównego bohatera, zyskać cos. W tym przypadku zyskać uznanie jako dobra osoba, osoba ratująca koty, osoba wyjątkowa.
Słuchałam kiedyś podcastu chyba z jakimś psychologiem, gdzie on powiedział, że właśnie po związku z narcyzem następuje najgorsza chwila. Jak jesteś z nim w związku, to jesteś cały czas w stanie walki. Organizm robi wszystko, by cię chronić, co działa na twoją korzyść. Gdy związek się kończy, to mięśnie puszczają, adrenalina schodzi i zostaje cały strach, ból, nierzadko depresja. Wtedy przychodzą choroby, które się rozwinęły w trakcie związku. Tak, również choroby. Długotrwały stres prowadzi do chorób. Jak ten najgorszy moment po zakończeniu związku przetrwasz, to wyjdziesz na prostą. Ważne, żeby mieć ludzi wokół siebie, co po związku z narcyzem często jest niemożliwe, bo narcyz odcina swoją partnerkę od bliskich.
Narcyz nie kocha ciebie. On "kocha" siebie i jesteś fajna dopóki służysz mu do czegoś. Jeśli trafisz na narcyza, który ma potrzebę zabłysnąć jako idealny mąż, to on będzie dla ciebie idealnym mężem, ale tylko na pokaz, przy innych ludziach. Narcyz jest skupiony na sobie. W jego świecie nie ma miejsca dla drugiej osoby. Oczywiście na porządku dziennym są manipulacje. W manipulacjach dla narcyza nie ma taryfy ulgowej. Moze cię doprowadzić do stanu, gdy ze zdrowej osoby zamieniasz się we wrak człowieka i obwiniasz się o wszystko. Jemu nie zależy. A kogo narcyz nie lubi? Oczywiście rozsądnych, niepodatnych na manipulacje ludzi. Bo taka osoba w otoczeniu ofiary jest niebezpieczna, ponieważ może zdemaskować narcyza. Taka twardo stąpająca po ziemi osoba szybko wyczuje, ze cos tu śmierdzi. Co wtedy zrobi narcyz? Będzie manipulował. ;) Twoja przyjaciółka zaczęła demaskować narcyza? Narcyz ci powie, że go podrywała. Powie "nie zadawaj się z nią, ona ci wszystkiego zazdrości". Powie "dla twojego dobra nie powinnaś utrzymywać z nią kontaktu". Przyjaciółka się wkurzy i zacznie krzyczeć, ze typ jest nienormalny. Co na to narcyz? Uśmiechnie się i powie "widzisz? ona jest chora psychicznie i agresywna, dobrze ci mówiłem". Przyjaciółka out, można się dale żywić ofiarą i nikt nie będzie przeszkadzał.
I na koniec, rozmawiałam długo z dziewczyną, która szukała pomocy na innym forum. Po 3 latach związku z narcyzem nie umiala juz odróżnić prawdy od fikcji. 3 lata wiecznej krytyki, gaslightingu, izolowania od rodziny, kontroli. Co w zamian? Raz na jakiś czas bombardowanie miłością i wielkie gesty. A potem stara śpiewka od nowa. Jej narcyz mial jak wielu niskie poczucie własnej wartości i kompleksy. Jak nie był adorowany przez 5 sekund, to dostawał szału. To on się z nią rozstał, nie ona z nim. I teraz ona od kilku miesięcy chodzi na terapie, ma juz stwierdzoną przez psychiatrę depresję lękowa i chyba nawet leki bierze. Przed związkiem była zdrowa. Tak to wyglada. Ojej ale mój narcyz jest inny, on się zmieni. Nie, nie zmieni się.
Mi pomogło też samo zrozumienie zaburzenia. Po wyjściu ze związku z narcyzem zauroczyłam sie w narcyzie tylko tym razem nie wielkościowym, więc zorientowałam się później. No i jak już ta znajomość zakończyłam, to było mi strasznie źle. Nie mogłam zrozumieć jak to możliwe, że mnie tak potraktował. Potem słuchałam podcastu w którym psycholog powiedziała, że to jest jak autyzm, on nie jest w stanie dać Ci tego czego oczekujesz czyli ( szczerej miłości, lojalności, uczuć, bliskości) czyli tego wszystkiego co jest najfajniejsze w związkach, bo oni po prostu nie mają tego w mózgu. Oni nigdy nie będą myśleć inaczej. Nie są zdolni.
Ja też wpadłam w sidła narcyza, moja terapeutka mi powiedziała, że to najprawdopodobniej narcyz (nie gadała z nim na żywo), co mogę doradzić
- brak kontaktu - serio pomaga ale wiem, że trzeba do tego dojrzeć - czasem wiemy to rozumowo ale miną ze dwa lata zanim znajdziemy w sobie siłę ale to jedyna droga, nie uzdrowisz się z trucizny jak będziesz ją jadła
- nie wchodźcie na żadne facebookowe grupy wsparcia dla ofiar ludzi toksycznych/narcyzów - tam większość to smutni i chyba sami zaburzeni ludzie, jeżdżą po sobie i ubliżają zamiast się wspierać np. dziewczyną wyżej napisała, ze jest uwikłana w relacje ale nie umie odejść, na takich grupach już by jej pisali, ze jest głupia, że co to za problem się spakować i wyjść czy on ma jej nasrać na głowę by się obudziła - to są chore baby w większości, moim zdaniem same zaburzone, ja bym w życiu jako ofiara narcyza tak nie napisała bo wiem z czym to się je, i dziwi mnie to, że osoby, które rzekomo przeszły to samo są takie okropne i brak im zrozumienia...
- uświadomienie sobie, że to tylko iluzja i on nie istnieje, dobre chwile już nie wrócą a nawet jak wrócą to na chwilę i nie będzie to prawdziwe i nigdy nie było...
- brak kontaktu - serio pomaga ale wiem, że trzeba do tego dojrzeć - czasem wiemy to rozumowo ale miną ze dwa lata zanim znajdziemy w sobie siłę ale to jedyna droga, nie uzdrowisz się z trucizny jak będziesz ją jadła
- nie wchodźcie na żadne facebookowe grupy wsparcia dla ofiar ludzi toksycznych/narcyzów - tam większość to smutni i chyba sami zaburzeni ludzie, jeżdżą po sobie i ubliżają zamiast się wspierać np. dziewczyną wyżej napisała, ze jest uwikłana w relacje ale nie umie odejść, na takich grupach już by jej pisali, ze jest głupia, że co to za problem się spakować i wyjść czy on ma jej nasrać na głowę by się obudziła - to są chore baby w większości, moim zdaniem same zaburzone, ja bym w życiu jako ofiara narcyza tak nie napisała bo wiem z czym to się je, i dziwi mnie to, że osoby, które rzekomo przeszły to samo są takie okropne i brak im zrozumienia...
- uświadomienie sobie, że to tylko iluzja i on nie istnieje, dobre chwile już nie wrócą a nawet jak wrócą to na chwilę i nie będzie to prawdziwe i nigdy nie było...
Również mam matkę narcyzkę. Mix stereotypowej ,,narcystycznej matki" i typowego ,,partnera narcyza". Potrafi grozić swoim samo.bój.stwem, chwalić się swoimi dziećmi koleżance przez telefon, prosto z mostu powiedzieć mi, że jestem jej najmniej ulubionym dzieckiem, a potem wyśmiać moje doświadczenie molest.owania i pomóc bezinteresownie sąsiadom w zalaniu domu. Wszystko w ciągu JEDNEGO DNIA.
Naprawdę trzymam kciuki za wszystkich, którzy mają narcystycznych partnerów. A myśl, że wybrano się samemu taką osobę, musi być naprawdę nie do zniesienia. Trzymam kciuki za was, kochane
Naprawdę trzymam kciuki za wszystkich, którzy mają narcystycznych partnerów. A myśl, że wybrano się samemu taką osobę, musi być naprawdę nie do zniesienia. Trzymam kciuki za was, kochane
Mam narcystyczną teściową i jej syna (nie mój facet). Ciągle ze sobą walczą i był moment kiedy stosowali manipulacje żeby nas w to wplątać.
Jak ktoś słusznie zauważył, narcyz nie lubi zdrowo rozsądkowych, twardo stąpających po ziemi osób. Ja nigdy nie dam sobie wcisnąć kitu, ani dać się wplątać w jakieś sytuacje. Na początku, gdy nie byłam tak czujna, dawałam się "łapać". Ale później przychodziło otrzeźwienie i myśl "zaraz, zaraz, to chyba nie tak powinno się robić". Szybko nauczyłam się ich schematów no i mnie nie nawidzą teraz. Mam spokój.
Kiedy ogarnęłam z czym mam do czynienia, postanowiłam się jak najbardziej odciąć, jak tylko się da. Trzeba pozbyć się myśli w stylu "a to wypada, a to nie wypada, a to rodzina" bo oni na tym żerują.
Kiedy zaczyna do nich docierać że tracą ofiarę, będą za wszelką cene chcieli cię uwikłać we wspólne sprawy, interesy, czasem nawet zaproponują "bezinteresowną" pomoc, tylko po to żebyś została, żeby wciąż mogli tobą pogrywać.
Nie mają problemu z osaczeniem twoich bliskich, motają pajęczynę dookoła ciebie, jeżeli TY nie będziesz chciala czegoś zrobić co oni akurat chcą, to będą próbowali przekonać kogoś bliskiego żeby cię przekonał. Jeśli trafią na podatny grunt to poczujesz się jak wariatka, walcząca z całym światem. A umówmy się, niektórzy potrafią być bardzo czarujący i bardzo pewni siebie.
Często próbując cię przekonać do czegoś stosują bardzo długie schematy myślowe, łańcuszki zależności. W stylu "musisz mi pożyczyć teraz te pieniądze, bo ja wpłaciłem 5000 zł zadatku na samochód, jeśli tego nie zrobisz to ja stracę te pieniądze i mi to przepadnie". Wzbudzanie w tobie poczucia winy, stawianie pod murem, masz mało czasu na przemyślenie tej prośby no i ogólnie czujesz jakbyś trochę nie miała wyjścia. Najczęściej to jest bullshit (nie mają problemu z wymyślaniem historyjek), poprostu spełniasz ich kaprysy. Mogłabym napisać książkę pełną takich przykładów (wyżej wymieniony jest prawdziwy).
Jak ktoś słusznie zauważył, narcyz nie lubi zdrowo rozsądkowych, twardo stąpających po ziemi osób. Ja nigdy nie dam sobie wcisnąć kitu, ani dać się wplątać w jakieś sytuacje. Na początku, gdy nie byłam tak czujna, dawałam się "łapać". Ale później przychodziło otrzeźwienie i myśl "zaraz, zaraz, to chyba nie tak powinno się robić". Szybko nauczyłam się ich schematów no i mnie nie nawidzą teraz. Mam spokój.
Kiedy ogarnęłam z czym mam do czynienia, postanowiłam się jak najbardziej odciąć, jak tylko się da. Trzeba pozbyć się myśli w stylu "a to wypada, a to nie wypada, a to rodzina" bo oni na tym żerują.
Kiedy zaczyna do nich docierać że tracą ofiarę, będą za wszelką cene chcieli cię uwikłać we wspólne sprawy, interesy, czasem nawet zaproponują "bezinteresowną" pomoc, tylko po to żebyś została, żeby wciąż mogli tobą pogrywać.
Nie mają problemu z osaczeniem twoich bliskich, motają pajęczynę dookoła ciebie, jeżeli TY nie będziesz chciala czegoś zrobić co oni akurat chcą, to będą próbowali przekonać kogoś bliskiego żeby cię przekonał. Jeśli trafią na podatny grunt to poczujesz się jak wariatka, walcząca z całym światem. A umówmy się, niektórzy potrafią być bardzo czarujący i bardzo pewni siebie.
Często próbując cię przekonać do czegoś stosują bardzo długie schematy myślowe, łańcuszki zależności. W stylu "musisz mi pożyczyć teraz te pieniądze, bo ja wpłaciłem 5000 zł zadatku na samochód, jeśli tego nie zrobisz to ja stracę te pieniądze i mi to przepadnie". Wzbudzanie w tobie poczucia winy, stawianie pod murem, masz mało czasu na przemyślenie tej prośby no i ogólnie czujesz jakbyś trochę nie miała wyjścia. Najczęściej to jest bullshit (nie mają problemu z wymyślaniem historyjek), poprostu spełniasz ich kaprysy. Mogłabym napisać książkę pełną takich przykładów (wyżej wymieniony jest prawdziwy).
Ja miałam szefa narcyza i za późno to zauważyłam. Jestem szczerą osobą, mówię otwarcie o problemach i słabościach, uważam że rozwój postępuje przez doświadczenie, a to niestety uderzało w jego najgorsze kompleksy.
Na początku było pracowe love bomb, wychwalanie pod niebiosa moich projektów, później zazdrość o moje kompetencje, manipulacja, przeinaczanie maili i umów, pokaz siły i władzy tylko w prywatnych wiadomościach, zupełnie niepotrzebnie ostre traktowanie - ale tylko dopóki się nie wydało. Wtedy oczywiście wycofanie i standardowa gadka, że to nieporozumienie a ja jestem nadwrażliwa. Uciekłam jak najdalej. Co zabawne, po zwolnieniu znów z jego strony love bomb, miłe maile, podlizywanie. Miałam możliwość walczyć w sądzie pracy o różne rzeczy ale nie chciałam. Wiem, że on nie ma żadnych skrupułów żeby kłamać, manipulować, a jeśli przegra to będzie się mścił. Lepiej mi rozstać się w udawanej zgodzie, bo wiem, że on będzie chciał zachować pozory przyjaźni i profesjonalizmu, i może nawet wesprze mnie w karierze żeby udowodnić że z jego strony nie było mobbingu… narcyzów trzeba unikać, ale z drugiej strony dość łatwo nimi manipulować
Na początku było pracowe love bomb, wychwalanie pod niebiosa moich projektów, później zazdrość o moje kompetencje, manipulacja, przeinaczanie maili i umów, pokaz siły i władzy tylko w prywatnych wiadomościach, zupełnie niepotrzebnie ostre traktowanie - ale tylko dopóki się nie wydało. Wtedy oczywiście wycofanie i standardowa gadka, że to nieporozumienie a ja jestem nadwrażliwa. Uciekłam jak najdalej. Co zabawne, po zwolnieniu znów z jego strony love bomb, miłe maile, podlizywanie. Miałam możliwość walczyć w sądzie pracy o różne rzeczy ale nie chciałam. Wiem, że on nie ma żadnych skrupułów żeby kłamać, manipulować, a jeśli przegra to będzie się mścił. Lepiej mi rozstać się w udawanej zgodzie, bo wiem, że on będzie chciał zachować pozory przyjaźni i profesjonalizmu, i może nawet wesprze mnie w karierze żeby udowodnić że z jego strony nie było mobbingu… narcyzów trzeba unikać, ale z drugiej strony dość łatwo nimi manipulować