Nie spotkałabym się z nimi i tyle, ktoś ma mnie w dupie to nie widzę powodu dla którego ja mam poświęcać czas i pieniądze na szukanie prezentu dla jego dziecka.
Dlaczego nie lubicie dzieci?
Moderator: verysweetcherry
Re: Dlaczego nie lubicie dzieci?
Mój pies sobie kiedyś upaćkał zad , wlepilo się to w jego sierść, to było bardziej obrzydzające niż ślina dzieckaTejou pisze: ↑wt sie 08, 2023 10:34 am Ja nie mogę patrzeć jak sie slinią, jedzą i są całe upaćkane, strasznie mnie to brzydzi. Poza tym dzieci są dla mnie neutralne, nawet lubię, moge zmieniać pieluchy, ale ta ślina i jedzenie wszędzie, Boże…
Całe życie nienawidziłam dzieci i mówiłam o tym z dumą, dopóki nie skumałam, że te małe istoty to właściwie bogu ducha winne są. One są lustrami swoich rodziców. Same nie potrafią podejmować odpowiednich decyzji, bo brak im doświadczenia życiowego. Przytoczone przez was historie z prezentami są obrzydliwe, ale prawda jest taka, że ktoś tych dzieci takiej postawy nauczył. Bo nie rodzimy się jako rozszczeniowe, nieufne i pełne nienawiści istoty, jest dokładnie odwrotnie, a to inni ludzie nas później psują.
Mam 38 lat i nienawidzę dzieci. Po prostu nienawidzę i jestem świadomie bezdzietna. Samo dziecko w sobie jeszcze mi nie przeszkadza, ale jak zaczyna się wydzierać, wyć, to to tak wewnętrznie szarpie moje nerwy, że uruchamiają się we mnie najgorsze instynkty mam zero instynktu macierzyńskiego, nie wyobrażam sobie ciąży, porodu i całego tego poświęcenia. Miałabym przez 18 lat się kimś zajmować? A co ze mną? To ja jestem dla siebie najważniejsza, to o siebie chcę dbać, siebie rozpieszczać. Argument szklanki na starość w ogóle do mnie nie przemawia, zwłaszcza w obecnych czasach. Pomijając, że dzieci nie powinno się rodzić z samolubnych pobudek, to nie ma żadnej gwarancji, że dziecko się zajmie rodzicem na starość, zwłaszcza w dobie masowych emigracji. No nie widzę plusów, a jeszcze można urodzić chore, z autyzmem, problemowe, po co to komu? Przebywanie w towarzystwie dziecka mnie męczy, nie umiem być infantylna, nie umiem się bawić i po prostu nie chcę. Moje dwie przyjaciółki urodziły, jedna 5 lat temu, druga rok temu - obie na antydepresantach bo macierzyństwo nie jest tym, czego się spodziewały. Niestety nadal masa kobiet rodzi dzieci, bo tak wypada, bo każdy ma i w sumie to czemu nie. No a potem jest jak jest. Podziwiam wszystkie oddane matki, które kochają macierzyństwo i wychowują fajnych ludzi, respekt ogromny, ja bym się znalazła w psychiatryku.
Acha i mam tak od dziecka, moja Mama mnie kochała i generalnie była przewspaniałą osobą, nie wiem czemu tak mam, tak jak niektóre kobiety o dziecka wiedzą, że chcą ślubu i dzieci, tak ja od dziecka wiedziałam, że ślub super, ale dzieci - no way Na szczęście mój mąż ma podobne podejście.
Acha i mam tak od dziecka, moja Mama mnie kochała i generalnie była przewspaniałą osobą, nie wiem czemu tak mam, tak jak niektóre kobiety o dziecka wiedzą, że chcą ślubu i dzieci, tak ja od dziecka wiedziałam, że ślub super, ale dzieci - no way Na szczęście mój mąż ma podobne podejście.
- Cinderellaaa
- PsychoFanka
- Posty: 98
- Rejestracja: pt mar 15, 2024 6:22 pm
Też mnie irytują dzieci a najbardziej te niewychowane. Mam takie w rodzinie wgl nie postawiono granic jedynak no to co można oczekiwać. Ale kiedyś myślę ,że chciałabym mieć dziecko wychować na mądrego człowieka. Jest to ciężka droga ,ale warto. Zresztą pomyślcie sobie tak starzejemy się jakieś imprezy urodziny czy nawet święta dla kogo człowiek to będzie organizował jak będzie sam. Dla siebie samego i męża no nie nie będzie się chciało .Zawsze ma się ta bliską osobę ona nie musi być na skinienie ,ale jest jakiś członek tej rodziny ,który odwiedzi czy porozmawia się z nim. Zresztą dzieci podrastają i zaczynają więcej rozumieć i nie są już tak irytujące. A ryzyko wojny zawsze jest odkąd człowiek istnieje toczą się wojny a globalne ocieplenie straszenie od lat a jednak najbogatsi z tego świata przyczyniają się do niego najbardziej. Pozdrawiam
Idąc na zakupy do galerii muszę liczyć się ze stadem dzieci, które biegają pod nogami, krzyczą, a ich rodzice tylko się uśmiechają "bo dzieciaki mogą się po szkole wyszaleć". W samolocie muszę liczyć się z dzieckiem bijącym mi w fotel i uśmiechniętą rodzinką "bo franio ma super zabawę". Pracując w handlu trzeba liczyć się z tym, że jakiś kubuś rozwali wszystkie ułożone ubrania, a ich mama tylko przejdzie, uśmiechnie się i powie "ah, te dzieci" i zostawi cały syf pracownikom do sprzątania. W parku muszę liczyć się z dziećmi, które w niebogłosy krzyczą, płaczą albo puszczają na głośności maksymalnej bajkę, a ich rodzice nawet nie zwrócą im uwagi, żeby były choć minimalnie ciszej "no bo to przecież tylko dzieci". Nie jestem fanką dzieci, ale tak jak ktoś wyżej już napisał - wiem, że jest to spowodowane rodzicami i ich technikami wychowania. Luuuz i jeszcze więcej luzu.
Ja nie lubię bombelków, nawet mój własny wydaje mi sie pomiotem szatana choć kocham go nad życie ale jakby dziewczyny, które tak negatywnie się o tych dzieciach wypowiadają - pamiętajce że to wybór milionów przed Wami sprawił że możecie korzystać z systemu edukacji, funkcjonować na rynku pracy czy w przyszłości korzystać z systemu emerytalnego. Nie, to że pracujecie nie warunkuje Wam zdobycia tego wszystkiego - wasza praca idzie na poczet kolejnego pokolenia. I tak to niestety funkcjonuje, zresztą poczytajcie o konsekwencjach polityki jednego dziecka w ChRL w latach 1977-2015). I jakby nie uważam ze każdy ma obowiazek posiadania potomstwa, wręcz przeciwnie. I też nie jest to usprawiedliwienie tego, żeby wychowywać swoje dzieci na wstrętne bachory które uważają że wszystko im wolno. Ale kiedy następnym razem pzobaczycie w samolocie matkę która próbuje uspokoić swojego bombelka i w myślach wylejecie na nią wiadro pomyj, pomyślcie że ona też ma prawo do wakacji.
Zaznaczam, że nie mam dzieci, ale myślę, że obecnie nasze społeczeństwo jest zbyt "wrażliwe" na dzieci. Powinniśmy być bardziej wyrozumiali i traktować dzieci z większym szacunkiem, a nie jak gorszą kategorię w społeczeństwie, gdzie z większym zrozumieniem spotka się właściciel psa niż rodzic dziecka.
Wiele razy się mówi, żeby dziecko wychowywać a nie chować, a jednak gdzie ma się to dziecko uczyć żyć w społeczeństwie jak nigdzie nie jest mile widziane? Tak bardzo zwracamy uwagę na zachowanie dzieci, że czasami sami nie wiemy jak się beznadziejnie zachowujemy. Przeszkadza nam, że dziecko w komunikacji ciągle rozmawia? Widzimy to tylko wtedy, gdy podróżujemy sami, a jak jedziemy z kimś, to też potrafimy wielokrotnie głośno rozmawiać albo gadać przez telefon. Albo dziecko się wierci w trakcie lotu samolotem. My możemy sobie obejrzeć film, poczytać książkę itp. a dziecko co ma robić? Dla nas taka podróż też by się dłużyła. Albo dziecko płacze w sklepie. Może to dziecko nie miało ochoty spędzać czasu w supermarkecie? Przecież my jak nie mamy na coś ochoty, to tego nie robimy (nie mówię tu o obowiązkach), a takiego dziecka nikt nie pyta o zdanie tylko ciąga po wszystkich sklepach, urzędach itp. gdzie po prostu jest nudno!
Oczywiście rodzice w wielu przypadkach również nie dają dobrych wzorców, zachowują się roszczeniowo i bezczelnie, ale ja mimo wszystko spotykam większość rodziców, którzy starają się bardzo żeby dziecko nie przeszkadzało za bardzo w przestrzeni publicznej, ale czasami po prostu się nie da. Dziecko, to nie robot, że je zaprogramujesz albo wytresujesz jak psa. Też ma gorszy dzień, ma inną wizję czegoś, albo fakt, że nie mógł wcisnąć guzika w windzie jest dla niego największą tragedią na świecie.
Kiedyś wśród ludzi była większa wyrozumiałość i wydaje mi się, że gdzieś się zatraciliśmy i teraz tylko nasze ja jest najważniejsze i nasz komfort.
Co więcej, takie negatywne podejście społeczeństwa do dzieci powoduje, że mi osobiście jeszcze bardziej nie chce się go mieć jeśli bycie matką powoduje, że mam zniknąć z tym dzieckiem z przestrzeni publicznej, bo zawsze będę komuś z nim przeszkadzać. I mogłabym być najlepszym rodzicem, stosować nie wiadomo jakie techniki behawioralne a i tak przyjdzie dzień, w którym moje dziecko zacznie się drzeć na cały sklep, bo coś tam i nie będę mogła go uspokoić.
Wiele razy się mówi, żeby dziecko wychowywać a nie chować, a jednak gdzie ma się to dziecko uczyć żyć w społeczeństwie jak nigdzie nie jest mile widziane? Tak bardzo zwracamy uwagę na zachowanie dzieci, że czasami sami nie wiemy jak się beznadziejnie zachowujemy. Przeszkadza nam, że dziecko w komunikacji ciągle rozmawia? Widzimy to tylko wtedy, gdy podróżujemy sami, a jak jedziemy z kimś, to też potrafimy wielokrotnie głośno rozmawiać albo gadać przez telefon. Albo dziecko się wierci w trakcie lotu samolotem. My możemy sobie obejrzeć film, poczytać książkę itp. a dziecko co ma robić? Dla nas taka podróż też by się dłużyła. Albo dziecko płacze w sklepie. Może to dziecko nie miało ochoty spędzać czasu w supermarkecie? Przecież my jak nie mamy na coś ochoty, to tego nie robimy (nie mówię tu o obowiązkach), a takiego dziecka nikt nie pyta o zdanie tylko ciąga po wszystkich sklepach, urzędach itp. gdzie po prostu jest nudno!
Oczywiście rodzice w wielu przypadkach również nie dają dobrych wzorców, zachowują się roszczeniowo i bezczelnie, ale ja mimo wszystko spotykam większość rodziców, którzy starają się bardzo żeby dziecko nie przeszkadzało za bardzo w przestrzeni publicznej, ale czasami po prostu się nie da. Dziecko, to nie robot, że je zaprogramujesz albo wytresujesz jak psa. Też ma gorszy dzień, ma inną wizję czegoś, albo fakt, że nie mógł wcisnąć guzika w windzie jest dla niego największą tragedią na świecie.
Kiedyś wśród ludzi była większa wyrozumiałość i wydaje mi się, że gdzieś się zatraciliśmy i teraz tylko nasze ja jest najważniejsze i nasz komfort.
Co więcej, takie negatywne podejście społeczeństwa do dzieci powoduje, że mi osobiście jeszcze bardziej nie chce się go mieć jeśli bycie matką powoduje, że mam zniknąć z tym dzieckiem z przestrzeni publicznej, bo zawsze będę komuś z nim przeszkadzać. I mogłabym być najlepszym rodzicem, stosować nie wiadomo jakie techniki behawioralne a i tak przyjdzie dzień, w którym moje dziecko zacznie się drzeć na cały sklep, bo coś tam i nie będę mogła go uspokoić.
To nie społeczeństwo jest zbyt wrażliwe na dzieci, tylko dzieci są teraz inne niż kiedyś. Ogólnie ludzie schamieli i to widać wszędzie - na ulicy, w sklepach, za kierownicą. Takie chamidła wychowują kolejne chamidła. Jeszcze 10-20 lat temu pewne rzeczy były nie do pomyślenia. Dzieci nie dyskutowały z dorosłymi, nie były aroganckie, nie wchodziły dorosłym w słowo, w miejscach publicznych zachowywały się lepiej, bo były odpowiednio przygotowane przez własnych rodziców. Dzisiaj dzieci stawiają się własnym rodzicom, a oni nie wyznaczają granic. Coś, co kiedyś było patologią, dziś jest normą. Dzisiaj całe życie rodziny kręci się wokół dziecka i stawia się dziecko na piedestale, a potem ono chce wszędzie rządzić.Mualla pisze: ↑pt kwie 12, 2024 10:59 am Zaznaczam, że nie mam dzieci, ale myślę, że obecnie nasze społeczeństwo jest zbyt "wrażliwe" na dzieci. Powinniśmy być bardziej wyrozumiali i traktować dzieci z większym szacunkiem, a nie jak gorszą kategorię w społeczeństwie, gdzie z większym zrozumieniem spotka się właściciel psa niż rodzic dziecka.
Wiele razy się mówi, żeby dziecko wychowywać a nie chować, a jednak gdzie ma się to dziecko uczyć żyć w społeczeństwie jak nigdzie nie jest mile widziane? Tak bardzo zwracamy uwagę na zachowanie dzieci, że czasami sami nie wiemy jak się beznadziejnie zachowujemy. Przeszkadza nam, że dziecko w komunikacji ciągle rozmawia? Widzimy to tylko wtedy, gdy podróżujemy sami, a jak jedziemy z kimś, to też potrafimy wielokrotnie głośno rozmawiać albo gadać przez telefon. Albo dziecko się wierci w trakcie lotu samolotem. My możemy sobie obejrzeć film, poczytać książkę itp. a dziecko co ma robić? Dla nas taka podróż też by się dłużyła. Albo dziecko płacze w sklepie. Może to dziecko nie miało ochoty spędzać czasu w supermarkecie? Przecież my jak nie mamy na coś ochoty, to tego nie robimy (nie mówię tu o obowiązkach), a takiego dziecka nikt nie pyta o zdanie tylko ciąga po wszystkich sklepach, urzędach itp. gdzie po prostu jest nudno!
Oczywiście rodzice w wielu przypadkach również nie dają dobrych wzorców, zachowują się roszczeniowo i bezczelnie, ale ja mimo wszystko spotykam większość rodziców, którzy starają się bardzo żeby dziecko nie przeszkadzało za bardzo w przestrzeni publicznej, ale czasami po prostu się nie da. Dziecko, to nie robot, że je zaprogramujesz albo wytresujesz jak psa. Też ma gorszy dzień, ma inną wizję czegoś, albo fakt, że nie mógł wcisnąć guzika w windzie jest dla niego największą tragedią na świecie.
Kiedyś wśród ludzi była większa wyrozumiałość i wydaje mi się, że gdzieś się zatraciliśmy i teraz tylko nasze ja jest najważniejsze i nasz komfort.
Co więcej, takie negatywne podejście społeczeństwa do dzieci powoduje, że mi osobiście jeszcze bardziej nie chce się go mieć jeśli bycie matką powoduje, że mam zniknąć z tym dzieckiem z przestrzeni publicznej, bo zawsze będę komuś z nim przeszkadzać. I mogłabym być najlepszym rodzicem, stosować nie wiadomo jakie techniki behawioralne a i tak przyjdzie dzień, w którym moje dziecko zacznie się drzeć na cały sklep, bo coś tam i nie będę mogła go uspokoić.
Ciekawa jestem efektów tego wychowania bez zasad za kolejne 10-20 lat, chociaż w sumie się domyślam. Współcześni rodzice bardzo się też użalają nad własnymi dziećmi i usiłują je ochronić przed każdym "kamieniem", w efekcie czego te dzieci w przyszłości będą się potykać o "ziarenka piasku."
Muszę się z Tobą zgodzić. Rodzice tak bardzo usilnie próbują chronić dziecko, stawiać jego "ja" na piedestale, kłócą się z nauczycielami, gdzie powinni podtrzymywać ich autorytet przy dziecku i do niczego dobrego to nie zmierza.blondette pisze: ↑sob kwie 13, 2024 6:03 pmTo nie społeczeństwo jest zbyt wrażliwe na dzieci, tylko dzieci są teraz inne niż kiedyś. Ogólnie ludzie schamieli i to widać wszędzie - na ulicy, w sklepach, za kierownicą. Takie chamidła wychowują kolejne chamidła. Jeszcze 10-20 lat temu pewne rzeczy były nie do pomyślenia. Dzieci nie dyskutowały z dorosłymi, nie były aroganckie, nie wchodziły dorosłym w słowo, w miejscach publicznych zachowywały się lepiej, bo były odpowiednio przygotowane przez własnych rodziców. Dzisiaj dzieci stawiają się własnym rodzicom, a oni nie wyznaczają granic. Coś, co kiedyś było patologią, dziś jest normą. Dzisiaj całe życie rodziny kręci się wokół dziecka i stawia się dziecko na piedestale, a potem ono chce wszędzie rządzić.Mualla pisze: ↑pt kwie 12, 2024 10:59 am Zaznaczam, że nie mam dzieci, ale myślę, że obecnie nasze społeczeństwo jest zbyt "wrażliwe" na dzieci. Powinniśmy być bardziej wyrozumiali i traktować dzieci z większym szacunkiem, a nie jak gorszą kategorię w społeczeństwie, gdzie z większym zrozumieniem spotka się właściciel psa niż rodzic dziecka.
Wiele razy się mówi, żeby dziecko wychowywać a nie chować, a jednak gdzie ma się to dziecko uczyć żyć w społeczeństwie jak nigdzie nie jest mile widziane? Tak bardzo zwracamy uwagę na zachowanie dzieci, że czasami sami nie wiemy jak się beznadziejnie zachowujemy. Przeszkadza nam, że dziecko w komunikacji ciągle rozmawia? Widzimy to tylko wtedy, gdy podróżujemy sami, a jak jedziemy z kimś, to też potrafimy wielokrotnie głośno rozmawiać albo gadać przez telefon. Albo dziecko się wierci w trakcie lotu samolotem. My możemy sobie obejrzeć film, poczytać książkę itp. a dziecko co ma robić? Dla nas taka podróż też by się dłużyła. Albo dziecko płacze w sklepie. Może to dziecko nie miało ochoty spędzać czasu w supermarkecie? Przecież my jak nie mamy na coś ochoty, to tego nie robimy (nie mówię tu o obowiązkach), a takiego dziecka nikt nie pyta o zdanie tylko ciąga po wszystkich sklepach, urzędach itp. gdzie po prostu jest nudno!
Oczywiście rodzice w wielu przypadkach również nie dają dobrych wzorców, zachowują się roszczeniowo i bezczelnie, ale ja mimo wszystko spotykam większość rodziców, którzy starają się bardzo żeby dziecko nie przeszkadzało za bardzo w przestrzeni publicznej, ale czasami po prostu się nie da. Dziecko, to nie robot, że je zaprogramujesz albo wytresujesz jak psa. Też ma gorszy dzień, ma inną wizję czegoś, albo fakt, że nie mógł wcisnąć guzika w windzie jest dla niego największą tragedią na świecie.
Kiedyś wśród ludzi była większa wyrozumiałość i wydaje mi się, że gdzieś się zatraciliśmy i teraz tylko nasze ja jest najważniejsze i nasz komfort.
Co więcej, takie negatywne podejście społeczeństwa do dzieci powoduje, że mi osobiście jeszcze bardziej nie chce się go mieć jeśli bycie matką powoduje, że mam zniknąć z tym dzieckiem z przestrzeni publicznej, bo zawsze będę komuś z nim przeszkadzać. I mogłabym być najlepszym rodzicem, stosować nie wiadomo jakie techniki behawioralne a i tak przyjdzie dzień, w którym moje dziecko zacznie się drzeć na cały sklep, bo coś tam i nie będę mogła go uspokoić.
Ciekawa jestem efektów tego wychowania bez zasad za kolejne 10-20 lat, chociaż w sumie się domyślam. Współcześni rodzice bardzo się też użalają nad własnymi dziećmi i usiłują je ochronić przed każdym "kamieniem", w efekcie czego te dzieci w przyszłości będą się potykać o "ziarenka piasku."
Wydaje mi się, że w latach kiedy ja byłam dzieckiem, może i było ciężko finansowo, ale wychowanie dzieci było łatwiejsze. Nie było tego nadmiernego konsumpcjonizmu a dziecko cieszyło się z każdej pierdoły. Teraz wymagania dzieci są przeogromne a rodzice wcale sobie nie pomagają, bo wzajemnie nakręcają tą spiralę, że teraz co roku muszą być urodziny na sali, sprasza się milion dzieci z przedszkola, prezenty już nie cieszą, bo mają ich tak dużo, że nie przywiązują do nich uwagi itd. Można byłoby wymieniać. Nie uważam, że to jakie są dzieci, to jest to ich wina, tylko właśnie wina rodziców. Dlatego traktuję z większą dozą wyrozumiałości zachowanie dzieci, ale rodziców już nie do końca, chociaż wiem, że są tacy, którzy naprawdę się starają, ale dziecko idzie do przedszkola i cała ich praca idzie w niwecz. Chyba tego najbardziej się obawiam w byciu rodzicem, że mogłabym się starać nie wiadomo jak, ale świat to dziecko i tak zepsuje
Przykład z dzisiaj - poszłam do knajpy na burgera. Przy stoliku obok siedzieli rodzice z dwójką dzieci. Dziewczynka była otyła, głośna i roszczeniowa. Kłóciła się z rodziną o pizzę, następnie jadła swoje frytki, krzyczała do taty że ma jej też zostawić coś ze swoich, zapijała to wszystko pepsi z puszki i krzyczała, że jak skończą to jeszcze na lody muszą iść. Rodzice zero reakcji. To było porażające. Co takiego trudnego jest w powiedzeniu swojemu dziecku, że ma się uspokoić i nie krzyczeć? O dziwo ludzie nie wyglądali na jakąś patologię. Dzisiaj jest chów i hodowla, a nie wychowanie. W moim dzieciństwie były jasno ustalone zasady przed wyjściem z domu na zakupy albo "w gości". Do restauracji się tak nie chodziło w latach 90, ale nie było zezwolenia na żadne darcie papy w miejscu publicznym i robienie scen, nie mówiąc o tak obrzydliwym zachowaniu dziecka przy stole. Ja się więc nie dziwię, że coraz więcej ludzi jest negatywnie nastawionych do dzieci.Mualla pisze: ↑ndz kwie 14, 2024 9:16 amMuszę się z Tobą zgodzić. Rodzice tak bardzo usilnie próbują chronić dziecko, stawiać jego "ja" na piedestale, kłócą się z nauczycielami, gdzie powinni podtrzymywać ich autorytet przy dziecku i do niczego dobrego to nie zmierza.blondette pisze: ↑sob kwie 13, 2024 6:03 pmTo nie społeczeństwo jest zbyt wrażliwe na dzieci, tylko dzieci są teraz inne niż kiedyś. Ogólnie ludzie schamieli i to widać wszędzie - na ulicy, w sklepach, za kierownicą. Takie chamidła wychowują kolejne chamidła. Jeszcze 10-20 lat temu pewne rzeczy były nie do pomyślenia. Dzieci nie dyskutowały z dorosłymi, nie były aroganckie, nie wchodziły dorosłym w słowo, w miejscach publicznych zachowywały się lepiej, bo były odpowiednio przygotowane przez własnych rodziców. Dzisiaj dzieci stawiają się własnym rodzicom, a oni nie wyznaczają granic. Coś, co kiedyś było patologią, dziś jest normą. Dzisiaj całe życie rodziny kręci się wokół dziecka i stawia się dziecko na piedestale, a potem ono chce wszędzie rządzić.Mualla pisze: ↑pt kwie 12, 2024 10:59 am Zaznaczam, że nie mam dzieci, ale myślę, że obecnie nasze społeczeństwo jest zbyt "wrażliwe" na dzieci. Powinniśmy być bardziej wyrozumiali i traktować dzieci z większym szacunkiem, a nie jak gorszą kategorię w społeczeństwie, gdzie z większym zrozumieniem spotka się właściciel psa niż rodzic dziecka.
Wiele razy się mówi, żeby dziecko wychowywać a nie chować, a jednak gdzie ma się to dziecko uczyć żyć w społeczeństwie jak nigdzie nie jest mile widziane? Tak bardzo zwracamy uwagę na zachowanie dzieci, że czasami sami nie wiemy jak się beznadziejnie zachowujemy. Przeszkadza nam, że dziecko w komunikacji ciągle rozmawia? Widzimy to tylko wtedy, gdy podróżujemy sami, a jak jedziemy z kimś, to też potrafimy wielokrotnie głośno rozmawiać albo gadać przez telefon. Albo dziecko się wierci w trakcie lotu samolotem. My możemy sobie obejrzeć film, poczytać książkę itp. a dziecko co ma robić? Dla nas taka podróż też by się dłużyła. Albo dziecko płacze w sklepie. Może to dziecko nie miało ochoty spędzać czasu w supermarkecie? Przecież my jak nie mamy na coś ochoty, to tego nie robimy (nie mówię tu o obowiązkach), a takiego dziecka nikt nie pyta o zdanie tylko ciąga po wszystkich sklepach, urzędach itp. gdzie po prostu jest nudno!
Oczywiście rodzice w wielu przypadkach również nie dają dobrych wzorców, zachowują się roszczeniowo i bezczelnie, ale ja mimo wszystko spotykam większość rodziców, którzy starają się bardzo żeby dziecko nie przeszkadzało za bardzo w przestrzeni publicznej, ale czasami po prostu się nie da. Dziecko, to nie robot, że je zaprogramujesz albo wytresujesz jak psa. Też ma gorszy dzień, ma inną wizję czegoś, albo fakt, że nie mógł wcisnąć guzika w windzie jest dla niego największą tragedią na świecie.
Kiedyś wśród ludzi była większa wyrozumiałość i wydaje mi się, że gdzieś się zatraciliśmy i teraz tylko nasze ja jest najważniejsze i nasz komfort.
Co więcej, takie negatywne podejście społeczeństwa do dzieci powoduje, że mi osobiście jeszcze bardziej nie chce się go mieć jeśli bycie matką powoduje, że mam zniknąć z tym dzieckiem z przestrzeni publicznej, bo zawsze będę komuś z nim przeszkadzać. I mogłabym być najlepszym rodzicem, stosować nie wiadomo jakie techniki behawioralne a i tak przyjdzie dzień, w którym moje dziecko zacznie się drzeć na cały sklep, bo coś tam i nie będę mogła go uspokoić.
Ciekawa jestem efektów tego wychowania bez zasad za kolejne 10-20 lat, chociaż w sumie się domyślam. Współcześni rodzice bardzo się też użalają nad własnymi dziećmi i usiłują je ochronić przed każdym "kamieniem", w efekcie czego te dzieci w przyszłości będą się potykać o "ziarenka piasku."
Wydaje mi się, że w latach kiedy ja byłam dzieckiem, może i było ciężko finansowo, ale wychowanie dzieci było łatwiejsze. Nie było tego nadmiernego konsumpcjonizmu a dziecko cieszyło się z każdej pierdoły. Teraz wymagania dzieci są przeogromne a rodzice wcale sobie nie pomagają, bo wzajemnie nakręcają tą spiralę, że teraz co roku muszą być urodziny na sali, sprasza się milion dzieci z przedszkola, prezenty już nie cieszą, bo mają ich tak dużo, że nie przywiązują do nich uwagi itd. Można byłoby wymieniać. Nie uważam, że to jakie są dzieci, to jest to ich wina, tylko właśnie wina rodziców. Dlatego traktuję z większą dozą wyrozumiałości zachowanie dzieci, ale rodziców już nie do końca, chociaż wiem, że są tacy, którzy naprawdę się starają, ale dziecko idzie do przedszkola i cała ich praca idzie w niwecz. Chyba tego najbardziej się obawiam w byciu rodzicem, że mogłabym się starać nie wiadomo jak, ale świat to dziecko i tak zepsuje
- Cinderellaaa
- PsychoFanka
- Posty: 98
- Rejestracja: pt mar 15, 2024 6:22 pm
blondette pisze: ↑ndz kwie 14, 2024 4:53 pmPrzykład z dzisiaj - poszłam do knajpy na burgera. Przy stoliku obok siedzieli rodzice z dwójką dzieci. Dziewczynka była otyła, głośna i roszczeniowa. Kłóciła się z rodziną o pizzę, następnie jadła swoje frytki, krzyczała do taty że ma jej też zostawić coś ze swoich, zapijała to wszystko pepsi z puszki i krzyczała, że jak skończą to jeszcze na lody muszą iść. Rodzice zero reakcji. To było porażające. Co takiego trudnego jest w powiedzeniu swojemu dziecku, że ma się uspokoić i nie krzyczeć? O dziwo ludzie nie wyglądali na jakąś patologię. Dzisiaj jest chów i hodowla, a nie wychowanie. W moim dzieciństwie były jasno ustalone zasady przed wyjściem z domu na zakupy albo "w gości". Do restauracji się tak nie chodziło w latach 90, ale nie było zezwolenia na żadne darcie papy w miejscu publicznym i robienie scen, nie mówiąc o tak obrzydliwym zachowaniu dziecka przy stole. Ja się więc nie dziwię, że coraz więcej ludzi jest negatywnie nastawionych do dzieci.Mualla pisze: ↑ndz kwie 14, 2024 9:16 amMuszę się z Tobą zgodzić. Rodzice tak bardzo usilnie próbują chronić dziecko, stawiać jego "ja" na piedestale, kłócą się z nauczycielami, gdzie powinni podtrzymywać ich autorytet przy dziecku i do niczego dobrego to nie zmierza.blondette pisze: ↑sob kwie 13, 2024 6:03 pm
To nie społeczeństwo jest zbyt wrażliwe na dzieci, tylko dzieci są teraz inne niż kiedyś. Ogólnie ludzie schamieli i to widać wszędzie - na ulicy, w sklepach, za kierownicą. Takie chamidła wychowują kolejne chamidła. Jeszcze 10-20 lat temu pewne rzeczy były nie do pomyślenia. Dzieci nie dyskutowały z dorosłymi, nie były aroganckie, nie wchodziły dorosłym w słowo, w miejscach publicznych zachowywały się lepiej, bo były odpowiednio przygotowane przez własnych rodziców. Dzisiaj dzieci stawiają się własnym rodzicom, a oni nie wyznaczają granic. Coś, co kiedyś było patologią, dziś jest normą. Dzisiaj całe życie rodziny kręci się wokół dziecka i stawia się dziecko na piedestale, a potem ono chce wszędzie rządzić.
Ciekawa jestem efektów tego wychowania bez zasad za kolejne 10-20 lat, chociaż w sumie się domyślam. Współcześni rodzice bardzo się też użalają nad własnymi dziećmi i usiłują je ochronić przed każdym "kamieniem", w efekcie czego te dzieci w przyszłości będą się potykać o "ziarenka piasku."
Wydaje mi się, że w latach kiedy ja byłam dzieckiem, może i było ciężko finansowo, ale wychowanie dzieci było łatwiejsze. Nie było tego nadmiernego konsumpcjonizmu a dziecko cieszyło się z każdej pierdoły. Teraz wymagania dzieci są przeogromne a rodzice wcale sobie nie pomagają, bo wzajemnie nakręcają tą spiralę, że teraz co roku muszą być urodziny na sali, sprasza się milion dzieci z przedszkola, prezenty już nie cieszą, bo mają ich tak dużo, że nie przywiązują do nich uwagi itd. Można byłoby wymieniać. Nie uważam, że to jakie są dzieci, to jest to ich wina, tylko właśnie wina rodziców. Dlatego traktuję z większą dozą wyrozumiałości zachowanie dzieci, ale rodziców już nie do końca, chociaż wiem, że są tacy, którzy naprawdę się starają, ale dziecko idzie do przedszkola i cała ich praca idzie w niwecz. Chyba tego najbardziej się obawiam w byciu rodzicem, że mogłabym się starać nie wiadomo jak, ale świat to dziecko i tak zepsuje
Właśnie o tym mówię ,że rodzice wychować nie umieją .W latach 90' było tak jak mówisz człowiek wiedział jak się zachować mówię jak wczoraj jechałam i była dziewczynka tata jej kazał ściszyć telefon ona nie i powtórzył to i w końcu ściszyła ,ale jak na dziecko była mega grzeczna to z takimi dziećmi chce się nawiązywać kontakt uśmiechnąć. Ale jak widzę gówniarza ,któremu na wszystko rodzice pozwalają ,bo maja deficyty ze swojego dzieciństwa no to halo. Ostatnio jakieś dzieci nastolatki rzuciły mi się przed maską samochodu byli na rowerach mówię chłopaki uważajcie a on do mnie ty uważaj ja parę lat temu nie wyobrażam ,żebym się tak odezwała do kogoś starszego. A jakbym się odezwała to bym dostała zrype od rodziców czy od sąsiada. Na TT też ,,madki'' się chwalą jak wychowują dzieci a raczej brak...
-
- Ciastko
- Posty: 5
- Rejestracja: śr kwie 17, 2024 5:02 pm
Ja jak widzę dzieciaka który w sklepie z ubraniami siedzi na sofie i na cały regulator ma włączony telefon na którym gra w gry lub ogląda tik toki - idę do ekspedientki żeby zwróciła mu i jego matce uwagę. To brak poszanowania granic i artykułu 51 kw dot porządku miejscu publicznymlubieplacki pisze: ↑czw paź 06, 2022 9:34 pm Nie lubię dzieci ponieważ są szczere, ale bardziej nie lubię ich rodziców kiedy nie potrafią dziecku wytłumaczyć pewnych kwestii (szczerość na zasadzie: popatrz jaki ten pan jest gruby, to dziecko zezowate, ta pani brzydka, itd). Dodatkowo są głośne, nie znają pojęcia strefy komfortu innych ludzi.
No i nie lubię ich ponieważ im zazdroszczę, że mają dobre, zdrowe dzieciństwo (nie wszystkie), którego ja nie miałam.
-
- Ciastko
- Posty: 5
- Rejestracja: śr kwie 17, 2024 5:02 pm
Dzieci i ludzie dorośli maja prawo płakać w miejscu publicznym np galerii handlowej czy parku. Ale jak na cały regulator dzieciak ogląda tiktoki lub gra w gry przeszkadzając osobom postronnym i rodzic nie reaguje - jest na to artykuł 51 kwDynas-tia pisze: ↑wt paź 11, 2022 12:31 pm Przykro mi sie czyta ten wątek. Szkoda, ze dzieci sa tak postrzegane w naszym spoleczenstwie… a tak naprawde sa najbardziej dyskryminowaną i poszkodowaną grupą. Czy wyobrazacie sobie mowic o jakiejs innej grupie ludzi (chociazby innej narodowosci, orientacji) przesmiewczo „gówniaki”? A przeciez one naprawde nic nikomu nie zrobily, a jesli sa glosne i niegrzeczne to nie jest wina ich tylko Wychowania ich rodzicow.
Ja lubie dzieci ogolem (nie wszystkie oczywiscie) przez to jakie sa niewinne, lubie pokazywac mojemu dziecku swiat i widziec jak poznaje i zachwyca sie albo cieszy rzeczami na ktore ja nie zwracam w ogole uwagi. Daje mi duzo radosci i opprocz tego ze bywa czasami ciezko to rodzicielstwo dalo mi i mojemu mezowi glownie duzo radosci, smiechu, ciepla itd.
A co do placzu w miejscach publicznych… uwierzcie czasami rodzic naprawde robi wszystko zeby dziecko nie plakalo ale sie nie da. Niemowle moze byc nakarmione, przewiniete itd ale moze je bolec brzuszek i placze. A wiekszy Maluch czasami nie potrafi ogarnac swoich emocji bo dopiero sie rozwija i poznaje takie emocje jak „zlosc”… i naprawde rodzice staraja sie jak mogą go uspokoic i nie przeszkadzac innym dookola, ale czasami jest to trudne
-
- Ciastko
- Posty: 5
- Rejestracja: śr kwie 17, 2024 5:02 pm
luksusowa_pomidorowa pisze: ↑wt paź 11, 2022 2:57 pm Myślałam trochę nad tym pytaniem i chyba głównym czynnikiem sprawiającym, że nie lubię dzieci są ich rodzice. Wiele osób uważa posiadanie dzieci za największe osiągnięcie w życiu albo sprawia takie wrażenie. Mimo że to ich dzieci, niejednokrotnie wymagają aby inni się do tych dzieci dostosowali. Sama np. nie zwrócę uwagi, zwłaszcza w gronie rodzinnym, bo zepsuje to atmosferę. Wielu rodziców nie potrafi mówić prawie o niczym innym, jak o dzieciach. Wielokrotne pytania do dziecka typu; a zjesz to, a zjesz tamto, a może tamto? Nie jest Ci za ciepło, nie jest Ci za zimno? Chce Ci się pić? Nie, to się i tak napij itp.
Albo zwracanie uwagi dziecku na złe zachowanie, że np. biega, krzyczy, ale w ogóle bez żadnych emocji, żeby odhaczyć że się zareagowało, a dziecko i tak robi swoje i ma to w dupie. Rozmowa z rodzicem często wygląda tak, że nie da się normalnie porozmawiać, bo co chwilę jest to przerywane przez dzieci albo przez rodzica zwracającego się do dziecka. Mam wrażenie, że dzieci są często tak atencyjne, bo ich rodzice sami do tego doprowadzają.
Poza tym im jestem starsza, tym bardziej nie lubię po prostu towarzystwa dzieci. Nie chce mi się gimnastykować aby je zająć, jak w tym czasie mogę porozmawiać z dorosłym o tym co mnie interesuje. Trochę też rozróżniam wiek dzieci w tym wszystkim. Kiedyś byłam instruktorką harcerską przez lata, ale to były dzieciaki od 4 klasy wzwyż - dało już się już im coś wyjaśnić, obgadać i te starsze dzieci już autentycznie lubiłam. Jednak nie wróciłabym do tego, żeby aktualnie poświęcać na obce dzieciaki swój czas za darmo, jeszcze pod ryzykiem odpowiedzialności karnej, jak coś im się stanie.
Nie chcę mieć dzieci bo tego nie czuję, szkoda byłoby mi kasy i czasu oraz uważam, że świat zmierza w bardzo złym kierunku. Na świecie jest niepewnie ze względu na nieuchronną katastrofę klimatyczną i politykę. Moim zdaniem sprowadzanie dziecka na świat, który zapowiada się coraz mniej kolorowo jest egoistyczne. Tylko proszę, żeby to ostatnie zdanie nie było potraktowane jako atak, to moja opinia.
Ogólnie jednak wierzę, że posiadanie dziecka ( jak to brzydko brzmi - posiadanie) może sprawiać wiele radości i dawać duże pokłady miłości. Wkurzają mnie jednak stereotypowe madki: "ze swoim to inaczej", "jak urodzisz, to zrozumiesz", "bez dziecka życie jest niekompletne". Tak jakby to był jakiś wyznacznik spełnionego życia.
-
- Collagen z chlorellą
- Posty: 3871
- Rejestracja: czw mar 21, 2024 2:11 pm
Bo są glosneeeee, przede wszystkim. Dzisiaj znowu w sklepie (butik) bachorzydlo tak się darlo ze musiałam wyjść, to był dźwięk syreny alarmującej gdy zbieg ucieka z więzienia. Wiecie, jak płacze małe dziecko taki bobas to normalne. Jakoś mnie nie boli w ucho, normalna sprawa, pies szczeka a małe dziecko płacze. Ale takie już duże świadome bachorzydla nie daj boze 3-6 letnie które wyją jak syrena, boze mam ochotę wyskoczyć przez okno. Autentycznie tak mnie wkurwiaja dzieci które wyciem chcą coś wymusić w sklepie na rodzicach, albo w restauracji. Serio kwilący bobas to jest nic, to nawet głośne nie jest. Ale wyjący duży który chce czekoladę który już umie mówić……… po prostu nie. I wkurwiaja mnie dzieci nieświadome otoczenia ale to się tyczy dorosłych tak samo, ogólnie ludzie z nieskoordynowanymi ruchami którzy myślą ze są sami i wszyscy wkoło na nich będą uważać. Dzisiaj jakaś ośmiolatka z hotdogiem na mnie wpadła i prawie uwalila mi kurtkę keczupem, idzie z japa w telefonie i nie patrzy czy na kogoś wchodzi wpycha się czy co. Ale akurat niektórzy dorośli robią to samo, święte krowska które przejdą po trupach nie odrywając nosa z telefonu. Tylko u dzieci to jednak częstsze z mojego doświadczenia. Tak jak biegające wkoło i wpadające na ludzi.
-
- Collagen z chlorellą
- Posty: 3871
- Rejestracja: czw mar 21, 2024 2:11 pm
Mam tak samo z tym ze moja mame ewidentnie męczyło macierzyństwo, nie bawiła się ze mną, organizowała mi zabawe tak żebym się sama sobą zajmowała ale w sumie nie cierpiałam z tego powodu bo lubiłam rysować i czytac. Nie była mama która się bawiła lalkami, która się ciućkała ze mną. Taka zadaniowa mama która chce odchować dziecko i dopiero wtedy jest Ok. Wiec ja się z toba w 100% zgadzam. Ja bym chciała mieć dziecko. Podoba mi się idea dziecka, tego ze kiedyś będzie dorosłe i może robić wspaniałe rzeczy. Ale pierwsze 10 lat życia? Chryste, nie. To nie dla mnie. Chciałabym chcieć mieć dziecko ale nie chce. No nie. Odtrąca mnie to. Strasznie.Coraline pisze: ↑śr sty 31, 2024 1:52 pm Mam 38 lat i nienawidzę dzieci. Po prostu nienawidzę i jestem świadomie bezdzietna. Samo dziecko w sobie jeszcze mi nie przeszkadza, ale jak zaczyna się wydzierać, wyć, to to tak wewnętrznie szarpie moje nerwy, że uruchamiają się we mnie najgorsze instynkty mam zero instynktu macierzyńskiego, nie wyobrażam sobie ciąży, porodu i całego tego poświęcenia. Miałabym przez 18 lat się kimś zajmować? A co ze mną? To ja jestem dla siebie najważniejsza, to o siebie chcę dbać, siebie rozpieszczać. Argument szklanki na starość w ogóle do mnie nie przemawia, zwłaszcza w obecnych czasach. Pomijając, że dzieci nie powinno się rodzić z samolubnych pobudek, to nie ma żadnej gwarancji, że dziecko się zajmie rodzicem na starość, zwłaszcza w dobie masowych emigracji. No nie widzę plusów, a jeszcze można urodzić chore, z autyzmem, problemowe, po co to komu? Przebywanie w towarzystwie dziecka mnie męczy, nie umiem być infantylna, nie umiem się bawić i po prostu nie chcę. Moje dwie przyjaciółki urodziły, jedna 5 lat temu, druga rok temu - obie na antydepresantach bo macierzyństwo nie jest tym, czego się spodziewały. Niestety nadal masa kobiet rodzi dzieci, bo tak wypada, bo każdy ma i w sumie to czemu nie. No a potem jest jak jest. Podziwiam wszystkie oddane matki, które kochają macierzyństwo i wychowują fajnych ludzi, respekt ogromny, ja bym się znalazła w psychiatryku.
Acha i mam tak od dziecka, moja Mama mnie kochała i generalnie była przewspaniałą osobą, nie wiem czemu tak mam, tak jak niektóre kobiety o dziecka wiedzą, że chcą ślubu i dzieci, tak ja od dziecka wiedziałam, że ślub super, ale dzieci - no way Na szczęście mój mąż ma podobne podejście.
nad moim mieszkaniem wprowadził się ojciec(?) matki dotychczas nie widziałam z dwójką dzieci, CODZIENNIE O 6 RANO dziewczynka ryczy jakby ją zażynali w 10 osób, biega, rozrzuca chyba głazy po podłodze - co na to ojciec? NO TOTALNIE NIC, Iza ubierz skarpetki [*]
nie wiem ale jak słysze to, bądź płacz dziecka i widze jak rodzic ma to totalnie w dupie to frustruje mnie ten dzwiek i mam obawy, że po prostu nie wytrzymam ze swoim dzieckiem xdd
nie wiem ale jak słysze to, bądź płacz dziecka i widze jak rodzic ma to totalnie w dupie to frustruje mnie ten dzwiek i mam obawy, że po prostu nie wytrzymam ze swoim dzieckiem xdd
Dramy to moje hobby
-
- Kciuk
- Posty: 884
- Rejestracja: pn maja 15, 2023 1:31 pm
Przeczytałam ten wątek i... Polacy wymrą. Prędzej czy później.
Nigdzie nie spotkałam się z taką nienawiścią do dzieci jak w Polsce. Jak w ogóle można nienawidzić dzieci i o tym otwarcie mówić? Jak byłam mała to pogryzł mnie pies i długo bałam się a później nie lubiłam psów. Co Wam te dzieci zrobiły? Zakłóciły spokój na chwilę w samolocie? Restauracji? Jak i gdzie te dzieci mają się wychowywać, gdzie popełniać błędy jak wszędzie są niemile widziane?
Jako dziecko gardziłam głęboko dorosłymi którzy nie odpowiadali mi na dzień dobry. I miałam najlepszy dzień na świecie kiedy odpowiadali "cześć". Czułam się częścią społeczeństwa. Tak, na pewnym etapie dzieci po prostu chcą być częścią społeczeństwa. Wymagajmy od 3 Latków idealnego zachowania w miejscach publicznych, ale wypuszczajmy ich z domu dopiero jak ogarną jak się zachowywać. Tak koło 17stki
Nigdzie nie spotkałam się z taką nienawiścią do dzieci jak w Polsce. Jak w ogóle można nienawidzić dzieci i o tym otwarcie mówić? Jak byłam mała to pogryzł mnie pies i długo bałam się a później nie lubiłam psów. Co Wam te dzieci zrobiły? Zakłóciły spokój na chwilę w samolocie? Restauracji? Jak i gdzie te dzieci mają się wychowywać, gdzie popełniać błędy jak wszędzie są niemile widziane?
Jako dziecko gardziłam głęboko dorosłymi którzy nie odpowiadali mi na dzień dobry. I miałam najlepszy dzień na świecie kiedy odpowiadali "cześć". Czułam się częścią społeczeństwa. Tak, na pewnym etapie dzieci po prostu chcą być częścią społeczeństwa. Wymagajmy od 3 Latków idealnego zachowania w miejscach publicznych, ale wypuszczajmy ich z domu dopiero jak ogarną jak się zachowywać. Tak koło 17stki
A doczytałaś może (bo już chyba ze sto razy to napisano), że to nie dzieci są winne w całej sprawie, tylko ich beznadziejni rodzice, którzy hodują zamiast wychowywać? Rodzice, którzy nie tylko nie stawiają granic i nie zwracają uwagi, a wręcz triggerują pewne zachowania i nakręcają te dzieci? Nikt tu się nie rzuca o jakieś jednorazowe wpadki czy o to, że dziecku zdarzy się zapłakać w miejscu publicznym. Chodzi o przyzwolenie na wszystko i wszędzie, przez co te dzieci nie potrafią się zachować w miejscach publicznych, nie szanują innych ludzi, są roszczeniowe, egoistyczne i narcystyczne. Wspaniałe społeczeństwo nam rośnie. Już teraz mówi się, że 3 osoby na 10 są narcystyczne, a badania pokazują, że za kilka lat to będzie 6 osób na 10. Ciekawe, co jest tego powodem?lubieogorkowa pisze: ↑wt cze 25, 2024 8:38 pm Przeczytałam ten wątek i... Polacy wymrą. Prędzej czy później.
Nigdzie nie spotkałam się z taką nienawiścią do dzieci jak w Polsce. Jak w ogóle można nienawidzić dzieci i o tym otwarcie mówić? Jak byłam mała to pogryzł mnie pies i długo bałam się a później nie lubiłam psów. Co Wam te dzieci zrobiły? Zakłóciły spokój na chwilę w samolocie? Restauracji? Jak i gdzie te dzieci mają się wychowywać, gdzie popełniać błędy jak wszędzie są niemile widziane?
Jako dziecko gardziłam głęboko dorosłymi którzy nie odpowiadali mi na dzień dobry. I miałam najlepszy dzień na świecie kiedy odpowiadali "cześć". Czułam się częścią społeczeństwa. Tak, na pewnym etapie dzieci po prostu chcą być częścią społeczeństwa. Wymagajmy od 3 Latków idealnego zachowania w miejscach publicznych, ale wypuszczajmy ich z domu dopiero jak ogarną jak się zachowywać. Tak koło 17stki
Przykład z wczoraj - rodzice bawiący się z dzieckiem w "berka" i przekrzykujący się z nim w galerii handlowej. Biega to dziecko między ludźmi, piszczy, wrzeszczy, a tatuś jeszcze to wszystko nakręca. No nie wiem, może lepiej by było taką zabawę przenieść na plac zabaw? Trudno winić dziecko, skoro rodzic sam jest niedorozwinięty. Problemem nie jest skutek, tylko przyczyna. Jak chcesz, żeby się rodziło więcej dzieci, to może musisz powiedzieć znajomym żeby zaczęli dzieci wychowywać.
A tak z czystej ciekawości - ile już dzieci urodziłaś i wychowałaś? Ilu obywateli dostarczyłaś Ojczyźnie?
-
- Kciuk
- Posty: 884
- Rejestracja: pn maja 15, 2023 1:31 pm
Tak, doczytałam, i zgadzam się z tym w 100%, jednak dopóki nie będzie testów i zezwoleń na rozmnażanie, nie mamy na to wpływu. Dziecko może sobie zrobić każdy idiota, jednak to wciąż jest dziecko, idiotów bo idiotów, ale dziecko. Nie rozumiem po prostu, jak można napisać "nienawidze dzieci". A padło tu to zdanie kilka razy... Po prostu przykre.
A ja akurat ojczyźnie nic, ja z tych co na dziki zachód uciekli, tu urodzili i tu wychowują sztuk jeden póki co. Dlatego każde wakacje z dzieckiem w Polsce to stres. Ja naprawdę nie wiedziałam, że to legalne jak obce baby zwracają uwagę na ubiór/bądź brak Twojego dziecka oraz pierdylion innych rzeczy, ja nawet nie wiedziałam że to kogoś może interesować. Póki nie miałam dziecka nie zagłębiałam się w tematy parentingowe ani na centymetr. A potem przeżyłam szok.
A ja akurat ojczyźnie nic, ja z tych co na dziki zachód uciekli, tu urodzili i tu wychowują sztuk jeden póki co. Dlatego każde wakacje z dzieckiem w Polsce to stres. Ja naprawdę nie wiedziałam, że to legalne jak obce baby zwracają uwagę na ubiór/bądź brak Twojego dziecka oraz pierdylion innych rzeczy, ja nawet nie wiedziałam że to kogoś może interesować. Póki nie miałam dziecka nie zagłębiałam się w tematy parentingowe ani na centymetr. A potem przeżyłam szok.
- Fela_z_Kaniowa
- Collagen z chlorellą
- Posty: 4111
- Rejestracja: wt sty 12, 2021 12:20 am
Czy te obce baby zwracające ci uwagę to nie są czasem mamuśki, które wszystko wiedzą najlepiej?lubieogorkowa pisze: ↑śr cze 26, 2024 3:45 pm Tak, doczytałam, i zgadzam się z tym w 100%, jednak dopóki nie będzie testów i zezwoleń na rozmnażanie, nie mamy na to wpływu. Dziecko może sobie zrobić każdy idiota, jednak to wciąż jest dziecko, idiotów bo idiotów, ale dziecko. Nie rozumiem po prostu, jak można napisać "nienawidze dzieci". A padło tu to zdanie kilka razy... Po prostu przykre.
A ja akurat ojczyźnie nic, ja z tych co na dziki zachód uciekli, tu urodzili i tu wychowują sztuk jeden póki co. Dlatego każde wakacje z dzieckiem w Polsce to stres. Ja naprawdę nie wiedziałam, że to legalne jak obce baby zwracają uwagę na ubiór/bądź brak Twojego dziecka oraz pierdylion innych rzeczy, ja nawet nie wiedziałam że to kogoś może interesować. Póki nie miałam dziecka nie zagłębiałam się w tematy parentingowe ani na centymetr. A potem przeżyłam szok.
moim zdaniem to co opisujesz to rodzice, ktorzy probuja wszystkim udowodnic, ze posiadanie dziecka wcale nie zmusilo ich do zrezygnowania z pasji i zyja jak wczesniej. nikt nie obwinia matki o placzacego bobasa w kolejce w biedronce, ale jak bierzesz bobasa do restauracji o 20 i zwracasz ludziom uwage, ze powinni byc ciszej, bo twoje dziecko spi? albo nie spi w samolocie, bo przeciez dwulatek musi zobaczyc drugi koniec swiata z ktorego nic nie bedzie pamietal? kiedys kulturowo byly miejsca mniej lub bardziej odpowiednie dla dzieci i w niektorych ludzie mieli wytchnienie od cudzych dzieci. teraz trzeba tolerowac i dostosowywac sie do cudzych dzieci wszedzie.Mualla pisze: ↑pt kwie 12, 2024 10:59 am Zaznaczam, że nie mam dzieci, ale myślę, że obecnie nasze społeczeństwo jest zbyt "wrażliwe" na dzieci. Powinniśmy być bardziej wyrozumiali i traktować dzieci z większym szacunkiem, a nie jak gorszą kategorię w społeczeństwie, gdzie z większym zrozumieniem spotka się właściciel psa niż rodzic dziecka.
Wiele razy się mówi, żeby dziecko wychowywać a nie chować, a jednak gdzie ma się to dziecko uczyć żyć w społeczeństwie jak nigdzie nie jest mile widziane? Tak bardzo zwracamy uwagę na zachowanie dzieci, że czasami sami nie wiemy jak się beznadziejnie zachowujemy. Przeszkadza nam, że dziecko w komunikacji ciągle rozmawia? Widzimy to tylko wtedy, gdy podróżujemy sami, a jak jedziemy z kimś, to też potrafimy wielokrotnie głośno rozmawiać albo gadać przez telefon. Albo dziecko się wierci w trakcie lotu samolotem. My możemy sobie obejrzeć film, poczytać książkę itp. a dziecko co ma robić? Dla nas taka podróż też by się dłużyła. Albo dziecko płacze w sklepie. Może to dziecko nie miało ochoty spędzać czasu w supermarkecie? Przecież my jak nie mamy na coś ochoty, to tego nie robimy (nie mówię tu o obowiązkach), a takiego dziecka nikt nie pyta o zdanie tylko ciąga po wszystkich sklepach, urzędach itp. gdzie po prostu jest nudno!
Oczywiście rodzice w wielu przypadkach również nie dają dobrych wzorców, zachowują się roszczeniowo i bezczelnie, ale ja mimo wszystko spotykam większość rodziców, którzy starają się bardzo żeby dziecko nie przeszkadzało za bardzo w przestrzeni publicznej, ale czasami po prostu się nie da. Dziecko, to nie robot, że je zaprogramujesz albo wytresujesz jak psa. Też ma gorszy dzień, ma inną wizję czegoś, albo fakt, że nie mógł wcisnąć guzika w windzie jest dla niego największą tragedią na świecie.
Kiedyś wśród ludzi była większa wyrozumiałość i wydaje mi się, że gdzieś się zatraciliśmy i teraz tylko nasze ja jest najważniejsze i nasz komfort.
Co więcej, takie negatywne podejście społeczeństwa do dzieci powoduje, że mi osobiście jeszcze bardziej nie chce się go mieć jeśli bycie matką powoduje, że mam zniknąć z tym dzieckiem z przestrzeni publicznej, bo zawsze będę komuś z nim przeszkadzać. I mogłabym być najlepszym rodzicem, stosować nie wiadomo jakie techniki behawioralne a i tak przyjdzie dzień, w którym moje dziecko zacznie się drzeć na cały sklep, bo coś tam i nie będę mogła go uspokoić.
Masz dzieci? Zdziwisz się, jak ten płaczący bobas w kolejce w biedrze powoduje ze wszyscy dookoła uważają Cię za zło konieczne. I nie mówię tu o wrzeszczącym trzylatku który nie dostał lizaka, bo tu biorę na klatę to że nie potrafię zapanować nad swoim dzieckiem. Raz wybrałam się z kilumiesięczną córką do Lidla, skończyło Nam się mleko, mąż na służbowym wyjeździe. Młoda miała kolkę, płakała. Ja w dresie, z nieumytymi włosami... byłam w sklepie może z 5 minut w tym 4 w kolejce. Usłyszałam od na oko 30 letniej ekstra laski że skoro nie potrafię zapanować nad dzieckiem i sobą (tu dokładnie nie wiem o co chodziło ale chyba o mój mało wyjściowy outfit xD) to mogłam sobie nie robić dziecka. Kolejny przykład - w aptece z małym dzieckiem (spało), kolejka duza, grzecznie w niej stałam, ale Pani magister farmacji powiedziała ze zaprasza do siebie bo kobiety z dziećmi małymi mają pierwszeństwo (co więcej, przed apteką wisiała kartka z taką informacją, ale nie planowałam korzystać). Kto zaczął tyradę na ten temat? O dziwo nie starsze panie z kolejki, a młody chłopak który jak później zdążyłam zauważyć bo stał w okienku obok kupował lek ratujący życie czyli dureksy.counting pisze: ↑śr cze 26, 2024 6:33 pm
moim zdaniem to co opisujesz to rodzice, ktorzy probuja wszystkim udowodnic, ze posiadanie dziecka wcale nie zmusilo ich do zrezygnowania z pasji i zyja jak wczesniej. nikt nie obwinia matki o placzacego bobasa w kolejce w biedronce, ale jak bierzesz bobasa do restauracji o 20 i zwracasz ludziom uwage, ze powinni byc ciszej, bo twoje dziecko spi? albo nie spi w samolocie, bo przeciez dwulatek musi zobaczyc drugi koniec swiata z ktorego nic nie bedzie pamietal? kiedys kulturowo byly miejsca mniej lub bardziej odpowiednie dla dzieci i w niektorych ludzie mieli wytchnienie od cudzych dzieci. teraz trzeba tolerowac i dostosowywac sie do cudzych dzieci wszedzie.
ale dlaczego mnie atakujesz? to temat w ktorym rozmawiamy o tym dlaczego nie lubimy dzieci. posiadanie dzieci nic nie zmienia, ani nie czyni czyjejs opini wazniejsza.Mommy123 pisze: ↑czw cze 27, 2024 10:48 amMasz dzieci? Zdziwisz się, jak ten płaczący bobas w kolejce w biedrze powoduje ze wszyscy dookoła uważają Cię za zło konieczne. I nie mówię tu o wrzeszczącym trzylatku który nie dostał lizaka, bo tu biorę na klatę to że nie potrafię zapanować nad swoim dzieckiem. Raz wybrałam się z kilumiesięczną córką do Lidla, skończyło Nam się mleko, mąż na służbowym wyjeździe. Młoda miała kolkę, płakała. Ja w dresie, z nieumytymi włosami... byłam w sklepie może z 5 minut w tym 4 w kolejce. Usłyszałam od na oko 30 letniej ekstra laski że skoro nie potrafię zapanować nad dzieckiem i sobą (tu dokładnie nie wiem o co chodziło ale chyba o mój mało wyjściowy outfit xD) to mogłam sobie nie robić dziecka. Kolejny przykład - w aptece z małym dzieckiem (spało), kolejka duza, grzecznie w niej stałam, ale Pani magister farmacji powiedziała ze zaprasza do siebie bo kobiety z dziećmi małymi mają pierwszeństwo (co więcej, przed apteką wisiała kartka z taką informacją, ale nie planowałam korzystać). Kto zaczął tyradę na ten temat? O dziwo nie starsze panie z kolejki, a młody chłopak który jak później zdążyłam zauważyć bo stał w okienku obok kupował lek ratujący życie czyli dureksy.counting pisze: ↑śr cze 26, 2024 6:33 pm
moim zdaniem to co opisujesz to rodzice, ktorzy probuja wszystkim udowodnic, ze posiadanie dziecka wcale nie zmusilo ich do zrezygnowania z pasji i zyja jak wczesniej. nikt nie obwinia matki o placzacego bobasa w kolejce w biedronce, ale jak bierzesz bobasa do restauracji o 20 i zwracasz ludziom uwage, ze powinni byc ciszej, bo twoje dziecko spi? albo nie spi w samolocie, bo przeciez dwulatek musi zobaczyc drugi koniec swiata z ktorego nic nie bedzie pamietal? kiedys kulturowo byly miejsca mniej lub bardziej odpowiednie dla dzieci i w niektorych ludzie mieli wytchnienie od cudzych dzieci. teraz trzeba tolerowac i dostosowywac sie do cudzych dzieci wszedzie.