Start
Wiadomości
Ulubione
Mój profil

Damskie przyjaźnie

Moderatorzy: KasandraCwir, verysweetcherry
tutu123
Siatkarka
Posty: 2
Rejestracja: sob wrz 28, 2024 11:41 am

Damskie przyjaźnie

Post autor: tutu123 »

Wierzycie w to czy nie?
Z swojej strony mogę tylko powiedzieć, że marzyła mi się kiedyś taka, ale to chyba nierealne. Nie wiem czy problem jest we mnie czy w innych kobietach, ale ciężko jest znaleźć sobie przyjaciółkę która będzie szczera w stosunku do Ciebie, nie będzie plotkować za plecami etc. Chyba, że źle trafiam, nie wiem....
rockshoot
RoseGold
Posty: 854
Rejestracja: pn mar 18, 2024 8:32 am

Post autor: rockshoot »

Zauważyłam, że u mnie przeżywają tylko te „stare” przyjaźnie. Dlatego ma jedyną przyjaciółkę od prawie 30 lat. Mam kilka koleżanek powiedzmy od 8 lat, ale to już nie przyjaźń.
Fromka95
Koczkodan
Posty: 107
Rejestracja: czw gru 28, 2023 3:21 pm

Post autor: Fromka95 »

rockshoot pisze: pn wrz 29, 2025 6:57 am Zauważyłam, że u mnie przeżywają tylko te „stare” przyjaźnie. Dlatego ma jedyną przyjaciółkę od prawie 30 lat. Mam kilka koleżanek powiedzmy od 8 lat, ale to już nie przyjaźń.
Mam podobne doswiadczenia.
Mam dwie przyjaciolki, takie jeszcze od przedszkola / wczesnej podstawowki. Ktos by powiedzial, ze to przyjaznie z "zasiedzenia", ale dla mnie to najmocniejsze wiezy w moim zyciu, zawsze jestesmy dla siebie w sytuacjach kryzysowych ale i tych pelnego szczescia. Nie mieszkam w Polsce, widze sie na zywo z dziewczynami dwa albo trzy razy w roku, ale jak juz sie spotkamy to rozmawiamy godzinami. Znamy sie doskonale, wiemy o sobie prawie wszystko, jest duzy komfort i bezpieczenstwo w takiej relacji.

W zyciu doroslym kilka razy sie przejechalam na "przyjaciolkach", tez duzo szybciej te znajomosci sie wykruszaja jesli ktos sie przeprowadzi, wejdzie w nowy zwiazek tudziez sie rozstanie, ma dzieci, itp. Doceniam te kilka kobiet ktore mam w swoim kregu, ale nie jest to typ faktycznej glebokiej przyjazni.
Rzeka.chaosu
Currently:Vienna
Posty: 1140
Rejestracja: śr lut 26, 2025 4:56 pm

Post autor: Rzeka.chaosu »

U mnie podobnie. Przyjaciółki mam z liceum i studiów. Teraz głównie jak poznaję, to w kategorii "dobre znajome" lub "fajne sąsiadki".

Ja ogólnie lubię kobiety do rozmów, szczególnie takie otwarte i serdeczne, naturalne. Nie lubię typu "A nie sądziesz, że Iksińska to...". Czyli takich gadających za plecami, wymyślających na inne osoby bzdur.
Awatar użytkownika
hanak2
Mokra Włoszka
Posty: 64
Rejestracja: pt sie 30, 2024 12:33 pm

Post autor: hanak2 »

Nie mam i nie miałam żadnej przyjaciółki od czasów podstawówki. Spotkało mnie od innych dziewczyn dużo przykrości. Od zawsze przyjaźnię się z facetami.
Awatar użytkownika
Pamieculotna
Koczkodan
Posty: 112
Rejestracja: pt mar 08, 2024 6:05 am

Post autor: Pamieculotna »

tutu123 pisze: pn wrz 29, 2025 6:35 am Wierzycie w to czy nie?
Z swojej strony mogę tylko powiedzieć, że marzyła mi się kiedyś taka, ale to chyba nierealne. Nie wiem czy problem jest we mnie czy w innych kobietach, ale ciężko jest znaleźć sobie przyjaciółkę która będzie szczera w stosunku do Ciebie, nie będzie plotkować za plecami etc. Chyba, że źle trafiam, nie wiem....
Coś w tym może być.
Myślę, że dużo zależy od usposobienia i typu charakteru, ale przyjaźnie nawiązane w dzieciństwie są trwalsze. Obecnie trochę czasy się zmieniły i przyjaźń też ma inny kształt, stąd osoby, które przywykły do tradycyjnego ujęcia mogą mieć trudności by się odnaleźć w nowej sytuacji.
Lepiej mieć jedna, czy dwie, naprawde wartościowe i wnoszące cos pozytywnego do życia przyjaciółki, niż 15 osób, których nie można być pewnym.
Ja sama mam jedną koleżankę z podstawówki, z którą mogę się nie widzieć parę lat, a na spotkaniu nie można odczuć żadnej przerwy / nadszarpnięcia relacji.
Jedna koleżanka ze studiów, jedna z poprzedniej pracy, a jedna to moja instruktorka tańca- poznałyśmy się na zajęciach, i miałyśmy taki dobry vibe, że tak się kumplujemy od x lat. Uważam, że wszędzie można znaleźć kogoś godnego zaufania, z kim można zbudować relacje, zwłaszcza, że mamy kryzys przyjaźni i osoby wychowane na tradycyjnym podejściu są go po prostu spragnione.
Problem w tym, ze w wiekszosci jesteśmy zbyt ostrożni i nie lubimy się otwierać (z różnych powodow). Z wiekiem coraz trudniej znaleźć czas na budowanie przyjaźni, relacje się splycaja i są powierzchowne. Ludzie są zawistni, zazdrośni, nieszczerzy. Nie uciekniemy przed tym, grunt to dobrze przesiewac znajomości i inwestować czas i energię w te naprawdę warte zaangażowania.
Awatar użytkownika
Piegusek
SushiAddict
Posty: 848
Rejestracja: pt sie 09, 2024 10:58 pm

Post autor: Piegusek »

Pamieculotna pisze: wt lis 11, 2025 4:35 pm Problem w tym, ze w wiekszosci jesteśmy zbyt ostrożni i nie lubimy się otwierać (z różnych powodow). Z wiekiem coraz trudniej znaleźć czas na budowanie przyjaźni, relacje się splycaja i są powierzchowne. Ludzie są zawistni, zazdrośni, nieszczerzy. Nie uciekniemy przed tym, grunt to dobrze przesiewac znajomości i inwestować czas i energię w te naprawdę warte zaangażowania.
Doskonale to opisałaś. Sorry, ale już obecnie r*ygać mi się chce od tych fluidów, zwlaszcza gdzieś tam w pracy, w pokoju socjalnym albo w luźnej grupie znajomych. Niby kazdy zajmuje sie sobą, ale jak czymś podpadniesz bo sie ubierzesz w za krótką sukienkę albo odbierze Cie zbyt przystojny facet z roboty to koniec, będziesz juz przerabiana na przerwach w pracy przez dwa lata :P

Gdy kiedys schudłam sporo kilogramow i przeszlam glow up, najpierw kilkadziesiat osob z otoczenia zauwazylo ze robie sie lekko chudsza i zaczelo pytac co robie, bardzo zaniepokojeni i wścibscy. Mowie, ze jestem na diecie. Więc oni z prychnięciem "na jakiej?". To mowię jakiej. To za chwilę dostaje wyklad monotematyczny, ze ta dieta to bez sensu, idiotyczna, nic to nie da, bo powinno sie jesc to, tamto i sramto, być na diecie innej srakiej lub owakiej. A jak powiedziałam ze ja lubię tę dietę i schudlam juz na niej 5 kilo to oni na to tonem znawcy, że to na pewno nie jest tluszcz tylko sama woda, ktora zaraz wroci i pewno znow przytyje.
Okazalo sie ze w rok schudlam 30 kilo.
Wtedy juz byla masakra. Oprocz tego ze stracilam bliskie kolezanki, doszlo do tego ze obcy ludzie z klatki zaczepiali moich bliskich w sklepie bo znali mnie z widzenia i chcieli koniecznie sie dowiedzieć jakim prawem schudlam 😅 a do mnie nie mieli odwagi zagadać.
Coz, mnie najbardziej boli, ze tez dziewczyny z ktorymi probowalam sie przyjaźnić, zamilkły w momencie, gdy przestawalam inwestowac czas I kase w kontakty. Kolezanki okazywały sie predzej czy pozniej dwulicowe, wiekszosc obrabiała mi tylek za plecami, mialam tez koleżankę ktora mnie okradla 😆 jednak mimo wszystko mam wiare i cierpliwość, że są jeszcze gdzieś jakieś fajne osoby które warto poznać!
Agneess
Mokra Włoszka
Posty: 57
Rejestracja: pn mar 18, 2024 11:51 am

Post autor: Agneess »

Ja z perspektywy czasu uważam, że nigdy nie zaznałam prawdziwej przyjaźni z drugą kobietą.
Choć w czasie nastoletnim i wczesnej dorosłości miałam masę znajomych i kilka przyjaciółek, to teraz z perspektywy czasu myślę, że nazywałam je tak, bo tak wypadało, bo głupio było nazwać kogoś tylko koleżanką. A nigdy te relacje nie były do końca szczere. Ja się otwierałam, zwierzałam, ufałam, a po drugiej stronie zawsze jakaś barykada.
Większość tych znajomości skończyła się sama, bez wielkich dram, po prostu drogi się rozeszły. Jedna jeszcze coś tam próbuje reanimować trupa ale widzę, że to tylko z czystej chęci zaspokojenia ciekawości żeby wiedzieć co się dzieje i mieć o czym gadać ze swoimi.
Odkąd trochę przeszłam w życiu, zaznałam chwil pełnych szczęścia i chwil pełnych rozpaczy to zobaczyłam jakie są prawdziwe intencje tych przyjaźni. I okazywało się, że te relacje są przepełnione zawiścią, brakiem szczerości, brakiem empatii. A szczególnie kiedy przy spotkaniu nie leje się alkohol, to nic nas tak naprawdę nie łączy. I że bycie dobrym dla kogoś nie sprawi, że będziemy tak samo traktowani.
Nie powiem, jest to przykre, bo super byłoby mieć chociaż jedną prawdziwą osobę w swoim życiu, (poza relacją romantyczną) z którą naprawdę czuć nic porozumienia, nadawać na tych samych falach ale widocznie nie mi pisane.
Pejczyk Pandory
ZdalnaFanka
Posty: 450
Rejestracja: wt sie 12, 2025 7:07 pm

Post autor: Pejczyk Pandory »

Piegusek pisze: czw lis 20, 2025 2:10 am Doskonale to opisałaś. Sorry, ale już obecnie r*ygać mi się chce od tych fluidów, zwlaszcza gdzieś tam w pracy, w pokoju socjalnym albo w luźnej grupie znajomych. Niby kazdy zajmuje sie sobą, ale jak czymś podpadniesz bo sie ubierzesz w za krótką sukienkę albo odbierze Cie zbyt przystojny facet z roboty to koniec, będziesz juz przerabiana na przerwach w pracy przez dwa lata :P

Gdy kiedys schudłam sporo kilogramow i przeszlam glow up, najpierw kilkadziesiat osob z otoczenia zauwazylo ze robie sie lekko chudsza i zaczelo pytac co robie, bardzo zaniepokojeni i wścibscy. Mowie, ze jestem na diecie. Więc oni z prychnięciem "na jakiej?". To mowię jakiej. To za chwilę dostaje wyklad monotematyczny, ze ta dieta to bez sensu, idiotyczna, nic to nie da, bo powinno sie jesc to, tamto i sramto, być na diecie innej srakiej lub owakiej. A jak powiedziałam ze ja lubię tę dietę i schudlam juz na niej 5 kilo to oni na to tonem znawcy, że to na pewno nie jest tluszcz tylko sama woda, ktora zaraz wroci i pewno znow przytyje.
Okazalo sie ze w rok schudlam 30 kilo.
Wtedy juz byla masakra. Oprocz tego ze stracilam bliskie kolezanki, doszlo do tego ze obcy ludzie z klatki zaczepiali moich bliskich w sklepie bo znali mnie z widzenia i chcieli koniecznie sie dowiedzieć jakim prawem schudlam 😅 a do mnie nie mieli odwagi zagadać.
Coz, mnie najbardziej boli, ze tez dziewczyny z ktorymi probowalam sie przyjaźnić, zamilkły w momencie, gdy przestawalam inwestowac czas I kase w kontakty. Kolezanki okazywały sie predzej czy pozniej dwulicowe, wiekszosc obrabiała mi tylek za plecami, mialam tez koleżankę ktora mnie okradla 😆 jednak mimo wszystko mam wiare i cierpliwość, że są jeszcze gdzieś jakieś fajne osoby które warto poznać!
Bardzo Ci współczuję doświadczeń. Niestety jest tak, że czasem ludzie garną się do osób, na których tle mogą się dowartościować, bo w jakiś sposób czują się lepsi. Ja zauważyłam to na własnym przykładzie, dopóki byłam ,,gorsza" miałam przyjaciółki, a jak życie mi się poprawiło to nagle zniknęły, ale w sumie cieszę się z tego, bo dopiero z perspektywy czasu widzę jakimi pasywno-agresywnymi zachowaniami mnie karmiły i jak podkopały moje poczucie wartości.
PEONIA
Licówka
Posty: 3305
Rejestracja: wt sty 18, 2022 6:37 pm

Post autor: PEONIA »

A ja dalej wierzę. Bo są osoby, które się przyjaźnią.

Jednak myślę podobnie jak jedna z koleżanek wyżej - że nigdy nie zaznałam prawdziwej przyjaźni.

Wydawało mi się, że miałam dwie takie prawdziwe przyjaciółki ale z perspektywy widzę, ze przyjaźniłyśmy się chyba tylko w mojej głowie i ja byłam dla przyjaciółka ale one dla mnie niekoniecznie.

Dla jednej byłam tylko wentylem bezpieczeństwa. Mogła sobie do mnie ponarzekać i szczerze się zwierzyć, no i byłam kompanem do chodzenia razem na imprezy gdzie chciała poznać męża. Jak już poznała i jakoś się w tej społeczności swojej odnalazła to nie byłam już potrzebna....

Druga była moją przyjaciółką od dzieciństwa, po tym jak mnie chamsko zghostowała po śmierci mojego taty spadły mi klapki z oczu i z czasem zaczęły do mnie docierać takie rzeczy i fakty, drogą totalnie niespodziewaną, ze mi oczy z orbit wyszły. W skrócie - całe życie zazdrościła mi po cichu i mnie sabotowała gdzie tylko mogła - w szoku byłam.

Chciałabym poznać jeszcze przyjaciółkę ale zaczynam się bać, ze to nie możliwe. Jestem osobą bardzo kontaktową i otwarta i zawsze mam mnóstwo znajomych ale nikt nie chce mnie dopuścić bliżej bo każdy ma z reguły swój najbliższy świat - swoje przyjaciółki, męża, chłopaka itp.
Aleksandra_18
RoyalBaby
Posty: 24
Rejestracja: pt sty 31, 2025 7:39 pm

Post autor: Aleksandra_18 »

Nie mam jakichś bardzo długoletnich przyjaźni z racji wieku (24 lata xd), ale dalej utrzymuję kontakt z niewielką grupą koleżanek z liceum, którą część znam jeszcze wcześniej, z gimnazjum. Jedną z tych osób nazwałabym może nie przyjaciółką, ale na pewno bardzo bliską koleżanką. Obecnie kończę magisterkę, na studiach mam bliższe znajome, ale wątpię, że te znajomości przetrwają po obronie niestety, to raczej tymczasowe.
Na studiach licencjackich czułam się okropnie samotna, gdyby nie mój partner, to nie miałabym do kogo się odezwać. Ratowały mnie tylko te koleżanki z liceum, ale wiadomo, spotkania były rzadsze bo one też się wtedy porozjeżdżały po różnych miastach.
Nigdy nie przyjaźniłam się z facetami, w obecnej chwili to nie mam nawet męskich kolegów. W towarzystwie mężczyzn czuję się niezręcznie i nie umiem za bardzo złapać z nimi kontaktu. Poza tym mam wrażenie, że wielu facetów mi dogryzało, było złośliwych/wrednych itp. oczywiście u kobiet też się z takimi sytuacjami spotykałam, ale dużo rzadziej. Może to płytkie, ale sądzę, że to kwestia mojej urody - nie wpisuję się zbytnio w "męski" kanon piękna + mam alergię na mizoginistyczne teksty i żarciki.