Start
Wiadomości
Ulubione
Mój profil

Okiem osób trzecich

Moderatorzy: KasandraCwir, verysweetcherry
Awatar użytkownika
Pamieculotna
Koczkodan
Posty: 112
Rejestracja: pt mar 08, 2024 6:05 am

Okiem osób trzecich

Post autor: Pamieculotna »

Cześć.
Jestem w długoletnim związku, niedługo strzeli nam 15 lat razem.
Zaczęliśmy być razem w liceum, rozeszliśmy się pierwszy raz na studiach na pare dni, drugi raz 5/6 lat temu, na ponad pół roku. Ostatnio coraz częściej zastanawiam się, czy nie odpuścić i po prostu się wyprowadzić.
Ogólnie jesteśmy spokojnym zwiazkiem, nie imprezujemy (chyba że w gronie bliskich znajomych), jesteśmy introwertykami, nie mamy dzieci.
W czym problem?
W codzienności, w planach, w postrzeganiu relacji, przestrzeni, sposobie okazywania uczuć.
Mój partner, nazwijmy go Adam, pracuje w korpo. Zarabia średnio, za to nienawidzi swojej pracy. Od około 2.5 roku słucham, że musi ja zmienić. Jego szef to tyran, wciąż jednak brak impulsu i sprawczosci, by faktycznie obrać inny kierunek rozwoju zawodowego.
Po przyjściu do domu - komputer, gry, kanapa, telefon. Na siłownię ciągnę go ja, bo chodzę regularnie na jakieś fitness itp. Wiem, że po psychicznym zajeździe w pracy i mobbingu może być zmęczony i nie mieć ochoty na sporty, ale o wszystko trzeba się upominać, przypominać i prosić.
W obecnym mieszkaniu mieszkamy już 4 lata. Odmalowalismy pokój po moich 40 prośbach dzień w dzień, bo nie byłam już w stanie patrzeć na ślady na ścianach. Rozwalona ścianka prysznica? Spoko, nikogo nie zalejemy, bo to przecież parter. W kuchni zepsuła się żarówka? Przecież mamy ledy i 3 inne halogeny. Skarpetki rzuca gdzie popadnie, saszetkę na klucze/dokumenty/kartę pracownicza podobnie. Jak reklamówka upadnie mu na ziemie, to będzie ja mijał cały czas, nie zauważając problemu. Posprząta, owszem, ale po tym jak dokładnie powiem mu co ma zrobić - w czasie sprzątania dopytując mnie, czy coś jeszcze, bo w sumie to już kończy (a nie wytarł pralki, półek w łazience, lustra, itp.). O wszystko trzeba walczyć, wszystko pokazywać palcem. Zero własnej inicjatywy ("o, zepsuta szafka - ogarnę to"), zero sprawczosci. Nie gotuje, bo nie lubi. Pracuje w branży, w której mam wielu kolegów z różnych części kraju. Każdy z nich w jakiś sposób wspiera partnerkę- jeden gotując, drugi dba o samochod i technikalia, trzeci sprzata, gotuje, pierze, prasuje. Każdy ma jakieś obowiązki, każdego z nich stać na głupie "ogarnę to/załatwię to/nie martw się tym/ ja to zrobie". U mnie tego nie ma. To ja planuje wyjazdy, zakupy, gotowanie, sprzątanie. Ostatnio potrzebowałam odpocząć, po tym jak ruszlismy samochodem usłyszałam pytanie - "masz wszystkie płyty w aucie sprawdzone, wszystko ok?"
Zamarłam. Ja mam dbać o takie rzeczy? (Oczywiście były sprawdzone, bo wiem, że jak sama tego nie ogarnę to w końcu zatrę silnik albo nie będę miała jak zahamować na trasie).
Wszystko jest na mojej głowie, cała logistyka życia i partnerstwa. Adam stracił w moich oczach wszystko. Na studiach rozstaliśmy sie, bo musiałam ogarniać za niego. Parę lat temu też miarka się przebrała. Co jakiś czas mamy drobne wymiany zdań, co przynosi skutek na pare dni. A później.... później znów wszystko wraca do starego trybu.
Ja ogarniam psa, dom, siebie, jego, a on tylko czeka na polecenia.
Czy ja przesadzam? Wiem, że wchowywal się bez ojca, skakała koło niego zarówno matka jak i babcia. Wszystko miał zawsze podstawione pod nos.
To dobry człowiek. Wydaje mi się, że go kocham, bo na samą myśl o rozstaniu w oczach stają mi łzy. Ale nie lubię go jako człowieka.
Jest zabawny, potrafi rozbawić, czuje się przy nim swobodnie, ale ... Brak mi trochę faceta w związku. Żebym mogła odpuścić, nie analizować wszystkiego, nie planować, by w końcu było to prawdziwe PARTNERSTWO.
To dobry chłopak. Ma ogromne serce, nigdy nikogo nie skrzywdzil. W sprzeczkach sam przyznaje, że ma tylko mnie. Zaczyna mnie to irytować do tego stopnia, że pytam kto do tego doprowadził- ma znajomych i widuje się z rodziną, ale nic im nie mówi, cytuje: "ze wszystkim jest sam".
Z uwagi na to, że dla mnie mężczyzna, yo poza glowa rodziny także ogarniacz, który zaskoczy nie tylko kwiatkiem, ale też wyjazdem, obiadem, małym gestem, dbaniem o bezpieczeństwo (ten daremny samochód i płyny...). Może mamy inny język miłości. Ale nie wiem jaki jest jego. Adam nie potrafi zrozumieć, dlaczego ja wymagam od niego żeby gotował, skoro nie lubi. A mnie nie chodzi o fakt gotowania, tylko INICJATYWY. Własnej, niewymuszonej i nie wskazanej przeze mnie.
Proszę, doradźcie mi.
Czy ja mogę zrobić coś, żeby przestać czuć się jak jego matka, organizująca życie i sobie, i jemu? Nie wyobrażam sobie urodzić mu dziecka. Rozmowy o ślubie są co jakiś czas, ale nie wiem, czy ja tak naprawdę tego chce. Jestem zagubiona między swoim ogromnym zawodem, bo czas leci nieubłaganie, a najlepsze lata jakby nie patrzeć mam już za sobą, a poczuciem, że nie mogę mu tego zrobić, że za dużo wymagam, że to ja mam ciężki charakter i wyolbrzymiam jego "niezdolności".
Nie wiem co o tym myśleć.
Agneess
Mokra Włoszka
Posty: 57
Rejestracja: pn mar 18, 2024 11:51 am

Post autor: Agneess »

Wiesz co myśleć tylko boisz się tego przed sobą przyznać.
Mówiłaś mu już po polsku pewnie 1000 razy czego oczekujesz, on nie rozumie, bo nie chce. To nie Twoja wina.
Jak Ci jego ciepłe kluchy nie pasują to weź swoje życie w swoje ręce. Zrobisz przysługę sobie jak i pewnie z czasem jemu. On się przy Tobie ani dla Ciebie już nie zmieni.
rockshoot
RoseGold
Posty: 854
Rejestracja: pn mar 18, 2024 8:32 am

Post autor: rockshoot »

Ale on był tak zawsze? Z tego co napisałaś tak to wnioskuję.

No to typ się nie zmieni, sory ale skoro jest taki zawsze, to Ty ZAWSZE będziesz się z nim męczyć. Nie stanie się cud, nie zmieni się nagle o 160 albo chociaż o 90 stopni. Z czasem będzie Cię wku*wiał jeszcze bardziej. Wiej i tyle. Nie tak powinien wyglądać zdrowy związek

zresztą po Twoim wpisie idzie zrozumieć, że sama brniesz bardziej ku rozstaniu.
Rzeka.chaosu
Currently:Vienna
Posty: 1140
Rejestracja: śr lut 26, 2025 4:56 pm

Post autor: Rzeka.chaosu »

Masakra. Bardzo współczuję. Niestety zamiast mężczyzny masz synka. Myślę, że sama powinnaś podjąć decyzję. Czasem mężczyźni zmieniają się na plus gdy zostają ojcami, a czasem jest gorzej. Nie wiadomo jak będzie u ciebie.

Ja na twoim miejscu na pewno nie wydawałabym mu poleceń i nie instruowała jak co robić. Oddawałabym mu decyzyjność gdzie się da. Najlepiej w typowo męskich obszarach - niech on dba o auto. Zapyta cię o radę / podjęcie decyzji - poproś, żeby sam zdecydował, a ty mu zaufasz. Już lepiej jak kilka razy zrobi coś sam źle, niż ciągłe wydawanie mu poleceń.
Niezauważanie, że coś się popsuło / wymaga remontu itp. to chyba powszechny problem facetów obecnie. Dużo czytam takich relacji. Ewentualnie ustalcie, że jeśli on jest ślepy na kwestie remontowe, to niech chociaż sprząta i gotuje, a ty sobie pomalujesz pokój sama czy wezwiesz elektryka.

Odnoście sfery emocjonalnej. Moim zdaniem każda kobieta potrzebuje męskiego i zaradnego mężczyzny. Nie musi być taki zawsze i w każdej sprawie, ale chociaż w części życiowych spraw. Bez tego zawsze będzie ta pustka w seruchu. Tak chyba mamy w genach. :) Melepeta uzależniony od gier, tv, itp. nigdy nie zaspokoi kobiecej tęsknoty za mężczyzną.
chleb_ze_smalcem
Tritonotti
Posty: 177
Rejestracja: pn lis 04, 2024 9:22 pm

Post autor: chleb_ze_smalcem »

Sama doskonale wiesz co o tym myśleć i co należy zrobić. Rozstać się. Nie zmienisz faceta w tym wieku w takim stopniu żebyś była zadowolona, bo on musiałby się stać kimś zupełnie innym. On jest jak małe dziecko i może znalazłby sobie kobietę która lubi matkować dorosłemu chłopu. Ale ty nie lubisz. Będziesz się z nim męczyć jak zostaniesz. Za 10 lat będzie jeszcze gorzej i więcej czasu zmarnowane.