Minusy nadwagi/otyłości
Moderatorzy: KasandraCwir, verysweetcherry- Echoidalia
- HottStripper
- Posty: 910
- Rejestracja: śr paź 02, 2024 6:26 pm
Minusy nadwagi/otyłości
Nie widziałam takiego tematu, a uważam, że warto go założyć, by ewentualnie wskazać na pewne nieoczywiste objawy tej choroby i porady, jak sobie pomóc.
Ja z wad dostrzegam:
- otarcia na udach
- zadyszkę nawet przy wiązaniu butów
- niechciane przyciąganie spojrzeń w różnych miejscach
- mimowolne porównywanie się do innych
- częściej trzeba regulować oddech, bo staje się nierówny
- ciągła walka ze sobą (często przegrana), czy jeść na noc, bo ma się wrażenie, że jest się głodnemu i się nie usnie
- kłopotliwe staje się schylanie po rzeczy leżące na ziemi czy dolnej półce sklepowej
- problem z zakupem ciuchów, a jak się na jakieś trafi cudem w zwykłym sklepie, to się wygląda fatalnie
- czasem chce się usiąść w jakis sposób, np. podciągnąć nogi pod siebie na fotelu albo założyć nogę na nogę i się nie da
- strach przed tym, że się usiądzie na danym krześle/ławeczce i to się połamie
Ja z wad dostrzegam:
- otarcia na udach
- zadyszkę nawet przy wiązaniu butów
- niechciane przyciąganie spojrzeń w różnych miejscach
- mimowolne porównywanie się do innych
- częściej trzeba regulować oddech, bo staje się nierówny
- ciągła walka ze sobą (często przegrana), czy jeść na noc, bo ma się wrażenie, że jest się głodnemu i się nie usnie
- kłopotliwe staje się schylanie po rzeczy leżące na ziemi czy dolnej półce sklepowej
- problem z zakupem ciuchów, a jak się na jakieś trafi cudem w zwykłym sklepie, to się wygląda fatalnie
- czasem chce się usiąść w jakis sposób, np. podciągnąć nogi pod siebie na fotelu albo założyć nogę na nogę i się nie da
- strach przed tym, że się usiądzie na danym krześle/ławeczce i to się połamie
- Echoidalia
- HottStripper
- Posty: 910
- Rejestracja: śr paź 02, 2024 6:26 pm
Przesadnie duży biust nie jest plusem nadwagiEchoidalia pisze: ↑ndz wrz 28, 2025 7:57 pm Duży biustI często spora wiedza o tematyce zdrowia/leczenia z racji borykania się z takim problemem
- Echoidalia
- HottStripper
- Posty: 910
- Rejestracja: śr paź 02, 2024 6:26 pm
A może macie jakieś tipy, żeby np. komuś w czymś ulżyć doraźnie?
Np. na otarte uda Sudocrem albo jakiś słynny żel dla rowerzystów z Decathlon
Na częstsze picie wody w ciągu dnia podział na szklanki: zawsze mieć pełną przy sobie na biurku i coraz to brać parę łyków
Np. na otarte uda Sudocrem albo jakiś słynny żel dla rowerzystów z Decathlon
Na częstsze picie wody w ciągu dnia podział na szklanki: zawsze mieć pełną przy sobie na biurku i coraz to brać parę łyków
na mnie żadne żele ani talki nie działają, po prostu kupiłam kilka par takich hm spodenek/majtek z dłuższymi nogawkami w kilku kolorach żeby pasowały do różnych sukienek i spódniczek.Echoidalia pisze: ↑wt wrz 30, 2025 8:53 am A może macie jakieś tipy, żeby np. komuś w czymś ulżyć doraźnie?
Np. na otarte uda Sudocrem albo jakiś słynny żel dla rowerzystów z Decathlon
Na częstsze picie wody w ciągu dnia podział na szklanki: zawsze mieć pełną przy sobie na biurku i coraz to brać parę łyków
a nie mam nawet nadwagi, po prostu taka budowa, że mnie te obtarcia męczą
Jeśli chodzi o uda, to ja używam po prostu antyperspiranu w kulce. Albo zakładam spodenki z dłuższą nogawkąEchoidalia pisze: ↑wt wrz 30, 2025 8:53 am A może macie jakieś tipy, żeby np. komuś w czymś ulżyć doraźnie?
Np. na otarte uda Sudocrem albo jakiś słynny żel dla rowerzystów z Decathlon
Na częstsze picie wody w ciągu dnia podział na szklanki: zawsze mieć pełną przy sobie na biurku i coraz to brać parę łyków
Bo Wiśniewski to nie ja,
Bo to wszystko nie jest moje,
Bo to wszystko wielki pic,
A „Ich Troje” jest kradzione.
Bo to wszystko nie jest moje,
Bo to wszystko wielki pic,
A „Ich Troje” jest kradzione.
Dla mnie jednym być może z nieoczywistych minusów było to, że nie byłam w stanie sobie samej obciąć paznokci u stóp, musiałam o to prosić mojego chłopaka. Brzuch mi tak przeszkadzał, że nie byłam w stanie odpowiednio blisko przysunąć stopy. Każda taka prośba była dla mnie mega upokarzająca.
Coś co poniekąd jest też związane z obcieraniem ud - mi się znowu w ekspresowym tempie przecierały spodnie, czy to od wewnętrznej strony ud, czy to zaraz pod tyłkiem. Kupiłam spodnie i po maks pół roku były do kosza. W pewnym momencie przestałam kupować spodnie w sieciówkach tylko polowałam w lumpeksach, bo czułam, że niepotrzebnie wtapiam kasę w coś co i tak zaraz się zepsuje.
Ogólnie większość ciuchów kupowałam w lumpeksach, bo ciężko było mi znaleźć coś co by na mnie ładnie wyglądało. W lumpeksach też bez rewelacji, ale znowu - tu przynajmniej płaciłam kilka zł zamiast kilkadziesiąt a efekt w końcu i tak był ten sam.
Ciągłe docinki ze strony bliskich...
Jest wiele minusów, z których zdałam sobie sprawę tak naprawdę dopiero po tym jak sporo schudłam. Największym szokiem było dla mnie to, że nagle w pracy niektórzy zaczęli mnie zupełnie inaczej traktować. Wcześniej nie zdawałam sobie sprawy z tego, że te "neutralne" nastawienie jakie niektórzy mieli wobec mnie było tak naprawdę ich wyrazem pogardy, bo nagle się okazuje, że jak jesteś lżejszy to ludzie potrafią być dla Ciebie naprawdę mili...
Coś co poniekąd jest też związane z obcieraniem ud - mi się znowu w ekspresowym tempie przecierały spodnie, czy to od wewnętrznej strony ud, czy to zaraz pod tyłkiem. Kupiłam spodnie i po maks pół roku były do kosza. W pewnym momencie przestałam kupować spodnie w sieciówkach tylko polowałam w lumpeksach, bo czułam, że niepotrzebnie wtapiam kasę w coś co i tak zaraz się zepsuje.
Ogólnie większość ciuchów kupowałam w lumpeksach, bo ciężko było mi znaleźć coś co by na mnie ładnie wyglądało. W lumpeksach też bez rewelacji, ale znowu - tu przynajmniej płaciłam kilka zł zamiast kilkadziesiąt a efekt w końcu i tak był ten sam.
Ciągłe docinki ze strony bliskich...
Jest wiele minusów, z których zdałam sobie sprawę tak naprawdę dopiero po tym jak sporo schudłam. Największym szokiem było dla mnie to, że nagle w pracy niektórzy zaczęli mnie zupełnie inaczej traktować. Wcześniej nie zdawałam sobie sprawy z tego, że te "neutralne" nastawienie jakie niektórzy mieli wobec mnie było tak naprawdę ich wyrazem pogardy, bo nagle się okazuje, że jak jesteś lżejszy to ludzie potrafią być dla Ciebie naprawdę mili...
Też to znamsiren95 pisze: ↑pt paź 03, 2025 1:16 pm
Jest wiele minusów, z których zdałam sobie sprawę tak naprawdę dopiero po tym jak sporo schudłam. Największym szokiem było dla mnie to, że nagle w pracy niektórzy zaczęli mnie zupełnie inaczej traktować. Wcześniej nie zdawałam sobie sprawy z tego, że te "neutralne" nastawienie jakie niektórzy mieli wobec mnie było tak naprawdę ich wyrazem pogardy, bo nagle się okazuje, że jak jesteś lżejszy to ludzie potrafią być dla Ciebie naprawdę mili...
Mam dg, wiec co miesiąc idę z dokumentami do księgowego, przy okazji omawiam różne bieżące sprawy. Kidy byłam grubsza, mój księgowy (typ raczej nietowarzyski i mocno introwertyczny), uciekał na zaplecze. Ze mną rozmawiał pracownik oddelegowany do przyjmowania interesantów. Od kiedy schudłam ten sam księgowy, wychodzi ze swej kanciapy i zaczyna small talk o różnych pierdoletach.
Hitem była moja bliska koleżanka, z którą "przyjaźniłam się" od dzieciństwa. Kilka razy, za czasów mojej grubości, pojechałyśmy razem w góry. Chyba nie musze mówić, że nie było mi tak łatwo jak jej wejść na Giewont czy Kopę Kondracką. Co się nasłuchałam, to moje. Kiedy schudłam i jednocześnie dość intensywnie zaczęłam się sportować, zaproponowałam jej wspólny wyjazd. Koleżanka odmówiła, mówiąc, że teraz, kiedy jestem szczupła i w dobrej kondycji ona by się źle czuła w moim towarzystwie ...bo zawsze to ja byłam gorsza i ona nie potrafi sobie wyobrazić, że ja będę szybciej i bez zmęczenia wchodzi na górę. Żeby była jasność, nie pisze o pięciolatce, tylko o kobiecie po trzydziestce.
Ja bardzo przytyłam jak poszłam do pierwszej pracy. Pracowałam w mieście, w którym się uczyłam więc zdarzało mi się spotykać znajomych ze szkoły średniej, od niektórych usłyszałam teksty typu "co Ci się stało, strasznie przytyłaś" a znowu u innych widać było w spojrzeniu, że ewidentnie gryzą się w język, żeby z czymś nie wypalić.
Potem wyprowadziłam się do większego miasta i mogłam trochę odetchnąć. Po latach będąc na zakupach spotkałam jedną z tych koleżanek i oczywiście pierwsze co usłyszałam to komentarz o mojej wadze, jak ja pięknie schudłam i świetnie dla mnie, bo naprawdę źle wyglądałam XDDD
Znowu z przyjaciółką miałam też na tym polu zgrzyty niestety. Jak się poznałyśmy to była szczuplejsza ode mnie, w zasadzie nawet się za bardzo nie starała, gdzie ja wiecznie byłam na jakiś dietkach, z których zawsze wychodziłam z jojo. Ona przytyła po urodzeniu dziecka, dosyć mocno, do tego hashimoto, depresja, wszystko to sprawia, że ciężko jej o utratę kg. Poszłyśmy kiedyś na lumpy, ja byłam już w redukcji i na tamten moment zeszłam o 3 rozmiary w dół. Mamy różne gusta i zwykle jak jedna zauważyła coś co się drugiej mogłoby spodobać to przynosiłyśmy sobie ten ciuch do mierzenia. I tu były pierwsze zgrzyty i do dziś nie wiem czy to był jakiś rodzaj zazdrości czy ignorancji, ale ona ciągle przynosiła mi ciuchy, które były na mnie dużo za duże, nie musiałam tego mierzyć, żeby wiedzieć XDD (wiecie, w lumpeksach nie można sobie przebierać w rozmiarach, więc to też nie tak, że przynosiła mi ciuch, a ja mogłam sobie potem dobrać rozmiar, który byłby na mnie najlepszy).Zwróciłam jej za którymś razem uwagę, że to nie jest mój rozmiar to stwierdziła, że jej ciężko na oko ocenić i wydawało jej się, że będzie ok.
Innym razem szłam na imprezę tematyczną i potrzebowałam pilnie jakiejś ramoneski, zapytałam między innymi jej czy nie zna kogoś, kto mógłby pożyczyć. Ona zaproponowała, że pożyczy mi swoją od razu dodając, że nie jest pewna czy nie będzie na mnie za mała, ale wracając kolejnego dnia z pracy mi podrzuci to sobie przymierzę. Troszkę zdębiałam, bo no chcąc nie chcąc różnica między nami była mocno zauważalna i trochę nie mogłam uwierzyć, że ona ciągle miała ten mindset, że jest szczuplejsza ode mnie... Ramoneskę przywiozła i okazała się za duża, tak jak się spodziewałam.
Do dziś mam takie dziwne wrażenie, jakby miała do mnie żal o to, że ja schudłam a ona nie. Ciągle powtarza, że ona dobrze się czuje ze sobą i nie chce chudnąć, bo woli być gruba niż mieć obwisłą skórę (ten komentarz trochę zapiekł, bo dobrze wie, że mi też trochę tej skóry, zwłaszcza na brzuchu zostało).
Potem wyprowadziłam się do większego miasta i mogłam trochę odetchnąć. Po latach będąc na zakupach spotkałam jedną z tych koleżanek i oczywiście pierwsze co usłyszałam to komentarz o mojej wadze, jak ja pięknie schudłam i świetnie dla mnie, bo naprawdę źle wyglądałam XDDD
Znowu z przyjaciółką miałam też na tym polu zgrzyty niestety. Jak się poznałyśmy to była szczuplejsza ode mnie, w zasadzie nawet się za bardzo nie starała, gdzie ja wiecznie byłam na jakiś dietkach, z których zawsze wychodziłam z jojo. Ona przytyła po urodzeniu dziecka, dosyć mocno, do tego hashimoto, depresja, wszystko to sprawia, że ciężko jej o utratę kg. Poszłyśmy kiedyś na lumpy, ja byłam już w redukcji i na tamten moment zeszłam o 3 rozmiary w dół. Mamy różne gusta i zwykle jak jedna zauważyła coś co się drugiej mogłoby spodobać to przynosiłyśmy sobie ten ciuch do mierzenia. I tu były pierwsze zgrzyty i do dziś nie wiem czy to był jakiś rodzaj zazdrości czy ignorancji, ale ona ciągle przynosiła mi ciuchy, które były na mnie dużo za duże, nie musiałam tego mierzyć, żeby wiedzieć XDD (wiecie, w lumpeksach nie można sobie przebierać w rozmiarach, więc to też nie tak, że przynosiła mi ciuch, a ja mogłam sobie potem dobrać rozmiar, który byłby na mnie najlepszy).Zwróciłam jej za którymś razem uwagę, że to nie jest mój rozmiar to stwierdziła, że jej ciężko na oko ocenić i wydawało jej się, że będzie ok.
Innym razem szłam na imprezę tematyczną i potrzebowałam pilnie jakiejś ramoneski, zapytałam między innymi jej czy nie zna kogoś, kto mógłby pożyczyć. Ona zaproponowała, że pożyczy mi swoją od razu dodając, że nie jest pewna czy nie będzie na mnie za mała, ale wracając kolejnego dnia z pracy mi podrzuci to sobie przymierzę. Troszkę zdębiałam, bo no chcąc nie chcąc różnica między nami była mocno zauważalna i trochę nie mogłam uwierzyć, że ona ciągle miała ten mindset, że jest szczuplejsza ode mnie... Ramoneskę przywiozła i okazała się za duża, tak jak się spodziewałam.
Do dziś mam takie dziwne wrażenie, jakby miała do mnie żal o to, że ja schudłam a ona nie. Ciągle powtarza, że ona dobrze się czuje ze sobą i nie chce chudnąć, bo woli być gruba niż mieć obwisłą skórę (ten komentarz trochę zapiekł, bo dobrze wie, że mi też trochę tej skóry, zwłaszcza na brzuchu zostało).
Siren95, no ja takie ciuchowe historie z "przyjaciółką", o której pisałam wyżej też miałam ;) niektóre baby to potrafią być wredne.
- sleep token
- Koczkodan
- Posty: 103
- Rejestracja: ndz cze 22, 2025 11:32 am
Nie ma plusów otyłości. To chwilowa ułuda, udawana wygoda, że "jest mi dobrze". Prędzej czy później wejdzie depresso.
Worki w sklepach, bo to nie ciuchy - w pewnym momencie nic nie leży dobrze, a przynajmniej ja nie widziałam żadnego ciucha, w jakim czułabym się ok. Zawsze jest to forma "zakrycia" masy, którą i tak widać, bo przecież się nie da zakryć otyłości.
Duży biust - D R A M A T - a niestety mam duży jeszcze przed byciem otyłą - znaleźć stanik wygodny i trzymający i niewyglądający, jak cyrk na kółkach, niemalże niemożliwe. Nawet jak są dobrze dobrane - dwa miesiące i trzeba by było kupić nowy, bo się odkształcają szybko. O sportowych nie mówię, bo muszę mieć normalny stanik pod i na niego sportowy.
Otarcia - tak, ale jak jedna z was wyżej, zainwestowałam w spodenki różnych kolorów i nie jest źle. Żele i kremy mnie frustrowały.
Odparzenia od staników - to mnie chyba bardziej frustruje, niż otarcia. Pojawiają się mimo kupowania sensownych staników.
Ogólna higiena osobista - dam radę wszystko sobie zrobić, ale miałam operację pleców i byłam wtedy mniejsza... I wtedy nie mogłam sobie z wieloma sprawami poradzić. Jak pomyślę sobie, że gdybym nie ogarnęła mojej masy w porę to kilka kilogramów więcej i bym nie mogła się dobrze podetrzeć, albo ogolić... No nie. To mnie przeraża.
Ograniczenia aktywności - na szczęście coraz mniejsze są u mnie, ale frustracja budowała się, mimo uśmiechu na buzi, że np. spacer z psem muszę zrobić krótszy. Albo że z partnerem nie wytrzymam w górach tyle, ile bym chciała. No i keks. Kto lubi być bierny w łóżku - okej, ale kto nie lubi.. Robi się problem. Duży problem.
Wszelkie inne dolegliwości zdrowotne (nadciśnienie, cukrzyca, zespół metaboliczny, już nawet ominęłabym tarczycowe problemy, bo z nimi można czasem funkcjonować nieźle), o których TERAZ się nie myśli, bo organizm jeszcze daje radę. Z każdym kolejnym rokiem jest gorzej, jeśli nie zaczyna się ogarniać swojej wagi (i problemów z odżywianiem, nawykami, lichą aktywnością czasem - bo nie zawsze, wiadomo).
W przyszłości część z was będzie chciała mieć potomka - to też będzie problemem. Żeby zajść w ciążę. Żeby ją utrzymać. Żeby dziecko się urodziło zdrowe. Żeby mama nie miała problemów z powrotem do aktywności (a właściwie to żeby przeżyła ciążę).
Samotność, siedzenie w domu, niechęć do wychodzenia do ludzi, poczucie wykluczenia...
Do wszystkich otyłych (lub z nadwagą): możecie to zmienić. Czasem jest cholernie ciężko, czasem jesteście samotni/samotne w tej walce, ale przysięgam wam na moje kilkadziesiąt kg zrzuconych w życiu - warto w huk. I warto próbować ponownie, jeśli się nie udało. Nieistotne, jaką drogę obierzecie, czy to będzie bariatria, czy to będą analogi glp, czy może będzie to dieta redukcyjna i aktywność same w sobie (gdzie w każdej opcji będzie to składowa) - W A R T O zawalczyć o siebie.
"Przyjaciółki" - miałam taką jedną, co w swojej cudownej złości powiedziała, że muszę dobrze obciągać, bo z tym ciałem to pewnie bzykam się słabo. Już nią nie jest.
Worki w sklepach, bo to nie ciuchy - w pewnym momencie nic nie leży dobrze, a przynajmniej ja nie widziałam żadnego ciucha, w jakim czułabym się ok. Zawsze jest to forma "zakrycia" masy, którą i tak widać, bo przecież się nie da zakryć otyłości.
Duży biust - D R A M A T - a niestety mam duży jeszcze przed byciem otyłą - znaleźć stanik wygodny i trzymający i niewyglądający, jak cyrk na kółkach, niemalże niemożliwe. Nawet jak są dobrze dobrane - dwa miesiące i trzeba by było kupić nowy, bo się odkształcają szybko. O sportowych nie mówię, bo muszę mieć normalny stanik pod i na niego sportowy.
Otarcia - tak, ale jak jedna z was wyżej, zainwestowałam w spodenki różnych kolorów i nie jest źle. Żele i kremy mnie frustrowały.
Odparzenia od staników - to mnie chyba bardziej frustruje, niż otarcia. Pojawiają się mimo kupowania sensownych staników.
Ogólna higiena osobista - dam radę wszystko sobie zrobić, ale miałam operację pleców i byłam wtedy mniejsza... I wtedy nie mogłam sobie z wieloma sprawami poradzić. Jak pomyślę sobie, że gdybym nie ogarnęła mojej masy w porę to kilka kilogramów więcej i bym nie mogła się dobrze podetrzeć, albo ogolić... No nie. To mnie przeraża.
Ograniczenia aktywności - na szczęście coraz mniejsze są u mnie, ale frustracja budowała się, mimo uśmiechu na buzi, że np. spacer z psem muszę zrobić krótszy. Albo że z partnerem nie wytrzymam w górach tyle, ile bym chciała. No i keks. Kto lubi być bierny w łóżku - okej, ale kto nie lubi.. Robi się problem. Duży problem.
Wszelkie inne dolegliwości zdrowotne (nadciśnienie, cukrzyca, zespół metaboliczny, już nawet ominęłabym tarczycowe problemy, bo z nimi można czasem funkcjonować nieźle), o których TERAZ się nie myśli, bo organizm jeszcze daje radę. Z każdym kolejnym rokiem jest gorzej, jeśli nie zaczyna się ogarniać swojej wagi (i problemów z odżywianiem, nawykami, lichą aktywnością czasem - bo nie zawsze, wiadomo).
W przyszłości część z was będzie chciała mieć potomka - to też będzie problemem. Żeby zajść w ciążę. Żeby ją utrzymać. Żeby dziecko się urodziło zdrowe. Żeby mama nie miała problemów z powrotem do aktywności (a właściwie to żeby przeżyła ciążę).
Samotność, siedzenie w domu, niechęć do wychodzenia do ludzi, poczucie wykluczenia...
Do wszystkich otyłych (lub z nadwagą): możecie to zmienić. Czasem jest cholernie ciężko, czasem jesteście samotni/samotne w tej walce, ale przysięgam wam na moje kilkadziesiąt kg zrzuconych w życiu - warto w huk. I warto próbować ponownie, jeśli się nie udało. Nieistotne, jaką drogę obierzecie, czy to będzie bariatria, czy to będą analogi glp, czy może będzie to dieta redukcyjna i aktywność same w sobie (gdzie w każdej opcji będzie to składowa) - W A R T O zawalczyć o siebie.
"Przyjaciółki" - miałam taką jedną, co w swojej cudownej złości powiedziała, że muszę dobrze obciągać, bo z tym ciałem to pewnie bzykam się słabo. Już nią nie jest.
Z tą higieną to też prawda, ja w pewnym momencie zaczęłam chodzić na depilację choć tego nie znosiłam, bo golenie nóg czy stref intymnych to było tak duże i męczące przedsięwzięcie... I tak jak przedmówczyni wspomniała - jeszcze chwila, moment i miałabym też problem, żeby się podetrzeć
U mnie z chorób/zaburzeń była insulinooporność, przez lata nie miałam w ogóle okresu. Teraz wyniki mam wszystkie w granicach normy, a okres wrócił choć cykl mam nieco dłuższy niż kiedyś. Nie planuję ciąży, ale i tak cieszy mnie to, że tam w środku wszystko działa jak powinno.
Naprawdę warto zawalczyć o siebie, lepsze zdrowie, mobilność, ale myślę, że warto wspomnieć, że schudnięcie nie rozwiąże magicznie wszystkich waszych problemów. Trzeba być gotowym na wiele scenariuszy, trzeba mieć kasę na wymianę niemal całej garderoby, u mnie nawet wszystkie buty poszły do kosza, co nowy sezon martwisz się, że trzeba kupić kurtkę zimową, jesienną, botki, krótkie spodenki, mnie to mocno przytłaczało i sprawiało, że brak mi było motywacji do czegokolwiek.
Trzeba też mieć na uwadze, że może zostać skóra i o ile po bariatrii można ją usunąć na NFZ (nie wiem czy jest to możliwe w innym przypadku) tak prywatnie są to spore koszty. Ja bym chciała zrobić brzuch, uda (choć one nie wyglądają źle, po prostu denerwuje mnie to, że przy siadaniu się mocno "rozlewają") i piersi i nie ma opcji, że kiedyś mnie będzie na to stać a na operacje na NFZ czeka się latami.
Mnie też mocno denerwowały ciągłe komentarze, że w końcu wzięłam się za siebie, niektóre były naprawdę miłe, ale miałam wrażenie, że nadal waga była jedynym czym się ludzie interesowali.
Też znalazło się pełno "doradców", którzy zawsze wiedzieli lepiej ode mnie jak powinnam zadbać o utrzymanie wagi itp. Zdarza się, że wychodząc z kimś do restauracji słyszę, czy nie boję się zjeść tam czegoś, bo przecież to takie tuczące a ja pewnie nie chciałabym znowu przytyć
U mnie z chorób/zaburzeń była insulinooporność, przez lata nie miałam w ogóle okresu. Teraz wyniki mam wszystkie w granicach normy, a okres wrócił choć cykl mam nieco dłuższy niż kiedyś. Nie planuję ciąży, ale i tak cieszy mnie to, że tam w środku wszystko działa jak powinno.
Naprawdę warto zawalczyć o siebie, lepsze zdrowie, mobilność, ale myślę, że warto wspomnieć, że schudnięcie nie rozwiąże magicznie wszystkich waszych problemów. Trzeba być gotowym na wiele scenariuszy, trzeba mieć kasę na wymianę niemal całej garderoby, u mnie nawet wszystkie buty poszły do kosza, co nowy sezon martwisz się, że trzeba kupić kurtkę zimową, jesienną, botki, krótkie spodenki, mnie to mocno przytłaczało i sprawiało, że brak mi było motywacji do czegokolwiek.
Trzeba też mieć na uwadze, że może zostać skóra i o ile po bariatrii można ją usunąć na NFZ (nie wiem czy jest to możliwe w innym przypadku) tak prywatnie są to spore koszty. Ja bym chciała zrobić brzuch, uda (choć one nie wyglądają źle, po prostu denerwuje mnie to, że przy siadaniu się mocno "rozlewają") i piersi i nie ma opcji, że kiedyś mnie będzie na to stać a na operacje na NFZ czeka się latami.
Mnie też mocno denerwowały ciągłe komentarze, że w końcu wzięłam się za siebie, niektóre były naprawdę miłe, ale miałam wrażenie, że nadal waga była jedynym czym się ludzie interesowali.
Też znalazło się pełno "doradców", którzy zawsze wiedzieli lepiej ode mnie jak powinnam zadbać o utrzymanie wagi itp. Zdarza się, że wychodząc z kimś do restauracji słyszę, czy nie boję się zjeść tam czegoś, bo przecież to takie tuczące a ja pewnie nie chciałabym znowu przytyć