Jak w temacie - jesteście ateistami czy wierzycie w coś/kogoś?
Ja byłem bardzo gorliwym katolikiem, ale od kilkunastu lat nie chodzę do kościoła.
W mojej banieczce bardzo dużo ludzi wycofuje się z kościoła, ale jednak co niedzielę parkingi pod kościołami są pełne, nie mówiąc już o najważniejszych świętach.
Jednocześnie dookoła s*ks bez ślubu, zdrady, narkotyki, hejt, plotki. Czasem mam wrażenie że większość katolików to takie Najjjki, tylko nie mają kont na tiktoku
wierzycie?
Moderatorzy: KasandraCwir, verysweetcherryJa jestem ateistką, jeżeli chodzi o hipokryzję religijną to nie ma ona religii, mieszkam w miejscu gdzie jest dużo innych kultur, zakłamanie religijne jest wszędzie, ludzie wybierają z religii to co jest dla nich wygodne i nie dotyczy tylko katolików. Ja uważam, że nie ma żadnych wyższych bytów, nie wierzę również w numerologię, tarota czy jakieś magiczne kamienie a spotkałam już sporo kobiet (faceta żadnego jak do tej pory) które mówiły, że są ateistkami a później biegły na tarota albo do wróżki. Siedzę na paru grupach polonijnych i liczba kobiet które wierzą w takie rzeczy jest wysoka. Zauważyłam, że osoby które same siebie opisują jako mocno wierzące są często zapatrzone w siebie i agresywne w stosunku do innych ludzi.
- sleep token
- Koczkodan
- Posty: 103
- Rejestracja: ndz cze 22, 2025 11:32 am
Wychowana w katolicyzmie, od lat niepraktykująca w kontekście powtarzalności czy wiary w mszę, modlitwę, itp.. Jestem agnostykiem, mój mąż ateistą (korzenie te same, co ja). Zasady wiary są tak niespójne z tym, co jest propagowane w instytucjach kościołów na całym świecie, że aż mnie trzęsie. Biblia jest źle przetłumaczona (przykładowo koncept piekła, którego tam w ogóle nie ma; historie aniołów); w Koranie nie ma mowy o zabijaniu niewiernych (wiernych innej wiary); a w każdej religii znajdziemy podobne przypowieści. Religia jest bardzo istotnym czynnikiem dla osób, które potrzebują większego wsparcia w kontekście społeczeństwa, chęci "bycia w grupie" a czasem zrozumienia (bo nie generalizując nie każdy duchowny będzie zły, choć niestety wielu jest słabej jakości lub gorsi). Widzę, czemu tyle osób jest chętnych do tego, żeby w tym być. Wchodzę w rozmowy ze świadkami Jehowy (tymi, co są w stanie dyskutować, a nie ślepo mówić o swoich praktykach) i w jakiś sposób rozumiem ich podejście do niektórych spraw, ale nie wszystkich (jestem medykiem i nie wyobrażam sobie odmówienia ratowania życia z racji wetowania przetoczenia krwi). Jest wiele kościołów wokoło, które mają fajne kazania, a osoby tam przebywające nie są nawiedzone czy nie wchodzą w politykę.
Ale mi to po prostu nie jest potrzebne i nie uważam, że jeśli by był jakiś ktoś tam na górze to by miarą mojego życia i czynów było to, ile razy się wyspowiadałam. Albo ile razy się modliłam. Nie wetuję, że coś tam jest. Może jest. Ale jest to, jeśli już, coś dziwnego i musi być smutne, bo patrząc na to, co się dzieje na ziemi - trochę słabe to całe miłosierdzie, o którym mówi większość religii monoteistycznych.
Bawią mnie osoby nadmiernie wpatrzone w bogów (specjalnie piszę liczbę mnogą, bo to nie tylko katolicy), a potem robiące rzeczy po pracy czy weekendowo, które mi się w głowie nie mieszczą. Bawi mnie ich nieumiejętność rozmowy, rozważania, brak świadomości tego, co jest w ich świętych księgach, zapatrzenie w słowa z niedzielnych czy sobotnich nabożeństw. Bawi mnie to, że święta obchodzą absolutnie co do joty tak, jak "trzeba", a potem uśmiechają się, że gdzie oni przed bogiem nie będą ślubować, bo po co im to. Po prostu bawi mnie ta wielka hipokryzja i udawanie ideałów, którymi nie są. Ja praktykuję te święta z racji rodzinnych spotkań, bo mam dość wierzącą rodzinę. Dla nich jest to ważne. Ale nie chodzę do kościoła, nie będę chrzcić dziecka (chyba że kiedyś będzie chciało, jak będzie starsze).
I już tak śmieszkując kompletnie to wolę, żeby była Apokalipsa, niż żeby okazało się, że jest jakieś brutalne ufo gdzieś i nas podglądają (xD bawi mnie to strasznie, ta wizja), bo Dzień Niepodległości gorzej się oglądało, niż Alien vs Predator.
Ale mi to po prostu nie jest potrzebne i nie uważam, że jeśli by był jakiś ktoś tam na górze to by miarą mojego życia i czynów było to, ile razy się wyspowiadałam. Albo ile razy się modliłam. Nie wetuję, że coś tam jest. Może jest. Ale jest to, jeśli już, coś dziwnego i musi być smutne, bo patrząc na to, co się dzieje na ziemi - trochę słabe to całe miłosierdzie, o którym mówi większość religii monoteistycznych.
Bawią mnie osoby nadmiernie wpatrzone w bogów (specjalnie piszę liczbę mnogą, bo to nie tylko katolicy), a potem robiące rzeczy po pracy czy weekendowo, które mi się w głowie nie mieszczą. Bawi mnie ich nieumiejętność rozmowy, rozważania, brak świadomości tego, co jest w ich świętych księgach, zapatrzenie w słowa z niedzielnych czy sobotnich nabożeństw. Bawi mnie to, że święta obchodzą absolutnie co do joty tak, jak "trzeba", a potem uśmiechają się, że gdzie oni przed bogiem nie będą ślubować, bo po co im to. Po prostu bawi mnie ta wielka hipokryzja i udawanie ideałów, którymi nie są. Ja praktykuję te święta z racji rodzinnych spotkań, bo mam dość wierzącą rodzinę. Dla nich jest to ważne. Ale nie chodzę do kościoła, nie będę chrzcić dziecka (chyba że kiedyś będzie chciało, jak będzie starsze).
I już tak śmieszkując kompletnie to wolę, żeby była Apokalipsa, niż żeby okazało się, że jest jakieś brutalne ufo gdzieś i nas podglądają (xD bawi mnie to strasznie, ta wizja), bo Dzień Niepodległości gorzej się oglądało, niż Alien vs Predator.
- sosczosnkowy
- Currently:Greece
- Posty: 1289
- Rejestracja: wt cze 03, 2025 11:19 am
Jestem ateistką, nie wierzę.
Gdy miałam 17 lat, już byłam przekonana o swoim braku wiary, ale byłam w związku z chłopakiem, który był wierzący (i jego rodzice również). Próbowali na siłę mnie nawrócić, zabierali mnie do kościoła co tydzień, a ja dosłownie czułam się tak, jakbym miała tam zemdleć. Ostatni raz z własnej woli byłam w kościele rok temu, na komunii mojej kuzynki i nie sądzę, bym przez dłuższy czas tam miała zawitać.
Czeka mnie jeszcze chrzest mojego dziecka, choć o to też spieralam się z obecnym partnerem, ale poszliśmy na kompromis i młody będzie ochrzczony.
Gdy miałam 17 lat, już byłam przekonana o swoim braku wiary, ale byłam w związku z chłopakiem, który był wierzący (i jego rodzice również). Próbowali na siłę mnie nawrócić, zabierali mnie do kościoła co tydzień, a ja dosłownie czułam się tak, jakbym miała tam zemdleć. Ostatni raz z własnej woli byłam w kościele rok temu, na komunii mojej kuzynki i nie sądzę, bym przez dłuższy czas tam miała zawitać.
Czeka mnie jeszcze chrzest mojego dziecka, choć o to też spieralam się z obecnym partnerem, ale poszliśmy na kompromis i młody będzie ochrzczony.
myślicie, że wam powiem?
- ZimnyKaloryfer
- JaZapier***
- Posty: 1767
- Rejestracja: pn maja 15, 2023 1:31 pm
Też to przeżyłam. Ochrzciliśmy dziecko dla babć. Nie powiem, długo mi było z tym źle, dwa lata zwlekaliśmy, wciąż nie czuję że to było ok, bo sama nie wierzę, mój chlop wierzy w "coś", no ale właśnie... Obie babcie są cudowne, pomagają nam bardzo, zrobiły dla nas wiele odkąd jest Młody, więc to był "prezent" dla nich za ich wkład. Co z tym będzie dalej? Do kościoła nie chodzimy, więc podejrzewam że nie wykształci się w nim taka chęć. No ale cóż, trzeba żyć dalej.sosczosnkowy pisze: ↑czw lip 31, 2025 1:29 pm Jestem ateistką, nie wierzę.
Gdy miałam 17 lat, już byłam przekonana o swoim braku wiary, ale byłam w związku z chłopakiem, który był wierzący (i jego rodzice również). Próbowali na siłę mnie nawrócić, zabierali mnie do kościoła co tydzień, a ja dosłownie czułam się tak, jakbym miała tam zemdleć. Ostatni raz z własnej woli byłam w kościele rok temu, na komunii mojej kuzynki i nie sądzę, bym przez dłuższy czas tam miała zawitać.
Czeka mnie jeszcze chrzest mojego dziecka, choć o to też spieralam się z obecnym partnerem, ale poszliśmy na kompromis i młody będzie ochrzczony.
Osobiście wierzę w kosmos, jakaś energię, która wpływa bezpośrednio na nasze życie, ale Bogiem bym tego nie nazwała
-
TerraBicicletta
- Modna
- Posty: 402
- Rejestracja: śr lis 06, 2024 11:20 am
Tak. I głosuję na PiS. I będę głosować!
- PannaMijana
- Szarlotta
- Posty: 427
- Rejestracja: śr cze 18, 2025 1:23 pm
Odkąd sięgam pamięciom zawsze wierzyłam w Boga. Od początku byłam katoliczką. Wierzyłam w niebo,czyściec i piekło. Przez religię zdobyłam syndrom grzecznej dziewczynki. Wmawiano mi że muszę być dobrym człowiekiem by zasłużyć na niebo. Przez to nie znałam własnej wartości ,miałam koszmarnie niską samoocenę. Ale taka była przez wiarę katolicką. W końcu jako dorosła kobieta zaczęłam samodzielnie myśleć. Miałam kryzys wiary ,stałam się agnostyczką ale brakowało mi tego Boga, więc zaczęłam go szukać. Czytałam różne książki o Bogu. Aż w końcu dorwałam się do Biblii i zobaczyłam ogromną różnicę. Dziś wierzę w Jezusa ,ale nie jestem katoliczką ani protestantką.Samodzielnie myślę i uważam że Biblia mogła być poprawiona. Gdybym mogła się cofnąć w czasie szybko bym przestała być katoliczką, uznałabym że to nie ma sensu. Co do religijnych osób to rzeczywiście ciężko się z takimi ludźmi dyskutuje. Nie da się im wytłumaczyć że możesz żyć inaczej. Miałam z takimi do czynienia i nigdy więcej. Oni i tak wiedzą lepiej. Dlatego nie lubię religijnych ludzi. Święci na pokaz a w środku sami są nie w porządku. Znałam takiego jednego , ministrant w kościele się udziela , kogoś chce pouczać o grzechu a sam alkoholizm na karku i o swojej żonie mówi że to już kazirodztwo a nie małżeństwo. Hipokryzja nie zna granic.klasowyklaun pisze: ↑wt lip 29, 2025 11:11 am Jak w temacie - jesteście ateistami czy wierzycie w coś/kogoś?
Ja byłem bardzo gorliwym katolikiem, ale od kilkunastu lat nie chodzę do kościoła.
W mojej banieczce bardzo dużo ludzi wycofuje się z kościoła, ale jednak co niedzielę parkingi pod kościołami są pełne, nie mówiąc już o najważniejszych świętach.
Jednocześnie dookoła keks bez ślubu, zdrady, narkotyki, hejt, plotki. Czasem mam wrażenie że większość katolików to takie Najjjki, tylko nie mają kont na tiktoku
Gossip Girl 
- PannaMijana
- Szarlotta
- Posty: 427
- Rejestracja: śr cze 18, 2025 1:23 pm
Współczuję ;/sosczosnkowy pisze: ↑czw lip 31, 2025 1:29 pm Jestem ateistką, nie wierzę.
Gdy miałam 17 lat, już byłam przekonana o swoim braku wiary, ale byłam w związku z chłopakiem, który był wierzący (i jego rodzice również). Próbowali na siłę mnie nawrócić, zabierali mnie do kościoła co tydzień, a ja dosłownie czułam się tak, jakbym miała tam zemdleć. Ostatni raz z własnej woli byłam w kościele rok temu, na komunii mojej kuzynki i nie sądzę, bym przez dłuższy czas tam miała zawitać.
Czeka mnie jeszcze chrzest mojego dziecka, choć o to też spieralam się z obecnym partnerem, ale poszliśmy na kompromis i młody będzie ochrzczony.
Gossip Girl 
- PannaMijana
- Szarlotta
- Posty: 427
- Rejestracja: śr cze 18, 2025 1:23 pm
Nie dziwię się ,że było Ci źle. To powinna być świadoma decyzja rodziców a nie naciski babć.ZimnyKaloryfer pisze: ↑czw lip 31, 2025 7:01 pm Też to przeżyłam. Ochrzciliśmy dziecko dla babć. Nie powiem, długo mi było z tym źle, dwa lata zwlekaliśmy, wciąż nie czuję że to było ok, bo sama nie wierzę, mój chlop wierzy w "coś", no ale właśnie... Obie babcie są cudowne, pomagają nam bardzo, zrobiły dla nas wiele odkąd jest Młody, więc to był "prezent" dla nich za ich wkład. Co z tym będzie dalej? Do kościoła nie chodzimy, więc podejrzewam że nie wykształci się w nim taka chęć. No ale cóż, trzeba żyć dalej.
Osobiście wierzę w kosmos, jakaś energię, która wpływa bezpośrednio na nasze życie, ale Bogiem bym tego nie nazwała
Gossip Girl 
Jestem katoliczką, ale to co piszesz się zdarza - w końcu wszyscy jesteśmy grzesznikami. Ktoś kłamie, ktoś kradnie, ktoś sypia z kimś... Też byłam w środowiskach o których piszesz OPie - obgadywanie w kościelnych grupkach, krytyka za plecami, no drama xd Ale po prostu wyszłam z tych kręgów. Zarazem tak samo znam sporo osób, które są w moich oczach wręcz święte, bo są tak dobre, serdeczne i pomocne. Ludzie też szukają swojej drogi i to, co robi jakiś wierzący nie powinno być podstawą do oceniania całej religii według mnie.
Ja mam 25 lat i zawirowania z wiarą przeszłam, ale koniec końców po różnych rozważaniach i wydarzeniach w moim życiu wróciłam do Boga ok. rok temu i myślę że już tak zostanie. Nic a nic mnie tak nie koi jak przyjęcie Komunii albo czas w kościele, w ciszy
Ja mam 25 lat i zawirowania z wiarą przeszłam, ale koniec końców po różnych rozważaniach i wydarzeniach w moim życiu wróciłam do Boga ok. rok temu i myślę że już tak zostanie. Nic a nic mnie tak nie koi jak przyjęcie Komunii albo czas w kościele, w ciszy