pabl092 pisze: ↑czw kwie 17, 2025 1:10 pm
Cześć !

Mam pytanie do kobiet, jak bardzo musi podobać wam się facet żebyście do niego same zagadały na ulicy/komunikacji miejskiej z propozycja wymiany numerów/kawy/spaceru etc ?
Czy może nigdy się nie zdarzyło bo tylko patrzycie się/uśmiechacie a jak on nic nie zrobi to idziecie dalej?
Pozdrawiam
W czasach kiedy byłam sama raczej nie podrywałam - z tego co pamiętam. Zawsze najpierw wolałam kogoś poznać i jeśli był ok, to powstawała sympatia, znajomość. Ciągneło mnie do spokojnych facetów. W liceum z jednym tylko mijaliśmy się i spotykaliśmy wzrokiem. Bardzo mi się podobał, ale żadne z nas nie zrobiło kroku. Kontakt ze mną łapali ci bardziej przebojowi i rozmowni, choć na początku mi się nie podobali, co najwyżej ciekawili. Tak trafiłam na pierwszego "chłopaka", który był z popularnej paczki.
Raz bardzo podobał mi się kolega ze studiów (z wyglądu i "aury" - był bardzo elokwentny, zadawał celne pytania, był dojrzały jak na swój wiek). Szukałam kontaktu, nie pamiętam szczegółów, ale wiadomo - jak to na studiach. Zależało mi bardzo, żeby z nim pogadać. Zauroczenie mineło, bo przy bliższym poznaniu nie spodobał mi się jego charakter. Nastąpił wręcz odrzut.
Raz też zaangażowałam spotkanie ze znajomym z grupy internetowej. Ciekawił mnie jako człowiek. Na pewno polubiliśmy się, dzielił ze mną swoje zaiteresowania, było nam razem fajnie jako znajomym. I nic poza tym. Serduszko nie zabiło.
Teraz dużo łatwiej mi rozmawiać z mężczyznami, bo po prostu nikogo nie szukam, mam luz, łatwiej znaleźć neutralny temat bez oczekiwań. Poznaję sporo ludzi po prostu jako ludzi i sama nawiązuję kontakt jeśli mam ochotę pogadać lub coś mnie zaciekawi.
Nie lubię i nie lubiłam nigdy chamskiego podrywu typu "ale du...a" lub nachalnego zagadywania. Sama też tego nie stosuję, co oczywiste. :D