Hejka. Opowiem wam o sytuacji która spotkała mnie na pewnej uczelni artystycznej/filmowej. Jestem załamana i czuję że muszę to komuś wykrzyczeć zanim będę w stanie się ogarnąć. Zacznijmy od początku.
Rok temu obroniłam magisterkę z wyróżnieniem. Kilka miesięcy temu dotarła do mnie praca magisterska studentki bedacej o rok niżej, ktora dokonała plagiatu mojej pracy. Szyk zdań został odrobinę zmieniony przy użyciu AI, ale reszta jeden do jednego taka sama. Zgłosiłam to i…. Poniosłam karę.
Gdy przyszłam na obronę (broniła się w tym samym czasie rowniez moja przyjaciółka) zostałam wywalona z sali przez dziekankę. Ta kobieta szła w zaparte, że mam urojenia, a praca jest oryginalna, a ja czepiam się i dręczę tą biedną dziewczynę co mnie skopiowała. Dlatego mnie wywaliła i poniżyła przy wszystkich.
Nie poddałam się i popchnęłam to dalej. Została powołana komisja i stwierdzono, że praca faktycznie jest plagiatem. Ale konsekwencji nie wyciągnięto innych poza obniżeniem stopnia tej dziewczyny. Miała dostać 4, wystawili jej 3. Jej praca została załadowana do systemu bez żadnych poprawek i bez żadnej wzmianki o cytacie z mojej pracy. W miedzyczasie napisałam do jednego z profesorów z prośbą o opinię… chcę zaznaczyc że przed całym tym zajsciem szanowałam tego człowieka. W odpowiedzi otrzymałam maila będącego zawoalowaną groźbą - pouczył mnie że, jeśli będę grzebać w tym dalej ktoś mi nieprzychylny na pewno spróbuje uderzyć we mnie.
Wczoraj loguję się do systemu i ze zgrozą stwierdzam, że moja praca magisterska została usunięta z bazy. Wisi tylko plagiat. Czy to nie wygląda dla was jak jakaś zmowa?
Naprawdę byłam już gotowa odpuścić i zająć się swoim życiem, ale teraz widzę, że jeśli odpuszczę to to dziadostwo będzie tuszować tą sprawę dalej, na moją niekorzyść. Zaraz dojdzie do tego, że to ja będę musiała udowadniać, ze nie zagięłam czasoprzestrzeni i nie odpisałam pracy która powstała rok po mojej. Dodam że jestem z niezamożnej rodziny, całe studia pracowałam, a zdobycie tego dyplomu było dla mnie jak wejście na Everest. Osoba ktora mnie skopiowała to taka. dziewczynka z dobrego domu której nie chciało się wykonać minimum wysiłku. Być może nieistotne dla całej sprawy, ale jak wkurwi@j@ce…
Kradzież intelektualna na uczelni
Moderatorzy: KasandraCwir, verysweetcherryPracuje na uniwersytecie i jeszcze sama nie mam seminarzystów, ale na Twoim miejscu bym nie odpuściła. Mnie kiedyś na mojej dawnej uczelni próbowano zastraszyć - miałam ponieść karę za błąd w pracy administracji uczelni, a nie mój własny! Zrobiłam taką aferę, że dowiedział się o tym rektor i zagroziłam, że zgłoszę to do ministerstwa i do mediów. Skonsultuj się z prawnikiem zajmującym się prawami autorskimi i się nie poddawaj. Trzymam kciuki.
Dzięki. Pisze własnie do fundacji ktora może mi pomóc. Szukam teraz nowej roboty, wiec prawnika wezmę dopiero gdy podpisze nowy kontrakt. Teraz nie moge szastac pieniedzmi niestety, takie realia. Ogółem to nawet nie będę już rozmawiać z nikim z tej uczelni, o ile nie dostane takiego zalecenia od prawnika.iri1979 pisze: ↑ndz mar 30, 2025 12:45 pm Pracuje na uniwersytecie i jeszcze sama nie mam seminarzystów, ale na Twoim miejscu bym nie odpuściła. Mnie kiedyś na mojej dawnej uczelni próbowano zastraszyć - miałam ponieść karę za błąd w pracy administracji uczelni, a nie mój własny! Zrobiłam taką aferę, że dowiedział się o tym rektor i zagroziłam, że zgłoszę to do ministerstwa i do mediów. Skonsultuj się z prawnikiem zajmującym się prawami autorskimi i się nie poddawaj. Trzymam kciuki.
Gdybym poszła z tym do mediów, mysle że mógłby być z tego niezły dym. Gdy zaczynałam tam studia, mial tam miejsce skandal obyczajowy - dziekan zrobił sobie z wydziału, cóż… burdel. Nie żartuję. Studentki i jego asystentka sypiały z nim za drobne przysługi i angaże w projektach. Każdy o tym wiedział. Z jedną ze studentrk macali się Kiedy sprawę zgłosiłam, zderzyłam się ze ścianą. Władze uczelni stwierdziły, że nie ma problemu - bo to ich sprawa co robią w swoim prywatnym czasie. Ostatecznie zwolnili faceta po tym gdy okazało się, że on właściwie nie wykonuje swoich obowiązków i nawet nie przychodzi do pracy w godzinach w ktorych ma w niej być. No jaja jak berety.