nieudane życie po 30

Anonimowe zwierzenia i porady. Możliwość pisania tylko dla niezalogowanych.
biedronkaaa

nieudane życie po 30

Post autor: biedronkaaa »

Zdecydowałam się wyżalić na forum bo już naprawdę nie mam pomysłu na zmianę mojego banalnego i nieudanego życia. Mam 32 lata i tak naprawdę nie mam żadnych osiągnięć w żadnej dziedzinie. Ani w życiu zawodowym ani prywatnym. Mam wrażenie że cały czas wegetuje, nie mam nic do zaoferowania innym , nie mam się czym pochwalić. Skończyłam z pozoru dobre prestiżowe studia , mimo to po ich zakończeniu długo nie mogłam znaleźć pracy skończyłam więc na stażu z urzędu pracy za 800 zł . Potem udało mi się dostać pracę biurową w której jestem do dziś niestety zarabiam tam minimalną krajową. Wielokrotnie próbowałam znaleźć nową pracę, wysłałam wiele cv , byłam na kilku rozmowach kwalifikacyjnych niestety bez rezultatu. I tak tkwię w pracy bez perspektyw zarabiając grosze i do tego użerając się ciągle z mobbingującym szefem. Prywatnie moja sytuacja też nie jest za ciekawa, mieszkam z rodzicami gdyż z mojej pensji nie jestem w stanie wynająć sobie mieszkania. Od 10 lat spotykam się z facetem który jest totalnym przeciwieństwem mojej osoby przynajmniej pod względem pracy - robi karierę i świetnie sobie radzi na rynku pracy, Niestety pomimo tylu lat spotykania się nie bierze tego związku na poważnie, Uważa że jest dobrze tak jak jest, że on nie jest gotowy na zmiany , wmawia mi że najpierw muszę ogarnąć siebie ( czyli moją sytuację zawodową ) a potem pomyślimy. Spotykamy się raz na tydzień , czasem tylko raz na dwa tygodnie. Jeździmy razem na wakacje i chodzimy razem na rodzinne uroczystości i mu to wystarcza nie chce byśmy dzielili razem codzienność. Myślę że boi się że z uwagi na moją niedołężność w pracy; niskie zarobki i to że nie potrafię znaleźć innej pracy będę na nim żerować i że to on będzie musiał nas utrzymywać. Ciężko mi pogodzić się z tym że wszyscy dookoła mają już rodziny, a nawet jak nie to żyją razem a ja robię się z roku na rok coraz starsza i w moim życiu nic się nie zmienia. Moje koleżanki uważają że ze strony mojego faceta to tylko wymówka że mu pasuje taki układ , zero odpowiedzialności a w razie czego kogoś ma i że nawet jak bym znalazła lepiej płatną pracę to i tak wymyślił by inną wymówkę . że jak się kogoś kocha to powód że nie zarabia dużo nie powinien przekreślać wspólnego życia. chciała bym poznać wasze zdanie w tym temacie
UwaloneManolo

Post autor: UwaloneManolo »

chciałabym podkreślić rzeczy, które bardzo mi się rzuciły w oczy w tym, co napisałaś
biedronkaaa pisze: pn paź 10, 2022 5:32 pm Zdecydowałam się wyżalić na forum bo już naprawdę nie mam pomysłu na zmianę mojego banalnego i nieudanego życia. Mam 32 lata i tak naprawdę nie mam żadnych osiągnięć w żadnej dziedzinie. Ani w życiu zawodowym ani prywatnym. Mam wrażenie że cały czas wegetuje, nie mam nic do zaoferowania innym , nie mam się czym pochwalić. Skończyłam z pozoru dobre prestiżowe studia , mimo to po ich zakończeniu długo nie mogłam znaleźć pracy skończyłam więc na stażu z urzędu pracy za 800 zł . Potem udało mi się dostać pracę biurową w której jestem do dziś niestety zarabiam tam minimalną krajową. Wielokrotnie próbowałam znaleźć nową pracę, wysłałam wiele cv , byłam na kilku rozmowach kwalifikacyjnych niestety bez rezultatu. I tak tkwię w pracy bez perspektyw zarabiając grosze i do tego użerając się ciągle z mobbingującym szefem. Prywatnie moja sytuacja też nie jest za ciekawa, mieszkam z rodzicami gdyż z mojej pensji nie jestem w stanie wynająć sobie mieszkania. Od 10 lat spotykam się z facetem który jest totalnym przeciwieństwem mojej osoby przynajmniej pod względem pracy - robi karierę i świetnie sobie radzi na rynku pracy, Niestety pomimo tylu lat spotykania się nie bierze tego związku na poważnie, Uważa że jest dobrze tak jak jest, że on nie jest gotowy na zmiany , wmawia mi że najpierw muszę ogarnąć siebie ( czyli moją sytuację zawodową ) a potem pomyślimy. Spotykamy się raz na tydzień , czasem tylko raz na dwa tygodnie. Jeździmy razem na wakacje i chodzimy razem na rodzinne uroczystości i mu to wystarcza nie chce byśmy dzielili razem codzienność. Myślę że boi się że z uwagi na moją niedołężność w pracy; niskie zarobki i to że nie potrafię znaleźć innej pracy będę na nim żerować i że to on będzie musiał nas utrzymywać. Ciężko mi pogodzić się z tym że wszyscy dookoła mają już rodziny, a nawet jak nie to żyją razem a ja robię się z roku na rok coraz starsza i w moim życiu nic się nie zmienia. Moje koleżanki uważają że ze strony mojego faceta to tylko wymówka że mu pasuje taki układ , zero odpowiedzialności a w razie czego kogoś ma i że nawet jak bym znalazła lepiej płatną pracę to i tak wymyślił by inną wymówkę . że jak się kogoś kocha to powód że nie zarabia dużo nie powinien przekreślać wspólnego życia. chciała bym poznać wasze zdanie w tym temacie

* nie mam żadnych osiągnięć w żadnej dziedzinie - życie nie polega na tym, żeby mieć osiągnięcia. Dobre życie to nie jest konkurs.

* nie mam nic do zaoferowania innym , nie mam się czym pochwalić - polecam terapię pod kątem DDD/DDA. To że masz wymaganie od siebie, żeby jakoś zasłużyć czy coś zaoferować innym, jest dla mnie redflagiem i od razu mi się kojarzy z DDD/DDA (sama jestem DDD i wiem, jak to jest). Nie musisz niczego nikomu oferować. Życie nie polega też na tym, żeby się mieć czym chwalić. Piszesz jak dziewczynka, która musi mieć same szóstki i piątki i konkursy, żeby ją rodzice dostrzegali i powiedzieli o niej, że jest akceptowana. Że bez sukcesów i czegoś do pochwalenia się jest nikim. A to jest złudne przeświadczenie wyniesione od toksycznych rodziców. To nie jest prawda o Tobie. Jesteś skoncentrowana na ocenie zewnętrznej Twojego życia i spełnianiu jakichś zewnętrznych kryteriów. A Twoje własne kryteria szczęścia jakie są?

* to o tej pracy - wyuczona bezradność?

* Od 10 lat spotykam się z facetem który jest totalnym przeciwieństwem mojej osoby przynajmniej pod względem pracy - robi karierę i świetnie sobie radzi na rynku pracy, Niestety pomimo tylu lat spotykania się nie bierze tego związku na poważnie, Uważa że jest dobrze tak jak jest, że on nie jest gotowy na zmiany , wmawia mi że najpierw muszę ogarnąć siebie ( czyli moją sytuację zawodową ) a potem pomyślimy. - brzmi to jak lękowy styl przywiązania. A on jakby miał unikowy styl przywiązania. On wmawia Ci, że musisz jakoś zasłużyć na kolejny krok w związku, ale maskuje tym swój unikowy styl przywiązania czyli lęk przed bliskością. Nie musisz zasługiwać na miłość. To że bierzesz na poważnie ten jego wymóg, tylko utwierdza mnie w tym, co napisałam powyżej. Bycie w związku z taką osobą jest dla Ciebie potwierdzeniem tego, co słyszałaś od swoich rodziców i potwierdzeniem, że na nic innego nie zasługujesz. W toku terapii to myślenie powinno Ci się zmienić

* Myślę że boi się że z uwagi na moją niedołężność w pracy - nie, on po prostu ma unikowy styl przywiązania. To jednak, że widzisz winę w sobie i obarczasz sama siebie za jego lęki, jest kolejnym redflagiem i utwierdza mnie w przekonaniu, że wyżej mam rację.



Przepraszam, że wychodzę z diagnozą. Miałam dokładnie to co Ty i te same myśli co Ty. Nazwanie tych rzeczy, tak jak to teraz zrobiłam, pozwoliło w moim życiu ruszyć z kopyta. Serdecznie polecam Ci psychoterapię pod kątem DDD/DDA (ja mam w nurcie integracyjnym). Jeżeli Cię nie stać, to jest dostępna darmowa grupa online (https://dda.org.pl/mityngi-online/) oraz darmowe spotkania 12-krokowe w większych miastach. https://www.dda.pl/baza-mityngow/. Oprócz tego jest darmowa duża grupa na FB (https://www.facebook.com/groups/367130463480000).

Polecam Ci poczytać o stylach przywiązania. Oraz ogólnie o DDD/DDA. Nawet jeżeli to nie jest diagnoza trafnie postawiona, to teksty, które się odnoszą do tych problemów będą dla Ciebie pomocne.
KaaasiaDDD

Post autor: KaaasiaDDD »

UwaloneManolo pisze: śr paź 12, 2022 12:26 pm chciałabym podkreślić rzeczy, które bardzo mi się rzuciły w oczy w tym, co napisałaś
biedronkaaa pisze: pn paź 10, 2022 5:32 pm Zdecydowałam się wyżalić na forum bo już naprawdę nie mam pomysłu na zmianę mojego banalnego i nieudanego życia. Mam 32 lata i tak naprawdę nie mam żadnych osiągnięć w żadnej dziedzinie. Ani w życiu zawodowym ani prywatnym. Mam wrażenie że cały czas wegetuje, nie mam nic do zaoferowania innym , nie mam się czym pochwalić. Skończyłam z pozoru dobre prestiżowe studia , mimo to po ich zakończeniu długo nie mogłam znaleźć pracy skończyłam więc na stażu z urzędu pracy za 800 zł . Potem udało mi się dostać pracę biurową w której jestem do dziś niestety zarabiam tam minimalną krajową. Wielokrotnie próbowałam znaleźć nową pracę, wysłałam wiele cv , byłam na kilku rozmowach kwalifikacyjnych niestety bez rezultatu. I tak tkwię w pracy bez perspektyw zarabiając grosze i do tego użerając się ciągle z mobbingującym szefem. Prywatnie moja sytuacja też nie jest za ciekawa, mieszkam z rodzicami gdyż z mojej pensji nie jestem w stanie wynająć sobie mieszkania. Od 10 lat spotykam się z facetem który jest totalnym przeciwieństwem mojej osoby przynajmniej pod względem pracy - robi karierę i świetnie sobie radzi na rynku pracy, Niestety pomimo tylu lat spotykania się nie bierze tego związku na poważnie, Uważa że jest dobrze tak jak jest, że on nie jest gotowy na zmiany , wmawia mi że najpierw muszę ogarnąć siebie ( czyli moją sytuację zawodową ) a potem pomyślimy. Spotykamy się raz na tydzień , czasem tylko raz na dwa tygodnie. Jeździmy razem na wakacje i chodzimy razem na rodzinne uroczystości i mu to wystarcza nie chce byśmy dzielili razem codzienność. Myślę że boi się że z uwagi na moją niedołężność w pracy; niskie zarobki i to że nie potrafię znaleźć innej pracy będę na nim żerować i że to on będzie musiał nas utrzymywać. Ciężko mi pogodzić się z tym że wszyscy dookoła mają już rodziny, a nawet jak nie to żyją razem a ja robię się z roku na rok coraz starsza i w moim życiu nic się nie zmienia. Moje koleżanki uważają że ze strony mojego faceta to tylko wymówka że mu pasuje taki układ , zero odpowiedzialności a w razie czego kogoś ma i że nawet jak bym znalazła lepiej płatną pracę to i tak wymyślił by inną wymówkę . że jak się kogoś kocha to powód że nie zarabia dużo nie powinien przekreślać wspólnego życia. chciała bym poznać wasze zdanie w tym temacie

* nie mam żadnych osiągnięć w żadnej dziedzinie - życie nie polega na tym, żeby mieć osiągnięcia. Dobre życie to nie jest konkurs.

* nie mam nic do zaoferowania innym , nie mam się czym pochwalić - polecam terapię pod kątem DDD/DDA. To że masz wymaganie od siebie, żeby jakoś zasłużyć czy coś zaoferować innym, jest dla mnie redflagiem i od razu mi się kojarzy z DDD/DDA (sama jestem DDD i wiem, jak to jest). Nie musisz niczego nikomu oferować. Życie nie polega też na tym, żeby się mieć czym chwalić. Piszesz jak dziewczynka, która musi mieć same szóstki i piątki i konkursy, żeby ją rodzice dostrzegali i powiedzieli o niej, że jest akceptowana. Że bez sukcesów i czegoś do pochwalenia się jest nikim. A to jest złudne przeświadczenie wyniesione od toksycznych rodziców. To nie jest prawda o Tobie. Jesteś skoncentrowana na ocenie zewnętrznej Twojego życia i spełnianiu jakichś zewnętrznych kryteriów. A Twoje własne kryteria szczęścia jakie są?

* to o tej pracy - wyuczona bezradność?

* Od 10 lat spotykam się z facetem który jest totalnym przeciwieństwem mojej osoby przynajmniej pod względem pracy - robi karierę i świetnie sobie radzi na rynku pracy, Niestety pomimo tylu lat spotykania się nie bierze tego związku na poważnie, Uważa że jest dobrze tak jak jest, że on nie jest gotowy na zmiany , wmawia mi że najpierw muszę ogarnąć siebie ( czyli moją sytuację zawodową ) a potem pomyślimy. - brzmi to jak lękowy styl przywiązania. A on jakby miał unikowy styl przywiązania. On wmawia Ci, że musisz jakoś zasłużyć na kolejny krok w związku, ale maskuje tym swój unikowy styl przywiązania czyli lęk przed bliskością. Nie musisz zasługiwać na miłość. To że bierzesz na poważnie ten jego wymóg, tylko utwierdza mnie w tym, co napisałam powyżej. Bycie w związku z taką osobą jest dla Ciebie potwierdzeniem tego, co słyszałaś od swoich rodziców i potwierdzeniem, że na nic innego nie zasługujesz. W toku terapii to myślenie powinno Ci się zmienić

* Myślę że boi się że z uwagi na moją niedołężność w pracy - nie, on po prostu ma unikowy styl przywiązania. To jednak, że widzisz winę w sobie i obarczasz sama siebie za jego lęki, jest kolejnym redflagiem i utwierdza mnie w przekonaniu, że wyżej mam rację.



Przepraszam, że wychodzę z diagnozą. Miałam dokładnie to co Ty i te same myśli co Ty. Nazwanie tych rzeczy, tak jak to teraz zrobiłam, pozwoliło w moim życiu ruszyć z kopyta. Serdecznie polecam Ci psychoterapię pod kątem DDD/DDA (ja mam w nurcie integracyjnym). Jeżeli Cię nie stać, to jest dostępna darmowa grupa online (https://dda.org.pl/mityngi-online/) oraz darmowe spotkania 12-krokowe w większych miastach. https://www.dda.pl/baza-mityngow/. Oprócz tego jest darmowa duża grupa na FB (https://www.facebook.com/groups/367130463480000).

Polecam Ci poczytać o stylach przywiązania. Oraz ogólnie o DDD/DDA. Nawet jeżeli to nie jest diagnoza trafnie postawiona, to teksty, które się odnoszą do tych problemów będą dla Ciebie pomocne.
A czy są takie grupy, tylko, ze bez 'Bozi' i innych religijnych bzdurek? Ktoś może polecić? Będę bardzo wdzięczna. Jestem DDD, mam stwierdzone liczne traumy i PTSD.
anka321

Post autor: anka321 »

Przede wszystkim popracuj nad sobą. Może jakiś kurs doszkalający? kurs językowy? zadbaj od siebie emocjonalnie i fizycznie, znajdź jakieś hobby :)
co do faceta to postaw na szali wagi, na jednej stronie te rzeczy które są u ciebie ok w związku, dobre rzeczy, a na drugiej to co jest złe, to co Tobie nie odpowiada, sprawia przykrość. i zastanów się czy ten związek ma sens? to 10 lat jednak, lepiej bez pracy obydwu stron nie będzie. a tracić czas naprawdę nie ma sensu, bo w tym czasie może Cię spotkać wiele fajnych rzeczy.
Tylko stety niestety musisz zmienić nastawienie, bo straszną deprechą zalatuje. Jeśli tak marudzisz facetowi to się nie dziwię że w związku się nie układa serio.

A jak się widzicie to co robicie? sam sex czy gdzieś wychodzicie, spędzacie razem czas? bo to bardzo mało spędzonego razem czasu żeby związek był udany. na pewno też jest to związek "wygodny" dla faceta. zero odpowiedzialności, mam wrażenie że związek na przeczekanie.

Ostatnio znajomi się rozstali po 10 latach małżeństwa bo kobietka chciała pójść krok naprzód i w końcu razem zamieszkać. no i facet stwierdził, że się jednak muszą rozstać, bo mu wygodnie tak jak jest..
anka321

Post autor: anka321 »

* po 10 latach związku miało być :P akurat mieliśmy zaproszenie na ślub znajomych i rozstali się krótko przed więc na wesele przyszedł sam.