Chciałam Was zapytać czy często spotykacie się z tym, że ktoś ocenia PRZY WAS/ DO WAS Waszą wagę czy ogólny wygląd. No cholerka, bo ja mam wrażenie że mi się to zdarza dość często. Mam 175, ważę zawsze jakoś 67-70 kg i nigdy raczej nie powiedziałabym że nie jestem w normie, pilnuje się z jedzeniem nie obsesyjnie ale raczej nie objadam się (mam jednak dość kobiece kształty, przez co nigdy nie byłam i nie będę bardzo 'chuda'). Wiele, ale wiele razy słyszałam od ludzi typu znajomi rodziny "dobrze wygląda", "ma grube kości" (to od teściowej ostatnio xD), raz od klienta w pracy "Mogłaby Pani mniej jeść" (?), raz od ex chłopaka, że mam tu trochę tłuszczyku, od innego że mam coś tam, od koleżanki, że mam szerokie biodra. I wieele innych sytuacji.
Odwieczne pytanie- CZY TYLKO JA TAK MAM? Dziewczyny, macie różne postury, wzrost, wagę - czy do każdej z was się ktoś tak doczepia? Jakie tekst słyszałyście na Wasz temat? Mi się nigdy nie zdarzyło tak skomentować czyjegoś wyglądu zwłaszcza bezpośrednio do tej osoby, nie wiem nie mam takiej potrzeby, wiem że raczej niewiele mamy wpływu na to jakie jesteśmy, oczywiście z wyjątkami.
Ocenianie wyglądu - czy was dotyka?
Moderatorzy: KasandraCwir, verysweetcherryNie tylko ty. Ja mam 164 cm i jak ważyłam niecałe 50 kg to też słyszałam, że mam szerokie biodra. Jak byłam młodsza to o włosach też się nasłuchałam, że wyglądam jak małpa. Od mojej babci i mamy że mogłabym się w końcu uczesać i kij że ja miałam takie włosy jakby w nie piorun strzelił. Większość mojej rodziny ma proste, gładkie włosy i ile ja wtedy miałam kompleksów jak przy każdym spotkaniu słuchałam "dobrych rad". W ciąży przytyłam 11kg i po porodzie zostało mi 4kg do zrzucenia. Też ciągle były komentarze, że mi się "przybrało". Jeszcze dobry tekst też od członka rodziny to taki, że mam agresywny typ urody. *uj wie co to miało znaczyćMeduza pisze: ↑czw lis 21, 2024 8:29 pm Chciałam Was zapytać czy często spotykacie się z tym, że ktoś ocenia PRZY WAS/ DO WAS Waszą wagę czy ogólny wygląd. No cholerka, bo ja mam wrażenie że mi się to zdarza dość często. Mam 175, ważę zawsze jakoś 67-70 kg i nigdy raczej nie powiedziałabym że nie jestem w normie, pilnuje się z jedzeniem nie obsesyjnie ale raczej nie objadam się (mam jednak dość kobiece kształty, przez co nigdy nie byłam i nie będę bardzo 'chuda'). Wiele, ale wiele razy słyszałam od ludzi typu znajomi rodziny "dobrze wygląda", "ma grube kości" (to od teściowej ostatnio xD), raz od klienta w pracy "Mogłaby Pani mniej jeść" (?), raz od ex chłopaka, że mam tu trochę tłuszczyku, od innego że mam coś tam, od koleżanki, że mam szerokie biodra. I wieele innych sytuacji.
Odwieczne pytanie- CZY TYLKO JA TAK MAM? Dziewczyny, macie różne postury, wzrost, wagę - czy do każdej z was się ktoś tak doczepia? Jakie tekst słyszałyście na Wasz temat? Mi się nigdy nie zdarzyło tak skomentować czyjegoś wyglądu zwłaszcza bezpośrednio do tej osoby, nie wiem nie mam takiej potrzeby, wiem że raczej niewiele mamy wpływu na to jakie jesteśmy, oczywiście z wyjątkami.
Mnie nie ale mam odwrotnie niż Wy. Ja mam 161 cm wzrostu i jak ważę 50-53 (waga w w której wyglądam i czuje się najlepiej jak dla mnie) to rodzina i krewni i znajomi królika "ojojają", że taka szczupła, że coś zjedz, że taka chuda to nie dobrze itp. odnośnie ubioru to samo, że mi się chce takie buty wysokie nosić., "że mam obcasy dłuższe jak łydki" (autentycznie usłyszałam to od ciotki) Tak jak koleżanka wyżej też słyszałam o szerokich biodrach itp.
Wiecie kiedy dostawałam najwięcej komplementów? Kiedy życie mi się posypało i miałam epizod depresyjny - przytyłam 16 kg (byłam już na granicy nadwagi) i generalnie się mega zaniedbałam, nawet ubrań nie prasowałam a mam takie z naturalnych materiałów same więc bez żelazka się nie obejdzie. Wtedy "w końcu wyglądasz jak człowiek", "no poprawiłaś się a nie taka skóra i kości", "jak Ty pięknie wyglądasz"
Nie słuchajcie innych ludzi odnośnie wyglądu. Ja Wy się dobrze czujecie ze sobą to miejcie opinię innych w d...bo ludzie są po prostu czasem zwyczajnie zazdrośni....
Wiecie kiedy dostawałam najwięcej komplementów? Kiedy życie mi się posypało i miałam epizod depresyjny - przytyłam 16 kg (byłam już na granicy nadwagi) i generalnie się mega zaniedbałam, nawet ubrań nie prasowałam a mam takie z naturalnych materiałów same więc bez żelazka się nie obejdzie. Wtedy "w końcu wyglądasz jak człowiek", "no poprawiłaś się a nie taka skóra i kości", "jak Ty pięknie wyglądasz"
Nie słuchajcie innych ludzi odnośnie wyglądu. Ja Wy się dobrze czujecie ze sobą to miejcie opinię innych w d...bo ludzie są po prostu czasem zwyczajnie zazdrośni....
Ja zauwazylam jedną prawidłowość - takie negatywne komentarze w stosunku do wygladu padają tylko wtedy, kiedy się na to pozwoli, kiedy druga strona wyczuwa w nas niepewną siebie osobę, której można dogadać. Jak ktoś czuje taki „respekt”, tzn. że nie pozwolisz sobie na komentowanie negatywnie wyglądu (albo jakichś prywatnych, osobistych spraw), to nic nie powie. Na takie rzeczy też nalezy odpowiednio reagować i stawiać granicę - tu tesciowa i jacys klienci. Nie maja prawa tego mowic.Meduza pisze: ↑czw lis 21, 2024 8:29 pm Chciałam Was zapytać czy często spotykacie się z tym, że ktoś ocenia PRZY WAS/ DO WAS Waszą wagę czy ogólny wygląd. No cholerka, bo ja mam wrażenie że mi się to zdarza dość często. Mam 175, ważę zawsze jakoś 67-70 kg i nigdy raczej nie powiedziałabym że nie jestem w normie, pilnuje się z jedzeniem nie obsesyjnie ale raczej nie objadam się (mam jednak dość kobiece kształty, przez co nigdy nie byłam i nie będę bardzo 'chuda'). Wiele, ale wiele razy słyszałam od ludzi typu znajomi rodziny "dobrze wygląda", "ma grube kości" (to od teściowej ostatnio xD), raz od klienta w pracy "Mogłaby Pani mniej jeść" (?), raz od ex chłopaka, że mam tu trochę tłuszczyku, od innego że mam coś tam, od koleżanki, że mam szerokie biodra. I wieele innych sytuacji.
Odwieczne pytanie- CZY TYLKO JA TAK MAM? Dziewczyny, macie różne postury, wzrost, wagę - czy do każdej z was się ktoś tak doczepia? Jakie tekst słyszałyście na Wasz temat? Mi się nigdy nie zdarzyło tak skomentować czyjegoś wyglądu zwłaszcza bezpośrednio do tej osoby, nie wiem nie mam takiej potrzeby, wiem że raczej niewiele mamy wpływu na to jakie jesteśmy, oczywiście z wyjątkami.
Zauwazylam, ze takie negatywne komentarze pojawiały się w czasach, kiedy na to pozwalam nieswiadomie i nie wierzyłam w siebie, czyli tak do połowy liceum. Wlasnie sobie uswiadomilam, ze juz killanascie lat nie słyszałam zadnych negatywów na temat swojego wygladu od innych ludzi. Zreszta, miałabym to gdzies i tak
Podobieństwo do prawdziwych osób i wydarzeń jest przypadkowe :twisted:
Pewnie masz trochę racji. Choć ja w tej chwili czuje się ze sobą dobrze, jestem zadowolona z wyglądu i nagle ktoś wyskakuje z tekstem do czlonka mojej rodziny (gdzie myślał że nie słyszę" no ona wygląda zdrowo. Więc to niekoniecznie nawet prosto w oczy i raczej nie wyczuwa mojej "słabości".Plotkara pisze: ↑czw lis 21, 2024 11:51 pm Ja zauwazylam jedną prawidłowość - takie negatywne komentarze w stosunku do wygladu padają tylko wtedy, kiedy się na to pozwoli, kiedy druga strona wyczuwa w nas niepewną siebie osobę, której można dogadać. Jak ktoś czuje taki „respekt”, tzn. że nie pozwolisz sobie na komentowanie negatywnie wyglądu (albo jakichś prywatnych, osobistych spraw), to nic nie powie. Na takie rzeczy też nalezy odpowiednio reagować i stawiać granicę - tu tesciowa i jacys klienci. Nie maja prawa tego mowic.
Zauwazylam, ze takie negatywne komentarze pojawiały się w czasach, kiedy na to pozwalam nieswiadomie i nie wierzyłam w siebie, czyli tak do połowy liceum. Wlasnie sobie uswiadomilam, ze juz killanascie lat nie słyszałam zadnych negatywów na temat swojego wygladu od innych ludzi. Zreszta, miałabym to gdzies i tak
Poza tym każdy ma jakieś niepewności w życiu i czy to usprawiedliwia osoby, które nieproszone coś komentują? Każdy zasługuje na szacunek, na empatię. Myślę że to jednak mówi więcej o tym komentatorze a nie o nas, komentowanych.
Tylko, ze powinnaś miec to gdzies. Co by miało miejsce, gdybys miała fajnie zbudowana samoocenę. Tymczasem zakładasz tu temat i analizujesz to, co słyszałaś od innych ludzi, wspominasz tez, co podslyszalas u rodziny. To serio czuc. Jesli byłabyś taka pewna, miałabyś to w tyłku i nie robiła o tym wątku w interencie, nie analizowała tego po czasie. Do tego, potrafiłabyś komus powiedziec na zywo, ze nie zyczysz sobie takich komentarzy i jasno wyznaczyć granicę.Meduza pisze: ↑pt lis 22, 2024 8:58 am Pewnie masz trochę racji. Choć ja w tej chwili czuje się ze sobą dobrze, jestem zadowolona z wyglądu i nagle ktoś wyskakuje z tekstem do czlonka mojej rodziny (gdzie myślał że nie słyszę" no ona wygląda zdrowo. Więc to niekoniecznie nawet prosto w oczy i raczej nie wyczuwa mojej "słabości".
Poza tym każdy ma jakieś niepewności w życiu i czy to usprawiedliwia osoby, które nieproszone coś komentują? Każdy zasługuje na szacunek, na empatię. Myślę że to jednak mówi więcej o tym komentatorze a nie o nas, komentowanych.
Ja nie usprawiedliwiałam komentujących. Mówię tylko o Tobie. Wszystkich nie zmienisz - ludzie komentuja, bo się im na to pozwala albo sami ze sobą mają problemy, musisz nauczyc się miec do tego dystans, nie rozkminiac, bo tak nadajesz tym słowom jeszcze wieksze znaczenie. Dodatkowo, musisz nauczyc się reagować i mowic ludziom na zywo od razu, jak cos usłyszysz. Skoro Cię to boli, to o tym powiedz - zamiast to rozkminiac w głowie i pozwalac, zeby to wpływało na Twoje samopoczucie . A nie pozwalasz ludziom po sobie jezdzic. Ja sobie nie wyobrazam, zeby jakis klient, współpracownik mi dawał aluzje na temat mojego wygladu. To samo jakas tesciowa
Podobieństwo do prawdziwych osób i wydarzeń jest przypadkowe :twisted:
Nie analizuje tylko daje przykłady. Moja samoocenę zostawmy na boku. Założyłam wątek, dziewczyny mogą pisać tak spotkało mnie to (może to jest celniejsze określenie, niż dotyka mnie to)/ nie nie spotkało mnie to. I tyle.Plotkara pisze: ↑pt lis 22, 2024 10:14 am Tylko, ze powinnaś miec to gdzies. Co by miało miejsce, gdybys miała fajnie zbudowana samoocenę. Tymczasem zakładasz tu temat i analizujesz to, co słyszałaś od innych ludzi, wspominasz tez, co podslyszalas u rodziny. To serio czuc. Jesli byłabyś taka pewna, miałabyś to w tyłku i nie robiła o tym wątku w interencie, nie analizowała tego po czasie. Do tego, potrafiłabyś komus powiedziec na zywo, ze nie zyczysz sobie takich komentarzy i jasno wyznaczyć granicę.
Ja nie usprawiedliwiałam komentujących. Mówię tylko o Tobie. Wszystkich nie zmienisz - ludzie komentuja, bo się im na to pozwala albo sami ze sobą mają problemy, musisz nauczyc się miec do tego dystans, nie rozkminiac, bo tak nadajesz tym słowom jeszcze wieksze znaczenie. Dodatkowo, musisz nauczyc się reagować i mowic ludziom na zywo od razu, jak cos usłyszysz. Skoro Cię to boli, to o tym powiedz - zamiast to rozkminiac w głowie i pozwalac, zeby to wpływało na Twoje samopoczucie . A nie pozwalasz ludziom po sobie jezdzic. Ja sobie nie wyobrazam, zeby jakis klient, współpracownik mi dawał aluzje na temat mojego wygladu. To samo jakas tesciowa
Super że ty nie pozwalasz po sobie jeździć:)
Masz rację. Mnie najbardziej bolało to, że w szkole osoby które były złośliwe z powodu moich włosów to w 9/10 przypadków dziewczynki a w rodzinie kobiety. Rzadko usłyszałam coś innego od faceta niż komplement. Byłam strasznie zakompleksiona przez to. Najlepsze były teksty typu "no ładna ta sukienka tylko pogrubia cię". To akurat moja babcia do mojej kuzynki. Albo jak poszłam kupić sukienke na wesele i pani w sklepie dała mi rozmiar S który był idealny to moja mama ciagle komentowała, że przecież jestem za gruba i muszę wziąć M bo mi się wylewa ciało. Sprzedawczyni była w szoku xD Teraz wiem, że one same mają kompleksy a ja mam to w dupie. Najlepszy jest ból w oczach mojej mamy jak wszędzie popylam w dresie a ona zawsze stara się być elegancka xD. Cóż, geny tatusia zwyciężyły.Plotkara pisze: ↑czw lis 21, 2024 11:51 pm Ja zauwazylam jedną prawidłowość - takie negatywne komentarze w stosunku do wygladu padają tylko wtedy, kiedy się na to pozwoli, kiedy druga strona wyczuwa w nas niepewną siebie osobę, której można dogadać. Jak ktoś czuje taki „respekt”, tzn. że nie pozwolisz sobie na komentowanie negatywnie wyglądu (albo jakichś prywatnych, osobistych spraw), to nic nie powie. Na takie rzeczy też nalezy odpowiednio reagować i stawiać granicę - tu tesciowa i jacys klienci. Nie maja prawa tego mowic.
Zauwazylam, ze takie negatywne komentarze pojawiały się w czasach, kiedy na to pozwalam nieswiadomie i nie wierzyłam w siebie, czyli tak do połowy liceum. Wlasnie sobie uswiadomilam, ze juz killanascie lat nie słyszałam zadnych negatywów na temat swojego wygladu od innych ludzi. Zreszta, miałabym to gdzies i tak
Dotyka mnie to oczywiście, ale wiem już, że nigdy wszystkich nie zadowolę i nie chcę zadowolić. Niestety takie komentarze miały duży wpływ na rozwiniecie się u mnie zaburzeń odżywiania. Byłam otyła i wtedy słyszałam wiele obraźliwych słów, ale nie brałam tego tak bardzo do siebie. Wiedziałam, ze ludzie to robią złośliwie, chcą się wyżyć na kimś, a gruba piętnastolatka z zerowa pewnością siebie jest łatwym celem. Uderzyło dopiero gdy schudłam. Czułam się wtedy najlepiej w życiu. Ważyłam tyle, ze byłam na takiej cienkiej granicy miedzy waga w normie a nadwaga patrząc na BMI. Bylam zadowolona, duma ze schudnięcia i taka ogólnie zdrowa emocjonalnie. Właśnie wtedy przyszły komentarze. Mówienie mi "masz trochę ciałka jeszcze". Pamietam jak mi się podobał jeden chłopak. On tez był zainteresowany, tak mi się wydawało. Aż pewnego dnia powiedział mi cos w stylu, ze powinnam trochę zrzucić, bo jestem trochę gruba. Gdzie ja miesiącami byłam na diecie, ostro ćwiczyłam... i schudłam dziesiątki kilo! A jednak wciąż nie byłam dość dobra. Poczułam strach, ze ludzie dalej widza mnie grubą. Kilka razy doświadczyłam tego, ze ja z moja waga nie stoję w tym samym rzędzie co chude kobiety. Dawano mi znać, ze jestem gorsza. Po kilku takich mniejszych i większych dowodach na to, ze jestem nadal nie taka, schudłam jeszcze 10 kg. Ale tym razem nie chudłam mądrze. Głodziłam się. Dziś bliżej mi do niedowagi niż nadwagi, ale nie jestem szczęśliwsza. Waga jest moim Bogiem. Lata mijają, świat się zmienia. Zmieniam się ja - mój wygląd, kariera, przyjaźnie. Ale jedno pozostaje. Spirala zaburzeń odżywiania i dysmorfia, bo nadal mam dni, kiedy czuje się gruba. No i tyle, żałuję, ze słuchałam tych komentarzy i kiedykolwiek weszłam w bagno głodówek i obsesji na punkcie bycia szczupła. Wolałabym ważyć 10 albo i 20 kg więcej, ale być normalna.
Przytulam Cię. Łatwo powiedzieć "miej to gdzieś", ale jesteśmy różni, a każdy z nas ma inną wrażliwośćlalisa pisze: ↑sob lis 23, 2024 5:07 pm Dotyka mnie to oczywiście, ale wiem już, że nigdy wszystkich nie zadowolę i nie chcę zadowolić. Niestety takie komentarze miały duży wpływ na rozwiniecie się u mnie zaburzeń odżywiania. Byłam otyła i wtedy słyszałam wiele obraźliwych słów, ale nie brałam tego tak bardzo do siebie. Wiedziałam, ze ludzie to robią złośliwie, chcą się wyżyć na kimś, a gruba piętnastolatka z zerowa pewnością siebie jest łatwym celem. Uderzyło dopiero gdy schudłam. Czułam się wtedy najlepiej w życiu. Ważyłam tyle, ze byłam na takiej cienkiej granicy miedzy waga w normie a nadwaga patrząc na BMI. Bylam zadowolona, duma ze schudnięcia i taka ogólnie zdrowa emocjonalnie. Właśnie wtedy przyszły komentarze. Mówienie mi "masz trochę ciałka jeszcze". Pamietam jak mi się podobał jeden chłopak. On tez był zainteresowany, tak mi się wydawało. Aż pewnego dnia powiedział mi cos w stylu, ze powinnam trochę zrzucić, bo jestem trochę gruba. Gdzie ja miesiącami byłam na diecie, ostro ćwiczyłam... i schudłam dziesiątki kilo! A jednak wciąż nie byłam dość dobra. Poczułam strach, ze ludzie dalej widza mnie grubą. Kilka razy doświadczyłam tego, ze ja z moja waga nie stoję w tym samym rzędzie co chude kobiety. Dawano mi znać, ze jestem gorsza. Po kilku takich mniejszych i większych dowodach na to, ze jestem nadal nie taka, schudłam jeszcze 10 kg. Ale tym razem nie chudłam mądrze. Głodziłam się. Dziś bliżej mi do niedowagi niż nadwagi, ale nie jestem szczęśliwsza. Waga jest moim Bogiem. Lata mijają, świat się zmienia. Zmieniam się ja - mój wygląd, kariera, przyjaźnie. Ale jedno pozostaje. Spirala zaburzeń odżywiania i dysmorfia, bo nadal mam dni, kiedy czuje się gruba. No i tyle, żałuję, ze słuchałam tych komentarzy i kiedykolwiek weszłam w bagno głodówek i obsesji na punkcie bycia szczupła. Wolałabym ważyć 10 albo i 20 kg więcej, ale być normalna.
Dziękuję Ci bardzoMeduza pisze: ↑sob lis 23, 2024 6:37 pm Przytulam Cię. Łatwo powiedzieć "miej to gdzieś", ale jesteśmy różni, a każdy z nas ma inną wrażliwośćDla ciebie były to miesiące pracy nad sobą, a dla kogoś sekunda oceny Ciebie. Pewnie gdybyśmy od małego nie słuchali ocen, nie byli oceniani to rzeczywiście mieliśmy na to bardziej wywalone. A tak, jak od małego słuchamy ocen dotyczących wyglądu to gdzieś w nas to później jest.
mi bardzo pomogła książka "Obsesja piękna. Jak kultura popularna krzywdzi dziewczynki i kobiety" autorstwa Renee Engeln. niby nie mówi o niczym odkrywczym, ale pozwala sobie uświadomić jak bardzo mamy zakodowane postrzeganie swojej wartości przez pryzmat wyglądu. zwykle nie myślę o swoim wyglądzie, traktuję ciało bardziej jako narzędzie do osiągania celów, np. moje ciało pozwala mi zwiedzać świat albo pójść do kogoś, kogo kocham, itp.
wartościowym profilem jest też psycholog o diecie na insta (nie, to nie kryptoreklama), Agata bardzo pracuje nad postrzeganiem ciała przez kobiety.
wartościowym profilem jest też psycholog o diecie na insta (nie, to nie kryptoreklama), Agata bardzo pracuje nad postrzeganiem ciała przez kobiety.
-
Ceddygoodie
To ja dodam, że właściwie od podstawówki i przez całe gimnazjum dzieciaki mi dokuczały ze względu na mój wygląd. A zaczęło się od naśmiewania się z dużych ust. Później doszly przytyki odnośnie wagi, choć nigdy nie byłam otyłym dzieckiem, ale zawsze byłam wysoka i nie byłam tak szczuplutka jak inne dziewczynki. Nosiłam też okulary. Wiec niezależnie od tego jak miałam ignorowałam czy wrecz obsmiewałam wszelkie zaczepki, to trwało. I byłam tak tym psychicznie zmęczona, że obawiałam się jak to bedzie w liceum i robiłam wszystko żeby pójść do jak najbardziej wyluzowanego. Udało się. W liceum i na studiach już było spoko. Ale martwienie się o to, jak wyglada moje cialo, o to, czy nie jestem za gruba i takie w sumie niskie poczucie wlasnej wartości z tym zwiazane wrocilo jak zaczelam sie umawiac z facetami. A najczesniej obrywalo mi się jak odmawialam im spotkania czy seksu, albo gdy czuli sie odrzuceni. To oczywiście czepiali sie glownie wagi. I przytyki odnosnie wygladu slyszalam w wiekszosci przypadkow od facetow, kobiety zazwyczaj byly bardziej sympatyczne.
I nawet jakies dwa miesiace temu odmawiajac fwb uslyszalam: schudnij. Ale o tym zjawisku tez pisze Renee w ksiazce ,,obsesja piekna".
Mam 170 i waze 80 kg. Jasne, ze nie mieszcze sie w bmi. Ja lubie swoje cialo, jest tez ono proporcjonalne. Mysle, ze wygladam dosc przecietnie.
I niezależnie jak moglabym sie bronic, ignorowac, machac reka to takie komentarze i przytyki zawsze gdzies zostają, zwłaszcza jak sie slyszy to cale zycie. Od zadnego partnera nigdy nic nieprzyjemnego nie uslyszalam, ale widze, ze mimo ze lubie swoje cialo i je akceptuje, to i tak gdzies mi to wszystko z tylu glowy siedzi.
I nawet jakies dwa miesiace temu odmawiajac fwb uslyszalam: schudnij. Ale o tym zjawisku tez pisze Renee w ksiazce ,,obsesja piekna".
Mam 170 i waze 80 kg. Jasne, ze nie mieszcze sie w bmi. Ja lubie swoje cialo, jest tez ono proporcjonalne. Mysle, ze wygladam dosc przecietnie.
I niezależnie jak moglabym sie bronic, ignorowac, machac reka to takie komentarze i przytyki zawsze gdzies zostają, zwłaszcza jak sie slyszy to cale zycie. Od zadnego partnera nigdy nic nieprzyjemnego nie uslyszalam, ale widze, ze mimo ze lubie swoje cialo i je akceptuje, to i tak gdzies mi to wszystko z tylu glowy siedzi.