Wasza najgorsza praca
Moderatorzy: KasandraCwir, verysweetcherry-
fiusiusiusiu
- Bransoletka50k
- Posty: 547
- Rejestracja: sob lut 22, 2025 8:55 pm
Wasza najgorsza praca
Opowiedzcie swoje historie związane z waszą najgorszą pracą. Mogą dotyczyć szefostwa, wspolpracowników albo samego zajęcia
- sleep token
- Koczkodan
- Posty: 103
- Rejestracja: ndz cze 22, 2025 11:32 am
Fizjo na nfz przed ustawą o wynagrodzeniach. 1700netto. I nie chodzi o samo wynagrodzenie, które było żałosne (przed nim zarabiałam więcej na siłowni na recepcji czy jako masażysta w spa), a o podejście do pacjentów systemu, o to, że nie było się w stanie tam przebić czegoś swojego. MUSISZ ZROBIĆ 10 SPOTKAŃ Z PACJENTEM PO 25MIN (30 z przebraniem się) - byłam na terapii manualnej (moja zajawka) w przychodni dziennej przyszpitalnej. Pal licho, że lepiej by było, gdybym na spokojnie mogła zrobić 45, ale tego nfz nie rozliczy. Frustracja, próby tłumaczenia, że nie ma się miejsc, bo kurde nie przerobię więcej ludzi, rzyganie kwasem, bo planujesz urlop. Meh. Nie przedlużyłam umowy i choć teraz koleżanki mają dużo lepsze warunki finansowe, nie byłabym szczęśliwa z tym, że bym tam pracowała. Koncept fizjo na nfz jest spalony.
-
fiusiusiusiu
- Bransoletka50k
- Posty: 547
- Rejestracja: sob lut 22, 2025 8:55 pm
Ja pracowałam dłuższy okres w handlu w jednym miejscu, mała firma cukiernicza stoisko i była to moja pierwsza praca po maturze w nowym mieście. Na początku było fajnie, byłyśmy we dwie ja i 40 letnia kierowniczka. Dobrze się dogadywałyśmy a sama praca przyjemna bo się nie narobiłaś za bardzo, same plusy, dojazd spoko. Ogólnie stoisko przeznaczone na 3 pracownice ale kierowniczka ciągle mi mówiła ze no jej to ciężko tutaj zbudować zespół bo ludzie są zjebani i w nich zawsze był jakiś problem. Ten taki, ten sraki i owaki ale nie komentowałam bo faktycznie wierzyłam i mowie no z ludźmi faktycznie rożnie bywa. Po jakimś czasie zaczęło do mnie dochodzić czemu tam wiecznie nikogo nie ma bo koleżanka zaczęła pokazywać prawdziwą twarz. Zaczęłam zauważać że to w niej jest największy problem. Stara panna, z psem i chorą nogą - całe dnie wysłuchiwałam jak to jej nie jest źle w życiu, jak ona ma ciężko, jak bardzo ludzie ją krzywdzą itp. Kobieta z magisterką i 10 letnim doswiadczeniem w dobrej firmie ale wolała sobie przyjśc do handlu pracować i cale dnie plakac że ją boli noga itp. zamiast poszukać czegoś siedzącego ale mniejsza. Ogólnie pół roku jakoś udawało mi się przeżyć te wysrywy ale gdy ciągle musiałam w kółko słuchać jej narzekań na problemy to jako młoda, pozytywna dziewczyna zaczęłam mieć po prostu ku*wa dość. Mogłaś przyjść do pracy z super humorem i wtedy wleciała ona ze swoimi gorzkimi żalami. Przez okres 2 lat mojej pracy tam przewinęło sie ok. 15 osób, żadna nie wytrzymała dłużej niż 2-3 miesiące, wszystkie przez nią odchodziły. Bardzo fałszywa, dodam że miała rodzinę u góry w kierownictwie więc to zawsze z innymi był kłopot na punkcie, wszyscy problemowi tylko nie ona. Obrabiała każdemu dupę, nie było osoby z firmy czy klienta któremu nie obrobiłaby do mnie dupy. Ja byłam na maxa głupia że tyle tam pracowałam ale przytłoczona lipą na rynku pracy i jakimś wewnętrznym strachem przed rzuceniem tej roboty nie zwolniłam się. Zresztą ona sama mi mówiła że teraz to pracy szybko nie znajde, że ta robota jest super itp. Chciałam się zwolnić raz, ta później wypominała mi to przy każdej okazji że jestem niestablina, że ona teraz nie wie czy może być mnie pewna itp. Dodam że pracowałam na zleceniu więc mogłam odejść kiedy chciałam ale i tak chciałam być w porządku i wczesniej dać znać. Powód chęci odejścia? Umarła mi babcia a ta tego dnia od samego ranka wysyłała mi zdjęcia że uwaga koło lodówki leży paproch i dlaczego go nie zmiotłam poprzedniego dnia. Z czasem zaczęła się na mnie wyżywać coraz gorzej, potrafiłam dostać konkretny opierdol za to że odłożyłam długopis nie tą stroną co powinnam albo włożyłam kalkulator do złej szuflady, ogólnie rzeczy o których bym nawet nie pomyślała że można zrobić źle. Telefony i sms że coś jest źle zrobione (a wcale nie był to jakiś koniec świata) poza godzinami pracy a nawet w niedziele czy wolne były notorycznie, miałam lęk gdy widziałam wiadomość od niej. Regularnie lustrowała moje profile w mediach np. na tt i potem kometnowała że no w realu tak ładnie nie wyglądam, że ile tapety itp. Chora manipulantka o której mogłabym książkę napisać. Regularnie do przełożonych mówiła że ja jestem ta zła, że ja jestem kłamczucha, że jestem leniem i że jestem np. niemiła dla klientów gdzie to z reguły ja nie mogłam patrzeć w jak opryskliwy sposób ona odnosi się do innych. Potrafiła takie sztuczki manipulacyjne że ty mimo że nic nie zrobiłaś czułaś się jak najgorsze gówno. Grafik oczywiście dostosowany w pełni pod nią. Wisienką na torcie byłol to że Musiałam przez nią rzucić studia bo mimo zapewnień że będę miała chociaż 2 weekendy na zjazdy to oczywiście kończyło się do tym że i tak musiałam słuchać wysrywów że życia nie będzie podemnie swojego układała i musiałam opuszczać zajęcia czego teraz ogromnie żałuje. Potem oczywiście dowiedziałam się że klepała innym że ja jestem beztalenciem i nie mam planu na siebie (wielka pani magister pracująca za najniższą tak komentowała) Najgorsze było to że gdy już udało nam się znaleźć tą trzecią osobę to ona zawsze szła do niej i napierdalala na mnie i na odwrót. Nie umiała stworzyć normalnego zespołu, zawsze musiała być na pierwszym miejscu ona i być najbardziej lubiana. Dużo dziewczyn zwalniało się po krótkim czasie i ciągle był brak za który obarczana byłam winą ja, bo to pewnie przeze mnie gdzie ja zawsze byłam tą pomocną i dobrze dogadywałam się z nowymi. Oczywiście to ja je szkoliłam tylko po to żeby potem słuchać że jak ja źle ją nauczyłam itp. No ogólnie tą pracę zapamiętam do końca życia, mam po niej ogromny niesmak do starych panien bo wiem że ona wszystkie swoje porażki życiowe przekładała na mnie bo jestem młoda. Teraz wiem jak mocno byłam zastraszona przez nią i żaluje że nie odeszłam dużo wcześniej ale wtedy nie widziałam innego wyjścia. Mocno mnie przeryła ta praca, i jak szukałam nowej to bardzo lustrowałam kierownictwo i jak przyszłam do nowej pracy to byłam w szoku że na podłodze mogą leżeć okruszki albo w socialu może być bałagan przez natłok pracy i nikt cię za to nie ściga. Ja odwagę zyskałam tylko przez to że trafiła się nowa która mi o wszystkim powiedziała jak ta kobieta zachowuje się za moimi plecami i jak bardzo nagaduje na mnie do góry, wtedy miarka się przebrała bo poświęciłam dla tej pracy dużo zdrowa psychicznego. Jak odeszłam to miałam ochotę zadzwonić do kierowniczki wyżej ale potem uświadomiłam sobie ze po co skoro tam były wykonywane tyle razy wczesnije telefony dotyczące tej osoby i mobbingu jaki stosuje a mimo to ze wzgl na jej znajomości nic się nie działo. Szkoda bo praca i firma naprawdę w porządku i lubiłam to miejsce ale teraz wiem że dla zdrowia psychicznego atmosfera w pracy jest najważniejsza bo potem przekłada się też na twoje życie prywatne. To jaka ja znerwicowana chodziłam, jak traktowałam chociażby chłopaka. Schudłam 10kg. Nigdy więcej takiego poniżania się za najniższą, wole żyć jak biedak a mieć szacunek do samej siebie. A w firmie szukają do dziś, nie jednej a dwóch osób bo ta idiotka pracuje sama.
McDonald's xdddd Najgorsi to byli chyba menagerowie zmiany, randomowi ludzie co myśleli że dotknęli słońca mając najniższe stanowisko pseudo decyzyjne. Potrafiłam dostać opierdol bo "za długo piłam wodę, wracaj do pracy już". Plus na nerwy mi działały sytuacje, gdzie 30 minut przed moją zmianą dostaje SMS że nie mam przyjeżdzać, tylko mam jechać do innej restauracji oddalonej od mojego miejsca zamieszkania w ciul, bo tam dziś ktoś nie przyszedł do pracy. Nie ma że nie pojedziesz, bo jak to nie to będziesz mieć nieobecność nieusprawiedliwioną, a 3 takie to dyscyplinarka. Rok tak wytrzymałam, była pandemia i ciężko z pracą wtedy, ale długo po zwolnieniu się, jak dzwonił do mnie telefon albo dostawałam SMS to miałam "PTSD" że to z maka wysyłają mnie na support do innego miasta xd No i sytuacje, że przez pół roku nie wydano mi ubrań roboczych jednocześnie mając do mnie pretensje czemu tych ubrań nie mam, a jak po czasie się doprosiłam to dostałam męskie ubrania ileś rozmiarów za duże 
-
Stokrotka120
- Mokra Włoszka
- Posty: 51
- Rejestracja: śr kwie 02, 2025 11:15 am
Też pracowałam w maku ale tylko przez okres wakacji, wspominam raczej spokopetra pisze: ↑pt sie 01, 2025 9:26 am McDonald's xdddd Najgorsi to byli chyba menagerowie zmiany, randomowi ludzie co myśleli że dotknęli słońca mając najniższe stanowisko pseudo decyzyjne. Potrafiłam dostać opierdol bo "za długo piłam wodę, wracaj do pracy już". Plus na nerwy mi działały sytuacje, gdzie 30 minut przed moją zmianą dostaje SMS że nie mam przyjeżdzać, tylko mam jechać do innej restauracji oddalonej od mojego miejsca zamieszkania w ciul, bo tam dziś ktoś nie przyszedł do pracy. Nie ma że nie pojedziesz, bo jak to nie to będziesz mieć nieobecność nieusprawiedliwioną, a 3 takie to dyscyplinarka. Rok tak wytrzymałam, była pandemia i ciężko z pracą wtedy, ale długo po zwolnieniu się, jak dzwonił do mnie telefon albo dostawałam SMS to miałam "PTSD" że to z maka wysyłają mnie na support do innego miasta xd No i sytuacje, że przez pół roku nie wydano mi ubrań roboczych jednocześnie mając do mnie pretensje czemu tych ubrań nie mam, a jak po czasie się doprosiłam to dostałam męskie ubrania ileś rozmiarów za duże![]()
Słuchawka z zaproszeniami na spotkania zdrowotne, koszmar, w roku w którym pracowałam w tamtym miejscu, zmarła mi babcia, "kierownictwo" zrobiło specjalne spotkanie czy puścić mnie na pogrzeb, potrzebowałam dwa dni wolnego, pracowałam na umowie zlecenie. Łaskawie dostałam wolne, pozwolili mi nie odrabiać godzin, natomiast mój narzeczony, który pracował ze mną, chciał jechać mnie wesprzeć, również dostał wolne ale za to musiał odrobić godziny podwójnie...chore miejsce.
-
nnn1313
Praca w firmie z tzw. „Wielkiej Czwórki”. Prawie codzienne zmuszanie do niepłatnych nadgodzin, telefony od managerów o 22, 23, a nawet o 2 w nocy i w niedziele. Mnóstwo ludzi, dla których praca jest jedynym sensem życia i tego samego wymagają od innych. Lizusostwo i donosicielstwo. Seksistowskie odzywki ze strony dyrektorów i partnerów, np. głośne komentowanie i ocenianie wyglądu nowych stażystek na herbatce w kuchni przez 20 lat starszych facetów.
-
Rzeka.chaosu
- Currently:Vienna
- Posty: 1140
- Rejestracja: śr lut 26, 2025 4:56 pm
Praca dla lidera branży, prestiżowa firma. Niestety szefostwo prało rodzinne brudy w fimie (kłótnie, emocje, wzajemne docinki). No i brak szacunku dla mojego czasu. Umawiali się na pracę po nocy i nie przychodzili. Miałam za to płacone, nawet czasem graliśmy z kolegami w gry przez parę godzin z nudów, ale to było dla mnie jakoś uwłaczające. Do domu wracałam dobrą taxi na koszt firmy, czasem dostawałam fajny lunch. No, ale co z tego? Miałam wrażenie, że moim czasem zarządzają ludzie bardzo kapryśni i chwiejni emocjonalnie. Nie czułam się przez to stabilnie.
Jako osoba jeszcze młoda i naiwna miałam parę wtop z tzw. zleceniami. Osoby, które znałam po prostu mi nie płaciły, pomimo tego, że intensywnie korzystały z efektów mojej pracy. Raz nawet ktoś mi powiedział, że myślał, że zrobię mu prezent, choć dogadaliśmy się na stawkę. :D I tak parę razy musiałam zapłacić podatki z faktury, a realnie kasy nie dostałam lub dostałam tylko część. Teraz chyba już to tak nie działa.
Jedną z pierwszych moich fuch, jeszcze chyba w liceum, było wykonanie rękodzieła na jakieś stragany dla turystów (koraliki, kolczyki itp.). Miałam mieć płacone 1 zł od sztuki. Zleceniodawcą była pani powiązana z lokalnym samorządem w turystycznej miejscowości. Kasy oczywiście nie zobaczyłam. Wstydziłam się powiedzieć komukolwiek jak mnie potraktowała. Szkoda, bo może ktoś starszy by pomógł. To była znajoma mamy mojej koleżanki. Koleżanka dostała jakąś kasę, ale też mniej niż powinna. Babka zbywała mnie miesiącami. Najpierw czekanie na koniec sezonu, potem inne wymówki, w końcu nie odbierała tel. Niedługo przed tym założyłam sobie konto w banku i bardzo czekałam na pierwszy przelew z pracy. :D I się nie doczekałam.
Jako osoba jeszcze młoda i naiwna miałam parę wtop z tzw. zleceniami. Osoby, które znałam po prostu mi nie płaciły, pomimo tego, że intensywnie korzystały z efektów mojej pracy. Raz nawet ktoś mi powiedział, że myślał, że zrobię mu prezent, choć dogadaliśmy się na stawkę. :D I tak parę razy musiałam zapłacić podatki z faktury, a realnie kasy nie dostałam lub dostałam tylko część. Teraz chyba już to tak nie działa.
Jedną z pierwszych moich fuch, jeszcze chyba w liceum, było wykonanie rękodzieła na jakieś stragany dla turystów (koraliki, kolczyki itp.). Miałam mieć płacone 1 zł od sztuki. Zleceniodawcą była pani powiązana z lokalnym samorządem w turystycznej miejscowości. Kasy oczywiście nie zobaczyłam. Wstydziłam się powiedzieć komukolwiek jak mnie potraktowała. Szkoda, bo może ktoś starszy by pomógł. To była znajoma mamy mojej koleżanki. Koleżanka dostała jakąś kasę, ale też mniej niż powinna. Babka zbywała mnie miesiącami. Najpierw czekanie na koniec sezonu, potem inne wymówki, w końcu nie odbierała tel. Niedługo przed tym założyłam sobie konto w banku i bardzo czekałam na pierwszy przelew z pracy. :D I się nie doczekałam.