Start
Wiadomości
Ulubione
Mój profil

Macochą być.. PATCHWORK

Moderatorzy: KasandraCwir, verysweetcherry
nikasara
Gacie z oceanu
Posty: 48
Rejestracja: czw gru 05, 2024 7:57 pm

Macochą być.. PATCHWORK

Post autor: nikasara »

Hej! Jak sobie radzicie w rodzinach patchworkowych?
bombella
Mokra Włoszka
Posty: 56
Rejestracja: sob wrz 07, 2024 8:22 pm

Post autor: bombella »

nikasara pisze: wt kwie 08, 2025 9:24 am Hej! Jak sobie radzicie w rodzinach patchworkowych?
Odpowiadam, bo to watek jeszcze bez odpowiedzi. Nie radzę sobie, tzn. nie zyję i nigdy w zyciu nie zylabym w patchworku. I nie jest tak, ze jestem cale zycie z jednym chlopem. Jestem po 1 rozwodzie, a z drugim mezem juz wiele wiele lat. Po prostu nigdy bym sie nie decydowala na partnera, ktory juz ma inne dzieci, albo swoim nie przyprowadzilabym ojczyma. Jestem realistka do bolu, i po prostu nie widze siebie w sytuacji, ktora z gruntu jest skazana na porazke. Bo to jest porazka, a nie rodzina. W patchworku kazdy ma swoj interes, czesto sprzeczny z pozostalymi czlownkami tej "rodziny", wiec kazdy ciagnie w swoja strone. Emocjonalnie i materialnie. A juz ogarnianie aspektow praktycznych, uwzglednianie obcych ludzi przy podejmowaniu decyzji. Totalnie nie do przejscia dla mnie. Jesli pytasz "na zaś" i nie jestes jeszcze w takim ukladzie, to moja rada brzmi. DARUJ SOBIE.
nikasara
Gacie z oceanu
Posty: 48
Rejestracja: czw gru 05, 2024 7:57 pm

Post autor: nikasara »

Ach, już za późno. Nie mam dzieci, ponieważ szybko się rozwiodłam i związałam ze starszym partnerem z 3 dzieci, ale córki już dorosłe, a młody z nami od 15 roku życia, bo chciał po rozwodzie być z tatą, a nie z mamą. Z jedną córka mam super kontakt, druga mnie nienawidzi. U mldoego wyszły grube problemy psychiczne odziedziczone po mamie i podbite ich rozwodem. Osiągnął pełnoletniość, ale jest tragedia. Dekada mi minęła w tym związku z masa wyrzeczeń związanych z ich rozstaniem, bo dekadę trwało zanim się dogadali co do rozwodu. Choć była żona tez już lata temu weszła w nowy zwiazek. Masakra. A teraz kolejna dekada zapowiada się pod rządami młodego człowieka, który jest totalnie nieporadny, psychicznie niegotowy na dorosłość, z osobowością zaburzoną, z totalnymi wahaniami nastroju. Wiszący na ojcu jak 3-latek. Jestem osoba zdolną do wielu poświęceń, troskliwą, włożyłam ogrom pracy w to, aby zbudować młodemu dobry dom. Ale szczerze mówić wymiękam. Boje się obudzić za 10 lat z ręka w nocniku. Zmęczona, która oddała energie facetowi po przejściach, który tez jest trudny, młodemu człowiekowi, który i tak tego nie uszanuje. Dzięki za odpowiedz. Mogłam pisząc tutaj zobaczyć jak sytuacja wyglada. Choć połowy trudności tu nawet nie poruszyłam: Czy miłość do mężczyzny jest warta zatracenia siebie? Czy jestem egoistka myśląc, że chce żyć dla siebie… A może w życiu chodzi wlasnie o opiekę i wspieranie innych ludzi? I to nadaje życiu wartość? Jestem w kropce. A mam jeszcze swoją rodzine. Za jakiś czas moi rodzice mogą mnie potrzebować. Ach, życie jest wymagające.
Niu90
BlondDoczep
Posty: 136
Rejestracja: sob wrz 07, 2024 11:02 pm

Post autor: Niu90 »

nikasara pisze: czw kwie 10, 2025 11:33 am Ach, już za późno. Nie mam dzieci, ponieważ szybko się rozwiodłam i związałam ze starszym partnerem z 3 dzieci, ale córki już dorosłe, a młody z nami od 15 roku życia, bo chciał po rozwodzie być z tatą, a nie z mamą. Z jedną córka mam super kontakt, druga mnie nienawidzi. U mldoego wyszły grube problemy psychiczne odziedziczone po mamie i podbite ich rozwodem. Osiągnął pełnoletniość, ale jest tragedia. Dekada mi minęła w tym związku z masa wyrzeczeń związanych z ich rozstaniem, bo dekadę trwało zanim się dogadali co do rozwodu. Choć była żona tez już lata temu weszła w nowy zwiazek. Masakra. A teraz kolejna dekada zapowiada się pod rządami młodego człowieka, który jest totalnie nieporadny, psychicznie niegotowy na dorosłość, z osobowością zaburzoną, z totalnymi wahaniami nastroju. Wiszący na ojcu jak 3-latek. Jestem osoba zdolną do wielu poświęceń, troskliwą, włożyłam ogrom pracy w to, aby zbudować młodemu dobry dom. Ale szczerze mówić wymiękam. Boje się obudzić za 10 lat z ręka w nocniku. Zmęczona, która oddała energie facetowi po przejściach, który tez jest trudny, młodemu człowiekowi, który i tak tego nie uszanuje. Dzięki za odpowiedz. Mogłam pisząc tutaj zobaczyć jak sytuacja wyglada. Choć połowy trudności tu nawet nie poruszyłam: Czy miłość do mężczyzny jest warta zatracenia siebie? Czy jestem egoistka myśląc, że chce żyć dla siebie… A może w życiu chodzi wlasnie o opiekę i wspieranie innych ludzi? I to nadaje życiu wartość? Jestem w kropce. A mam jeszcze swoją rodzine. Za jakiś czas moi rodzice mogą mnie potrzebować. Ach, życie jest wymagające.
Jak sama piszesz facet też jest trudny. Uważam, że to jest tu najważniejsze. Szkoda życia na szarpanie się. Mój mąż ma dziecko z poprzedniej relacji ale ja mu powiedziałam, że jeżeli chce ze mną coś tworzyć to ja w problemach z dzieckiem i jego byłą dziewczyną nie zamierzam uczestniczyć. Sytuacja wygląda tak, że ja mam z nim dwójkę dzieci, mamy rozdzielność majątkową bo w razie jakiegoś nieszczęścia chce aby owoce mojej pracy dostały moje dzieci. Oczywiście, jeżeli jego córka miałaby ochote to może do nas przyjechać ale w moim domu panują moje zasady. Jej matka zostawiła mojego męża dla innego więc nie uważam, że jestem coś komuś "winna". Szanujemy się, nikogo nie krzywdzę ale w swoim życiu mam się czuć dobrze. W mojej rodzinie też była sytuacja, że kobieta była macochą ale to ona od małego wychowała dwóch pasierbów i mieli bardzo dobre relacje. Jeżeli już teraz czujesz, że marnujesz czas z mężem to chyba lepiej to uciąć.
Kreonit
LouiBag
Posty: 338
Rejestracja: pn cze 03, 2024 11:42 pm

Post autor: Kreonit »

bombella pisze: śr kwie 09, 2025 6:04 pm (...) W patchworku kazdy ma swoj interes, czesto sprzeczny z pozostalymi czlownkami tej "rodziny", wiec kazdy ciagnie w swoja strone. Emocjonalnie i materialnie. (...)
W każdej rodzinie interesy bywają sprzeczne, a potrzeby bardzo różne. I to w rodzinie uczy się w związku z tym kompromisów. I to jak funkcjonuje rodzina, także patchworkowa, zależy od wszystkich jej członków. To my ją będziemy współtworzyć i to na własną postawę mamy przede wszystkim wpływ.
Oczywiście, w rodzinie patchworkowej jest o tyle trudniej, że z reguły więcej jest sprzecznych dążeń - raz: z powodów czysto organizacyjnych, dwa: na kształtowanie się tych dążeń u dzieci dopóki nie weszliśmy do takiej rodziny nie mieliśmy wpływu.
Trzeba mieć w sobie dużo dojrzałości, żeby umiejętnie stawiać granice, ale też żeby własne granice umieć uelastyczniać. I do tego trzeba obojga dojrzałych partnerów, którzy już na początku określą swoje priorytety i potrafią w komunikację. I znowu - fajnie mieć takie zasoby jak się tworzy każdą, a więc i nie-patchworkową, rodzinę, ale w patchworkowej mamy w dodatku byłych partnerów w tej układance i im pod kątem red flags też się musimy przyjrzeć.
Nie ma co demonizować, ale też nie warto się zdawać na - "jakoś to będzie"

Piszę to jako teoretyk i praktyk;)
"Ludzie z zasady są podatni na marketing bardziej niż na edukację, tylko trzeba do nich trafić. I nie musisz jakoś szczególnie celować. Przypominam, że dali sobie wcisnąć konia trojańskiego. W trakcie oblężenia." M. Kisiel, Jak długo żyje motyl?
bombella
Mokra Włoszka
Posty: 56
Rejestracja: sob wrz 07, 2024 8:22 pm

Post autor: bombella »

Kreonit pisze: wt maja 13, 2025 1:49 pm W każdej rodzinie interesy bywają sprzeczne, a potrzeby bardzo różne. I to w rodzinie uczy się w związku z tym kompromisów. I to jak funkcjonuje rodzina, także patchworkowa, zależy od wszystkich jej członków. To my ją będziemy współtworzyć i to na własną postawę mamy przede wszystkim wpływ.
Oczywiście, w rodzinie patchworkowej jest o tyle trudniej, że z reguły więcej jest sprzecznych dążeń - raz: z powodów czysto organizacyjnych, dwa: na kształtowanie się tych dążeń u dzieci dopóki nie weszliśmy do takiej rodziny nie mieliśmy wpływu.
Trzeba mieć w sobie dużo dojrzałości, żeby umiejętnie stawiać granice, ale też żeby własne granice umieć uelastyczniać. I do tego trzeba obojga dojrzałych partnerów, którzy już na początku określą swoje priorytety i potrafią w komunikację. I znowu - fajnie mieć takie zasoby jak się tworzy każdą, a więc i nie-patchworkową, rodzinę, ale w patchworkowej mamy w dodatku byłych partnerów w tej układance i im pod kątem red flags też się musimy przyjrzeć.
Nie ma co demonizować, ale też nie warto się zdawać na - "jakoś to będzie"

Piszę to jako teoretyk i praktyk;)
Bla bla bla, biologii nie zmienisz. w rodzinie "nuklearnej" wszyscy czyli dorosli i dzieci graja do jednej bramki, bo lacza ich wspolne geny i chca, zeby przetrwaly. A w rodzinie patchorkowej kazda przyleglosc to "konkurencja' dla przetrwania pozostalych. Dzieci maja metlik w glowie. Nie wiesz co tak naprawde czuja i mysla, o tych osobach, z ktorymi nie czuja sie polaczone. Mozna sie meczyc cale zycie, walczyc ze soba, kazdy ma prawo do tego oczywiscie. Ja jednak nie lubie sikac pod wiatr.
Kreonit
LouiBag
Posty: 338
Rejestracja: pn cze 03, 2024 11:42 pm

Post autor: Kreonit »

bombella pisze: wt maja 13, 2025 3:33 pm Bla bla bla, biologii nie zmienisz. w rodzinie "nuklearnej" wszyscy czyli dorosli i dzieci graja do jednej bramki, bo lacza ich wspolne geny i chca, zeby przetrwaly. A w rodzinie patchorkowej kazda przyleglosc to "konkurencja' dla przetrwania pozostalych. Dzieci maja metlik w glowie. Nie wiesz co tak naprawde czuja i mysla, o tych osobach, z ktorymi nie czuja sie polaczone. Mozna sie meczyc cale zycie, walczyc ze soba, kazdy ma prawo do tego oczywiscie. Ja jednak nie lubie sikac pod wiatr.
Są ludzie, dla których życie to nie tylko jazda na podkorze i pęd do przekazania genów;) Nasz sposób postrzegania rzeczywistości odpowiada też za kształtowanie tejże rzeczywistość, a to z kolei wpływa na tenże sposób postrzegania i tak to się kręci.
Znam całkiem udane rodziny patchworkowe. I całkiem spartaczone. Podobnie jak w przypadku rodzin nie-patchworkowych.
"Ludzie z zasady są podatni na marketing bardziej niż na edukację, tylko trzeba do nich trafić. I nie musisz jakoś szczególnie celować. Przypominam, że dali sobie wcisnąć konia trojańskiego. W trakcie oblężenia." M. Kisiel, Jak długo żyje motyl?
Rzeka.chaosu
Currently:Vienna
Posty: 1140
Rejestracja: śr lut 26, 2025 4:56 pm

Post autor: Rzeka.chaosu »

bombella pisze: wt maja 13, 2025 3:33 pm Bla bla bla, biologii nie zmienisz. w rodzinie "nuklearnej" wszyscy czyli dorosli i dzieci graja do jednej bramki, bo lacza ich wspolne geny i chca, zeby przetrwaly. A w rodzinie patchorkowej kazda przyleglosc to "konkurencja' dla przetrwania pozostalych. Dzieci maja metlik w glowie. Nie wiesz co tak naprawde czuja i mysla, o tych osobach, z ktorymi nie czuja sie polaczone. Mozna sie meczyc cale zycie, walczyc ze soba, kazdy ma prawo do tego oczywiscie. Ja jednak nie lubie sikac pod wiatr.
Trochę się zgodzę, a trochę nie.
Nie jest zawsze. Tak byśmy sobie to tłumaczyli na chłopski rozum. W mojej rodzinie była taka sytuacja, że dziecko "przysposobione" bardziej dbało o męża matki niż te rodzone. Właściwie to jako jedyne dbało i traktowało go jak prawdziwego tatę. Ojciec wszystkie dzieci traktował równo i tak też podzielił majątek. Nikt do nikogo nie ma pretensji, bo nie byli uczeni żalu i porównywania się.

Sprawa współczesna: mój znajomy jeździ ze swoim pasierbem na wakacje sam na sam i po prostu dogadują się jako ludzie. Można.

W moim otoczeniu zdecydowanie to kobietom trudniej jest zaakceptować dzieci partnera z poprzedniego związku. Nie wiem czy któraś tak naprawdę akceptuje. Myślę, że raczej jest tendencja do wyrzucania tego faktu z pamięci, a przecież kiedyś będą musiały się z tym zmierzyć. I tak się złożyło, że mój kolega, który ma dwójkę dzieci właśnie przez ten fakt ma problem ze znaleziem żony (dzieci są z nim).
Justynaa17
Siatkarka
Posty: 1
Rejestracja: sob mar 30, 2024 1:17 am

Post autor: Justynaa17 »

To ja mam problem, czuje się osamotniona więc może Wy mi pomożecie.
Mam dziecko z pierwszego małżeństwa. Maz mnie zostawił z malutkim dzieckiem dla kochanki.
Związałam się z facetem który ma również dziecko. Różnica wieku pomiędzy dziećmi jest ok 5 lat.
Problem w tym że na samym początku było wszystko w porządku a od jakiegoś czasu zaczęły się problemy. Jego syn jest złośliwy w stosunku do mnie czy do mojego dziecka. Moje dziecko czasami nie może bawić się żadna jego zabawka bo mu zabiera albo mówi teksty że mamy już tu nie przyjeżdżać. Na wspólnym wyjeździe kiedy dzwoniłam do kuzynostwa mojego dziecka jego syn powiedział że moje dziecko go denerwuje i on nie rozumie czemu oni z tatą nas zawsze zabierają. Oczywiście partner tego nie słyszał. Na wyjazdach to ja mam się dopasowywać bo jego dziecko chce spać na tym łóżku to tak ma być. Jest złośliwy w stosunku do mnie. W grocie solnej rzucił specjalnie we mnie solą kiedy chciałam przez chwilę odpocząć bo stwierdził że to będzie śmieszne, gdy wybuchłam oczywiście partner uspokajał mnie i żebym nic nie mówiła bo jego syn się wystraszył. Tylko ze to nie jest malutkie dziecko ma ponad 7 lat. Siedzę na fotelu nagle wchodzi za mnie bo on chce tutaj siedzieć i zaczyna mnie kopać. Byliśmy na spacerze jechał na hulajnodze najechał na mnie i próbował zrzucić na mnie winę. Gdy partner powiedział że co się mówi to tamten oczywiście głupie żarty że mówi się dowidzenia i jedzie się dalej za którymś razem dopiero powiedział przepraszam. A jak już powiedzial to partner ode mnie wymagał że co się teraz mówi jak tamten mnie przeprosił powiedziałam głupio "dowidzenia i idzie się dalej" to jego dziecko rzuciło tekstem że trzeba mnie nauczyć kultury i obydwoje się zaczęli śmiać. Czuję się zażenowana zachowaniem mojego faceta. A jestem z nim w ciazy.... aktualnie gdy mu napisałam że ja już dłużej tego nie wytrzymam to po prostu zaczął wywlekac stare sytuację i powiedział że nie chce już ze mną być i mam się z nim kontaktować tylko w sprawie dziecka.
eviesy
ŚpioszkiKenzo
Posty: 3
Rejestracja: ndz sty 07, 2024 9:35 pm

Post autor: eviesy »

Justynaa17 pisze: wt paź 28, 2025 9:47 am To ja mam problem, czuje się osamotniona więc może Wy mi pomożecie.
Mam dziecko z pierwszego małżeństwa. Maz mnie zostawił z malutkim dzieckiem dla kochanki.
Związałam się z facetem który ma również dziecko. Różnica wieku pomiędzy dziećmi jest ok 5 lat.
Problem w tym że na samym początku było wszystko w porządku a od jakiegoś czasu zaczęły się problemy. Jego syn jest złośliwy w stosunku do mnie czy do mojego dziecka. Moje dziecko czasami nie może bawić się żadna jego zabawka bo mu zabiera albo mówi teksty że mamy już tu nie przyjeżdżać. Na wspólnym wyjeździe kiedy dzwoniłam do kuzynostwa mojego dziecka jego syn powiedział że moje dziecko go denerwuje i on nie rozumie czemu oni z tatą nas zawsze zabierają. Oczywiście partner tego nie słyszał. Na wyjazdach to ja mam się dopasowywać bo jego dziecko chce spać na tym łóżku to tak ma być. Jest złośliwy w stosunku do mnie. W grocie solnej rzucił specjalnie we mnie solą kiedy chciałam przez chwilę odpocząć bo stwierdził że to będzie śmieszne, gdy wybuchłam oczywiście partner uspokajał mnie i żebym nic nie mówiła bo jego syn się wystraszył. Tylko ze to nie jest malutkie dziecko ma ponad 7 lat. Siedzę na fotelu nagle wchodzi za mnie bo on chce tutaj siedzieć i zaczyna mnie kopać. Byliśmy na spacerze jechał na hulajnodze najechał na mnie i próbował zrzucić na mnie winę. Gdy partner powiedział że co się mówi to tamten oczywiście głupie żarty że mówi się dowidzenia i jedzie się dalej za którymś razem dopiero powiedział przepraszam. A jak już powiedzial to partner ode mnie wymagał że co się teraz mówi jak tamten mnie przeprosił powiedziałam głupio "dowidzenia i idzie się dalej" to jego dziecko rzuciło tekstem że trzeba mnie nauczyć kultury i obydwoje się zaczęli śmiać. Czuję się zażenowana zachowaniem mojego faceta. A jestem z nim w ciazy.... aktualnie gdy mu napisałam że ja już dłużej tego nie wytrzymam to po prostu zaczął wywlekac stare sytuację i powiedział że nie chce już ze mną być i mam się z nim kontaktować tylko w sprawie dziecka.
Tu nie ma chyba co doradzać? Twój (były?) facet nie potrafi ogarnąć własnego dzieciaka, a dodatkowo śmieszy go własna nieudolność w jego wychowaniu. 7-letnie dziecko nie jest nierozumne i powinno wiedzieć jak ma się zachować, ewentualnie zmieniać zachowanie po sugestii ze strony dorosłych. Ale jak tatuś pozwala mu przekraczać Twoje granice, bo albo rzeczywiście nie widzi problemu, albo nie chce mu się pracować nad własnym synem, to sytuacja się szybko nie zmieni. Ktoś powie, że jego dziecko, jego cyrk (chociaż dzieciaka szkoda), ale wspólne dziecko też pewnie sama musiałabyś wychować, a, znając życie, ojciec będzie robił z Ciebie złą matkę, co się ciągle czepia i narzeka. Dla własnego dobra, jak bardzo trudne by to nie było - odpuść. Zresztą on sam podjął za Ciebie tę decyzję (niewykluczone oczywiście, że nie dostanie nagle objawienia typu "wróć, jesteś miłością mojego życia", faceci lubią tak robić jak już uświadomią sobie, że nie ma im kto prać przepierdzianych gaci). Wnioskuj o alimenty. Szkoda życia i nerwów. Trzymaj się, tam gdzieś jeszcze na pewno czeka na Ciebie ktoś normalny.
Rzeka.chaosu
Currently:Vienna
Posty: 1140
Rejestracja: śr lut 26, 2025 4:56 pm

Post autor: Rzeka.chaosu »

Justynaa17 pisze: wt paź 28, 2025 9:47 am To ja mam problem, czuje się osamotniona więc może Wy mi pomożecie.
Mam dziecko z pierwszego małżeństwa. Maz mnie zostawił z malutkim dzieckiem dla kochanki.
Związałam się z facetem który ma również dziecko. Różnica wieku pomiędzy dziećmi jest ok 5 lat.
Problem w tym że na samym początku było wszystko w porządku a od jakiegoś czasu zaczęły się problemy. Jego syn jest złośliwy w stosunku do mnie czy do mojego dziecka. Moje dziecko czasami nie może bawić się żadna jego zabawka bo mu zabiera albo mówi teksty że mamy już tu nie przyjeżdżać. Na wspólnym wyjeździe kiedy dzwoniłam do kuzynostwa mojego dziecka jego syn powiedział że moje dziecko go denerwuje i on nie rozumie czemu oni z tatą nas zawsze zabierają. Oczywiście partner tego nie słyszał. Na wyjazdach to ja mam się dopasowywać bo jego dziecko chce spać na tym łóżku to tak ma być. Jest złośliwy w stosunku do mnie. W grocie solnej rzucił specjalnie we mnie solą kiedy chciałam przez chwilę odpocząć bo stwierdził że to będzie śmieszne, gdy wybuchłam oczywiście partner uspokajał mnie i żebym nic nie mówiła bo jego syn się wystraszył. Tylko ze to nie jest malutkie dziecko ma ponad 7 lat. Siedzę na fotelu nagle wchodzi za mnie bo on chce tutaj siedzieć i zaczyna mnie kopać. Byliśmy na spacerze jechał na hulajnodze najechał na mnie i próbował zrzucić na mnie winę. Gdy partner powiedział że co się mówi to tamten oczywiście głupie żarty że mówi się dowidzenia i jedzie się dalej za którymś razem dopiero powiedział przepraszam. A jak już powiedzial to partner ode mnie wymagał że co się teraz mówi jak tamten mnie przeprosił powiedziałam głupio "dowidzenia i idzie się dalej" to jego dziecko rzuciło tekstem że trzeba mnie nauczyć kultury i obydwoje się zaczęli śmiać. Czuję się zażenowana zachowaniem mojego faceta. A jestem z nim w ciazy.... aktualnie gdy mu napisałam że ja już dłużej tego nie wytrzymam to po prostu zaczął wywlekac stare sytuację i powiedział że nie chce już ze mną być i mam się z nim kontaktować tylko w sprawie dziecka.
Bardzo współczuję. Sama nie wiem, co bym zrobiła na twoim miejscu. Z jednej strony rozumiem, że dziecko partnera cię wkurza, a jest to dotkliwe szczególnie w ciąży, kiedy potrzebujesz spokoju. Z drugiej strony będziecie mieć wspólne dzieco i choćby dla jego dobra może warto spróbować.
Dla dziecka twojego partnera wasz związek, twoje dziecko i ciąża to też życiowa rewolucja. 7-latek nie ma jeszcze wykształconych mechanizmów radzenia sobie w takich sytuacjach, więc stres okazuje takim bezczelnym zachowaniem. Może jakimś wyjściem jest skonsultowanie waszej sytuacji z dobrym pedagogiem lub psychologiem szkolnym? Warunek jest taki, żeby to twój partner miał świadomość rewolucji w życiu swojego dziecka i jakąś chęć pomocy wam wszystkim.