shuzei pisze: ↑śr wrz 25, 2024 1:44 am
Wiadomo, że prawda zawsze będzie gdzieś po środku. To, że w sądach jest zbyt mało pracowników każdego rodzaju widać na pierwszy rzut oka. Jednak jak widzę co z sądów przychodzi, to naprawdę ciężko usprawiedliwiać to wyłącznie brakami karowymi. Nakazy zapłaty z innymi liczbami, bo ktoś pół wzoru z innej sprawy zostawił, wierzyciel stający się dłużnikiem albo nakazy tak z czapy, że nawet nie wiem co po stronie sądu zaszło, żeby takie coś wytworzyć.
Lepiej nie będzie. Pracowałam w sądzie przez wiele lat jako asystent sędziego.
- Zaczynałam bardzo dawno temu, jak do asystentury trzeba było mieć aplikację skończoną i nie było chętnych osób z uprawnieniami - to nas zatrudnili na zlecenie i przez agencję pracy. Potem zawód uwolnili, ale cały czas był ten sam syf.
- Wynagrodzenie kiepskie w stosunku do nakładu pracy
- po pewnym czasie przestajesz się rozwijać (chyba że chcesz zostać sędzią, ale to klepanie nakazów w końcu też się przejada),
- do tego sędziowie to też specyficzny zawód, niektórzy uważają że są najmądrzejsi i żaden asystent im tak ładnie nie napisze, więc zlecają robotę a potem czepiają się wszystkiego, inni czepiają się od razu bo zła czcionka albo styl. Pierwsza rzecz jakiej się uczysz to jaki styl lubi sędzia i pod to piszesz.
- Problemy z komunikacją, wielu z nich myśli że siedzisz u nich w głowie i wiesz co myślą, nie potrafią zwięźle komunikować (a potem się domyślaj co miał na myśli takim a nie innym postanowieniem).
- Zarządzanie było takie, że asystenci podlegają pod prezesa sądu jak pion orzeczniczy (czyli pod przewodniczącego wydziału), a protokolanci i sekretarze pod dyrektora (czyli kierownik sekretariatu), zarządzanie było takie, że jak raz do roku wpadała nagroda to nastawiano nas przeciwko sobie. Kierownuk walczył o swoich ludzi, a przewodniczący miał wyjebane
- mobbing. Było na to duże przyzwolenie, krzyczenie, personalne wycieczki, obrażanie. Jedna z dziewczyn miała tak przeprany mózg, że nie spała po nocach, schudła, wyglądała jak upiór i nie chciała odejść bo „na jej miejsce przyjdzie ktoś inny i on go zniszczy, a ona potrafi z nim pracować”. No nie.
- o dobrego pracownika nikt nie walczy i nawet nie udaje. Jak poszłam z wypowiedzeniem i powiedziałam gdzie idę (szłam do innego sądu), to przewodniczący tylko się śmiał, że mój sędzia się zapłacze, ale sędzia (przewodniczący nowego wydziału) się ucieszy.
- kiedyś po przepracowaniu 5 lat można było podejść do egzaminu korporacyjnego, zawodowego. Teraz to wycięli, co sprawiło że osoby ambitne, które miały długofalowe cele po prostu odeszły. To miało zatrzymać ludzi, jako „zawód docelowy”, a zrobiło odsiew.
- ogromna rotacja - na pewnym etapie nie masz już sił przerobowych ani ochoty szkolić nowych osób (a tak jest przekazywana wiedza, z asystenta na asystenta,
ewentualnie wzory ze wspólnego dysku
- ministerstwo teraz planuje dopuścić do zawodu studentów. Powodzenia
Nie możesz wycinać podwyżek, karmić ludzi nieistniejącym „prestiżem”, wymagać coraz więcej dając coraz mniej i być zdziwionym że to nie działa. Ministerstwo jest bardzo.