Piegusek pisze: ↑pt lis 14, 2025 10:37 am
A wracając jeszcze do głównego tematu - zrozumiałam po epizodzie mieszkania kilka miesięcy w najnowszej Polsce że mentalnie nasz kraj wcale nie jest taki, jakim chcielibyśmy go widzieć.
Jest WIELE rzeczy, które mnie wkurzają - ale przede wszystkim bieda. Od 30 lat ta sama je*ana bieda.
Sama jestem z prowincji, tzw. Polski C i widzę to jak na dłoni. Pamiętam swoje dzieciństwo, gdzie jedna markowa droga zabawka, jakaś oryginalna Barbie czy Furry czyniło Cię kimś wyjątkowym w grupie dzieci - dotykało się jej jak jakiejś relikwi. Gdzie informacja, że ktoś wyjeżdżał z rodziną na urlop do Włoch czy Hiszpanii brzmiała wtedy tak abstrakcyjnie, wzbudzała emocje i spotykała się od razu ze złośliwymi komentarzami, jadem, zawiścią.
I ta prowincja się nie zmieniła. Ona jest najbardziej zaniedbana i na niej żyje się źle, bardzo źle!
Wg mojej obserwacji jw demografii Polski są pewne mocno uprzywilejowane grupy społeczne i to te grupy najgłośniej krzyczą, że w Polsce jest super dobrze, jesteśmy rozwinięci, wspaniale się zarabia, gospodarka jest cudowna, a reszta to malkontenci i narzekacze. I większość ludzi taki wynosi obraz, widząc centra miast i rosnącą ilość zagranicznych gości.
Okej, jak masz 30 lat, urodziłeś sie w dużym mieście w rodzinie o dobrym statusie materialnym, zdobyłeś dobre wyksztalcenie, budowałeś karierę i pozycję, latasz sobie na wakacje za granicę i kupiles wlasny dom/mieszkanie, to Twoje życie na pewno jest spoko.
Ale wyjechawszy spory kawałek poza Warszafkę, Gdańsk, Kraków, jadąc w pola i lasy, natrafiasz na małe senne miasteczka i wioski, w których też mieszkają ludzie.
Tam praca to tylko najniższa krajowa, lokalny rynek pracy to albo Januszex z mercedesem i armią jełopów na UZ i reszta pod stołem, albo globalny gigant zatrudniający do roboty fizycznej na trzy zmiany. Tam w blokach i chałupach siedzą ludzie, często starsi, niepełnosprawni, i patrzą się w telewizor, na 2-3k emeryturach. W ogóle sprawdźcie ile ludzie, którzy przepracowali XY lat dostają w Polsce emerytury, renty. Te śmieszne kwoty to jakaś farsa. Dla nich to życie też jest farsą, bo widzą drożyznę, widzą jak ciężko dostać sie do lekarza (na wioskach oprócz internisty i pediatry zazwyczaj nic nie ma), a ich przykra sytuacja jest bez wyjścia.
Na takich wioskach i miasteczkach najbardziej widać układy i powiązania - męska linia lokalnych baronów zarabia po 20-30k brutto w spółkach na dziwnych stanowiskach, a reszta wioski na pracę za godziwą kasę to może sobie co najwyżej popatrzeć.
W lokalnym Urzędzie Pracy pani rozłoży ręce - może jedynie zapisać cię na Kurs Obsługi Windowsa, kurs C,D+E (żebyś wyjechał) albo wspólnie poszukacie ofert pracy EURES - w sortowni śmieci albo pakowania pieczarek w Holandii czy Niemczech, za najniższą niemiecką krajową (żebyś też wyjechał).
Większość zwykłych Grażynek po 40 marzy o ciepłym etaciku w urzędzie powiatowym za 6k brutto, ale tylko nielicznej grupce się to udaje, często wciągają dalej swoje siostry i córki.
Polska jest jak taka wielka monumentalna postać - która od frontu jest błyszcząca, kolorowa i pięknie pomalowana, ale jak zajdziesz od drugiej strony, to widzisz, że druga strona to zwykły karton i jest niedomalowana: wszędzie wystają pakuły słomy, a środek to napchane śmieci. Właściwie to nie jest tym czym się wydaje.