Ja nie lubię osób, które nadmiernie obnoszą się z pieniędzmi. Miałam koleżankę że studiów, która z tego co mówiła pochodziła z niezbyt zamożnej rodziny, gdy w końcu zaczela zarabiać większe pieniądze stała się strasznie zblazowana. Jedyne o czym można z nią było rozmawiać to ubrania i zabiegi kosmetyczne. Np przychodzi na spotkanie z torebka stawia ją na stole i nagle zaczyna mówić, że kupiła te torebkę bo jej się podobała, że kosztowała tysiac złotych, ale przy jej obecnej pensji to tylko 10% jej zarobków, bardzo dziwne to dla mnie było albo innym razem w ogóle z tyłka wyskakuje, że musi kupić najnowszego iphone. Zakończyłam te znajomośćRzeka.chaosu pisze: ↑sob paź 18, 2025 8:19 pm Jeszcze z moich przemyśleń. Swój status finansowy lepiej zachować dla siebie. Nie obnosić się z tym. Czasem nawet rodzina nie musi wiedzieć.
Rzeczy czy zdania które zrozumieliście dopiero z czasem
Moderatorzy: KasandraCwir, verysweetcherryRe: Rzeczy czy zdania które zrozumieliście dopiero z czasem
A ja nie rozumiem trochę osób których to denerwuje. Fakt to nie jest w dobrym guście ale ja uważam, ze po prostu się ktoś cieszy - dlaczego ma mnie irytować, ze jakaś koleżanka się cieszy z torebki czy auta czy czegokolwiek.....OlgaM pisze: ↑sob paź 18, 2025 11:38 pm Ja nie lubię osób, które nadmiernie obnoszą się z pieniędzmi. Miałam koleżankę że studiów, która z tego co mówiła pochodziła z niezbyt zamożnej rodziny, gdy w końcu zaczela zarabiać większe pieniądze stała się strasznie zblazowana. Jedyne o czym można z nią było rozmawiać to ubrania i zabiegi kosmetyczne. Np przychodzi na spotkanie z torebka stawia ją na stole i nagle zaczyna mówić, że kupiła te torebkę bo jej się podobała, że kosztowała tysiac złotych, ale przy jej obecnej pensji to tylko 10% jej zarobków, bardzo dziwne to dla mnie było albo innym razem w ogóle z tyłka wyskakuje, że musi kupić najnowszego iphone. Zakończyłam te znajomość
Bo nasze rozmowy zaczęły dotyczyć tego co ona chce kupić lub jaki kolejny zabieg kosmetyczny będzie robić. Poza tym wyszła z niej pewna hipokryzja, bo np na studiach obgadywali dziewczynę, która miała chustę guessa (studiowałam 10 lat temu), że to pewnie podróba, bo nikt normalny nie kupi szalika za 500 zł
aaa no to rzeczywiście słabo. W takim razie w ogóle się się nie dziwię.OlgaM pisze: ↑sob paź 18, 2025 11:55 pm Bo nasze rozmowy zaczęły dotyczyć tego co ona chce kupić lub jaki kolejny zabieg kosmetyczny będzie robić. Poza tym wyszła z niej pewna hipokryzja, bo np na studiach obgadywali dziewczynę, która miała chustę guessa (studiowałam 10 lat temu), że to pewnie podróba, bo nikt normalny nie kupi szalika za 500 zł
A tak przy okazji, jak już pisze - serio może to truizm ale jak Wam Wasza mama mówi, ze ktoś nie jest waszym przyjacielem, jest fałszywy, zazdrosny czy co tam innego to o ile mama nie jest wrednym toxem to posłuchajcie mamy bo mama ma rację. Moja mama mi to powtarzała co do jednej osoby całą szkołę średnią, potem całe studia i po, dopiero jak mi kora mózgowa dojrzała to zrozumiałam, ze mama prawdę mówi o tej osobie....
-
Rzeka.chaosu
- Currently:Vienna
- Posty: 1140
- Rejestracja: śr lut 26, 2025 4:56 pm
Mnie nie przeszkadza, kiedy ktoś obnosi się z rzeczami i ciuchami. Po prostu mnie to nie rusza, z życia wiem, że w 80% przypadków obnoszenie nie świadczy o człowieku. Ani na minus, ani na plus. Po prostu ludzie tak podnoszą sobie samoocenę. Co innego schludny wyglad i fajne, naturalne ubrania. To zawsze dobrze świadczy. Oczywiście zwracam uwagę na wygląd, szczególnie jeśli jest inspirujący.
Co ciekawe sama kiedyś byłam oceniona po perfumach. Kosmetyczka czy fryzjerka poznała i od razu była milsza.
Nie lubię natomiast, tak jak pisałam, kiedy komuś się wydaje, że ja mam więcej kasy niż on i w związku z tym mam w stosunku do tej osoby jakieś zobowiązania typu droższe prezenty. Szczególnie jeśli ta osoba daje to odczuć, wspomina "przypadkiem". Tak samo w drugą strone - czepianie się, ze ktoś zamożny kupuje w sinsay czy pepco albo lubi jakiś tani kosmetyk. To dosyć częste nawet tu na forum "Jakbym miała tyle kasy co ona, to nie kupowałabym x...". Ech.
Finanse to po prostu prywatna kwestia. Niech każdy zarządza nimi jak chce.
Co ciekawe sama kiedyś byłam oceniona po perfumach. Kosmetyczka czy fryzjerka poznała i od razu była milsza.
Nie lubię natomiast, tak jak pisałam, kiedy komuś się wydaje, że ja mam więcej kasy niż on i w związku z tym mam w stosunku do tej osoby jakieś zobowiązania typu droższe prezenty. Szczególnie jeśli ta osoba daje to odczuć, wspomina "przypadkiem". Tak samo w drugą strone - czepianie się, ze ktoś zamożny kupuje w sinsay czy pepco albo lubi jakiś tani kosmetyk. To dosyć częste nawet tu na forum "Jakbym miała tyle kasy co ona, to nie kupowałabym x...". Ech.
Finanse to po prostu prywatna kwestia. Niech każdy zarządza nimi jak chce.
Wszystko co dobre lubi ciszę, a przyjaciół nie poznaje się w biedzie tylko w szczęściu i dostatku.
Kiedyś byłam jak otwarta książka przez swoją naiwność. Myslalam, ze skoro ja jestem dla kogoś dobra i otwarta, to druga osoba to odwzajemni, bo przecież dlaczego miałoby byc inaczej. I życie pokazało jak bardzo sie mylę, szkoda, że tak długo to trwało zebym to zobaczyła.
Teraz w zasadzie nie mam znajomych, bo nagle gdy przestałam tak ochoczo dzielić sie co u mnie, czy w ogole inicjować kontakt, to nie jestem już potrzebna. Gdy bylo u mnie źle, przeżywałam najgorsze chwile swojego życia to przyjaźń była, a gdy szala zaczela sie przechylac w druga stronę dopiero zobaczyłam jakie te osoby naprawdę mają intencje. Bolało bardzo, ale w końcu zaznałam spokoju i wolę w samotności cieszyć się ze swoich sukcesów mniejszych czy większych, niż w wielkim gronie czuć się winna za to, że coś idzie po mojej myśli.
Kiedyś byłam jak otwarta książka przez swoją naiwność. Myslalam, ze skoro ja jestem dla kogoś dobra i otwarta, to druga osoba to odwzajemni, bo przecież dlaczego miałoby byc inaczej. I życie pokazało jak bardzo sie mylę, szkoda, że tak długo to trwało zebym to zobaczyła.
Teraz w zasadzie nie mam znajomych, bo nagle gdy przestałam tak ochoczo dzielić sie co u mnie, czy w ogole inicjować kontakt, to nie jestem już potrzebna. Gdy bylo u mnie źle, przeżywałam najgorsze chwile swojego życia to przyjaźń była, a gdy szala zaczela sie przechylac w druga stronę dopiero zobaczyłam jakie te osoby naprawdę mają intencje. Bolało bardzo, ale w końcu zaznałam spokoju i wolę w samotności cieszyć się ze swoich sukcesów mniejszych czy większych, niż w wielkim gronie czuć się winna za to, że coś idzie po mojej myśli.
-
PrzemoKondratowicz
- Dieta 600 kcal
- Posty: 2216
- Rejestracja: wt sty 07, 2025 8:47 pm
Przyjaciół poznaje się jak najbardziej w biedzie, to nie musi być bieda finansowa, to może być zwykłe nieszczęście. Jak ktoś nie rozumie że spotkała Cię taka tragedia że umycie zębów to coś co świętujesz bo nie jesteś w stanie wstać z łóżka i funkcjonować jako człowiek i obraża się bo omijasz jego sukcesy - podczas gdy dla Ciebie sukces oznacza 12 godzin ciągiem bez płaczu - to nie jest przyjaciel. Bieda jest nie tylko finansowa. Bieda to też trudne położenie życiowe, niedola. Jak otrzymasz tragiczną diagnozę która jest jak wyrok i nie możesz się ruszyć, tylko prawdziwy przyjaciel zrozumie że wylogowujesz sie od życia i nie będziesz skakać nad sukcesami i nie przyjdziesz na imprezę urodzinową
-
chleb_ze_smalcem
- Tritonotti
- Posty: 177
- Rejestracja: pn lis 04, 2024 9:22 pm
Ja z czasem zrozumiałam, że relacje z ludźmi są przereklamowane. Czym jestem starsza, tym mniej mam ochotę na podtrzymywać znajomości jeśli nie są jakieś bardzo bliskie a poznawać nowych ludzi nie mam ochoty prawie nigdy. Muszą być naprawdę wyjątkowi żeby mi się chciało rezygnować z czegoś i poświęcać czas na spotkania a jeśli chodzi o przyjaźń to po prostu nie szukam nowych przyjaciół. Jesli poznam kogoś wyjątkowego, to ok, staram się ale to rzadko się zdarza. Jak byłam młodsza to w środowisku było ciśnienie na to żeby mieć jak największe grono przyjaciół i znajomych. Tylko, że nikt nie zadaje pytania jaka jest jakość tych relacji. Z czasem pojęłam, że najlepiej trzymać z rodziną i najbliższymi przyjaciółmi których znam od lat, a nowym ludziom nie ufać do końca. I żeby ufać swojej intuicji w tych tematach. Kiedyś jak mi coś intuicyjnie nie pasowało w osobie ale nie miałam żeby trzymać ją na dystans, to zawsze olewałam intuicję ale to błąd, bo po czasie wychodziło szydło z worka i okazywało się, że ta osoba nie nieciekawe intencje. Teraz jak mi coś w kimś nie pasuje, skreślam znajomość od razu.
Przez powyższe zrozumiałam, że ludzie zwykle nie mają całkiem szczerych i dobrych intencji, prawie zawsze jest jakaś agenda i, że mija asertywność działa na moją korzyść. Dlatego najpierw patrzę na to czy chce poświęcać swój czas na nich czy jednak wolę robić coś innego. Obecnie absolutnie nikomu się nie tłumaczę, jeśli nie chce, to po prostu czegoś nie robię a jak ktoś mnie przez to znielubi, to jego problem a nie mój. 20 lat temu może byłoby mi trochę przykro ale obecnie zupełnie mnie to nie obchodzi.
Z czasem zrozumiałam też, że nie powinnam się czuć winna przez wywalanie dramogennych ludzi ze swojego życia. Szczególnie tych którzy lubią narzekać dla samego narzekania, atencjuszy co i tak nic nie zmienia i oleją każdą rafę w później przyjdą gadać „a bo ty to masz latwiej”, „bo tobie się udało”. Oraz tych którzy żyją dla dramy i co jakiś czas muszą odwalić coś grubego albo lubią skłócać ze sobą innych, plotkować itd.
Wywalam też z życia ludzi którzy mnie drażnią i to bez pardonu. Oraz z SM. Ktoś z kim nie utrzymuje kontaktu na codzień wstawia coś debilnego? Wywalam go i do widzenia. Zero tłumaczenia sie.
Po takich czystkach życie jest piękniejsze, spokojniejsze i ma się więcej wolności jeśli usunąć z niego wszystkie niepotrzebne dramy i stresy wywoływane przez ludzi którzy i tak nie są dla nas dobrzy.
Przez powyższe zrozumiałam, że ludzie zwykle nie mają całkiem szczerych i dobrych intencji, prawie zawsze jest jakaś agenda i, że mija asertywność działa na moją korzyść. Dlatego najpierw patrzę na to czy chce poświęcać swój czas na nich czy jednak wolę robić coś innego. Obecnie absolutnie nikomu się nie tłumaczę, jeśli nie chce, to po prostu czegoś nie robię a jak ktoś mnie przez to znielubi, to jego problem a nie mój. 20 lat temu może byłoby mi trochę przykro ale obecnie zupełnie mnie to nie obchodzi.
Z czasem zrozumiałam też, że nie powinnam się czuć winna przez wywalanie dramogennych ludzi ze swojego życia. Szczególnie tych którzy lubią narzekać dla samego narzekania, atencjuszy co i tak nic nie zmienia i oleją każdą rafę w później przyjdą gadać „a bo ty to masz latwiej”, „bo tobie się udało”. Oraz tych którzy żyją dla dramy i co jakiś czas muszą odwalić coś grubego albo lubią skłócać ze sobą innych, plotkować itd.
Wywalam też z życia ludzi którzy mnie drażnią i to bez pardonu. Oraz z SM. Ktoś z kim nie utrzymuje kontaktu na codzień wstawia coś debilnego? Wywalam go i do widzenia. Zero tłumaczenia sie.
Po takich czystkach życie jest piękniejsze, spokojniejsze i ma się więcej wolności jeśli usunąć z niego wszystkie niepotrzebne dramy i stresy wywoływane przez ludzi którzy i tak nie są dla nas dobrzy.
Zgadzam się z każdym zdaniem Twojej wypowiedzi.chleb_ze_smalcem pisze: ↑ndz paź 19, 2025 5:13 pm Ja z czasem zrozumiałam, że relacje z ludźmi są przereklamowane. Czym jestem starsza, tym mniej mam ochotę na podtrzymywać znajomości jeśli nie są jakieś bardzo bliskie a poznawać nowych ludzi nie mam ochoty prawie nigdy. Muszą być naprawdę wyjątkowi żeby mi się chciało rezygnować z czegoś i poświęcać czas na spotkania a jeśli chodzi o przyjaźń to po prostu nie szukam nowych przyjaciół. Jesli poznam kogoś wyjątkowego, to ok, staram się ale to rzadko się zdarza. Jak byłam młodsza to w środowisku było ciśnienie na to żeby mieć jak największe grono przyjaciół i znajomych. Tylko, że nikt nie zadaje pytania jaka jest jakość tych relacji. Z czasem pojęłam, że najlepiej trzymać z rodziną i najbliższymi przyjaciółmi których znam od lat, a nowym ludziom nie ufać do końca. I żeby ufać swojej intuicji w tych tematach. Kiedyś jak mi coś intuicyjnie nie pasowało w osobie ale nie miałam żeby trzymać ją na dystans, to zawsze olewałam intuicję ale to błąd, bo po czasie wychodziło szydło z worka i okazywało się, że ta osoba nie nieciekawe intencje. Teraz jak mi coś w kimś nie pasuje, skreślam znajomość od razu.
Przez powyższe zrozumiałam, że ludzie zwykle nie mają całkiem szczerych i dobrych intencji, prawie zawsze jest jakaś agenda i, że mija asertywność działa na moją korzyść. Dlatego najpierw patrzę na to czy chce poświęcać swój czas na nich czy jednak wolę robić coś innego. Obecnie absolutnie nikomu się nie tłumaczę, jeśli nie chce, to po prostu czegoś nie robię a jak ktoś mnie przez to znielubi, to jego problem a nie mój. 20 lat temu może byłoby mi trochę przykro ale obecnie zupełnie mnie to nie obchodzi.
Z czasem zrozumiałam też, że nie powinnam się czuć winna przez wywalanie dramogennych ludzi ze swojego życia. Szczególnie tych którzy lubią narzekać dla samego narzekania, atencjuszy co i tak nic nie zmienia i oleją każdą rafę w później przyjdą gadać „a bo ty to masz latwiej”, „bo tobie się udało”. Oraz tych którzy żyją dla dramy i co jakiś czas muszą odwalić coś grubego albo lubią skłócać ze sobą innych, plotkować itd.
Wywalam też z życia ludzi którzy mnie drażnią i to bez pardonu. Oraz z SM. Ktoś z kim nie utrzymuje kontaktu na codzień wstawia coś debilnego? Wywalam go i do widzenia. Zero tłumaczenia sie.
Po takich czystkach życie jest piękniejsze, spokojniejsze i ma się więcej wolności jeśli usunąć z niego wszystkie niepotrzebne dramy i stresy wywoływane przez ludzi którzy i tak nie są dla nas dobrzy.
Można to dwojako interpretować. Ja swoich tak naprawdę poznałam po wyjściu z "biedy" szeroko rozumianej. Bo gdy w niej byłam to tylko udawali przyjaciół, by potem okazalo się, że robili to dla polechtania siebie i czerpania jakiegos rodzaju satysfakcji czy przyjemności z faktu mojego położenia. Gdy zaczęło byc dobrze zaczęło im to przeszkadzać i wręcz szydzili z mojego szczęścia.PrzemoKondratowicz pisze: ↑ndz paź 19, 2025 2:13 pm Przyjaciół poznaje się jak najbardziej w biedzie, to nie musi być bieda finansowa, to może być zwykłe nieszczęście. Jak ktoś nie rozumie że spotkała Cię taka tragedia że umycie zębów to coś co świętujesz bo nie jesteś w stanie wstać z łóżka i funkcjonować jako człowiek i obraża się bo omijasz jego sukcesy - podczas gdy dla Ciebie sukces oznacza 12 godzin ciągiem bez płaczu - to nie jest przyjaciel. Bieda jest nie tylko finansowa. Bieda to też trudne położenie życiowe, niedola. Jak otrzymasz tragiczną diagnozę która jest jak wyrok i nie możesz się ruszyć, tylko prawdziwy przyjaciel zrozumie że wylogowujesz sie od życia i nie będziesz skakać nad sukcesami i nie przyjdziesz na imprezę urodzinową
Także obie sentencje mają coś w sobie, zależy jak kto odbiera.
-
PrzemoKondratowicz
- Dieta 600 kcal
- Posty: 2216
- Rejestracja: wt sty 07, 2025 8:47 pm
U mnie właśnie okazało się że poznałem ich w biedzie. Ale nie finansowej tylko właśnie w niedoli. Jak depresja i diagnoza choroby mnie dojechały to niewielu zrozumiało że nie przyjadę na ich wesele, niektórzy się obrazili bo nie tańczę z okazji ich sukcesów gdy sam jestem jedną nogą w grobie. To zweryfikowało wiele.Agneess pisze: ↑ndz paź 19, 2025 7:47 pm Można to dwojako interpretować. Ja swoich tak naprawdę poznałam po wyjściu z "biedy" szeroko rozumianej. Bo gdy w niej byłam to tylko udawali przyjaciół, by potem okazalo się, że robili to dla polechtania siebie i czerpania jakiegos rodzaju satysfakcji czy przyjemności z faktu mojego położenia. Gdy zaczęło byc dobrze zaczęło im to przeszkadzać i wręcz szydzili z mojego szczęścia.
Także obie sentencje mają coś w sobie, zależy jak kto odbiera.
Ja się podpiszę. Ja rozumiem doskonale bo też chorowałam na depresję. I ja generalnie byłam mega ekstrawertykiem super otwartym do ludzi i zawsze miałam mega dużo znajomych i mam taką potrzebę by spędzać czas w ich towarzystwie - i to ja zawsze dzwoniłam, zapraszałam, organizowałam, zawsze pamiętałam, pomagałam jak ktoś potrzebował....aż zaniemogłam i okazało się, że nie ma jednej osoby, która by ze mną wypiła herbatę czy wyciągnęła na spacer jeżeli to nie ja to proponuje, ze nikt nie pamięta o moich urodzinach jak nie robię imprezy. Niby to co wysyłamy w świat powinno do nas wrócić - jakoś do mnie nie wróciło....PrzemoKondratowicz pisze: ↑ndz paź 19, 2025 10:31 pm U mnie właśnie okazało się że poznałem ich w biedzie. Ale nie finansowej tylko właśnie w niedoli. Jak depresja i diagnoza choroby mnie dojechały to niewielu zrozumiało że nie przyjadę na ich wesele, niektórzy się obrazili bo nie tańczę z okazji ich sukcesów gdy sam jestem jedną nogą w grobie. To zweryfikowało wiele.
Generalnie uważam, ze oba powiedzenia są prawdziwe tylko, ze testują ludzi Cię otaczających w inny sposób
-
Rzeka.chaosu
- Currently:Vienna
- Posty: 1140
- Rejestracja: śr lut 26, 2025 4:56 pm
U mnie było podobnie. Nagła choroba, antybiotyk, totalny brak siły i obraza majestatu, bo nie przyjęłam zaproszenia na wesele od osoby, której nawet nie znam, a jest bliską osobą tej obrażonej.PrzemoKondratowicz pisze: ↑ndz paź 19, 2025 10:31 pm U mnie właśnie okazało się że poznałem ich w biedzie. Ale nie finansowej tylko właśnie w niedoli. Jak depresja i diagnoza choroby mnie dojechały to niewielu zrozumiało że nie przyjadę na ich wesele, niektórzy się obrazili bo nie tańczę z okazji ich sukcesów gdy sam jestem jedną nogą w grobie. To zweryfikowało wiele.
Kiedyś też zweryfikowałam znajomości z 1 roku studiów. Nie było mnie stać na pewien wyjazd, a ekipie zależało na zrzutce / obniżaniu kosztów. U nich kasa od rodziców - większość bogatsze warszawskie rodziny. Po wyjeździe się na mnie wypieli czy raczej byli tak zżyci ze sobą, że stałam się niewidzialna. Ale wtedy zbliżyłam się z przyjaciółką, którą mam do dziś.
-
Aleksandra_18
- RoyalBaby
- Posty: 24
- Rejestracja: pt sty 31, 2025 7:39 pm
Zgadzam się, i jedno i drugie powiedzenie jest prawdziwe moim zdaniem. Dobrze też piszecie, że ta "bieda" to nie tylko status finansowy, zresztą "bogactwo" to też nie tylko pieniądze - ktoś może nagle związać się z fajną osobą i mieć w końcu zdrowy związek, wyjść z wieloletniego dołka itd. W takich sytuacjach dużo znajomości się weryfikuje.PEONIA pisze: ↑ndz paź 19, 2025 10:42 pm Ja się podpiszę. Ja rozumiem doskonale bo też chorowałam na depresję. I ja generalnie byłam mega ekstrawertykiem super otwartym do ludzi i zawsze miałam mega dużo znajomych i mam taką potrzebę by spędzać czas w ich towarzystwie - i to ja zawsze dzwoniłam, zapraszałam, organizowałam, zawsze pamiętałam, pomagałam jak ktoś potrzebował....aż zaniemogłam i okazało się, że nie ma jednej osoby, która by ze mną wypiła herbatę czy wyciągnęła na spacer jeżeli to nie ja to proponuje, ze nikt nie pamięta o moich urodzinach jak nie robię imprezy. Niby to co wysyłamy w świat powinno do nas wrócić - jakoś do mnie nie wróciło....
Generalnie uważam, ze oba powiedzenia są prawdziwe tylko, ze testują ludzi Cię otaczających w inny sposób
-
majsterklepka2025
- BlondDoczep
- Posty: 145
- Rejestracja: pn sie 11, 2025 10:03 am
W roznych sytuacjach zyciowych rozni ludzie beda przyjaciolmi.
Totalnie się z tym zgadzam kiedyś zależało mi na zdaniu innych ludzi, teraz zależy mi tylko na przełożonych, bo ma to wpływ na nagrody, podwyzki. Co do social mediów, to usuwam ludzi, którzy wrzucają zbyt dużo podobnych treści czyli zdjęcia dzieci, jak ćwiczą. Nic to mi do życia nie wnosi a zaśmieca, bo mam polajkowane różne strony z wiadomościami, naukowe i wolę przeczytać ciekawy artykuł niż 10 raz zdjęcie czyjegoś psa na kanapiechleb_ze_smalcem pisze: ↑ndz paź 19, 2025 5:13 pm Ja z czasem zrozumiałam, że relacje z ludźmi są przereklamowane. Czym jestem starsza, tym mniej mam ochotę na podtrzymywać znajomości jeśli nie są jakieś bardzo bliskie a poznawać nowych ludzi nie mam ochoty prawie nigdy. Muszą być naprawdę wyjątkowi żeby mi się chciało rezygnować z czegoś i poświęcać czas na spotkania a jeśli chodzi o przyjaźń to po prostu nie szukam nowych przyjaciół. Jesli poznam kogoś wyjątkowego, to ok, staram się ale to rzadko się zdarza. Jak byłam młodsza to w środowisku było ciśnienie na to żeby mieć jak największe grono przyjaciół i znajomych. Tylko, że nikt nie zadaje pytania jaka jest jakość tych relacji. Z czasem pojęłam, że najlepiej trzymać z rodziną i najbliższymi przyjaciółmi których znam od lat, a nowym ludziom nie ufać do końca. I żeby ufać swojej intuicji w tych tematach. Kiedyś jak mi coś intuicyjnie nie pasowało w osobie ale nie miałam żeby trzymać ją na dystans, to zawsze olewałam intuicję ale to błąd, bo po czasie wychodziło szydło z worka i okazywało się, że ta osoba nie nieciekawe intencje. Teraz jak mi coś w kimś nie pasuje, skreślam znajomość od razu.
Przez powyższe zrozumiałam, że ludzie zwykle nie mają całkiem szczerych i dobrych intencji, prawie zawsze jest jakaś agenda i, że mija asertywność działa na moją korzyść. Dlatego najpierw patrzę na to czy chce poświęcać swój czas na nich czy jednak wolę robić coś innego. Obecnie absolutnie nikomu się nie tłumaczę, jeśli nie chce, to po prostu czegoś nie robię a jak ktoś mnie przez to znielubi, to jego problem a nie mój. 20 lat temu może byłoby mi trochę przykro ale obecnie zupełnie mnie to nie obchodzi.
Z czasem zrozumiałam też, że nie powinnam się czuć winna przez wywalanie dramogennych ludzi ze swojego życia. Szczególnie tych którzy lubią narzekać dla samego narzekania, atencjuszy co i tak nic nie zmienia i oleją każdą rafę w później przyjdą gadać „a bo ty to masz latwiej”, „bo tobie się udało”. Oraz tych którzy żyją dla dramy i co jakiś czas muszą odwalić coś grubego albo lubią skłócać ze sobą innych, plotkować itd.
Wywalam też z życia ludzi którzy mnie drażnią i to bez pardonu. Oraz z SM. Ktoś z kim nie utrzymuje kontaktu na codzień wstawia coś debilnego? Wywalam go i do widzenia. Zero tłumaczenia sie.
Po takich czystkach życie jest piękniejsze, spokojniejsze i ma się więcej wolności jeśli usunąć z niego wszystkie niepotrzebne dramy i stresy wywoływane przez ludzi którzy i tak nie są dla nas dobrzy.
Po części się zgodzę ale tylko po części - z koleżanką z biurka obok możesz się spotkać za 5 lat w konfiguracji szefowa- pracownik albo dostanie pracę w miejscu gdzie będzie mogła Cię pociągnąć za sobą, dlatego skupianie się dla przełożonych jest dobre ale zwykłych kolegów nie ma co olewać...OlgaM pisze: ↑pn paź 20, 2025 2:57 pm Totalnie się z tym zgadzam kiedyś zależało mi na zdaniu innych ludzi, teraz zależy mi tylko na przełożonych, bo ma to wpływ na nagrody, podwyzki. Co do social mediów, to usuwam ludzi, którzy wrzucają zbyt dużo podobnych treści czyli zdjęcia dzieci, jak ćwiczą. Nic to mi do życia nie wnosi a zaśmieca, bo mam polajkowane różne strony z wiadomościami, naukowe i wolę przeczytać ciekawy artykuł niż 10 raz zdjęcie czyjegoś psa na kanapie
Zgadzam się, ale wcześniej miałam tak, że często szlam na różne ustępstwa, robilam jak ktoś chciał żeby nie sprawiać przykrości, chociaż na tym traciłam lub mi nie pasowaloPEONIA pisze: ↑pn paź 20, 2025 3:01 pm Po części się zgodzę ale tylko po części - z koleżanką z biurka obok możesz się spotkać za 5 lat w konfiguracji szefowa- pracownik albo dostanie pracę w miejscu gdzie będzie mogła Cię pociągnąć za sobą, dlatego skupianie się dla przełożonych jest dobre ale zwykłych kolegów nie ma co olewać...
Ja jeszcze dodam, zainspirowana tt, którym przed chwilą zobaczyłam.
Nie wierzcie facetowi, że jak jego byłe były całkiem innej urody niż Wy to jest przypadek i zawsze chciał kogoś takiego jak Wy. Nie chciał
I nawet nie chodzi o brak urody jaki takiej
Posłuże się przykładem wyobraźcie sobie, ze jesteście Adrianą Limą czy Alessandrą Ambrosio czyli brunetka ze stosunkowo małym/średnim biustem a wasz ukochany dotychczas spotykał się z dziewczynami w typie Pameli Anderson czyli blond włosy i duży biust. Nawet nie słuchajcie tego gadania, ze on to w zasadzie od zawsze przepadał za brunetkami takimi jak Wy tylko jakoś tak wyszło. Gwarantuje, że jak pozna następna "Pamelę" to się ewakuuje do niej.
Nie wierzcie facetowi, że jak jego byłe były całkiem innej urody niż Wy to jest przypadek i zawsze chciał kogoś takiego jak Wy. Nie chciał
Posłuże się przykładem wyobraźcie sobie, ze jesteście Adrianą Limą czy Alessandrą Ambrosio czyli brunetka ze stosunkowo małym/średnim biustem a wasz ukochany dotychczas spotykał się z dziewczynami w typie Pameli Anderson czyli blond włosy i duży biust. Nawet nie słuchajcie tego gadania, ze on to w zasadzie od zawsze przepadał za brunetkami takimi jak Wy tylko jakoś tak wyszło. Gwarantuje, że jak pozna następna "Pamelę" to się ewakuuje do niej.
-
majsterklepka2025
- BlondDoczep
- Posty: 145
- Rejestracja: pn sie 11, 2025 10:03 am
To tak nie działa. Jeśli odszedł, ale Ty nie byłaś jakaś brzydka czy otyła, to musiało coś innego nie grać.PEONIA pisze: ↑pn paź 20, 2025 9:25 pm Ja jeszcze dodam, zainspirowana tt, którym przed chwilą zobaczyłam.
Nie wierzcie facetowi, że jak jego byłe były całkiem innej urody niż Wy to jest przypadek i zawsze chciał kogoś takiego jak Wy. Nie chciałI nawet nie chodzi o brak urody jaki takiej
Posłuże się przykładem wyobraźcie sobie, ze jesteście Adrianą Limą czy Alessandrą Ambrosio czyli brunetka ze stosunkowo małym/średnim biustem a wasz ukochany dotychczas spotykał się z dziewczynami w typie Pameli Anderson czyli blond włosy i duży biust. Nawet nie słuchajcie tego gadania, ze on to w zasadzie od zawsze przepadał za brunetkami takimi jak Wy tylko jakoś tak wyszło. Gwarantuje, że jak pozna następna "Pamelę" to się ewakuuje do niej.
Ale ja nie o tym. Kompletnie nie zrozumiałeś.ale może, zgodnie z tytułem wątku trochę czasu jeszcze musi dla Was minąćmajsterklepka2025 pisze: ↑wt paź 21, 2025 12:39 am To tak nie działa. Jeśli odszedł, ale Ty nie byłaś jakaś brzydka czy otyła, to musiało coś innego nie grać.
Moim zdaniem masz sporo racji, ale nie do końca. Oglądałaś s*ks w Wielkim Mieście?PEONIA pisze: ↑pn paź 20, 2025 9:25 pm Ja jeszcze dodam, zainspirowana tt, którym przed chwilą zobaczyłam.
Nie wierzcie facetowi, że jak jego byłe były całkiem innej urody niż Wy to jest przypadek i zawsze chciał kogoś takiego jak Wy. Nie chciałI nawet nie chodzi o brak urody jaki takiej
Posłuże się przykładem wyobraźcie sobie, ze jesteście Adrianą Limą czy Alessandrą Ambrosio czyli brunetka ze stosunkowo małym/średnim biustem a wasz ukochany dotychczas spotykał się z dziewczynami w typie Pameli Anderson czyli blond włosy i duży biust. Nawet nie słuchajcie tego gadania, ze on to w zasadzie od zawsze przepadał za brunetkami takimi jak Wy tylko jakoś tak wyszło. Gwarantuje, że jak pozna następna "Pamelę" to się ewakuuje do niej.
Big zawsze wybierał kobiety w konkretnym typie. Raczej brunetki, wysokie. Jego była zona tak wyglądała. Natasha tak wyglądała. Za to Carrie była niska, miała kręcone blond włosy. Naiwne jest sądzić, że Big mial wątpliwości co do Carrie tylko z powodu kręconych włosów. Chodziło o samą ideę kobiety, a nie o cos tak trywialnego jak włosy czy piersi. Chodziło o kobietę elegancką, a tej elegancji dodatkowo dodawał elegancki wygląd. Carrie była nieokrzesana i to za sobą niosła. Włosy to dodatek dopełniający.
Reasumując, jeśli facet jest zakochany w wizji wulgarnej, eksponującej się Pameli z dużymi cyckami, to może mieć problem ze spokojna, skromną dziewczyną, ale według mnie winowajcą nie będą zwykle cycki, a całokształt vibe'u.
Lalisa ja Cię bardzo lubię, ale Ty serio uważasz, ze gdyby to nie był serial a prawdziwe życie l to Big naprawdę ożenił by się z laską, którą traktował jako Side hoe do zabawy miał ją w nosie przez 6 lat? Sama sobie odpowiedzlalisa pisze: ↑wt paź 21, 2025 11:39 am Moim zdaniem masz sporo racji, ale nie do końca. Oglądałaś keks w Wielkim Mieście?
Big zawsze wybierał kobiety w konkretnym typie. Raczej brunetki, wysokie. Jego była zona tak wyglądała. Natasha tak wyglądała. Za to Carrie była niska, miała kręcone blond włosy. Naiwne jest sądzić, że Big mial wątpliwości co do Carrie tylko z powodu kręconych włosów. Chodziło o samą ideę kobiety, a nie o cos tak trywialnego jak włosy czy piersi. Chodziło o kobietę elegancką, a tej elegancji dodatkowo dodawał elegancki wygląd. Carrie była nieokrzesana i to za sobą niosła. Włosy to dodatek dopełniający.
Reasumując, jeśli facet jest zakochany w wizji wulgarnej, eksponującej się Pameli z dużymi cyckami, to może mieć problem ze spokojna, skromną dziewczyną, ale według mnie winowajcą nie będą zwykle cycki, a całokształt vibe'u.
Myślę, że nie i właśnie nie z powodu włosów/cyckow/wyglądu, a z powodu całego vibe'u side chick, który miała Carrie.
-
Rzeka.chaosu
- Currently:Vienna
- Posty: 1140
- Rejestracja: śr lut 26, 2025 4:56 pm
Ja myślę, że w prawdziwym życiu zdarzają się jeszcze bardziej nieprawdopodobne relacje związkowe. Najprzystojniejsi i nabardziej ogarnięci faceci w moim otoczeniu wcale nie mają super ładnych, zrobionych żon. Sytuacja jak u Trzaskowskiego. Najładniejsze kobiety, zgrabne, które dużo w siebie inwestują nie zawsze są w stanie utrzymać dłuższe relacje, choć bardzo by chciały. A pozornie powinno tak być.
Finalnie liczy się czy ludzie dobiorą się życiowo, czy są w miarę zgodni, czy układa im się razem. Wygląd przestaje być super ważny, ale oczywiście zostaje istotny.
Finalnie liczy się czy ludzie dobiorą się życiowo, czy są w miarę zgodni, czy układa im się razem. Wygląd przestaje być super ważny, ale oczywiście zostaje istotny.