Parę lat temu zostałam napadnięta. W tamtym czasie często wracałam nocą sama i właściwie się tego nie bałam, ale wszystko do pewnego czasu. Wracałam z baletów i szłam skrótem przez osiedle, kierując się w stronę głównej ulicy. Wychodząc już z tego osiedla miałam przejść przez alejkę z drzewami, która była całkowicie nieoświetlona, a potem wyjść na pasy już przy głównej ulicy.
Szłam po udeptanej ścieżce przez trawnik, gdy zauważyłam mężczyznę w kapturze kręcącego się przy przejściu dla pieszych. On też mnie zauważył i zaczął iść w moją stronę. Ja już zaczęłam przeczuwać, że coś jest nie tak i będzie jakaś akcja, więc szybko schowałam telefon do kieszeni kurtki i zapięłam ją.
Kiedy zbliżał się coraz bardziej, zboczyłam z tej ścieżki na trawę, żeby go ominąć, ale on zrobił to samo i leci wprost na mnie. Odskoczyłam od niego i krzyknęłam, żeby mnie zostawił. Uwierzcie mi, że w tamtym momencie czas mi się jakby zatrzymał na chwilę. Wszystko spowolniło i szybko przeanalizowałam swoją sytuację, stwierdzając, że jestem w dupie. Jakiś samochód przejeżdżał główną ulicą, ale by nas nie zobaczył, bo na tym trawniku nie było oświetlenia. Ja naprawdę stwierdziłam, że to już mój koniec i pozamiatane mam. Ale na szczęście nie sparaliżowało mnie to, bo jak on się na mnie rzucił to zaczęłam się z nim szarpać. Zadarł mi spódnicę do góry i chwycił mnie za tyłek. Wyrywałam się z całych sił, tak mocno aż w końcu udało mi się uwolnić i upadłam na ziemię. Ja wtedy schowałam głowę w ręce i zaczęłam piszczeć jak syrena alarmowa. Nagle zapanował spokój. Odważyłam się spojrzeć do tyłu i zobaczyłam, że on już ucieka w tamte osiedle. Wstałam, otrzepałam się i z łzami w oczach wróciłam do domu. Najlepsze w tym wszystkim jest to, że niedaleko jest komenda policji.

Ja nawet nie widziałam jego twarzy, bo tak było ciemno. Wiem, że był drobnej postury i może dlatego udało mi się wyrwać. Miałam dużo szczęścia, bo mógł mieć przy sobie nóż albo tak mi przywalić, że od razu światło by mi zgasło.
A jeżeli chodzi o to, czy znałam osoby zamieszane w jakieś sprawy kryminalne to tak.
1. Moja dobra koleżanka z gimnazjum próbowała zabić starszą kobietę wraz z chłopakiem poznanym przez internet. Chcieli zobaczyć jak wygląda śmierć. Zdiagnozowano u niej psychopatię. Trafiła do poprawczaka, a on do więzienia. Ja wtedy już nie miałam z nią kontaktu, bo wyjechałam z tego miasta i dowiedziałam się o tym z reportażu w Uwadze.
2. Były chłopak mojej przyjaciółki jakiś czas po rozstaniu zamordował młotkiem swoją znajomą w jej mieszkaniu.
3. Moja znajoma została podpalona przez swojego chłopaka. Niestety to było środowisko głęboko patologiczne, a ona trochę tak poniżej normy intelektualnej. Siedzieli razem w samochodzie, on w pewnym momencie związał jej ręce, wylał na jej klatkę piersiową rozpuszczalnik do farb i podpalił. Oczywiście po chwili zaczął to gasić itd., ale i tak groziło mu dożywocie za usiłowanie samob*, a dziewczyna spędziła kilka miesięcy w szpitalu z powodu oparzeń 3 i 4 stopnia. Nie wiem ile ostatecznie dostał, bo w internecie już o wyroku nie napisali, a ja z tamtą znajomą nie mam już żadnego kontaktu. Wiem, że ona mimo wszystko i tak jeździła do niego na widzenia i nie chciała dla niego surowej kary.
4. Mój kierownik okazał się (prawdopodobnie) pedofilem, który miał na swoich urządzeniach tego typu materiały i został oskarżony o molestowanie dziecka u nas w pracy. Sprawa nadal w toku, byłam przesłuchiwana w charakterze świadka razem z innymi pracownikami będącymi w tym dniu w pracy.