Dlaczego nie lubicie dzieci?
Moderator: verysweetcherry
-
- LouiBag
- Posty: 308
- Rejestracja: czw lut 29, 2024 2:45 pm
Re: Dlaczego nie lubicie dzieci?
Co wy na to, żeby założyć wątek o tym, dlaczego nie lubicie psów? To by był dopiero kij w mrowisku.
-
- Mokra Włoszka
- Posty: 67
- Rejestracja: pt maja 26, 2023 11:29 pm
Fajny pomysł nie każdy musi lubić psy, a powiedz to komuś to od razu ma przed oczami że maltretujesz zwierzęta.SmokAnalog pisze: ↑pn wrz 16, 2024 10:33 pm Co wy na to, żeby założyć wątek o tym, dlaczego nie lubicie psów? To by był dopiero kij w mrowisku.
-
- Mokra Włoszka
- Posty: 67
- Rejestracja: pt maja 26, 2023 11:29 pm
Ja mam chyba jakiś problem ze sobą, bo dzieci mnie irytują,
ale jak widzę jakiś program, w którym pokazują sieroty z Afryki, często chore, to łzy napływają mi do oczu i mam w sobie ogromną chęć posiadania takiego dziecka, bo wiem że mogłabym odmienić mu życie. I tutaj nawet nie pojawia się cień irytacji , tylko naprawdę miłość i szybciej bije mi serce, czuję jakoś tak w środku że pragnę dać dom takiemu dziecku. Czy któraś z was też tak ma? Że nie chce własnego, ale chciałoby zaadoptować jakąś biedną sierotę?
A i od razu zaznaczę że wiem oczywiście że w Polsce też są dzieci do adopcji, po prostu często w TV pokazują te z Afryki i tak mnie chwytają za serce aż za bardzo
ale jak widzę jakiś program, w którym pokazują sieroty z Afryki, często chore, to łzy napływają mi do oczu i mam w sobie ogromną chęć posiadania takiego dziecka, bo wiem że mogłabym odmienić mu życie. I tutaj nawet nie pojawia się cień irytacji , tylko naprawdę miłość i szybciej bije mi serce, czuję jakoś tak w środku że pragnę dać dom takiemu dziecku. Czy któraś z was też tak ma? Że nie chce własnego, ale chciałoby zaadoptować jakąś biedną sierotę?
A i od razu zaznaczę że wiem oczywiście że w Polsce też są dzieci do adopcji, po prostu często w TV pokazują te z Afryki i tak mnie chwytają za serce aż za bardzo
-
- Srebrna Kropeczka
- Posty: 159
- Rejestracja: czw wrz 19, 2024 4:01 pm
psy srają, śmierdzą i gryzą, sikają w windzieSmokAnalog pisze: ↑pn wrz 16, 2024 10:33 pm Co wy na to, żeby założyć wątek o tym, dlaczego nie lubicie psów? To by był dopiero kij w mrowisku.
jeśli atakuje Cię pies i zaczniesz się bronić, to jego właściciel nie będzie Cię bronił tylko psa - chore
Wymarzony ślub: https://www.youtube.com/watch?v=PEzIJbQJ7PM
Z dziećmi bywa podobnie.TosiekGrzyb pisze: ↑pt wrz 27, 2024 10:55 am psy srają, śmierdzą i gryzą, sikają w windzie
jeśli atakuje Cię pies i zaczniesz się bronić, to jego właściciel nie będzie Cię bronił tylko psa - chore
Pamiętacie słynne "nie kop pana, bo się spocisz"?
"Ludzie z zasady są podatni na marketing bardziej niż na edukację, tylko trzeba do nich trafić. I nie musisz jakoś szczególnie celować. Przypominam, że dali sobie wcisnąć konia trojańskiego. W trakcie oblężenia." M. Kisiel, Jak długo żyje motyl?
Kiedyś byłam mega anty-dzieci, nie chciałam, nie lubiłam, czułam ogólną niechęć. W momencie poznania mojego obecnego partnera wszytko się zmieniło, dzieci mnie nie denerwują jak wcześniej (oczywiście nie wszystkie) i widzę gdzieś wizję siebie jako matki - wręcz uważam, że byłabym świetnym rodzicem, ale mega mnie martwi to, że jednak mi się nie spodoba i będę taką babą, która będzie marudzić a przecież sama chciała....Dodatkowo z partnerem jesteśmy dla siebie na pierwszym miejscu, mamy wspólne hobby, wspólne cele i oboje planujemy razem przyszłość, lubimy wygodne życie, dobre jedzonko, wyjazdy, wyjścia, leniwe weekendy i tak jak chciałbym zobaczyć jak zostaje ojcem i wychowywać z nim taką małą istotę, to tak samo nie chcę się nim z nikim dzielić..chcę się wysypiać, nie rezygnować z sexu, nie rezygnować z tych rzeczy, które mamy razem, nie rezygnować z bycia razem tylko we dwoje. Wiadomo jest babcia, ale jestem osobą, która uważa, że dziadkowie już swoje dzieci odchowali i wizja tego, że nasi rodzice siedzą nam z dzieckiem nie wchodzi w grę.
Czy któraś z was ma/miała podobnie?
Czy któraś z was ma/miała podobnie?
Ja tak miałam, teraz mamy córkę i syna, moim zdaniem jest więcej plusów niż minusów. Co do babć i dziadków to jakoś wolę na nich nie polegać, później muszę "prostować" moje dzieci.Adakos pisze: ↑pn lis 04, 2024 12:41 pm Kiedyś byłam mega anty-dzieci, nie chciałam, nie lubiłam, czułam ogólną niechęć. W momencie poznania mojego obecnego partnera wszytko się zmieniło, dzieci mnie nie denerwują jak wcześniej (oczywiście nie wszystkie) i widzę gdzieś wizję siebie jako matki - wręcz uważam, że byłabym świetnym rodzicem, ale mega mnie martwi to, że jednak mi się nie spodoba i będę taką babą, która będzie marudzić a przecież sama chciała....Dodatkowo z partnerem jesteśmy dla siebie na pierwszym miejscu, mamy wspólne hobby, wspólne cele i oboje planujemy razem przyszłość, lubimy wygodne życie, dobre jedzonko, wyjazdy, wyjścia, leniwe weekendy i tak jak chciałbym zobaczyć jak zostaje ojcem i wychowywać z nim taką małą istotę, to tak samo nie chcę się nim z nikim dzielić..chcę się wysypiać, nie rezygnować z sexu, nie rezygnować z tych rzeczy, które mamy razem, nie rezygnować z bycia razem tylko we dwoje. Wiadomo jest babcia, ale jestem osobą, która uważa, że dziadkowie już swoje dzieci odchowali i wizja tego, że nasi rodzice siedzą nam z dzieckiem nie wchodzi w grę.
Czy któraś z was ma/miała podobnie?
Cos w tym jest. Triggeruje mnie, ze ktoś może nie lubić psow, mimo ze sama nie znosze kotów xDwhiteravennn pisze: ↑czw wrz 19, 2024 11:38 pm Fajny pomysł nie każdy musi lubić psy, a powiedz to komuś to od razu ma przed oczami że maltretujesz zwierzęta.
-
- RoyalBaby
- Posty: 16
- Rejestracja: czw mar 21, 2024 8:56 pm
U mnie to zależy.Jak dzieci są w porządku to tak a jak nie to nie.
Ogólnie nie mam awersji do dzieci, niektóre lubie bardziej, niektóre mniej, to tak jak z dorosłymi. Powołanie kogoś do życia jest piękne, o ile jest świadomość, żeby to dziecko wychować na fajnego, wartościowego człowieka i wypuścić dalej w świat, a nie zatrzymać przy sobie.
Natomiast nic mnie nie irytuje bardziej niż współcześni rodzice, którzy są „świadomi”, a swoje dzieci wychowują na „płatki śniegu”. Pozwalają im na wszystko, każde potknięcie jest rozdmuchiwane do granic poważnego upadku, pozwalają decydować czy mają ochotę gdzies iść czy nie i od tego uzależniają swoje mniej lub bardziej istotne plany, no jednym słowem dziecko rządzi rodzicem. Później takie dziecko, rozpakowując świąteczny czy urodzinowy prezent jest w stanie wypalić z wielkim wyrzutem JA TEGO NIE CHCIAŁEM! i walnąć pudło w kąt. I to Ty jesteś oceniany za to, że nie kupiłeś tego, co oczekiwało dziecko, a nie dziecko za swoją reakcję i brak wdzięczności.
Natomiast nic mnie nie irytuje bardziej niż współcześni rodzice, którzy są „świadomi”, a swoje dzieci wychowują na „płatki śniegu”. Pozwalają im na wszystko, każde potknięcie jest rozdmuchiwane do granic poważnego upadku, pozwalają decydować czy mają ochotę gdzies iść czy nie i od tego uzależniają swoje mniej lub bardziej istotne plany, no jednym słowem dziecko rządzi rodzicem. Później takie dziecko, rozpakowując świąteczny czy urodzinowy prezent jest w stanie wypalić z wielkim wyrzutem JA TEGO NIE CHCIAŁEM! i walnąć pudło w kąt. I to Ty jesteś oceniany za to, że nie kupiłeś tego, co oczekiwało dziecko, a nie dziecko za swoją reakcję i brak wdzięczności.
Nie lubiłam dzieci przez wiele lat. Stosunek zmienił mi się na neutralny jakoś po 20, a obecnie raczej lubię dzieci.
Moja niechęć do dzieci wynikała z obrazu samej siebie. Jako dziecko byłam bardzo zakompleksiona (nadwaga, trądzik) i strasznie się wstydziłam bycia dziewczynką. Nie chciałam, żeby ktoś w ogóle pomyślał, ze mogę być delikatna, wrażliwa albo bawić się w dom. Wolałam być postrzegana jako twarda chłopaczara, bo wtedy nikt mi nie podskakiwał i nie byłam aż tak wyśmiewana. Mówiłam, ze nie chcę nigdy ślubu i dzieci są okropne. Potem jak byłam starsza, to nie byłam juz chlopaczara, ale bycie matką po prostu źle mi się kojarzyło. Moja mama samotnie wychowujaca. U sąsiadów ciąża z wpadki u nastoletniej dziewczyny. Gdzieś tam sąsiadka alkoholiczka z dziećmi. W rodzinie te małżeństwa jakieś takie niedobrane, te relacje z dziećmi budowane na "co wolno wojewodzie to nie tobie smrodzie" i innych ludowych mądrościach. Na mnie tez działały popularne wtedy artykuły o rzekomo roszczeniowych kobietach "wózkowych". Te kobiety miały stać z wózkami w przejściach, przepychac się, gadać tylko o zupie i kupie. Po prostu po urodzeniu stać się kompletnymi idiotkami, które straciły cały rozum i w jego miejsce wyrosla kaszka. W telewizji Superniania pokazująca drace się w niebogłosy dzieci. Zasmarkane, zaryczane, niejednokrotnie jeszcze zasikane. Według narracji programu niegrzeczne, mali terroryści. Oglądałam dużo telewizji, wiec chłonęłam takie treści jak gąbka. Czyli w głowie obraz matki, a juz tym bardziej matki wielodzietnej: głupia, niewykształcona, bez pasji i własnego życia, przemocowa, samotna, znikąd pomocy, roszczeniowa. Obraz dziecka: niegrzeczne, drze mordę, niszczy życie, pracodawcy źle patrzą na ciążę, obowiązki. Aa no i jeszcze poród. Upokarzający, w złych warunkach, bez znieczulenia. Pamietam moja własną matkę hołubiącą się tym, ze ona rodziła bez znieczulenia i nie krzyczała, a jakaś kobieta tego samego dnia rodziła z i krzyczała. Czyli wiadomo ta krzycząca "gorsza". Ogólnie słyszałam wiele razy takie porównywanie się u dorosłych kobiet i zawsze to było robienie z drugiej kobiety tej gorszej. Gorsza, bo korzysta z przywileju wejścia poza kolejka, gorsza bo miała cesarkę, gorsza bo pokarmu w piersiach nie ma. Kazda która nie jest top męczennicą = gorsza.
Kończąc dlaczego nie chciałam mieć dzieci, bo o tym był watek, krotko napisze dlaczego potem zechciałam... bo właśnie zobaczyłam normalność. Normalne mamy podchodzące z czułością i szacunkiem do siebie i swoich dzieci. Bez oceniania, ze ta znieczulenie brała, to gorsza. Po prostu zobaczyłam pozytywne przykłady rodzin. Ojców, którzy interesują się dziećmi. Matki, które urodziły i nadal są soba. Wsparcie miedzy kobietami. To mi pomogło oswoić bycie matką.
Moja niechęć do dzieci wynikała z obrazu samej siebie. Jako dziecko byłam bardzo zakompleksiona (nadwaga, trądzik) i strasznie się wstydziłam bycia dziewczynką. Nie chciałam, żeby ktoś w ogóle pomyślał, ze mogę być delikatna, wrażliwa albo bawić się w dom. Wolałam być postrzegana jako twarda chłopaczara, bo wtedy nikt mi nie podskakiwał i nie byłam aż tak wyśmiewana. Mówiłam, ze nie chcę nigdy ślubu i dzieci są okropne. Potem jak byłam starsza, to nie byłam juz chlopaczara, ale bycie matką po prostu źle mi się kojarzyło. Moja mama samotnie wychowujaca. U sąsiadów ciąża z wpadki u nastoletniej dziewczyny. Gdzieś tam sąsiadka alkoholiczka z dziećmi. W rodzinie te małżeństwa jakieś takie niedobrane, te relacje z dziećmi budowane na "co wolno wojewodzie to nie tobie smrodzie" i innych ludowych mądrościach. Na mnie tez działały popularne wtedy artykuły o rzekomo roszczeniowych kobietach "wózkowych". Te kobiety miały stać z wózkami w przejściach, przepychac się, gadać tylko o zupie i kupie. Po prostu po urodzeniu stać się kompletnymi idiotkami, które straciły cały rozum i w jego miejsce wyrosla kaszka. W telewizji Superniania pokazująca drace się w niebogłosy dzieci. Zasmarkane, zaryczane, niejednokrotnie jeszcze zasikane. Według narracji programu niegrzeczne, mali terroryści. Oglądałam dużo telewizji, wiec chłonęłam takie treści jak gąbka. Czyli w głowie obraz matki, a juz tym bardziej matki wielodzietnej: głupia, niewykształcona, bez pasji i własnego życia, przemocowa, samotna, znikąd pomocy, roszczeniowa. Obraz dziecka: niegrzeczne, drze mordę, niszczy życie, pracodawcy źle patrzą na ciążę, obowiązki. Aa no i jeszcze poród. Upokarzający, w złych warunkach, bez znieczulenia. Pamietam moja własną matkę hołubiącą się tym, ze ona rodziła bez znieczulenia i nie krzyczała, a jakaś kobieta tego samego dnia rodziła z i krzyczała. Czyli wiadomo ta krzycząca "gorsza". Ogólnie słyszałam wiele razy takie porównywanie się u dorosłych kobiet i zawsze to było robienie z drugiej kobiety tej gorszej. Gorsza, bo korzysta z przywileju wejścia poza kolejka, gorsza bo miała cesarkę, gorsza bo pokarmu w piersiach nie ma. Kazda która nie jest top męczennicą = gorsza.
Kończąc dlaczego nie chciałam mieć dzieci, bo o tym był watek, krotko napisze dlaczego potem zechciałam... bo właśnie zobaczyłam normalność. Normalne mamy podchodzące z czułością i szacunkiem do siebie i swoich dzieci. Bez oceniania, ze ta znieczulenie brała, to gorsza. Po prostu zobaczyłam pozytywne przykłady rodzin. Ojców, którzy interesują się dziećmi. Matki, które urodziły i nadal są soba. Wsparcie miedzy kobietami. To mi pomogło oswoić bycie matką.
Dlaczego nie lubię dzieci? Smarki. Ślina i inne wydzieliny z pysia. Kupa. Niestety jestem dość przewrażliwiona i wiele rzeczy mnie brzydzi, zulik w tramwaju potrafi doprowadzić do tego, że spóźniam się do pracy bo wolę opuścić pojazd i poczekać na następny niż zwymiotować na podłogę. Plus te ciągle wrzaski i piski, dosłownie odczuwam fizyczny ból kiedy muszę tego słuchać. Brak możliwości przeprowadzenia inteligentnej rozmowy, te głupoty które dzieciaki czasem wygaduja nie są dla mnie w najmniejszym stopniu urocze, raczej wywołują totalne zażenowanie. Wiem, że moje reakcje nie do końca są normalne, dlatego nie prowadzę żadnej krucjaty przeciw dzieciom, po prostu cieszę się, że nigdy nie zaliczyłam wpadki bo perspektywa ciąży budzi we mnie takie same uczucia co perspektywa ciężkiej choroby.