autor: Snsbsb » śr wrz 18, 2024 8:49 pm
To są wątpliwości większości kobiet. Mało tego, myślę, że większość z nas, dorosłych, niezależnie od płci - jest zaburzona, tylko po niektórych to bardzo widać, a niektórzy nieźle się kamuflują. Cała masa ludzi ma probley z akceptacją siebie, wstydem, jakimiś lękami, natręctwami. Pogadać wśród znajomych po alkoholu na takie tematy, to każdy coś ma "nie po kolei". Ja też się tego bałam, natomiast kiedy urodziło mi się dziecko, paradoksalnie moja pewność siebie wzrosła, bo nie miałam czasu na rozmyślanie o pierdołach. Gdzie przed ciążą byłam osobą, która jak była jej kolej poprosić o szynkę w mięsnym, to miała mokre ręce i bijące mocno serce. Rozmyślała o 2 w nocy o rzeczach, które miały miejsce 10 lat temu. U mnie wzięło to się akurat ze szkoły, brak akceptacji u rówieśników i tak się ciągnęło, nawarstwiało. U ciebie może być inaczej. Tak naprawdę nie ma rady. Jedni nie wyobrażają sobie życia bez dzieci, niektórzy uważają, że przed dziećmi mieli lepsze życie i żałują. Na pewno nie będę ci lukrowala macierzyństwa i namawiała. Są takie dni, że człowiek jest przeczołgany, przeżuty i wypluty, myślisz sobie - SPAĆ, po długim usypianiu dziecka kładziesz się, a tu pobudki co 40 minut do rana, bo dziecko wstaje z płaczem, no a kolejnego dnia znów musisz funkcjonować - nie położysz się spać, bo od dziecka nie ma wolnego. Mimo to, nie zamieniłabym tego życia na inne. Twoja decyzja. Ja na przykład stwierdziłam, że życie jest za krótkie abym miała nie spróbować się w każdej roli. I odnajduję się w niej, natomiast wiem, że gdybym nie miała męża, który wraca z pracy i na równi ze mną sprząta, gotuje, pierze, i nie muszę mu pokazywać palcem, na pewno nie pisałbym się na macierzyństwo - wtedy to jest rzeczywiście harówa i wiele kobiet jej doświadcza. Dodając kiepską kondycję psychiczną, jakieś problemy, to myślę, że wypalenie macierzyństwem prawie murowane, tylko nie każda się do tego przyzna. Może ci się trafić dziecko, które leży i się uśmiecha, raz na jakiś czas popłacze, a może trafić się takie jak mnie - budzące się w nocy po 5-8 razy, kładące się i wstające z płaczem, tolerujące tak w zasadzie tylko bycie na rękach, nawet o wózku nie ma mowy mimo setki prób. Jest wiele składowych, na które nie masz wpływu, które zadecydują, czy dasz psychicznie radę, czy będziesz szczęśliwa, czy zawiedziona. Ja na wiele rzeczy nie byłam przygotowana, np na to nocne wstawanie, na okrutne przemęczenie. To czasem wpływa u mnie na to, że słabo panuję nad cierpliwością. Tak naprawdę nikt ci nie odpowie na żadne pytanie. Ważne, żeby jak się czuje, że nie daje się rady iść po pomoc i nie powielać błędów naszych rodziców, bo biernością zrobili nam krzywdę. Być świadomym, że mamy problem, a nie, jakoś to będzie. Mnie np rodzice nie słuchali kiedy opowiadałam co w szkole, przerywali, kiedy coś mówiłam - to przełożyło się na ogromną nieśmiałość i przeświadczenie, że nic, co mówię, nie jest dostatecznie ciekawe. Stąd pewnie potem problemy w szkole. Miłości też za bardzo nie miałam, okazywania uczuć od rodziców wcale. Stąd mówimy sobie z mężem kocham cię po 3 razy dziennie, to samo dziecku. Jak już jesteś matką, to intuicyjnie starasz się dać to, czego tobie brakowało. Powiedziałabym, że w moim przypadku to takie trochę uleczenie mojego dzieciństwa i przytulenie małej mnie z przeszłości ilekroć jestem ciepła dla swojego syna.
To są wątpliwości większości kobiet. Mało tego, myślę, że większość z nas, dorosłych, niezależnie od płci - jest zaburzona, tylko po niektórych to bardzo widać, a niektórzy nieźle się kamuflują. Cała masa ludzi ma probley z akceptacją siebie, wstydem, jakimiś lękami, natręctwami. Pogadać wśród znajomych po alkoholu na takie tematy, to każdy coś ma "nie po kolei". Ja też się tego bałam, natomiast kiedy urodziło mi się dziecko, paradoksalnie moja pewność siebie wzrosła, bo nie miałam czasu na rozmyślanie o pierdołach. Gdzie przed ciążą byłam osobą, która jak była jej kolej poprosić o szynkę w mięsnym, to miała mokre ręce i bijące mocno serce. Rozmyślała o 2 w nocy o rzeczach, które miały miejsce 10 lat temu. U mnie wzięło to się akurat ze szkoły, brak akceptacji u rówieśników i tak się ciągnęło, nawarstwiało. U ciebie może być inaczej. Tak naprawdę nie ma rady. Jedni nie wyobrażają sobie życia bez dzieci, niektórzy uważają, że przed dziećmi mieli lepsze życie i żałują. Na pewno nie będę ci lukrowala macierzyństwa i namawiała. Są takie dni, że człowiek jest przeczołgany, przeżuty i wypluty, myślisz sobie - SPAĆ, po długim usypianiu dziecka kładziesz się, a tu pobudki co 40 minut do rana, bo dziecko wstaje z płaczem, no a kolejnego dnia znów musisz funkcjonować - nie położysz się spać, bo od dziecka nie ma wolnego. Mimo to, nie zamieniłabym tego życia na inne. Twoja decyzja. Ja na przykład stwierdziłam, że życie jest za krótkie abym miała nie spróbować się w każdej roli. I odnajduję się w niej, natomiast wiem, że gdybym nie miała męża, który wraca z pracy i na równi ze mną sprząta, gotuje, pierze, i nie muszę mu pokazywać palcem, na pewno nie pisałbym się na macierzyństwo - wtedy to jest rzeczywiście harówa i wiele kobiet jej doświadcza. Dodając kiepską kondycję psychiczną, jakieś problemy, to myślę, że wypalenie macierzyństwem prawie murowane, tylko nie każda się do tego przyzna. Może ci się trafić dziecko, które leży i się uśmiecha, raz na jakiś czas popłacze, a może trafić się takie jak mnie - budzące się w nocy po 5-8 razy, kładące się i wstające z płaczem, tolerujące tak w zasadzie tylko bycie na rękach, nawet o wózku nie ma mowy mimo setki prób. Jest wiele składowych, na które nie masz wpływu, które zadecydują, czy dasz psychicznie radę, czy będziesz szczęśliwa, czy zawiedziona. Ja na wiele rzeczy nie byłam przygotowana, np na to nocne wstawanie, na okrutne przemęczenie. To czasem wpływa u mnie na to, że słabo panuję nad cierpliwością. Tak naprawdę nikt ci nie odpowie na żadne pytanie. Ważne, żeby jak się czuje, że nie daje się rady iść po pomoc i nie powielać błędów naszych rodziców, bo biernością zrobili nam krzywdę. Być świadomym, że mamy problem, a nie, jakoś to będzie. Mnie np rodzice nie słuchali kiedy opowiadałam co w szkole, przerywali, kiedy coś mówiłam - to przełożyło się na ogromną nieśmiałość i przeświadczenie, że nic, co mówię, nie jest dostatecznie ciekawe. Stąd pewnie potem problemy w szkole. Miłości też za bardzo nie miałam, okazywania uczuć od rodziców wcale. Stąd mówimy sobie z mężem kocham cię po 3 razy dziennie, to samo dziecku. Jak już jesteś matką, to intuicyjnie starasz się dać to, czego tobie brakowało. Powiedziałabym, że w moim przypadku to takie trochę uleczenie mojego dzieciństwa i przytulenie małej mnie z przeszłości ilekroć jestem ciepła dla swojego syna.