autor: Dxd » pn sie 12, 2024 8:23 pm
Hej,
Piszę tutaj, bo sytuacja jest dla mnie bardzo niekomfortowa i najlepiej mi będzie wyżalić się anonimowo, a jeśli ktokolwiek miał podobnie, proszę o rady jak z tego wybrnąć. Od 9 lat jestem w związku, od 3 jako narzeczona, od 8 mieszkamy razem w mieszkaniu od moich rodziców. Mój facet to totalne przeciwieństwo mnie, poukładany, spokojny, stroni od alkoholu i imprez. Ja za to wciąż chcę się czesto bawic, byc wsrod ludzi. Na co dzień pracuję zdalnie i po prostu głupieję od tej samotności. Chłop przychodzi po pracy, pomaga mi w obiedzie i w zasadzie to tyle z naszych wspólnych interakcji. Wszystko spowszedniało, motylków w zasadzie nigdy nie było, a seks jak jest raz w tygodniu to i tak sukces. W dodatku to czlowiek bardzo mocno trwający w swojej strefie komfortu, co mnie dobija, bo coraz bardziej czuję, że potrzebuję chłopa, który mną wstrząśnie i zmotywuje do działania a nie ciągłej ostrożności. Tkwiąc w tej związkowej rutynie, pół roku temu na jednym z forum nawiązałam znajomość z 10 lat starszym ode mnie mężczyzną, mającym żonę i małe dziecko. Nasza relacja jest głównie wirtualna, ale coraz bardziej czuję po sobie, że jestem w nim zauroczona bo chłop ma te męskie cechy, której brakuje mi w obecnym związku. Nigdy nie myślałam o tym, żeby rozbijać czyjąś rodzinę, jednak zauważyłam, ze jak jemu poprawia się kontakt z żoną, to do mnie odzywa się oschle i zdawkowo, co mnie zaczyna irytować i czuję się potrzebna mu jedynie wtedy, kiedy nie ma się komu wygadać. Wiem, że ta relacja nie ma żadnej przyszłości, mimo to ten gość mnie bardzo pociąga, czego nigdy nie czułam będąc z narzeczonym. To wszystko mnie przerasta, nie daję sobie rady z emocjami. Z jednej strony zakończyłabym obecny związek, żeby pozwolić sobie znaleźcie swój ideał, ale bardzo się boję skrzywdzić narzeczonego. Jednocześnie nie mam pojęcia, jak sobie poradzę na rynku matrymonialnym, bo co chwila słyszę, na jakich zaburzonych typów natykaja sie moje znajome, a ja czegos takiego już nie dźwignę. Nocami płaczę marząc o romantycznej miłości, żebym mogła poczuć się przy kims w 100% kobieco… ale jak widać nie jest mi to dane. Prosze, nie oceniajcie mnie zbyt krytycznie. Ja już jestem emocjonalnym wrakiem, jedynie o co proszę, to rady jak mogę jakkolwiek pojsc choc odrobinę do przodu i nie tkwić w tym co jest…
Hej,
Piszę tutaj, bo sytuacja jest dla mnie bardzo niekomfortowa i najlepiej mi będzie wyżalić się anonimowo, a jeśli ktokolwiek miał podobnie, proszę o rady jak z tego wybrnąć. Od 9 lat jestem w związku, od 3 jako narzeczona, od 8 mieszkamy razem w mieszkaniu od moich rodziców. Mój facet to totalne przeciwieństwo mnie, poukładany, spokojny, stroni od alkoholu i imprez. Ja za to wciąż chcę się czesto bawic, byc wsrod ludzi. Na co dzień pracuję zdalnie i po prostu głupieję od tej samotności. Chłop przychodzi po pracy, pomaga mi w obiedzie i w zasadzie to tyle z naszych wspólnych interakcji. Wszystko spowszedniało, motylków w zasadzie nigdy nie było, a seks jak jest raz w tygodniu to i tak sukces. W dodatku to czlowiek bardzo mocno trwający w swojej strefie komfortu, co mnie dobija, bo coraz bardziej czuję, że potrzebuję chłopa, który mną wstrząśnie i zmotywuje do działania a nie ciągłej ostrożności. Tkwiąc w tej związkowej rutynie, pół roku temu na jednym z forum nawiązałam znajomość z 10 lat starszym ode mnie mężczyzną, mającym żonę i małe dziecko. Nasza relacja jest głównie wirtualna, ale coraz bardziej czuję po sobie, że jestem w nim zauroczona bo chłop ma te męskie cechy, której brakuje mi w obecnym związku. Nigdy nie myślałam o tym, żeby rozbijać czyjąś rodzinę, jednak zauważyłam, ze jak jemu poprawia się kontakt z żoną, to do mnie odzywa się oschle i zdawkowo, co mnie zaczyna irytować i czuję się potrzebna mu jedynie wtedy, kiedy nie ma się komu wygadać. Wiem, że ta relacja nie ma żadnej przyszłości, mimo to ten gość mnie bardzo pociąga, czego nigdy nie czułam będąc z narzeczonym. To wszystko mnie przerasta, nie daję sobie rady z emocjami. Z jednej strony zakończyłabym obecny związek, żeby pozwolić sobie znaleźcie swój ideał, ale bardzo się boję skrzywdzić narzeczonego. Jednocześnie nie mam pojęcia, jak sobie poradzę na rynku matrymonialnym, bo co chwila słyszę, na jakich zaburzonych typów natykaja sie moje znajome, a ja czegos takiego już nie dźwignę. Nocami płaczę marząc o romantycznej miłości, żebym mogła poczuć się przy kims w 100% kobieco… ale jak widać nie jest mi to dane. Prosze, nie oceniajcie mnie zbyt krytycznie. Ja już jestem emocjonalnym wrakiem, jedynie o co proszę, to rady jak mogę jakkolwiek pojsc choc odrobinę do przodu i nie tkwić w tym co jest…