autor: maluszek » sob kwie 06, 2024 5:07 pm
Hej! Czy wśród Was jest może osoba, która ma podobny problem jak ja? Chętnie porozmawiałabym z taką osobą na priv, sprawa jest bardzo trudna. Problem polega na tym, że z własnych problemów straciłam chłopaka, ponieważ aby poczuć się ta "lepsza" wyżywałam się na nim, wszczynałam kłótnie bez powodu, byle się tylko dojebać, byłam wredna. Miałam złe zdanie o sobie, wcześniej tak samo byłam wredna dla moich koleżanek, jednak to mojemu ex najbardziej się "oberwało". A żeby jeszcze tego było mało, to on przez moje zachowanie zamknął się na ludzi, uważa, że jest bezużyteczny, że to wszystko to jego wina, że się nie nadaje na partnera itd, boję się, że ma depresję lub stany depresyjne. Były kilka razy sytuacje, że spytał jakie mam plany na dany dzień, jednak się szybko z tego wycofał, "bo szkoda czasu na niego" (cytuję jego słowa). Utrzymujemy nadal kontakt, mam wrażenie, że wciąż nie jestem mu obojętna, jednak nadal ma żal do mnie (nawiązywał w wiadomościach do sytuacji, po której zerwaliśmy, oczywiście był to foch bez powodu). Aktualnie mamy dość neutralne stosunki, nie kłócimy się, ale i tak jest jedną wielka chujnia. Wyrzuty sumienia dosłownie mnie zżerają, jak mogłam być tak głupia i czepiać się bez powodu? Co jak co, ale jako partnerowi nic nie mogę mu zarzucić, dbał o mnie, pomagał itd. Tak samo przy tych moich zachowaniach dawał mi kilka szans, rozmawial że mną o tym co zrobilam i jak on się czuje, ja zamiast coś zrozumieć to nadal się zachowywałam jak gowniara, a mam prawie 25 lat. Jeszcze ten jego stan... Wcześniej był inny, teraz zamknął się na cały świat i w ogóle nie ma żadnych znajomych, chyba tylko ze mną gada. Jeśli z kolei chodzi o mnie to psycholog pomaga mi tylko na chwilę, biorę leki od psychiatry, które również mało co pomagają... Był co prawda okres, że mieliśmy urwany kontakt i wcale to mi nie pomogło, tymbardziej gdybałam, że co jeśli on tym bardziej będzie załamany po tym wszystkim albo na odwrót, już by było lepiej? Metoda "klina klinem" nie wchodzi w grę, bo na sama myśl, że mam być z innym facetem to chce mi się płakać, nadal mój ex jest dla mnie ważny... Żyję, ale co to za życie... Może ktoś z Was chociaż w połowie miał/ma podobny problem?
Hej! Czy wśród Was jest może osoba, która ma podobny problem jak ja? Chętnie porozmawiałabym z taką osobą na priv, sprawa jest bardzo trudna. Problem polega na tym, że z własnych problemów straciłam chłopaka, ponieważ aby poczuć się ta "lepsza" wyżywałam się na nim, wszczynałam kłótnie bez powodu, byle się tylko dojebać, byłam wredna. Miałam złe zdanie o sobie, wcześniej tak samo byłam wredna dla moich koleżanek, jednak to mojemu ex najbardziej się "oberwało". A żeby jeszcze tego było mało, to on przez moje zachowanie zamknął się na ludzi, uważa, że jest bezużyteczny, że to wszystko to jego wina, że się nie nadaje na partnera itd, boję się, że ma depresję lub stany depresyjne. Były kilka razy sytuacje, że spytał jakie mam plany na dany dzień, jednak się szybko z tego wycofał, "bo szkoda czasu na niego" (cytuję jego słowa). Utrzymujemy nadal kontakt, mam wrażenie, że wciąż nie jestem mu obojętna, jednak nadal ma żal do mnie (nawiązywał w wiadomościach do sytuacji, po której zerwaliśmy, oczywiście był to foch bez powodu). Aktualnie mamy dość neutralne stosunki, nie kłócimy się, ale i tak jest jedną wielka chujnia. Wyrzuty sumienia dosłownie mnie zżerają, jak mogłam być tak głupia i czepiać się bez powodu? Co jak co, ale jako partnerowi nic nie mogę mu zarzucić, dbał o mnie, pomagał itd. Tak samo przy tych moich zachowaniach dawał mi kilka szans, rozmawial że mną o tym co zrobilam i jak on się czuje, ja zamiast coś zrozumieć to nadal się zachowywałam jak gowniara, a mam prawie 25 lat. Jeszcze ten jego stan... Wcześniej był inny, teraz zamknął się na cały świat i w ogóle nie ma żadnych znajomych, chyba tylko ze mną gada. Jeśli z kolei chodzi o mnie to psycholog pomaga mi tylko na chwilę, biorę leki od psychiatry, które również mało co pomagają... Był co prawda okres, że mieliśmy urwany kontakt i wcale to mi nie pomogło, tymbardziej gdybałam, że co jeśli on tym bardziej będzie załamany po tym wszystkim albo na odwrót, już by było lepiej? Metoda "klina klinem" nie wchodzi w grę, bo na sama myśl, że mam być z innym facetem to chce mi się płakać, nadal mój ex jest dla mnie ważny... Żyję, ale co to za życie... Może ktoś z Was chociaż w połowie miał/ma podobny problem?