Byłam zdradzona i to przez jedynego faceta, którego kiedykolwiek na pewno kochałam (chociaż dawno mi przeszło i to tak na 100%). Ból niesamowity. Dla mnie niewyobrażalnym było, jak można kogoś świadomie tak skrzywdzić, zamiast po prostu się rozstać. Bo dochodzą kłamstwa, ściemnianie, często robienie idiotki. Bardzo ciężko jest się nie złamać i nie krzyczeć całemu światu jak to taka lubiana przez wszystkich osoba, okazuje się takim gnojem i oszustem. Ja jednak miałam świadomość, że to ja wyjdę na desperatkę, a nie on. Ale pragnienie pokazania prawdziwej twarzy bardzo, bardzo mocne. Nawet żeby spróbować ten ból jakoś uzewnętrznić, spróbować zranić tak jak się było zranionym.Krokusek pisze: ↑wt paź 11, 2022 4:01 pm Tym razem inspiracją były Kurzopki xd.
Zdarzyło Wam się zdradzić? Same zostałyście zdradzone? Co sądzicie na temat zdrady? Czy rzeczywiście w takim wypadku obydwie strony związku są winne? Obwinialibyście również osobę z którą wasz partner/ka zdradził/a? Czy waszym zdaniem związek zbudowany na krzywdzie (zdradzie) drugiego człowieka się nie uda?
Jestem bardzo ciekawa waszych odpowiedzi
Uważam, że jak ktoś się decyduje na monogamiczny związek to jak zdradzi jest spalony na zawsze. Nie wybaczyłabym, za dużo mam w sobie honoru w tej kwestii. I poczucia, że jak ktoś raz zdradził to zrobi to znowu. Jeśli ktoś ma otwarty związek czy jest wolny to niech robi co chce, super. Za obrzydliwe jednak uważam też świadome wpierdzielanie się w czyjś związek. Pisze świadome, bo już się spotkałam z sytuacjami, że faceci bardzo dobrze potrafią zgrywać wolnych (kobiety zapewne też). Kończmy najpierw jedne sprawy, a dopiero zaczynajmy drugie, bo możemy komuś spieprzyć życie.
Edit: poza tym ja się kilkukrotnie nacięłam na kłamców. I to nie byli faceci typu łobuz kocha najbardziej, tylko nawet później wspólni znajomi byli później w szoku. Jestem obecnie sama, bo bardzo trudno mi w ogóle wejść obecnie w jakąkolwiek relację. Bycie samej jest bezpieczne dla własnego komfortu. Można kogoś mega skrzywdzić.